Dane z ostatnich miesięcy. Kielce: 16-letnia mieszkanka podkieleckiej gminy zostaje dotkliwie pobita przez dwie rówieśniczki. Obie mają we krwi 1 promil alkoholu. Lubartów: dwóch nastolatków znęca się nad rówieśnikiem, kopią ofiarę po całym ciele i każą jej... szczekać. Pruszków: grupa chłopców i dziewczyn bije, kopie po głowie i przypala papierosami rówieśnika. Filmik z zajścia wrzucają do internetu. W tle słychać przekleństwa i śmiech nastolatków. Biała Podlaska: kilku małolatów znęca się nad leżącym na ziemi bezbronnym chłopakiem. Film z zajścia wrzucają do sieci. Poznań: grupa młodzieży katuje do nieprzytomności dziewczynę przed jedną z poznańskich galerii handlowych.
Gniew jest jak kamień rzucony w wodę – zatacza coraz szersze kręgi. Najpierw jest dręczenie, potem – przemoc, wreszcie agresja. Te dwa ostatnie stany z pozoru tylko są podobne. Przemoc może bowiem przybrać także postać słów. Raniących dotkliwie nasze poczucie wartości, ale jednak słów. Agresja jest furią, oślepiającą, niepohamowaną furią, która krzywdzi nie tylko duchowo, ale i fizycznie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Psychologowie mówią, że z gniewem jest trochę jak z trucizną – w małych dawkach potrafi leczyć, w większych okalecza, a nawet zabija. Nauka dowodzi nawet, że gniew może być uczuciem pozytywnym, bo pozwala ustalić – zwłaszcza młodemu człowiekowi – pewne granice. Gniew można przecież przejawiać w słusznej sprawie. Pozwala on zawalczyć o swoją godność, o wolność, o granice moralne, których przekroczenia sobie nie życzymy. Może być reakcją na zło czynione komuś innemu. Gdy jednak tracimy nad nim kontrolę, potrafi zawładnąć sercem i duszą. Opętać do tego stopnia, że zło wydaje się dobrem, aktem sprawiedliwości, wyrównywaniem rachunków. A potem jest już wyłącznie jazda w dół, w otchłań – gniew staje się tylko brutalnym sprawdzaniem, jak to jest, gdy zadaje się komuś ból, gdy się kogoś poniża, odbiera mu godność. I jeszcze to niezrozumiałe dla normalnych ludzi poczucie dumy – bo jak inaczej wyjaśnić zachowanie młodych przestępców, którzy najpierw kręcą zajście, a potem wrzucają te filmiki grozy do internetu, jakby chcieli się pochwalić swoim bestialstwem.
Bezradność
Dorośli nie bardzo wiedzą, jak reagować, co sprawia, że czasem odpowiedź jest zbyt mocna, a czasem żadna. Generalnie brakuje nam wiedzy i umiejętności, by zapobiec agresji młodych lub przynajmniej ją zminimalizować. Jeśli pojawiają się działania, to z reguły akcyjne, a nie długofalowe, przemyślane. Sytuację niewątpliwie pogarsza panująca powszechnie znieczulica – prawie nikt nie reaguje na zło dziejące się na naszych oczach. Filozofia „moja chata z kraja” skutkuje dramatem, jak ten, gdy nastolatka zamarzła w biały dzień niedaleko centrum handlowego. Pamiętamy też, jak przechodnie na zamojskim przystanku udawali, że nie widzą katowania przez rówieśników nastoletniego Emila. Nawet szkoła wydaje się bezsilna, brakuje procedur i metod na sprzeciw wobec nieakceptowalnych zachowań uczniów, szwankuje też współpraca na linii rodzice – szkoła.
Reklama
Agresja bierze się, zdaniem wielu specjalistów, w tym dr hab. Iwony Grzegorzewskiej z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Zielonogórskiego, ze złych nawyków utrwalanych od dzieciństwa. Przykład: małe dziecko bije np. dziadków – otoczenie nie tylko nie reaguje, ale też czasem wybucha śmiechem; maluch wraca z siniakiem ze szkoły – dorosły radzi, żeby na drugi raz oddał. To duży błąd. Po każdym, nawet niewielkim agresywnym zachowaniu trzeba natychmiast zareagować i wyjaśnić, że tak nie wolno. Dziecko powinno mieć „zakodowane”, że złe zachowanie rodzi konsekwencje, znać zasady i wiedzieć, co grozi za ich złamanie. Kara za agresję musi być, ale nie powinna być ona surowa, bo taka tylko spotęguje w dziecku złe zachowanie. Najlepiej sprawdzają się lżejsze, ale konsekwentnie egzekwowane kary – np. własnoręczne naprawienie wyrządzonej szkody, a gdy jest to niewykonalne – zapłacenie za nią z kieszonkowego, wreszcie osobiste i wyraźne przeproszenie. Karą bodaj najbardziej dotkliwą może się okazać zakaz korzystania z telefonu i komputera, a odzyskanie tych przywilejów dobrze jest powiązać z koniecznością wykonywania jakichś prac domowych.
Skąd tyle złości?
Zdaniem pedagogów szkolnych, wychowawców, psychologów – głównie z tego, co się dzieje w rodzinnym domu, w szkole i wokół niej. Zabiegani rodzice, choć się starają, mają coraz mniej czasu dla dzieci. Wspólne siedzenie na kanapie przed telewizorem z miską chipsów czy popołudnia w galerii handlowej to nie to samo co niespieszne rozmowy, nawyk dzielenia się swoimi przemyśleniami, emocjami, w tym gniewem czy złością. Rodzice tak naprawdę nie wiedzą, co się dzieje w życiu dziecka, co je buduje, a co niszczy. I nie do końca zdają sobie sprawę z siły grupy rówieśniczej. Sonia Ziemba-Domańska, psycholożka dzieci i młodzieży, tłumaczy to w jednym z wywiadów: – Rodzice lubią wierzyć, że ich dziecko doświadcza tego samego co oni w podobnym wieku, uznają, iż nastolatek powinien iść ich ścieżką lub cieszyć się „z tego, co ma”, zupełnie ignorując fakt, że ich dziecko funkcjonuje w innych czasach, z innymi kolegami u boku.
Zdaniem dr Małgorzaty Sitarczyk, biegłej sądowej w zakresie psychologii, to pokłosie nauki zdalnej: – Wychowanie przeniosło się do wirtualnej przestrzeni, a tam, uwaga, agresja jest powszechna, dopuszczalna i usprawiedliwiona. Agresja stała się wartością, którą warto się pochwalić. Stała się zachowaniem nie tyle niekontrolowanym, ile instrumentalnym, w celu osiągnięcia czegoś, np. popularności.
Potrzeba zbiorowej reakcji
Reklama
Sytuacja stała się na tyle masowa, że starania zapanowania nad tym niebezpiecznym zjawiskiem podjął rząd Mateusza Morawieckiego. Ówczesne Ministerstwo Edukacji i Nauki zwiększyło w szkołach liczbę psychologów i pedagogów szkolnych – z 22 tys. do przeszło 40 tys. – i przeznaczyło na ten cel 2 mln zł. Ówczesny minister Przemysław Czarnek przyznawał jednak, że to tylko plastry: – A z czego robią się rany? Z ataku na rodzinę, na chrześcijaństwo, wartości, autorytety takie jak Jan Paweł II, ze zohydzania rodziny. Nie żeń się, nie miej potomstwa, żyj dla siebie, bądź egoistą...
Ministerstwo Sprawiedliwości przyznało, że trzeba częściowo zaostrzyć, a częściowo zmienić przepisy prawne wobec agresywnych zachowań młodych. Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości w rządzie Morawieckiego, przekonywał dziennikarzy, że Ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich z września 2023 r. daje skuteczne narzędzia do walki z patologią i agresją. Jednym z nowych rozwiązań są okręgowe ośrodki wychowawcze. Mają w nich być poddawani resocjalizacji sprawiający kłopoty wychowawcze nastolatkowie, ale jeszcze nie ci zdeprawowani. Chodzi o to, by nie mieli oni kontaktu z osobami często stosującymi przemoc.
Doktor Sitarczyk uważa natomiast za niezbędne wprowadzenie specjalnych programów profilaktycznych i wychowawczych, tzw. treningu społecznego. Młodzi muszą zrozumieć, że zachowania przemocowe, agresywne mają czasem tragiczne, jak np. w Zamościu, konsekwencje.
Na nic jednak zdadzą się rozwiązania systemowe, jeśli dorośli nie zrozumieją, że sytuacja zmieni się dopiero wtedy, gdy zmienią się... dorośli. I że zamiast narzekać, przymykać oczy albo co gorsza karać agresywne dziecko fizycznie, „żeby popamiętało”, trzeba poszukać pomocy psychologa. Powszechne przekonanie, że „nikt nie zna mojego dziecka lepiej niż ja”, dzisiaj już nie wystarcza.
Przyczyny zachowań agresywnych:
- próba zwrócenia na siebie uwagi, chęć imponowania otoczeniu, naśladowanie swoich „idoli”,
Reklama
- zachowania wyniesione z domu, takie jak przemoc fizyczna, dominacja, agresja,
- nieumiejętność radzenia sobie z problemami, napięciem, emocjami, kumulowana złość,
- używanie alkoholu bądź środków psychoaktywnych,
- niesprzyjające warunki w szkole, w tym bierność nauczycieli i dyrekcji