Kiedy około r. 620 Persowie napadli na Ziemię Świętą, zburzyli wszystkie kościoły i zabrali ze sobą czczone w Jerozolimie jako autentyczne drzewo Krzyża Świętego. Cały świat pogrążony był w smutku i gorliwie modlił się, aby Krzyż Święty powrócił. Starochrześcijańska, pobożna tradycja podaje, że wkrótce potem, dzięki zwycięstwu cesarza Herakliusza nad królem Persów, otoczony wielką czcią Krzyż Święty stał się znów własnością chrześcijan. Sam cesarz postanowił zanieść krzyż na Kalwarię na własnych ramionach. Nie mógł go jednak w żaden sposób udźwignąć. Wówczas biskup Jerozolimy poradził mu nieść krzyż podobnie jak niósł go Chrystus - w milczeniu, boso, w postawie pokutnej. Krzyż okazał się lżejszy. Cesarz doniósł go na Kalwarię.
Krzyż, będący „zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1Kor 1, 23), dla nas, chrześcijan, stał się symbolem zwycięstwa i nadziei, drogą do chwały, znakiem zbawienia. Mocno akcentowany w pismach Nowego Testamentu motyw wywyższenia przez krzyż (Flp 2, 9) występuje w Biblii po raz pierwszy podczas wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej (Lb 21, 4-9). Odnotowana tam historia o pladze jadowitych węży i wywyższeniu węża miedzianego stanowi doskonałą projekcję sytuacji doświadczanej przez każdego z nas. Jesteśmy pielgrzymami. Wezwano nas do opuszczenia domu niewoli. Kazano nam zostawić świat wartości, co prawda przemijających i ograniczonych, ale przecież ponętnych i prawie darmowych, gwarantujących względny komfort, syte zmysły, pełny portfel, przewagę nad innymi. W imię wewnętrznej wolności kazano nam opuścić krainę dobrobytu i niezłego samopoczucia. Obiecano nam w zamian szczęście inne, trudne do zdobycia, ale trwałe. Ceną za to jest pielgrzymowanie drogą wewnętrznej prawości, ofiarnej miłości i dziecięcej ufności Bogu.
Dokąd dziś możemy pielgrzymować z ciężarem krzyża na własnych ramionach? Z krzyżem, który pozostanie już na zawsze znakiem zwycięstwa ofiarnej miłości. Z krzyżem - znakiem pamięci Boga o człowieku, z krzyżem naszego zbawienia.
W swej wielkiej dobroci Bóg pozostawił nam wiele miejsc, do których możemy się udawać, aby ubogacać swoją codzienną pobożność. Jednym z nich jest sanktuarium Męki Pańskiej w Sośnicy. Ta świątynia od r. 1700 jest pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Obraz w głównym ołtarzu, namalowany na płótnie i w otoczeniu rzeźbionej ramy w kształcie liści, ukazuje scenę wniesienia krzyża Chrystusowego do świątyni jerozolimskiej przez cesarza Herakliusza. W samym ołtarzu znajdują się wmurowane relikwie Krzyża Świętego. Tu znajduje się także kaplica „Świętych Schodów” pw. św. Jadwigi, wybudowana ponad 200 lat temu. Jej powstanie wiąże się z odbytą, w roku jubileuszowym 1775, pielgrzymką do Rzymu hrabiny Józefy Würtz und Burg. Ta pobożna pątniczka, zwiedzając kaplicę „Świętych Stopni” w Rzymie, zapragnęła mieć podobne u siebie w Sośnicy. Gdy tylko powróciła z pielgrzymki do domu, bardzo szybko zajęła się sprawą realizacji swego pobożnego planu. Już w roku następnym wybudowana została kaplica wraz ze „Świętymi Stopniami”. Ściany pokryły się scenami z ostatnich chwili życia Zbawiciela. Obrazy w formie fresku wymalowali, sławni jak na owe czasy, malarze z Wrocławia, ojciec i syn Kinastowie. Pierwsi pielgrzymi pojawili się tu już w Wielkim Poście roku 1777.
Od tego czasu, aż do dziś setki pątników przybywa do tego Sanktuarium. Największe natężenie można zauważyć w okresie Wielkiego Postu. Najwięcej ich jednak przybywa w Wielki Piątek o godz. 15, kiedy to ma miejsce nietypowe nabożeństwo Drogi Krzyżowej wewnątrz i na zewnątrz kaplicy. Pielgrzymi, całując stopnie, modlą się na klęczkach całymi godzinami. Widać tam dzieci i młodzież. Widać tam całe rodziny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu