Reklama

Wiara

Sobotnie rozmowy z Maryją

Ten człowiek to tylko święte exemplum tego, co Maryja zaproponowała zwykłym chrześcijanom już w 1925 r. Dała im dostęp do mistyki, dotychczas zarezerwowanej dla mnichów i zakonnic, dla kapłanów żyjących swym powołaniem i rzecz jasna dla wielkich świętych. Teraz chleb mistyki miał stać się pokarmem powszechnym. Mógł znaleźć się na każdym stole. I zmieniać ludzi. Jak całkowicie przenicował na Bożą stronę Anatola Kaszczuka.

2025-02-14 21:14

[ TEMATY ]

Maryja

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PONIŻEJ FRAGMENT KSIĄŻKI "Historia Objawień Maryjnych. Tom III". Do kupienia w naszej księgarni: ksiegarnia.niedziela.pl.

Ten dar został przekazany znanej nam fatimskiej wizjonerce, siostrze Łucji. Otrzymała go ona w hiszpańskim klasztorze doroteuszek w Pontewedrze. Miał on przynieść dwa ważne owoce. Pierwszym jest doświadczenie Boga. Człowiek żyjący w epoce zeświecczenia i zanegowania całej chrześcijańskiej tradycji, a dodatkowo będący świadkiem poważnego kryzysu Kościoła, potrzebuje dziś czegoś więcej niż pouczenia w wierze. Potrzebna jest mu pewność istnienia i Boga, i świata nadprzyrodzonego, by – jak kiedyś bł. Stefan Kardynał Wyszyński – móc położyć na szali dyskusji z niewierzącymi słowa: „Ja nie wierzę – ja wiem”. Tylko pewność wiary granicząca (właściwie nakładająca się) z wiedzą i tylko doświadczenie, które jest osobistą, namacalną pewnością, pozwala trwać przy Ewangelii i wybierać Boga, gdy wszyscy mówią: „Boga nie ma”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Drugim owocem pierwszosobotnich spotkań jest odkrycie, że w każdym człowieku, gdzieś w ostatniej głębi duszy, mieszka Boży świat z jego pięknem, cnotami, wartościami. I że wystarczy człowieka odwrócić na prawą stronę, by rozbłysł w nim cały Boży świat. To właśnie dlatego Anatol z takim szacunkiem odnosił się do każdego człowieka. Wiedział, jakie piękno i wielkość w nim mieszkają… Spotkania Anatola Kaszczuka z Maryją zaczęły się w 1945 r. w Cork w Irlandii, skończyły we wrześniu 2005 r. w Szymanowie pod Ostródą. Między tymi datami nie było pierwszej soboty miesiąca, w której Anatol nie miałby objawienia. Tego dnia Matka Boża przychodziła do niego, gdy tylko sięgał po różaniec. Może nie były to objawienia w sensie ścisłym, bo Maryja nie stawała przed nim w sposób widzialny. Właściwie nie były to nawet tzw. lokucje, bo w pierwsze soboty nie słyszy się Jej głosu. Ale dokonywało się spotkanie. Matka Najświętsza była przy Anatolu obecna, wypełniała sobą całe jego serce i kierowała Jego modlitwą oraz rozmyślaniem. Jak sam podkreślał, nigdy nie było to jego rozmyślanie. On klęczał przy Niej i słuchał. Spełniała się obietnica, jaką Matka Jezusa przekazała w 1929 r. siostrze Łucji dos Santos w Pontevedra. Jej owocem stały się nadprzyrodzone spotkania, w których nie było nic spektakularnego czy przeznaczonego do rozpowszechniania. Maryja przychodziła do Anatola, rzec można, prywatnie. Uczyła go o Bogu i pokazywała mu drogę. Jakby podnosiła wysoko zapaloną pochodnię i oświetlała właściwą ścieżkę w plątaninie możliwych wyborów.

Sobotnia Hodegetria i niebieska arytmetyka

Reklama

Co było w tych rozmowach najpiękniejsze? Matka Najświętsza opowiadała Anatolowi o swoim wewnętrznym świecie, jakże podobnym do naszego, bo przecież także ludzkim i tak samo zanurzonym w niełatwą doczesność, a jednocześnie tak innym, bo pozostającym w pełnej harmonii z tym, co Boże. Mówiła o swoich pytaniach, na które nie oczekiwała odpowiedzi, i o tym, czego w szarej codzienności uczyła się od Jezusa. Przede wszystkim jednak rozmawiała z wizjonerem (on mówił: „ze sługą Maryi”) o swojej miłości do Boga – miłości, która nie była ogniem uczucia, ale skałą cnoty. Właśnie ta miłość była jak pochodnia, która wskazywała nieomylnie drogę. W pierwsze soboty Matka Najświętsza nie tylko wskazywała kierunek, lecz także zachęcała do wędrówki. Była „sobotnią Hodegetrią”, która zdawała się tłumaczyć niebieską arytmetykę: że jeden dodać nieskończoność równa się nieskończoność i że nie może być inaczej – że połączenie się z Bogiem przez krzyż (znak dodawania tego, co moje, do tego, co Boskie), kimkolwiek by człowiek nie był, zawsze wprowadza w nieskończoność. Każda wartość, nawet najstraszliwiej ujemna, zsumowana z wartością Bożą daje wciąż ten sam ostateczny wynik. Zawsze jest nim nieskończoność. Potrzebny jest tylko krzyż, który nasze życie dodaje do tego, co nazywamy życiem Bożym. Czyli… jeśli do czegokolwiek dodać nieskończoność, wszystko staje się możliwe! Anatol udowadniał prawdziwość tego równania tysiące razy.

Spotkanie z Fatimą

Jego duchowa przygoda przypomina nieco nawrócenie św. Augustyna(†430), biskupa Hippony, jednego z największych świętych mędrców Kościoła, a zdaniem Benedykta XVI najważniejszego przewodnika dla epoki pochrześcijańskiej. Jego spotkanie z Bogiem rozpoczęło się od usłyszenia tajemniczego wezwania: „Tolle et lege” – „Bierz i czytaj”. Augustyn sięgnął po ewangeliarz, otworzył na przypadkowej stronie i rozpoczął lekturę. W jednej chwili wszystko stało się dla niego jasne. Także Anatol Kaszczuk nosi w sercu ból pytań niemających odpowiedzi. Dotyczą one tematu niewinnego cierpienia i śmierci. Odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia, które przyniosły pierwsza wojna światowa, rewolucja komunistyczna, rządy Hitlera i wreszcie apokaliptyczna wojna rozpoczęta w 1939 r., szukał wszędzie, ale bezskutecznie. Wszystko wyjaśniła mu lektura pewnej książki. Dostał ją od irlandzkiego pasjonisty. Jej tematem były Fatima i przekazane w niej orędzie.

Reklama

Książki szuka długo. Jeszcze w Toronto, w sierpniu 1944 r., na pytanie, dlaczego Bóg pozwolił, by Niemcy wymordowali tylu ludzi podczas warszawskiego powstania, ksiądz podczas spowiedzi mówi mu: „Jeżeli chcesz wiedzieć, o co chodzi, musisz przeczytać dobrą książkę o objawieniach Matki Bożej w Fatimie”. Anatol opowiada: „A ja zawsze chciałem wiedzieć, o co chodzi. Tyle że w 1944 r. nie potrafiłem znaleźć żadnej książki o Fatimie w księgarniach ani w Toronto, aniw Nowym Jorku. Dopiero w lutym 1945 r. niejaki ojciec Fintan Bowen, Irlandczyk, dał mi bardzo dobrą książkę o Fatimie”. Nie była to zwykła książka o objawieniach fatimskich. Można rzec, że była księgą prorocką. W czasach, kiedy treść oredzia, jakie wizjonerka Łucja otrzymała w latach 1925 i 1929, była zupełnie nieznana, Kaszczuk dowiaduje się z niej o nabożeństwie pierwszych sobót i obietnicach związanych z poświęceniem Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Pytamy: co to była za książka, skoro dawała ludziom dostęp do wiedzy, którą siostra Łucja zdołała podzielić się zaledwie z małą garstką odbiorców swoich listów? Przyszły wizjoner czyta, że w każdą pierwszą sobotę miesiąca Matka Boża zaprasza na spotkanie ze sobą, że każdy – nawet największy niegodziwiec – może tego dnia uczestniczyć w Jej własnym rozmyślaniu nad tajemnicami Boga. Kaszczuk pomyślał: „To ja tu się kłopoczę, szukam rozmaitych książek o medytacji, a przecież Matka Boża może mnie nauczyć. Jeśli Ona prosi o dotrzymanie Jej towarzystwa, to musi być obecna w czasie pierwszosobotniego rozważania”. Szybko nauczył się „dotrzymywać towarzystwa”. To nic trudnego – wyjaśniał. – Trzeba tylko otworzyć dla Niej serce, wpuścić Ją w swoje życie. Można by powiedzieć, że dla niego pierwsza sobota była dniem, w którym „odkręcano pokrywkę”. Człowiekowi wydaje się, że jest zamknięty jakby w słoiku: ludzie będący wokół nas są niedostępni, są za szkłem, i człowiek jest zawsze sam. Nad głową jest nawet gorzej: niebo jest zakręcone – nawet go nie widać. I nagle… ktoś odkręca pokrywkę, znika bariera między światem przyrodzonym a nadprzyrodzonym. Nieoczekiwanie niebo staje się dostępne. I dochodzi do spotkania. Spotkania nie przez szybę, nie przez zmysły. W sercu. I człowiek już wie, że jest Bóg, że jest niebo i że jest życie wieczne. Nic dziwnego, że Anatol już po zakończeniu pierwszosobotniego dnia wyglądał następnej daty „bez pokrywki”. Dodajmy, że dokładnie tak samo liczyli czas fatimska wizjonerka siostra Łucja i św. Jan Paweł II. „Chciałabym, aby każdy dzień był pierwszą sobotą” – mówiła ta pierwsza. Ale tak nie było. Bo wówczas człowiek nie miałby zasługi. Żyłby na tyle blisko nieba, że szatan musiałby go kusić z daleka.

Długa lista interwencji Maryi

Anatol Kaszczuk urodził się 12 lutego 1912 r. w Woligocowie na Syberii. Jego ojciec Walery, który był z wykształcenia leśnikiem, musiał z powodu represji szukać pracy w syberyjskiej tajdze. Tam właśnie przychodzi na świat przyszły wizjoner i tam życie hartuje go przez pierwszych osiem lat. Anatol trzy pojedynki z siłą natury przegrywa – dwukrotnie ociera się o śmierć, raz nawet trzyma go ona już w swych rękach. To było wtedy, kiedy jako trzyletnie dziecko ciężko zachorował i według lekarzy nie było już dla niego ratunku. Wówczas matka zaniosła umierającego synka do kościoła (właściwie do cerkwi, bo katolickiej świątyni tam nie było). Stanęła przez obrazem Matki Bożej, wyciągnęła ku Niej swe konające dziecko i powiedziała, podkreślając z mocą każde słowo: „Matko Boża, on jest Twój”. I dodała cicho: „Ratuj go”. „To było w Wielki Piątek – wspomina Anatol – a w Wielką Niedzielę już biegałem”. O tym fakcie dowiedział się dopiero po wojnie od swojej matki, gdy opowiadając jej o wielu zagrażających jego życiu sytuacjach z wojennej zawieruchy, przyznał się jej, że „wie”, iż za każdym razem ratowała go Maryja. Jakby był Jej do czegoś potrzebny.

Nawracanie komunisty

Do wolnej Polski wraca, mając osiem lat. Wreszcie zaczyna się zwykłe życie. Szkoła, matura, służba wojskowa. Kaszczuk kończy Podchorążówkę Rezerwy Artylerii. Studiuje też leśnictwo.

Reklama

W wrześniu 1939 r. zostaje powołany do wojska jako oficer rezerwy. Ale od początku wszystko układa się inaczej niż powinno. Najpierw wezwanie dociera do niego z opóźnieniem. Musi gonić swój oddział, ale gdy w końcu rusza na front, zostały pomylone baterie artylerii i zostaje skierowany w złe miejsce… Jak się potem okazało, po tej, do której był przeznaczony, nie pozostał nawet ślad… Po wejściu bolszewików na Litwę dostaje się do niewoli i trafia do Kozielska. Tam niekryjącego się ze swą wiarą Anatola wzywa na rozmowę oficer polityczny. Gdy komunista zaczyna szydzić z jego „zabobonów”, młody polski wojskowy przeciwstawia mu się i zaczyna opowiadać o Chrystusie. Jak sam później opowiadał, nie pamięta, ile czasu mówił ani co mówił. Tłumaczył, że chyba spełniła się zapowiedź Jezusa, iż podczas przesłuchań Jego uczniowie nie mają przygotowywać się do obrony – sam Duch Święty podsunie im, co mają mówić. Mówił więc nie Anatol, ale Duch Boży. Gdy skończył, a Anatol Kaszczuk przyszedł do siebie, zobaczył, że oficer KGB siedział z szeroko otwartymi oczami i patrzył na niego jak na jakąś zjawę. „Zrobię wszystko, żeby ci pomóc” – powiedział tylko tyle. Dotrzymał słowa. Uratował polskiego jeńca przed śmiercią.

„Twoją przełożoną jest Maryja”

Reklama

W obozie w Kozielsku marzy o Kanadzie, bo widzi, że na globusie znajduje się ona po drugiej stronie – najdalej od przeklętej ziemi katyńskiej. W sposób cudowny udaje się mu się opuścić obóz i z armią Andersa wydostaje się z Rosji. Choć wszyscy koledzy namawiają go, by ich nie opuszczał, zgłasza się do lotnictwa i zostaje skierowany najpierw do Anglii, a potem do wymarzonej Kanady, gdzie jest szkolony na nawigatora. Później dowiaduje się, że wszyscy jego przyjaciele, co do jednego, zginęli w walce pod Monte Cassino. W Kanadzie podczas spowiedzi kapłan poleca mu przeczytać książkę o Fatimie – tam znajdzie odpowiedź na pytania, które postawił mu w konfesjonale. Nigdzie nie może jej kupić – nakład jest wyczerpany. Wpada mu ona w ręce dopiero po zakończeniu wojny, gdy już mieszka w Irlandii. Czyta ją całą noc. Już wie, że gdyby ludzie posłuchali rad Maryi, tej wojny mogło nie być, że świat mógł dziś wyglądać inaczej. Wstępuje do zakonu dominikanów. Nie jest łagodnym barankiem. Będąc w okresie próbnym, wciąż stawia pytania; chce wszystko wiedzieć. Godzinami rozmawia ze swoim mistrzem nowicjatu o. Anzelmem Moynihanem. Pewnego dnia słyszy z jego ust słowa: „Opuść nasz zakon”. Zdumiony pyta, dlaczego. Czy coś źle zrobił? Czy się nie nadaje? Moynihan uśmiecha się do niego i odpowiada krótko: „Ty masz zadanie do wykonania, otrzymałeś je od Maryi. Nasi przełożeni ci nie pozwolą… Twoją jedyną przełożoną musi być Ona”. Opuszcza nowicjat. Latem 1947 r. jest w Dublinie, gdzie zaprzyjaźnia się z Frankiem Duffem, założycielem Legionu Maryi. A on… wysyła go z powrotem do Polski. „Po sowieckim obozie szukałem na globusie, gdzie jest najdalsze miejsce od Kozielska. Tam chciałem zamieszkać. W Kanadzie. A tu każą mi wrócić na tereny, gdzie rządzą sowieci!”. Posłuchał. Tego samego roku pojawia się w Lublinie. Ma zakładać w kraju Legion Maryi. Chyba nikogo nie dziwi, że w 1951 r. rozpoczynają się przygotowania do pokazowego procesu przeciw Kaszczukowi za wprowadzenie do Polski „zachodniej agentury”. W lutym 1952 r. słyszy na modlitwie głos, który zapewnia go: „Cały ten proces stopił się w twoich różańcach tak, jak topi się śnieg w słońcu wiosennym”. Sprawa procesu utyka gdzieś w bałaganie biurokracji.

Medalik czyni cuda

Kończy się wojna. Anatol jest teraz w Szkocji. Na spacerze spotyka jakiegoś człowieka, który uśmiecha się do niego, więc nasz mistyk odwzajemnia mu się uśmiechem. Musiało w Anatolu być coś szczególnego, skoro człowiek ten (a był to pasjonista) odnajduje go nazajutrz po to tylko, by dać mu Cudowny Medalik. „I powiesił mi na szyi medalik na niebieskiej wstążce. Schowałem go pod koszulą i o nim zapomniałem. Po jakimś pół roku tak sobie myślę: przecież ja jestem innym człowiekiem, inaczej myślę, inaczej chcę. Jeżeli czytam książki, to czytam inne niż dawniej, jeżeli idę do kina, to na inny film niż dawniej. Dawniej starałem się być lepszym i wiele razy obiecałem to na spowiedzi, ale nigdy tego nie dotrzymywałem. A teraz jakoś mi łatwiej jest postanowić i wypełnić. Od kiedy tak? Chyba od tej chwili, kiedy mi tamten ojciec medalik powiesił”. Tak było u Anatola ze wszystkim. Sam mówi, że Bóg nieustannie go prowadził – ręką Maryi. Ona też zaprzyjaźnia go niebawem z Fatimą.

Opętany i różaniec

Przełom nastąpił w 1952 r., już po powrocie do Polski. Kaszczuk natknął się na pustelnika, który był opętany przez złego ducha i szukał pomocy. Ksiądz biskup Franciszek Jop polecił modlić się za tego człowieka na różańcu. Powiedział: „Możecie go egzorcyzmować różańcem. Różaniec jest wystarczającą bronią przeciwko całemu piekłu, nie tylko przeciw jednemu opętanemu”. Anatol wspomina: „Zmówiliśmy piętnaście tajemnic – i mało. Na drugi dzień trzydzieści – też mało. I trzy całe różańce – i też mało! Wreszcie zrozumieliśmy, że nie można przestać. Że gdy przestajemy, to musimy znowu zaczynać od początku. Więc rano zaczęliśmy i bez przestanku modliliśmy się do późnego wieczora, siedemnaście i pół godziny modliliśmy się bez przerwy. I wtedy moc piekielna została pokonana. Zrozumieliśmy, że nieustanny różaniec jest cudowną mocą przeciw diabłu”. Na koniec dodaje: „To było powiedziane w objawieniu: «Nieustanne różańce z waszych ust i serc płynące łączą nas ze świętymi aniołami i są warunkiem zwycięstwa». Stąd my to wiemy”. Czy Anatol Kaszczuk, wspominając o słowach „powiedzianych w objawieniu”, myślał o czymś, co było jego osobistym udziałem? Wszystko wskazuje na to, że miał on nie tylko wizje mistyczne w pierwsze soboty, lecz także objawienia.

Niewidzialna obecna

Rozmawia z jakimś człowiekiem… nagle przechodzi do rozmowy z Matką Bożą. Mówi dalej na ten sam temat, ale już zwraca się do kogoś innego i dalej rozwija wątek – już w modlitwie. Potem znów powraca do swego towarzysza, by ponownie zwracać się z uśmiechem bezpośrednio do niego. Jakby w rozmowie nie uczestniczyło dwóch ludzi, ale troje. Bo zawsze jest „tutaj” Maryja. Jakby spełnił się jego sen i każdy dzień był już pierwszą sobotą. Więc i to jest możliwe? Anatol Kaszczuk. Jeszcze jeździ pociągami po Polsce: do Warszawy, do Zakopanego, do Szczecina, Bydgoszczy. Jeszcze nawraca Stany Zjednoczone. Ale zaczyna przygotowywać się do odejścia. Gdy nadchodzi dzień 4 września 2005 r. ostatni raz bierze oddech w płuca, by za chwilę oddychać niebem… Umiera w roku śmierci papieża Jana Pawła II i siostry Łucji. Pozostawia przesłanie: jeśli chcecie spotkać Maryję, jeśli marzycie o tym, by się wam „objawiła”, usiądźcie w pierwszą sobotę do medytacji. Ona przyjdzie do was. Ona będzie was uczyć i prowadzić. Znajdziecie się na najpiękniejszej drodze – ścieżce prowadzącej do zbawienia.

Ocena: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

XIV Święto Kobiet u Najpiękniejszej z Niewiast - 8 marca na Jasnej Górze

[ TEMATY ]

Maryja

Dzień Kobiet

8 marca na Jasnej Górze odbędzie się Święto Kobiet u Najpiękniejszej z Niewiast. Jak zwykle będzie to okazja przede wszystkim do wdzięczności za dar bycia kobietą i refleksja nad geniuszem kobiecego powołania, którego wzorem jest Maryja.

Poprzez wspólną obecność niewiast spotkanie jest także nawiązaniem do wielkiej modlitwy, zwłaszcza w roku 1926, kiedy to kobiety dokonały ponownego aktu zawierzenia Matce Bożej i przekazały jej królewskie symbole „jabłko i berło”', obierając ją na Królową każdej polskiej duszy. Ślubowały wtedy „w duszy stać wiernie i czujnie na straży świętej wiary katolickiej i czystości ducha narodowego, zarówno przy ognisku domowym, jak w życiu publicznym”.
CZYTAJ DALEJ

Małopolskie: Areszt za usiłowanie zgwałcenia dziewczynki w Rabce

2025-02-14 09:32

[ TEMATY ]

gwałt

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Sąd Rejonowy w Nowym Targu aresztował w piątek tymczasowo na okres dwóch miesięcy 20-latka, który w środę zaatakował idącą do szkoły 13-latkę w Rabce-Zdroju. Podejrzany będzie mógł wyjść na wolność po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania gwałtu. Grozi mu dożywocie.

Podziel się cytatem Przekazał też, że razie spełnienia tego warunku sąd ustanowił dodatkowo środki zapobiegawcze jak dozór policji połączony z obowiązkiem stawiennictwa dwa razy w tygodniu w komisariacie policji w Rabce oraz zakaz kontaktowania się w jakikolwiek sposób z pokrzywdzoną, dwójką innych świadków oraz zakaz opuszczania kraju.
CZYTAJ DALEJ

Papież przeszedł badania w szpitalu, rozpoczął terapię farmakologiczną

2025-02-14 19:17

[ TEMATY ]

szpital

papież Franciszek

zapalenie oskrzeli

Vatican Media

Klinika Gemelli

Klinika Gemelli

W związku z zaostrzeniem zapalenia oskrzeli w ostatnich dniach, Ojciec Święty przeszedł specjalistyczne badania i rozpoczął szpitalną terapię farmakologiczną. Pierwsze przeprowadzone badania wskazują na infekcję dróg oddechowych – czytamy w komunikacie opublikowanym w piątek po południu komunikacie. Dodano, że Papież ma lekką gorączkę. Rzecznik Stolicy Apostolskiej dodał, że Papież jest pogodny, w dobrym nastroju, czytał gazety.

Papież już od kilku tygodni zmaga się z silnym przeziębieniem i zapalaniem oskrzeli. Z tego powodu w ostatnich dniach wszystkie audiencje, z wyjątkiem ogólnej, odbywały się w Domu św. Marty.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję