Niedawno parafia obchodziła swoje patronalne święto. – W życiu parafii są dwie ważne daty: pierwsza to konsekracja, czyli urodziny, a druga to odpust, czyli imieniny – mówił podczas Mszy św. odpustowej o. Piotr Cuber, franciszkanin konwentualny, proboszcz parafii św. Karola Boromeusza.
Ojciec Cuber zwrócił uwagę na zaangażowanie wspólnoty w sprawy lokalnego Kościoła. – W naszym kościele w roku jubileuszowym odbywają się m.in. celebracje pojednania i spowiedź, w których uczestniczy wielu parafian. Bardzo się cieszę z tej obecności – mówił ojciec proboszcz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nawiązując do patrona parafii św. Karola Boromeusza, zaznaczył: – Nie bał się brać odpowiedzialności, nie bał się wyrzucać karierowiczów ze swojego Kościoła. Nie bał się zmian i mocno pracował nad wprowadzeniem w życie ustaleń Soboru Trydenckiego.
Mszy św. odpustowej w parafii przewodniczył bp Jacek Kiciński. – Mamy tutaj kościół jubileuszowy i mamy też pielgrzyma nadziei – Karola Boromeusza. Był pielgrzymem nadziei w czasie, w którym żył. I my możemy być pielgrzymami nadziei tu i teraz. I to jest piękno naszej wiary, piękno Kościoła. Wtedy, gdy Kościół jest w kryzysie – za czasów Karola w Europie szalała reformacja – Pan Bóg daje mu takie perełki, daje mu świętych, żeby odrywali nas od tego, co doczesne i mówili: „Bóg jest miłością!” – podkreślał bp Kiciński.
Reklama
O samym patronie parafii mówił: – Najprostsze imię Boga to wierna miłość, która w Jezusie stała się miłosierdziem dla wszystkich. I takiego Boga głosił i takim Bogiem żył św. Karol Boromeusz.
Biskup przypomniał krótko biografię świętego. Urodził się w pobożnej rodzinie, w której otrzymał staranne i gruntowne wychowanie z naciskiem na postawę miłosierdzia wobec każdego człowieka. W wieku ok. 20 lat zdobył dwa doktoraty – z prawa kościelnego i cywilnego. Dzięki konotacjom rodzinnym w wieku 23 lat został arcybiskupem i kardynałem. 2 lata później przyjął święcenia. Później otrzymał jeszcze wiele innych godności kościelnych, co sprawiło, że miał wysoką pozycję w Kościele i bardzo duże dochody.
– I w tym momencie zaczyna się prawdziwa historia biskupa, kapłana, człowieka, który nie skorzystał ze sposobności, by być na równi z tymi, którzy wówczas dzierżyli podobne zaszczyty i funkcje w Kościele. Karol Boromeusz stał się dobrym pasterzem. Dobra tego świata nie przysłoniły mu drugiego człowieka, zwłaszcza ubogiego – opowiadał bp Kiciński.
Zaznaczył, że Karol nieustannie troszczył się o wiernych. Zaproszony do Rzymu przez swego wuja papieża zaczął porządkować sprawy Kościoła. Starał się zlikwidować wszelkie nadużycia, zwłaszcza w dziedzinie władzy. Po śmierci wuja wrócił do Mediolanu, gdzie troszczył się o formację duchowieństwa i świeckich. Tworzył również przytułki dla sierot i bezdomnych. Zwrócił uwagę na godność kobiety, która często była poniżana. Podczas epidemii otworzył dla ludzi spichlerze.
– Jego ludzkie bogactwo, którym dysponował, stało się bogactwem wszystkich, którzy do niego przychodzili. (…) Na końcu Karol oddał wszystko, stał się ubogim pośród ubogich. Jak podaje tradycja, oddał nawet własne łóżko. To jest właśnie znak czasu – mówił bp Kiciński i podkreślał: – Dzisiaj też istnieje pokusa łatwego życia, w sensie kompromisów i bylejakości. Istnieje pokusa zatopienia w doczesności, myślenia o sobie, swoich sprawach. Natomiast św. Karol Boromeusz pokazuje, że życie jest jedno i warte jest miłości.
Warto podkreślić, że przy parafii św. Karola Boromeusza działa duszpasterstwo migrantów, które zostało „znakiem nadziei” w roku jubileuszowym i wpisuje się w Szlak Pojednania.
