Jeden z listopadowych wieczorów. Do parafii Matki Bożej Królowej Polski w Jabłonnie specjalnie przyjeżdża misjonarz miłosierdzia ks. Robert Wielądek. W kościele czeka na niego kilkadziesiąt osób. Misjonarz po Eucharystii zwraca się z apelem do wiernych: – Teraz będzie adoracja Najświętszego Sakramentu, a ja siadam spowiadać. Módlmy się w tym momencie jedni za drugich. Niech ci, co stoją w kolejce modlą się za tych, którzy wypowiadają swoje grzechy. Polecajmy w naszej modlitwie też najbardziej zatwardziałych grzeszników z tej parafii.
Gdy wierni zaczynają śpiew „Przed tak wielkim Sakramentem...” , jeden z kapłanów przynosi krzesełko i stułę. Przed Jezusem, ukrytym w białej hostii rozpoczyna się szafowanie szczególnym sakramentem Miłosierdzia. Kolejni penitenci przystępują do spowiedzi, a świątynię ogarnia przejmująca cisza skupienia i szept modlitwy. Często widać, jak wierni zanurzeni w modlitwie, ukradkiem ocierają łzy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kapłani są szczególnymi świadkami Bożego Miłosierdzia, bo przecież oni na co dzień widzą Jego działanie w sakramencie pojednania. Opowiadają, że wiele kobiet w ostatnim czasie spowiadało się z aborcji. – Miałem nawet przypadek penitentki, która 12 razy dopuściła się tego ciężkiego grzechu – mówi „Niedzieli” ks. Robert Wielądek. – Choć kobieta przez 40 lat nie przystępowała do sakramentu pokuty, to jednak w Roku Miłosierdzia coś w niej pękło i wyznała, że zabiła swoje dzieci. Prosiła Boga o przebaczenie i je otrzymała.
Papież Franciszek przyznał szczególne przywileje misjonarzom miłosierdzia, polegające na odpuszczaniu grzechów zarezerwowanych tylko dla Stolicy Apostolskiej. Wśród nich jest m.in. profanacja Najświętszego Sakramentu i zdrada tajemnicy spowiedzi. Ks. Robertowi wydawało się, że sporadycznie będzie korzystał z tego uprawnienia. Tymczasem, aż kilkadziesiąt razy sięgał po ten misjonarski przywilej.
Kapłani z wielu stołecznych parafii zgodnie przyznają, że w Roku Świętym Miłosierdzia więcej osób zaczęło przystępować do sakramentu pojednania. Dostrzegają to zwłaszcza duchowni posługujący w kościołach jubileuszowych. Niektórzy po 20-30 latach szli do kratek konfesjonału, aby swoje życie zacząć na nowo. – W archikatedrze św. Jana Chrzciciela zwiększyła się liczba osób klękających przed konfesjonałem. Wielu z nich pragnęło uzyskać jubileuszowy odpust związany z przejściem przez Bramę Miłosierdzia – mówi ks. Bogdan Bartołd, proboszcz stołecznej archikatedry św. Jana Chrzciciela.
Walka dobra ze złem
Reklama
Otwarcie na Bożą miłość można było zauważyć zarówno w pięknych majestatycznych kościołach, jak i w skromnych kaplicach zakładów karnych. – Gdy słyszeli słowa „Ja tobie przebaczam, odpuszczam tobie grzechy”, skazańcy płakali jak dzieci – wyznaje ks. Robert Wielądek, który jako misjonarz również odwiedzał więzienia. Oprócz tego zapraszany był do zwykłych parafii, gdzie głosił misyjne konferencje na temat Miłosierdzia Bożego.
W minionym Roku Jubileuszowym Warszawa miała dwóch misjonarzy miłosierdzia. Jednym z nich był ks. Roman Trzciński, duszpasterz akademicki, ewangelizator i rekolekcjonista archidiecezji warszawskiej. W rozmowie z „Niedzielą” przyznaje, że stolica to szczególny obszar misyjny. – To Babilon Polski, w którym jest najbardziej zateizowane społeczeństwo, a ludzie często są wrogo nastawieni do Kościoła. Z jednej strony widać liczne owoce Roku Miłosierdzia Bożego, a z drugiej mocno ujawniał się szatan – podkreśla ks. Trzciński. – Przykładem mogą być różne protesty antykościelne oraz przeciwko ochronie życia ludzkiego, którymi były tzw. czarne marsze.
Za rękę z Jezusem
Nie zmienia to faktu, że w Roku Świętym dokonało się wiele widzialnych i niewidzialnych znaków. Przykładem są nie tylko osoby po latach przystępujące do sakramentu pokuty, ale też wiele świadectw, które jednoznacznie wskazują, że miłosierdzie Boże nie jest tylko pustym dodatkiem do życia. Przykładem mogą być słowa pani Bernadetty z Jabłonnej. – Do mojego życia wprost zapukała sama św. Faustyna. Od tego momentu czuję, że Jezus prowadzi mnie za rękę – wyznaje kobieta. Choć wcześniej była osobą wierzącą, to kościół odwiedzała praktycznie tylko w niedzielę. Wszystko zmieniło się, gdy nagle trafiły ją słowa Sekretarki Bożego Miłosierdzia. Najpierw usłyszała w radiu: „Córko, grzesznico moja”, a potem była Koronka do Miłosierdzia Bożego. – Byłam w podróży, gdy coś we mnie drgnęło. Poszłam do najbliższej świątyni, aby przystąpić do spowiedzi. Za pokutę otrzymałam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, której nigdy wcześniej nie odmawiałam – wspomina Bernadetta. – Dziś wiem, że Pan Jezus przybył do mnie w postaci mojego spowiednika ks. Artura i zaufałam Jemu. Od tego czasu chodzę na nabożeństwa różańcowe, a Koronka i Eucharystia stały się moją codzienną modlitwą.
Jezu, ufam Tobie
Jubileusz nie dla wszystkich był czasem tylko radości. Państwo Gębalowie doświadczyli z wielką mocą znaczenia słów: „Jezu, ufam Tobie”. Młode małżeństwo z parafii Narodzenia Pańskiego przy sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w ostatnich miesiącach utraciło nienarodzone dziecko, a to już ich trzecie niemowlę w niebie. – Zawierzyliśmy to bolesne doświadczenie Bożemu Miłosierdziu, dzięki czemu odczuliśmy wielki pokój w sercach – zgodnie mówią Magdalena i Jarosław Gębalowie.