Reklama
Domowy Kościół jest małżeńsko-rodzinnym ruchem świeckich w Kościele. Mogą do niego należeć małżeństwa, które zawarły sakramentalny związek małżeński i chcą wspólnie dążyć do świętości. Ruch ten został założony przed ponad 30 laty przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego (1921-87), jako gałąź rodzinna Ruchu Światło-Życie, popularnie zwanego „oazą”. W rozwoju DK ściśle współpracowała z założycielem s. Jadwiga Skudro RSCJ. Obecnie do Domowego Kościoła należy około 12 tysięcy małżeństw, a ruch przekroczył nie tylko granice Polski (Czechy, Słowacja, Austria, Włochy, Niemcy, Białoruś, Ukraina, Rosja), lecz także Europy (Kanada i Stany Zjednoczone). Posługę pary krajowej pełnią obecnie Jolanta i Mirosław Słobodowie ze Szczecina, zaś moderatorem krajowym jest ks. Andrzej Wachowicz z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Domowy Kościół łączy w sobie charyzmaty Ruchu Światło-Życie i międzynarodowego ruchu małżeństw katolickich Equipes Notre-Dame. Zwraca szczególną uwagę na duchowość małżeńską, czyli dążenie do świętości ze współmałżonkiem. Formacja obejmuje pracę w kręgach (małe grupy składające się z 4 do 7 par małżeńskich) podczas comiesięcznych spotkań oraz duchowy, świadomy wysiłek małżonków, podejmowany we dwoje w codziennym życiu. Małżeństwa wraz z księdzem, doradcą i opiekunem duchowym kręgu, gromadzą się w imię Chrystusa - dla Niego i z miłości do Niego, aby Go wspólnie odnajdywać i trwać przy Nim w swoim życiu codziennym.
Szansa…
Pośpiech, nawał obowiązków, kontaktów, spotkań; kalendarz nie mieści spraw, które trzeba natychmiast załatwić, a wszystkie są „na wczoraj” lub „przedwczoraj”. Praca, w której za coraz mniejsze pieniądze wymagają coraz więcej zaangażowania i dyspozycyjności. Coroczne podchody o urlop - już nawet nie o jak najdogodniejszy termin, lecz o to, by go w ogóle dostać. Ciągle to samo: troska, żeby związać koniec z końcem, zapewnić rodzinie nie luksus, lecz tylko to, co niezbędne do życia. Trudne czasy. „Gorzej niż za komuny” - mówią niektórzy, obdarzeni gorszą pamięcią.
I oto w cały ten zgiełk wchodzi Jezus z propozycją, by znaleźć dla Niego specjalny czas. Chce od małżonków (aż/tylko) kilku lub kilkunastu dni, w których odsuną się od chaosu tego świata, by zakosztować innego życia. Chce im dać niepowtarzalną szansę doświadczenia mocy Jego Słowa (tak, aby ono naprawdę kształtowało ich życie), przeżycia piękna liturgii, zanurzenia w modlitwę, odnowienia małżeństwa, odkrycia na nowo sensu życia, nabrania sił na dalsze miesiące.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
…czy stracony urlop?
Reklama
A jeśli już udało się zdobyć (wymodlić na kolanach, wyżebrać u szefa) upragniony urlop, co więcej - „zgrać” go w czasie z mężem, żoną (a to w polskiej rzeczywistości z roku na rok jest coraz trudniejsze), to czy naprawdę warto „tracić” go na rekolekcje? Czy nie lepiej wybrać się na plażę w Międzyzdrojach lub w Sopocie? A może na zakopiańskie Krupówki? A przecież czeka jeszcze Kreta, Majorka, Riwiera… W czym miałaby się przejawiać wyższość rekolekcji nad wczasami zakładowymi, górską włóczęgą, spływem kajakowym lub zagranicznym wojażem? W niczym - bo są to rzeczywistości nieporównywalne. Niczego jednak nie ujmując tamtym formom wypoczynku, rekolekcje, o ile przeżyte z zaangażowaniem i otwarciem na działanie Bożej łaski, stwarzają niepowtarzalną szansę spojrzenia na swoje życie oczami Chrystusa.
Dlaczego niepowtarzalną? Bo odbywają się w sprzyjających warunkach: w odosobnieniu ośrodka rekolekcyjnego, w zaciszu kaplicy, przed Najświętszym Sakramentem; bo stwarzają okazję do szczerego dialogu między małżonkami, którzy na co dzień mijają się często w biegu, wymieniając jedynie najbardziej niezbędne komunikaty; bo - o ile są dobrze zorganizowane - dają czas na codzienny, pogłębiony kontakt z dziećmi (regułą jest, że z jednej strony w czasie, kiedy rodzice mają zajęcia, dzieci realizują własny, dostosowany do wieku program formacyjny; z drugiej - że program dnia gwarantuje kilkugodzinny „czas dla rodziny”, który można spędzić z własnymi pociechami). I wreszcie - bo program rekolekcji i metoda ich prowadzenia, stanowiące owoc modlitwy i przemyśleń ks. Blachnickiego, dają gwarancję wielkich przemian duchowych, o ile tylko uczestnicy zechcą się poddać Bożemu prowadzeniu.
Tą drogą przeszły już tysiące…
Za dowód, że tak jest, niech służą niezliczone świadectwa, z których dowiadujemy się o głębi przemian, przez które przechodzą małżeństwa i rodziny: o radykalnej zmianie postaw życiowych, o rezygnacji z kształtowania życia według swego widzimisię i oddania go do dyspozycji Chrystusowi, o pojednaniu skłóconych dotąd małżonków i rozkwicie ich miłości po 10, 20, 30 latach od ślubu, o złagodzeniu lub zaniku konfliktów na linii rodzice - dzieci, o porzuceniu nałogów i zniewoleń. Sami osobiście nie mamy wątpliwości, że łaska Boża, która dotknęła nas w ciągu ostatnich 10 lat, podczas corocznie przeżywanych rekolekcji, na trwałe przemieniła nasze relacje, wzmogła odpowiedzialność za chrześcijańskie wychowanie naszych dzieci, a także pozwoliła odnaleźć miejsce w Kościele, w którym możemy służyć tak jak potrafimy najlepiej.
Tu każdy znajdzie coś dla siebie
Piętnastodniowe oazy nie są jedyną propozycją. W związku z tym, że coraz więcej małżeństw ma problem z wygospodarowaniem odpowiednio długiego urlopu, koniecznością staje się szukanie innych rozwiązań. Oprócz oaz odbywają się zatem 5-dniowe ORAR-y (oazy rekolekcyjne animatorów rodzin) oraz tzw. rekolekcje tematyczne, dotykające m.in. zagadnień związanych z budowaniem relacji małżeńskich czy też wychowywaniem dzieci, o różnej długości: od krótkich, weekendowych po dłuższe, np. tygodniowe.
Są zatem rekolekcje długie i krótkie, tańsze i droższe (powszechną praktyką wspólnoty jest wspieranie małżeństw, których nie stać na opłacenie pełnych kosztów udziału), organizowane blisko i daleko, w górach i na nizinach, na wsi i w dużym mieście. Dla każdego coś dobrego - jak w reklamie. Oazowicze wiedzą, że wystarczy wejść na stronę Domowego Kościoła
By nie być gołosłownymi, tytułem przykładu podamy, że podczas tegorocznych wakacji nasza wspólnota diecezjalna organizuje: 15-dniowe oazy w Szczawnicy (góry), Hodyszewie k. Białegostoku (wieś) i w Krakowie, 5-dniowe ORAR-y w Grudziądzu i Krynicy Górskiej oraz rekolekcje tematyczne w Grucznie k. Świecia i w Lipnicy (9-dniowe i weekendowe). Nasz założyciel, dziś kandydat na ołtarze, Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, zaszczepił ruchowi troskę o to, by rekolekcje odbywały się w miejscach pełnych uroku, piękna, w bliskim kontakcie z przyrodą i z historią naszego narodu i Kościoła. Bo mają one być nie tylko wypoczynkiem dla ducha, ale również dla ciała.
„Zasady Domowego Kościoła” jednoznacznie precyzują, że członkowie wspólnoty mają obowiązek przeżyć rekolekcje przynajmniej raz do roku. Udział w rekolekcjach to jedno z tak zwanych „zobowiązań”, za pomocą których małżonkowie mają szansę w systematyczny, nieprzypadkowy, uporządkowany sposób, umacniać swą miłość, jedność i dążyć do świętości.