Co roku w okolicach święta Chrztu Pańskiego jesteśmy bombardowani wszelkimi możliwymi kanałami „melodią” olbrzymiej dobroczynności, jakiej niby spontanicznie ulegamy w stosunku do chorych dzieci. Oczywiście, któż pozostałby nieczuły, widząc cierpiące dziecko! Zastanawiam się tylko, czyżbyśmy tylko raz do roku doznawali takiej wrażliwości serca, a potem nagle tracili ją w ciągu całego roku? I dlaczego już kilka dni wcześniej myślę, gdzie by to uciec z domu, bo ani telewizji nie można w spokoju obejrzeć, bo z każdej stacji bombarduje mnie ten sam jazgot i wrzask zachrypniętego, niemłodego już idola?
Reklama
Coś mi tu zgrzyta! Jakoś trudno mi uwierzyć w bezinteresowność i prawdziwą ofiarność tych, którzy pełnią wobec nas służbę na różnych urzędach, jeśli na licytację wystawiają misia, długopis, koszulkę z jakimś logo czy afrykańską maskę, które ktoś kiedyś im podarował, a które dziś sprawiają kłopot, bo nie bardzo pasują do wystroju domu czy biura. Cóż to za dobroczynność, która mnie nie kosztuje, która nie dotknie mnie po kieszeni, mówiąc kolokwialnie? Doceniam ofiarność młodych ludzi, którzy chętnie włączają się w wolontariat i nie miałabym nic przeciw temu, aby ich jakoś nagrodzić. Tylko czy ci wrażliwi ludzie potrzebują poniewierać się po „Przystankach” utytłani w błocie? Tam pojadą inni, ich kosztem, a jakie „dobro” wywiozą? Ile pieniędzy idzie na prawdziwą pomoc, a ile zostaje wystrzelonych w powietrze (to jeszcze nie najgorzej), a ile utopi się w błocie i alkoholu? Dobro krzykliwe.
Ale jest też dobro ciche, nieśmiałe, dlatego prawdziwe i tego dobra byłam świadkiem. Było go wiele, choć dotyczyło jednej biedy. Nim chciałabym się podzielić ku pokrzepieniu ducha.
Było lato, spotkały się przypadkiem byłe koleżanki z pracy.
– Co u ciebie, dawno cię nie widziałam?
– Smutno, powódź zabrała mi dom rodzinny, trzeba go zburzyć, posprzątać, a nie bardzo ma kto.
– Oj, to bardzo przykre, wiesz u nas w kościele będą zbierać na powodzian, to zamiast do puszki pozwól, że dam bezpośrednio (wciska do ręki banknot i przytrzymuje skutecznie rękę, żeby nie zobaczyć ile). Było dużo.
Za kilka dni telefon.
– Witaj, poznajesz?
– No, jakoś nie bardzo (tu pada imię i nazwisko).
– Czy dasz się zaprosić na lody?
– O, bardzo chętnie!
Już przy tychże lodach kontynuacja rozmowy:
– Powiedz, jak tam radzicie sobie z tą powodzią, bo słyszałam…
– No, wiesz… ale mów, co u ciebie?
– A ja, wyobraź sobie, odkryłam św. Ritę, jestem nią zachwycona, powierzyłam jej już kilka trudnych spraw, nawet postanowiliśmy z mężem odwiedzić ją tego lata we Włoszech!
– To super, kiedy jedziecie?
– No właśnie… tak się jakoś nieskładnie zbieraliśmy, a w końcu stwierdziliśmy z mężem, że bardziej niż odwiedzinami św. Rita ucieszyłaby się, gdybyśmy te pieniądze przeznaczyli na powodzian albo innych potrzebujących...
Portugalia ma ponad 400 wolontariuszy świadczących pomoc osobom w fazie terminalnej w ramach opieki paliatywnej. Znaczną ich część stanowią działacze katoliccy, wśród których jest m.in. znana portugalska pisarka Laurinda Alves. Publicystka wyjaśniła, że główną rolą wolontariuszy wyspecjalizowanych w opiece paliatywnej jest “wysłuchiwanie chorych”.
Z szacunków utworzonej w ub.r. Krajowej Komisji Opieki Paliatywnej (CNCP) wynika, że na terenie Portugalii tego typu opieką, skierowaną głównie na pacjentów cierpiących na nieuleczalne nowotwory, otoczonych jest około 80 tys. osób. Mogą one liczyć na pomoc zaledwie 55 lekarzy wyspecjalizowanych w opiece paliatywnej.
Żyjemy w trudnych czasach. Żyjemy tak, jakby Boga nie było. Człowiek nastawiony jest na konsumpcyjny styl życia. Jest nastawiony tylko na zysk, na zabawę i przyjemności, a w społeczeństwie zanika poczucie obowiązku dobra wspólnego oraz odpowiedzialności za siebie i innych. Nie rozróżnia się dobra od zła, zabija się sumienie, a w konsekwencji młodzi ludzie popadają w depresję i tracą poczucie sensu życia.
Dzięki Kościołowi katolickiemu jesteśmy Polakami – mamy wielką narodową kulturę, zbudowaliśmy wielką cywilizację i nie możemy pozwolić, żeby ona zginęła. Europa jest dziś w kryzysie. Rozpowszechniają się tam różne sekty, nie mające ducha chrześcijańskiego, ale posługujące się Ewangelią – takie przypadki były nawet na Ślęży. Sekty które głoszą, że życie doczesne nie ma najmniejszej wartości, że materia i ciało ludzkie to samo zło i należy je zniszczyć, że należy zniszczyć wszelkie społeczności, poczynając od małżeństwa i rodziny, trzeba wszystko obalić i spowodować całkowite wygaśnięcie cywilizacji, która istnieje w Europie, niszcząc jej fundamenty, czyli chrześcijaństwo, często zamieniając świątynie w hotele, restauracje lub całkowicie zrównując je z ziemią. Dąży się do tego, żeby chrześcijaństwo w ogóle przestało istnieć. We wszystkich okresach historii kościoła, gdy przychodził kryzys, powstawały nowe zakony. Gdy przyszła reformacja, która odrzuciła 6 sakramentów, która odrzuciła władzę papieską, tradycję Kościelną i nauczanie ojców Kościoła i papieży, a skoncentrowała się na samej Biblii - tacy nauczyciele jak Luter, Zwingli czy Kalwin głosili, że każdy chrześcijanin ma prawdo po swojemu interpretować Pismo Święte, co wprowadzało zupełny chaos w kwestiach wiary. Wtedy pojawił się nowy zakon, który temu się przeciwstawił - zakon Jezuitów. Jezuici tworzyli szkoły, uczelnie, uniwersytety, które zakładał Kościół. Dziś rzadko się wspomina o tym, że uniwersytet jest dziełem Kościoła. W średniowieczu, w czasach gdy królowie i książęta nie umieli pisać i czytać jedynie Kościół tworzył uniwersytety – do roku 1400 założył ich ponad 40, m. in. uniwersytet Krakowski. Na tych uczelniach pracowało wielu zakonników, dominikanie - Albert Wielki, Tomasz z Akwinu, franciszkanie – Św. Bonawentura i inni. Oni kształtowali umysły Europejczyków i stworzyli na terenie Europy mnóstwo szkół – nie mieczem, nie ogniem, ale intelektualnie przeciwstawiali się reformacji i uratowali Kościół katolicki w Europie. Później były też inne organizacje - bardziej i mniej jawne - w Europie, które próbowały opanować życie polityczne krajów europejskich, uniwersytety, rozwijające się media i ówczesne gazety. Chcieli za pomocą tych środków zniszczyć Kościół katolicki. Jednak zakony broniły Kościoła i wciąż go budowały. Trzeba jednak stwierdzić, że szatan nie śpi – on działa zawsze i ma do swojej dyspozycji pomocników. W naszych czasach szatan działa skuteczniej niż dawniej - poprzez media, dzięki którym ma większy zasięg. Próbuje się też skłócić profesorów, redaktorów gazet czy telewizji.
Starajcie się więc coraz bardziej przemieniać wasze chóry w cud harmonii i piękna, bądźcie coraz bardziej jasnym obrazem Kościoła, który chwali swojego Pana. Pilnie studiujcie Magisterium, które w dokumentach soborowych wskazuje zasady jak najlepszego wypełniania waszej posługi – wskazał Papież podczas Mszy św. uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Liturgia sprawowana na Placu św. Piotra stanowiła centralny punkt Jubileuszu Chórów i Zespołów Śpiewaczych.
„Przede wszystkim bądźcie zawsze gotowi do angażowania ludu Bożego, nie ulegając pokusie dawania występu, który wyklucza aktywny udział całego zgromadzenia liturgicznego w śpiewie” - zaakcentował Ojciec Święty. Członków chórów wezwał do czuwania, aby ich „życie duchowe zawsze było na miarę pełnionej służby, tak aby mogła ona autentycznie wyrażać łaskę liturgii”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.