Reklama

Komandos w sutannie odszedł do Pana

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 28

Śp. ks. Marek Strzelecki (trzeci z lewej). W Iraku stres rozładowywało się żartem
Ze zbiorów śp. ks. Marka Strzeleckiego

Śp. ks. Marek Strzelecki (trzeci z lewej). W Iraku stres rozładowywało się żartem<br>Ze zbiorów śp. ks. Marka Strzeleckiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ile łask od Boga trzeba otrzymać, ile osobistych talentów i przymiotów trzeba rozwijać i pielęgnować, by w tak krótkim czasie dać się poznać jako niezwykły człowiek, gorliwy kapłan i prawy obywatel? - pyta z żalem ks. Antoni Pietras, wspominając postać śp. ks. Marka Strzeleckiego, zmarłego tragicznie w lutym br. Do redakcji zadzwonił zaraz po wypadku ks. Jacek Kowalik - kapelan amerykańskich lotników, nasz redakcyjny kolega. Rok temu rozmawialiśmy z Księdzem Markiem o żołnierzach w sutannach. Wrócił wtedy z Iraku, miał jeszcze twarz opaloną pustynnym słońcem. Mówił z pasją, z wewnętrznym ogniem, z emocją charakterystyczną dla ludzi z misją. - Takie osobowości przyciągają innych jak magnes - komentowaliśmy potem to spotkanie. - Fajny gość - stwierdził wówczas Ksiądz Jacek.
Zginął w kraksie samochodowej blisko rodzinnego domu w Kowalu k. Włocławka. „Nie byliśmy na tę śmierć przygotowani - napisał w liście do redakcji ks. Pietras. - W domu rodzinnym otrzymał gruntowne katolickie wychowanie, które potem zaowocowało powołaniem kapłańskim. Zanim to jednak nastąpiło”...
Zaczęło się - miał wtedy 16 lat - od czynnego uprawiania spadochroniarstwa w Toruniu. Przed maturą miał już na koncie 80 skoków. W wojsku trafił do komandosów, do desantu. Służył w elitarnych specjalnych kompaniach dywersyjnych dalekiego zasięgu. Wyszedł „do cywila” w stopniu kaprala. Pracował w toruńskich młynach i skakał z samolotów. Podobno tam uświadomił sobie, jak kruche bywa ludzkie życie i jak blisko Boga jest się tam, w górze. W wieku 27 lat przywdział habit i został pallotynem. Nazywali go Dziadkiem ze względu na sędziwy jak na seminarium duchowne wiek. Po latach wspominał, że często śniły mu się wtedy samoloty. Przełożeni z zainteresowaniem obserwowali, jak były komandos radzi sobie w klasztornych warunkach. Święcenia kapłańskie przyjął w 1986 r. Wysłano go do Ząbkowic Śląskich, potem do Ołtarzewa i Ryna na Mazurach.
W 1996 r. wezwał go do służby w mundurze ówczesny biskup ordynariatu polowego WP Sławoj Leszek Głódź. Przez rok Ksiądz Marek był szeregowcem, zanim otrzymał stopień podporucznika. Został kapelanem kilku jednostek w kraju, w tym słynnej 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie i jednostek w Bielsku-Białej. Potem przyszedł czas na misje pokojowe. Służył w Kosowie i w Iraku. Na nasze pytanie, gdzie było gorzej, odpowiedział szczerze, że w Iraku. Spędził tam ponad 6 miesięcy. Tego, co widział, jak sam mówił, nie chciał pamiętać. - Były nocne ostrzały moździerzowe. Na szczęście nieskuteczne. Gdy w Al-Kut trwały nocne walki, gdy nasze i amerykańskie śmigłowce robiły rozpoznanie, włos się na głowie jeżył. Miałem świadomość, że moi żołnierze mogą nie wrócić. Wtedy człowiek brał różaniec do ręki i modlił się do skutku, aż wrócili cali i zdrowi - opowiadał nam po powrocie. Miał odwagę przyznać się do lęku. Nawet nie o siebie, ale „o chłopaków”, o żołnierzy. - Podobno tylko idiota się nie boi, bo nie ma wyobraźni. Baza może być w każdej chwili ostrzelana, co miało przecież już miejsce. Lecąc w śmigłowcu, można oberwać z rakiety czy z RPG7. Strzelano do nas nawet z granatników, seriami z karabinu maszynowego... Sami przekonaliśmy się, jak łatwo zestrzelić helikopter. Gdy jedzie się w konwoju, mogą podłożyć bombę, mogą ostrzelać. Pojechaliśmy do Iraku z misją pokojową, a trafiliśmy na wojnę.
Zapytaliśmy go wtedy, latem 2004 r., jak rozmawia z ludźmi, którzy być może idą na śmierć. Zasmuciło go to pytanie. Wspomniał, że każe im się mocno modlić.
O szczęśliwy powrót do domu, o najbliższych. Ale to jego częściej proszono o modlitwę. Żołnierze twierdzili, że jak Ksiądz Marek się za nich modli, czują się bezpieczniej. Nie rozumiał gniewu, który każe muzułmanom w imię Boga zabijać. Nie rozumiał tej wojny, tym bardziej terroryzmu: - Chrześcijanie kochają życie. Muzułmanie mają je w pogardzie... - analizował i wspominał chwile najtrudniejsze: - Zamach w Karbali. Około 180 trupów, 400 poharatanych ciał. Masakra! W tłum modlących się weszło kilku samobójców... Widziałem potem ich głowy. Mieli na nich arafatki, spod których wystawały antenki. Tyle z nich zostało. Byli zdalnie odpalani. Wchodzili między ludzi, a ktoś tam z bezpiecznego miejsca decydował, w jakim miejscu świątyni wybuch zabije największą liczbę ludzi, i drogą radiową, telefonem komórkowym - ciach... odpalał żywe bomby...
Wrócił do Polski. Najpierw do Tomaszowa Mazowieckiego - do parafii św. Jadwigi Królowej, potem do Łodzi - do parafii garnizonowej. Tam znalazł swoją ostatnią przystań. Mówiono, że w cywilu miał w sobie cechy zarówno żołnierza, jak i gorliwego kapłana. Nieustannie powtarzał, że „chce być bliżej ludzi”. Za tę postawę gotowości do pomocy, życzliwości i energii w działaniu lubiano go szczególnie.
Dlatego nad trumną Księdza Marka obok 150 kapłanów, rzeszy wiernych stanęli także w reprezentacyjnym ordynku jego żołnierze, koledzy z KFOR na Bałkanach i z bazy w Al-Kut. Wystawiono kompanię honorową Wojska Polskiego. Na pożegnanie nad mogiłą przeleciał helikopter, zrzucając bukiety kwiatów.
Ks. Marek Strzelecki odszedł do Pana w randze majora w wieku 54 lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Coraz więcej pielgrzymów na szlaku św. Jakuba

2025-07-11 17:10

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

szlak św. Jakuba

pielgrzymi

Vatican Media

Camino de Santiago bije rekordy. Coraz więcej pielgrzymów

Camino de Santiago bije rekordy. Coraz więcej pielgrzymów

Liczba pielgrzymów wędrujących do Santiago de Compostela rośnie z roku na rok. Według biura pielgrzyma Oficina de Acogida al Peregrino, w 2025 roku trasę może ukończyć aż 570 tysięcy osób — to o 14 procent więcej niż w rekordowym 2024 roku - podaje Catholic Herald.

Jak pisze Catholic Herald, Camino de Santiago przeżywa prawdziwy renesans. W 2024 roku pielgrzymkę ukończyły 499 242 osoby — o 12 procent więcej niż rok wcześniej. Dla porównania, w 2000 roku szlak przeszło jedynie 55 004 pielgrzymów. Jeśli prognozy na 2025 rok się sprawdzą, liczba pielgrzymów będzie ponad dziesięciokrotnie wyższa niż ćwierć wieku temu.
CZYTAJ DALEJ

W Kościele nikt nie jest sam

2025-06-13 13:25

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Piotr Drzewiecki

Serce Kościoła bije we wspólnocie

Serce Kościoła bije we wspólnocie

Rozważania do Ewangelii Mt 19, 27-29.

Piątek, 11 lipca. Święto św. Benedykta, opata, patrona Europy
CZYTAJ DALEJ

Włochy: odrestaurowano sześćsetletni fresk Fra Angelico, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa

2025-07-12 10:03

[ TEMATY ]

Włochy

commons.wikimedia.org

Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

Fra Angelico: Ukrzyżowanie (San Marco, Florencja).

Sześćsetletni fresk, przedstawiający Ukrzyżowanie Chrystusa, autorstwa bł. Fra Angelico (1395-1455) - jednego z najwybitniejszych malarzy wczesnego Odrodzenia, pieczołowicie odrestaurowano w przyklasztornym kościele św. Dominika we Fiesole koło Florencji. Dzieło, ukryte pod wieloma warstwami farb, odzyskało swój pierwotny blask dzięki wsparciu amerykańskiej organizacji non‑profit Friends of Florence (Przyjaciele Florencji).

Dominikanin Guido di Pietro, w zakonie - Jan z Fiesole, znany jako Fra Angelico, zwany „Malarzem Anielskim” ze względu na swój subtelny, wręcz eteryczny sposób używania barw i światła, łączył średniowieczną duchowość z technicznymi osiągnięciami Renesansu. Jego obrazy były nie tylko wyrazem kunsztu artystycznego, lecz także aktem głębokiego oddania i modlitwy. 3 października 1982 św. Jan Paweł II wyniósł go na ołtarze, ale nie była to klasyczna beatyfikacja, lecz potwierdzenie kultu przez wprowadzenie jego imienia do mszału.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję