Reklama

Niedziela Małopolska

Daje siłę, pokój i ufność

Przychodzą do Niej ze swoimi sprawami, zwierzają z problemów, dziękują i proszą o pomoc. Do kogo, jak nie do Matki, mają udać się w strapieniu?
Ona nie tylko wysłucha i tak po ludzku pocieszy, ale zaniesie wszystkie prośby przed tron Boga, do Syna i szepnie słówko za swoimi dziećmi

Niedziela małopolska 19/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

Matka Boża

Malgorzata Czekaj

Od lewej Zbigniew Syrek, Barbara Kalinowska, Józef Błachut, Krzysztof i Piotr Moskalowie – świadkowie cudów za wstawiennictwem Matki Bożej Myślenickiej

Od lewej Zbigniew Syrek, Barbara Kalinowska, Józef Błachut, Krzysztof i Piotr Moskalowie – świadkowie cudów za wstawiennictwem Matki Bożej Myślenickiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny otwarty jest codziennie od rana do wieczora. Do kaplicy Matki Bożej Myślenickiej najlepiej wejść przez kruchtę południowo-wschodnią i od razu skierować się na lewo. Przed Cudownym Obrazem Maryi z Dzieciątkiem Jezus w ciszy zabytkowej świątyni modli się zazwyczaj kilka osób.

Zawierzenie

– Mam taką łaskę, że prawie codziennie, w drodze do pracy, mogę być obecny podczas odsłonięcia obrazu – mówi Józef Błachut, rodowity myśleniczanin, z zamiłowania interesujący się historią parafii i archiwalną fotografią Myślenic. – Zawierzam Jej cały dzień, siebie, rodzinę, wszystkie sprawy, którymi będę się zajmował w pracy, szczególnie te trudne – wyznaje pan Józef. Skomplikowanych sytuacji jest sporo, bo tam gdzie są ludzie, zawsze pojawiają się również trudne sprawy do rozstrzygnięcia. – Proszę Maryję o mądrość i siłę, które otrzymuję – mówi pan Józef, ojciec trojga dzieci i dziadek dla czworga wnucząt. – Nie bez pomocy Boga i Maryi – zaznacza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Barbara Kalinowska ponad 20 lat opiekowała się ciężko chorymi rodzicami. – Tata miał w tym czasie 30 wypisów ze szpitali – wspomina. – Mimo tych trudów, mieliśmy wspaniałą relację. Na moje 50. urodziny zamówił Mszę św. w domu, w której uczestniczyło 50 osób – opowiada. Podkreśla, że pomimo odpowiedzialności, która na niej ciążyła podczas opieki nad rodzicami, nie odczuwała żadnego trudu. – Cały czas pracowałam zawodowo, a nie było to łatwe, bo musiałam wstawać do rodziców w nocy, czasem nawet po kilka razy. Trzeba było także podejmować trudne decyzje co do operacji. Przez lata chodziłam do Pani Myślenickiej, wszystko Jej mówiłam, a Ona dawała mi siłę. Dzięki temu to brzemię było lekkie, tak jak obiecał Pan Jezus w Ewangelii – mówi pani Barbara. I dodaje: – Nauczyłam się, żeby robić to, co po ludzku możliwe, a to co Boże, zostawić Bogu. Maryja idzie w tym życiu razem z nami, a my idziemy za Panem Jezusem. Nie umiem opisać tego słowami, nie potrafię wyjaśnić, skąd przychodzi ta ufność. Bóg stawiał na mojej drodze przez te lata wspaniałych sąsiadów, którzy przychodzili i pytali, jak mogą mi pomóc. Wspólnie uczestniczyliśmy w Mszach świętych w domu rodziców i to było dla mnie bardzo ważne, że nie zostałam sama – podkreśla Barbara Kalinowska. – Sanktuarium myślenickie to szczególne źródło łask – zapewnia.

Pocieszenie

Reklama

– W 2012 r. ciężko zachorowałem – rozpoczyna swą opowieść 21-letni Krzysztof Moskal. Zaczęło się od objawów podobnych do zwykłego przeziębienia. Mimo kilkukrotnych wizyt u lekarzy i zażywania leków, stan chłopaka nie polepszał się, a wręcz przeciwnie. Pojawiły się kolejne symptomy: puchła twarz, męczył kaszel, bolała głowa i mięśnie. – Mama modliła się do Ducha Świętego i Maryi o rozeznanie – wspomina młodzieniec. W marcu 2013 r. udał się z rodzicami po raz drugi do laryngologa i podczas wizyty poprosili lekarza o RTG płuc, które pokazało, że serce chłopaka jest czymś przysłonięte. Lekarz wypisał skierowanie do kardiologa. – Mieliśmy tam pójść po świętach wielkanocnych, ale mamę coś tknęło i przekonała mnie wcześniej do badania krwi. Byłem dość bojaźliwy, nie lubiłem chodzić do lekarzy, bałem się, że mogę zostać w szpitalu – opowiada Krzysztof. – Zgodziłem się jednak zrobić te badania. Wynik był już na drugi dzień, bardzo zły. Od razu musiałem stawić się w przychodni w Myślenicach. Dostałem skierowanie do szpitala w Krakowie-Prokocimiu – mówi chłopak. Przed wyjazdem tata zaprowadził nastoletniego syna do myślenickiego sanktuarium. – Powiedział mi wtedy: „Zawierz się Matce Bożej” – wspomina Krzysztof. – Tak zrobiłem. Pomodliłem się słowami, które pamiętam do dziś. Wychodząc z kościoła, poczułem ogromny pokój w sercu. Wiedziałem, że wszystko będzie dobrze – wyznaje młody mężczyzna. W szpitalu okazało się, że badania krwi uratowały mu życie. – To, co laryngolog zauważył na zdjęciu RTG, to był płyn w worku osierdziowym. Gdyby worek pękł, udusiłbym się – tłumaczy Krzysztof. Chłopca poddano zabiegowi usunięcia płynu, a następnie badaniom, w czasie których wykryto m.in. guza w klatce piersiowej. Diagnoza: rak krwi, ostra białaczka limfoblastyczna wysokiego ryzyka. – Okazało się, że mój szpik, odpowiedzialny m.in. za produkcję krwi, jest w 94 proc. zajęty komórkami nowotworowymi – mówi chłopak i dodaje: – Od początku było wiadomo, że będę potrzebował przeszczepu szpiku.

Uzdrowienie

W oczekiwaniu na dawcę, Krzysztof rozpoczął cykle chemioterapii. Nie było łatwo. Po roku zachorował na zapalenie opon mózgowych. Komórki rakowe pojawiły się w ośrodkowym układzie nerwowym. – Czy się bałem? Hm… Może dziwnie to zabrzmi, ale nie opuszczał mnie tamten pokój, który odczułem w Myślenicach. Cały czas wierzyłem w uzdrowienie, znajdowałem nadzieję w modlitwie i we wsparciu bliskich, którzy byli przy mnie – wyznaje Krzysztof. Dawca, pochodzący z Niemiec, znalazł się po 1,5 roku oczekiwania.

Reklama

Gehenna rodziny Krzysztofa nie skończyła się jednak wraz z przeszczepem. Krzysztof po zabiegu stracił całkowicie odporność i łapał ciężkie, nawet śmiertelne choroby, np. sepsę, zapalenie płuc i wirusy; na skutek cytomegalii stracił wzrok w jednym oku. – Czy bez wiary byłbym w stanie przez to przejść…? – zastanawia się Krzysztof. – Łatwo w obliczu cierpienia, choroby zbuntować się i pytać Boga: Gdzie jesteś? Dlaczego na to pozwalasz? Ale ja rzeczywiście przeżyłem coś przed Cudownym Obrazem Pani Myślenickiej. Wybrałem drogę wiary; wierzę, że Bóg ma dla mnie plan i wszystko działo się po coś. Gdyby nie moja choroba, nie wiedziałbym, że istnieją takie choroby, jak te, przez które przeszedłem. Nie poznałbym tylu wspaniałych ludzi; nie poznałbym, że w szpitalach jest tyle chorych… Wie pani, na oddziale wszystkie dzieci wyglądają jak bliźniacy. Nie mają włosów, brwi, rzęs. Trudno odróżnić, czy to chłopak, czy dziewczyna. A to ludzie, którzy mimo to się uśmiechają – przekonuje Krzysztof. Dodaje: – Nauczyłem się, że Bogu trzeba za wszystko dziękować. Nabrałem dużo wewnętrznej siły, odwagi, dojrzałości.

Młodszy brat Krzysztofa, Piotr, mówi z kolei: – Maryja pomogła mi przeżyć te lata, kiedy brat był chory. Przed chorobą byliśmy bardzo zżyci, chodziliśmy razem na dodatkowe zajęcia. Przez tę chorobę straciłem zainteresowanie wszystkim. Oprócz jednego, służby liturgicznej – wspomina i dodaje: – Wiedziałem, że z tego nie mogę zrezygnować. Tam odnajdywałem pokój i nadzieję – podkreśla. Krzysztof po podniesieniu odporności wyszedł ze szpitala, a po roku lekarze zdecydowali o doszczepieniu szpiku w obawie przed odrzutem. Wyniki chłopaka ustabilizowały się i od 4 lat wraca on do zdrowia pod opieką specjalistów. W ub. roku zdał maturę i w październiku wybiera się na studia.

Działanie

– Świadectwa o łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Pani Myślenickiej docierają do mnie z różnych stron – zauważa proboszcz parafii, ks. Zdzisław Balon. – Szczególnie obecnie, w Roku Jubileuszowym 50-lecia Koronacji – mówi kapłan, którego słowa potwierdzają wpisy w Księdze Podziękowań pełne wdzięczności Maryi za wysłuchane modlitwy i opiekę, a także świadectwa, którymi dzielą się wierni podczas pierwszych sobót miesiąca, gdy odbywa się nowenna do Matki Bożej. Od kilku miesięcy po domach wiernych w parafii oraz w jej sąsiedztwie peregrynuje 7 kopii Cudownego Obrazu. Ksiądz proboszcz dodaje, że do 8 września br. każdy, kto spełni warunki, nawiedzając myślenickie sanktuarium, otrzyma odpust zupełny.

Cudowny Obraz Madonny z Dzieciątkiem Jezus ma za sobą interesującą historię, o której opowiada ks. dr hab. Michał Piela SDS, autor monografii o parafii myślenickiej. Dowiaduję się, że istnieją dwie wersje dotyczące pochodzenia obrazu. Bardziej prawdopodobna, potwierdzona badaniami z początku lat 90. mówi, że drewno, na którym zostały namalowane święte postaci, pochodzi znad Wisły i obraz powstał najwcześniej na początku XVII w. W 1624 r. w Krakowie wybuchła zaraza i obraz miał zostać spalony, ale uratował go Marcin Grabysza, który zabrał wizerunek Matki do swego domu w Łagiewnikach, a potem do Myślenic. – Tutaj w 1633 r., od 1 do 8 maja zaczęły dziać się cuda za przyczyną NMP – opowiada ks. Piela. Proboszcz parafii, ks. Wojciech Offiarowicz, sprowadził komisję, która szybko potwierdziła prawdziwość cudów i 2 lipca obraz został oficjalnie uznany za łaskami słynący i wprowadzony do kościoła; następnie kasztelan krakowski i hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski wzniósł dla Pani Myślenickiej osobną kaplicę. 24 sierpnia 1969 r. kard. Karol Wojtyła ukoronował Cudowny Obraz Matki Bożej koronami papieskimi. Prawie wszyscy moi rozmówcy (oprócz najmłodszych i księdza proboszcza) byli świadkami tamtych wydarzeń. – Kontynuujemy tę tradycję i zapraszamy wszystkich do naszej Matki – mówią Barbara Kalinowska i Zbigniew Syrek z Biura Jubileuszowego.

2019-05-08 08:13

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy Maryja się bała?

Czy Maryja bezgranicznie ufała Bogu? Czy zwyczajnie, po ludzku, przeżywała różne trudne sytuacje, np. gdy nie było dla nich miejsca w Betlejem – czy bała się, gdzie się podzieją?

Czas Bożego Narodzenia chyba u większości z nas rozbudza wyobraźnię. Gdy słuchamy fragmentów Ewangelii wg św. Łukasza opisującej narodziny Jezusa – w świątecznej atmosferze, kiedy w tle brzmią kolędy – możemy spojrzeć na historię Świętej Rodziny jak na barwną, ciepłą, sielankową opowieść. Nie wyglądała ona jednak w ten sposób. Trud podróży do Betlejem, brak godnych brzemiennej kobiety miejsc do zamieszkania, a co dopiero odpowiednich dla narodzin dziecka... Została im tylko grota pasterzy, gdzie normalnie chroniły się zwierzęta. Niedługo po narodzinach Jezusa groziło Mu niebezpieczeństwo ze strony Heroda, który czyhał na Jego życie, i Święta Rodzina była zmuszona do ucieczki do Egiptu. To był dopiero początek ich trudów... Tu zadajmy pytania, które pojawiają się też w korespondencji czytelników tygodnika Niedziela: czy Maryja bezgranicznie ufała Bogu? Czy zwyczajnie, po ludzku, przeżywała różne trudne sytuacje? Czy była na to wszystko gotowa i niewzruszona, czy była wolna od obaw i nic Ją to nie kosztowało? Wszak była Niepokalana, zachowana od grzechu!
CZYTAJ DALEJ

Klinika Gemelli: skomplikowany obraz kliniczny z ryzykiem stanu krytycznego

2025-03-02 20:08

[ TEMATY ]

choroba

papież Franciszek

klinika Gemelli

PAP/EPA/RICCARDO ANTIMIANI

Obraz kliniczny Ojca Świętego pozostaje skomplikowany, z ryzykiem stanu krytycznego, a rokowania są nadal ostrożne - donosi włoska agencja SIR powołując się na źródła watykańskie.

„Obraz stabilności mówi, że nie ma dalszych konsekwencji kryzysu z minionego piątku”, gdy doszło do skurczu oskrzeli i wymiotów, a następnie zassania stwierdza agencja SIR, powołując się na źródła watykańskie w odniesieniu do biuletynu medycznego wydanego dziś wieczorem, pod koniec 17 dnia hospitalizacji papieża w klinice Gemelli z powodu obustronnego zapalenia płuc. „Obraz pozostaje skomplikowany, z ryzykiem stanu krytycznego, a rokowania pozostają ostrożne. Aktualnie nie ma leukocytozy, a papież przeszedł z nieinwazyjnej wentylacji mechanicznej na stosowanie końcówek do nosa do tlenoterapii wysokoprzepływowej” - zaznaczono. W biuletynie wydanym przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej nie ma ponadto żadnych odniesień do pracy, ponieważ papież przeplatał chwile odpoczynku z modlitwą w kaplicy apartamentu na dziesiątym piętrze rzymskiego szpitala.
CZYTAJ DALEJ

Papież w Gemelli: stan stabilny, nie ma potrzeby wentylacji mechanicznej

2025-03-02 19:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

klinika Gemelli

PAP/EPA/RICCARDO ANTIMIANI

Stan zdrowia Ojca Świętego pozostawał dziś stabilny; Papież nie wymagał nieinwazyjnej wentylacji mechanicznej, a jedynie wysokoprzepływowej tlenoterapii; nie ma gorączki.

Publikujemy pełną treść komunikatu Biura Prasowego:
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję