Zokazji 79. rocznicy oswobodzenia KL Ravensbrück członkowie rodzin byłych więźniarek, przedstawiciele Stowarzyszenia Rodzina Więźniarek Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück oraz harcerze wzięli udział w wyprawie do Niemiec.
Swymi przeżyciami i refleksjami podzieliły się z Niedzielą uczestniczące w wydarzeniu harcerki:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Alicja Kowalczuk z 1. Włodawskiej Drużyny Harcerek „Czeremcha” im. Henryki Bartnickiej-Tajchert: – Udział w tym wyjeździe to była okazja, aby bliżej poznać historię naszej patronki. Na miejscu mogłyśmy usłyszeć, jak wyglądało codzienne życie więźniarek. Najbardziej wzruszającym momentem dla mnie były rozmowy ze świadkami – więźniarkami. Ich historie, sposób ich przekazywania zapamiętam na zawsze. Myślę, że takie spotkania z więźniarkami lub ich bliskim są niezmiernie cenne.
Takich historii raczej nie znajdziemy w podręcznikach. Zauważyłam, że z biegiem lat ludzie zapominają o tragicznych wydarzeniach swych przodków, jakby zamykali pewne rozdziały książki. A przecież pamięć o tym, co przeżyli Polacy w niemieckich obozach, jak byli traktowani, jak ginęli, powinna być zachowana i przekazywana.
Reklama
Gabriela Olchawska, drużynowa z 25. Związku Drużyn „Ostoja” im. Hm. Olgi Małkowskiej, Balice-Morawica: – Dzięki wspaniałym przewodnikom mogłyśmy sobie wyobrazić, co się znajdowało w tych miejscach, jak żyły i ginęły w tym piekle kobiety. Szczególnie zapamiętam rozmowy z byłymi więźniarkami. Jedna z nich powiedziała, że największą nadzieję i siłę na przeżycie dawało im poczucie wspólnoty, to że się wspierały, że zawsze jedna była dla drugiej. Gdy zapytałyśmy więźniarkę, jak powinnyśmy żyć, odpowiedziała, żeby zawsze wierzyć w siebie i stawiać sobie ambitne cele, i je realizować. Pod tablicą upamiętniającą jeden z podobozów w Ravensbrück oraz pod pomnikiem wszystkich osób poległych zaśpiewaliśmy polski hymn. Pomyślałam wtedy o Polkach i Polakach, którzy zostali skazani na życie w nieludzkich warunkach, a umierając, mówili: „Jeszcze Polska nie zginęła!”. To było cenne, że mogłyśmy w ten sposób okazać szacunek tym, którzy tam cierpieli i ginęli.
Edyta Ślęzak, phm z Hufca Podkrakowskiego: – Każde odwiedzane miejsce, w tym szczególnie obóz FKL Ravensbrück, przemawia historią. Z uwagą słuchałyśmy przewodnika opowiadającego o postawach więźniarek, które w tych nieludzkich warunkach dochowały wierności wartościom zawartym w Prawie Harcerskim. Podczas głównych uroczystości w miejscu, gdzie więźniarki były rozstrzeliwane, stałyśmy na warcie i złożyłyśmy kwiaty. A do przylegającego do KL Ravensbrück jeziora Schwedt, do którego niemieccy oprawcy wsypywali prochy więźniarek po spaleniu ich w obozowym krematorium, wrzuciłyśmy biało-czerwone róże. Zaśpiewałyśmy też harcerską piosenkę o naszych ideałach. Miałyśmy zaszczyt i szczęście spotkać jedną z ostatnich żyjących więźniarek, która przeżyła piekło Ravensbrück. Możliwość usłyszenia o tym, czego tam doświadczały kobiety, zobaczenie tego miejsca na żywo, to więcej niż niejedna lekcja historii.
– Po raz pierwszy tak liczna grupa harcerek uczestniczyła w tych uroczystościach – zauważa Maciej Krzyżanowski ze Stowarzyszenia Ne Cedat Academia. I dodaje: – Myślę, że dr Wanda Półtawska biła brawo, patrząc na nie z nieba. Pani doktor zawsze marzyła, żeby do Ravensbrück jeździło jak najwięcej harcerek, żeby one to miejsce i historie z nim związane poznały i zapamiętały.