Parafia Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu przeżywała swój odpust. Uroczystej Eucharystii przewodniczył abp Józef Kupny, wręczył on także małżonkom świętującym 50-lecie sakramentu małżeństwa specjalny list gratulacyjny.
– Odpust parafialny to ważne wydarzenie, pokazuje charyzmat, który w parafii jest realizowany. Modlimy się, by Boża Opatrzność czuwała nas nami, by nas chroniła od wszelkiego grzechu i zła. By prowadziła nas prosto w objęcia Bożej miłości – mówił na początku Mszy św. proboszcz ks. Krzysztof Hajdun.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W homilii abp Józef Kupny podkreślał, że choć w Ewangelii krzyża mowa o wielkim cierpieniu, jaśnieje ona nadzieją dla całej ludzkości. Opis Męki Pańskiej ukazuje nie tylko dramat Jezusa, ale równocześnie Jego trud ratowania człowieka i wydobycia go z czeluści grzechu. Znamienne jest to, że na każdym etapie męki Chrystus nie przestaje myśleć o człowieku. Hierarcha wskazywał także, że Jezus w milczeniu znosi swoją mękę. – Jezus niosąc krzyż idzie w milczeniu, pełen boleści. Nie oskarża. Nie podnosi swojej ręki, aby ich osądzić. Kogo osądzić? Biernych za ich bierność, czyli za milczącą zgodę na Jego cierpienie. Kogo osądzić? Prześladowców za ich postępowanie. Nie oskarża, a miałbym do tego prawo. Ten czas milczenia, pomimo okrutnego cierpienia, jest szansą dla wszystkich. Jest czasem na refleksję o swoim życiu, konfrontacją swojego życia z ofiarowaną miłością Boga. To milczenie jest czasem na rachunek sumienia, na nawrócenie – wskazywał metropolita wrocławski.
Przyznał, że my czasami jesteśmy bardzo niecierpliwi: – Jesteśmy świadkami zła, widzimy zło i mamy za złe Bogu, że nie interweniuje. I może także z naszej piersi daje się słyszeć okrzyk: "Boże, widzisz, a nie osądzasz. Dlaczego nie karcisz?". Jezus nikogo nie oskarża, nie sądzi. Milczał. Czekał, a przez cierpienie pokazywał, że myśli o wypełnieniu woli Bożej, o zbawieniu człowieka.
Reklama
– Siostro i bracie, czyż my dzisiaj nie jesteśmy uczestnikami tamtego wydarzenia? Czyż i my nie spotykamy się z milczeniem Chrystusa, ale nie tylko wobec innych, ale także wobec naszego postępowania, wobec naszego życia? Co ci, droga siostro, drogi bracie, powiedział Chrystus na twoje grzechy? Na to, że jesteś letni, że nie masz dla Niego czasu? Że nie masz czasu na codzienną modlitwę? Że żyjesz w niezgodzie z bliskimi, w kłótni? Że innych obrażasz, że innych krzywdzisz. Że jest w tobie tyle zaciekłości, gniewu? Co ci powiedział Chrystus na to, że wstydzisz się publicznie do Niego przyznać? – pytał pasterz Kościoła wrocławskiego. – Nic. Tak jak wtedy w ogrodzie oliwnym i na drodze prowadzącej do miejsca Jego śmierci. A niektórzy mają Bogu za złe milczenie w obliczu zła i ludzkich grzechów. Chcieliby, by wzniósł swoją karzącą rękę i wymierzył złu sprawiedliwość. Trudno to przyjąć, ale muszę powiedzieć, że nie mają racji. Milczenie cierpiącego Chrystusa było wtedy i jest dzisiaj próbą ratowania człowieka. Jezus daje czas na rachunek sumienia, daje czas na nawrócenie, czas na pojednanie z bliźnimi, czas na naprawienie krzywd – dodawał arcybiskup.
Wskazywał, że Bóg Wszechmocny, dając nam wolność, sam „krępuje się” naszą wolnością, nie zadziała wbrew naszej woli. – Cóż zatem pozostało, żeby dostać się do naszego serca, żeby przemówić do naszej wolności? Cóż Jezusowi pozostało? Jest tylko jedna droga. Droga miłości. Dlatego Bóg podejmuje niesamowitą, ostateczną próbę przekonania człowieka o swojej miłości. Wymowa Chrystusowego milczenia nie została wtedy należycie odczytana. Dzisiaj też nie jest należycie odczytywane to, że Bóg milczy. Że Bóg nie każe od razu, nie zsyła piorunów z nieba – mówił abp Kupny. Wskazywał, że niektórzy mogą odczytać to milczenie jako słabość, bierne poddanie się złu. – Wobec braku wykorzystania przez wielu tej szansy, jaką jest milczenie, jedyny argument, jaki Chrystusowi pozostaje, to krzyż. Chrystus podąża na Golgotę, by dobrowolnie przyjąć śmierć krzyżową. By z wysokości krzyża objawiła się całemu światu nieskończona miłość Boga. Bo milczenie nie skłoniło człowieka do żadnej refleksji – zauważał metropolita.
Pytał, czy Chrystus który użył wszechmocy, aby wskrzesić Łazarza, nie mógł zstąpić z krzyża? Chyba dobrze usłyszał słowa: "Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża, a uwierzymy ". – Chrystus jednak nie zstąpił z krzyża. Nie chciał, ponieważ straciłby szansę, dla której w ogóle stał się człowiekiem. Zrezygnował z cudu zejścia z krzyża, aby pokazać jeszcze większy cud – cud nieskończonej miłości. I całe jego życie było przekonywaniem o miłości – wyjaśniał abp Kupny.