Reklama

Jan Paweł II

Papież prawdy ostatecznej

Cóż to jest prawda? - pytał Piłat. Zastanawiali się nad tym na przestrzeni wieków teologowie, filozofowie, literaci. Swoją odpowiedź miał też Jan Paweł II

Niedziela Ogólnopolska 41/2008, str. 22-23

[ TEMATY ]

papież

Jan Paweł II

Adam Bujak, Arturo Mari/Rok 27. W drodze do domu Ojca/Biały Kruk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Już u progu pontyfikatu, w pierwszej encyklice „Redemptor hominis”, opublikowanej w marcu 1979 r., Jan Paweł II pokazał światu, jak pojmuje prawdę. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - napisał, odwołując się bezpośrednio do słów zawartych w Biblii. Dokument ten, zresztą programowy, wyraźnie wskazywał, że jedyną prawdą dla człowieka jest Jezus Chrystus, „Duch Prawdy”. Nie ma innej. „Chrystus jest ośrodkiem wszechświata i historii”, a Jego nauka niesie prawdę o odkupieniu człowieka i całej ludzkości. Jeżeli człowiek chce poznać prawdę o sobie, musi zbliżyć się do Chrystusa - wyjaśniał Papież.
Później wracał do tych myśli przez cały pontyfikat, np. w encyklice „Veritatis splendor” (1993 r.), gdzie podkreślał, że „tylko wolność podporządkowana Prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru. Dobrem osoby jest istnienie w Prawdzie i czynienie Prawdy”. Wyraz temu przekonaniu dawał także w przemówieniach i homiliach, choćby w tej najsłynniejszej chyba dla nas, Polaków, na placu Zwycięstwa w Warszawie w 1979 r., kiedy wołał: „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie”.
Do tej Prawdy Jan Paweł II odniósł się także w ostatnich chwilach swego życia, kiedy 2 kwietnia 2005 r. wyszeptał: „Pozwólcie mi odejść do Domu Ojca”. Był pewien, że właśnie tam, w Domu Ojca, jest ostateczna prawda o życiu i śmierci. Dlatego z tak wielkim spokojem wyruszył w tę wielką podróż, do źródeł Prawdy.

Prawda historyczna

Reklama

Nie ulega wątpliwości, że dla Papieża ważna była również prawda historyczna. W swoich przemówieniach i publikacjach nieustannie odwoływał się do tradycji i do wydarzeń historycznych, mocno akcentując, że pamięć historyczna jest warunkiem właściwego pojmowania współczesności, a także chrześcijaństwa. Dlatego Jan Paweł II decydował się na odwiedzanie miejsc związanych z historią, jak choćby cmentarza ofiar wojny 1920 r. w Radzyminie (1999 r.). - Chociaż na tym miejscu najbardziej wymowne jest milczenie, to przecież czasem potrzebne jest także słowo - powiedział Papież. I dodał: - I to słowo chcę tu pozostawić. Wiecie, że urodziłem się w maju 1920 r., w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług wdzięczności w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem. Tutaj, na tym cmentarzu, spoczywają ich doczesne szczątki. Przybywam tu z wielką wdzięcznością, jak gdyby spłacając dług za to, co od nich otrzymałem.
Słowa Papieża pozwoliły z innej perspektywy - z perspektywy prawdy - spojrzeć na wojnę 1920 r. Na Bitwę Warszawską, o której przecież przez dziesiątki lat w ogóle się nie mówiło, a którą określa się jako jedną z osiemnastu najważniejszych bitew w dziejach świata. Gdyby została przegrana, Polskę prawdopodobnie zajęłaby Armia Czerwona, a rewolucja bolszewicka w Niemczech połączyłaby się z rewolucją bolszewicką w Rosji. Dzieje Europy potoczyłyby się wówczas innym torem. Pobyt Jana Pawła II w Radzyminie stanowił zatem pewien drogowskaz, jak korzystać z przeszłości, jak czerpać z narodowej tradycji i jak być wiernym prawdzie historycznej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Trudna prawda

„Nie wolno odwracać się od prawdy, zaprzestać jej głoszenia, nawet jeśli jest to prawda trudna, a jej wyjawianie wiąże się z wielkim bólem” - czytamy w książce Jana Pawła II z 2004 r. pt. „Wstańcie, chodźmy!”. Papież wiele razy w czasie swego pontyfikatu dawał temu wyraz, a kiedy było trzeba, sam trudnej prawdy nie unikał. Było tak np. w 1983 r., w czasie pielgrzymki do Nikaragui, rządzonej przez lewicowych sandinistów.
Kiedy Papież na lotnisku w Managui wysiadł z samolotu, na schodach czekał na niego szpaler powitalny: członkowie sandinowskiego rządu. Wśród dygnitarzy był jezuita o. Ernesto Cardenal, który pełnił funkcję ministra kultury. Jan Paweł II podszedł wtedy do niego i gestykulując prawą ręką, powiedział: - Ureguluj swoje stosunki z Kościołem, ureguluj swoje stosunki z Kościołem!
Zdjęcie z tego spotkania obiegło cały świat i było interpretowane jako papieska reprymenda dla Cardenala. Jan Paweł II zaś pokazał, że nie boi się wyrażać trudnej prawdy i nie unika konfrontacji.
Trudna prawda, w ujęciu Jana Pawła II, dotyczy każdej dziedziny życia i każdej instytucji. Nie mogła więc ominąć także Kościoła. Toteż nic dziwnego, że właśnie za pontyfikatu Jana Pawła II w Roku Jubileuszowym ukazał się watykański dokument „Kościół i grzechy przeszłości: pamiętać, aby się pojednać”, później sam Papież dokonał aktu skruchy i prosił o przebaczenie win Kościoła. Uznał, że Kościołowi potrzebna jest prawda o nim samym, nawrócenie i rachunek sumienia. W przejmującym geście pokutnym, starszy już i chory Papież, wpatrując się w Chrystusa wiszącego na krzyżu, przepraszał Go m.in. za to, że „ludzie Kościoła w imię wiary i moralności posługiwali się czasem metodami nieewangelicznymi”, za grzechy, które „naruszyły jedność Ciała Chrystusa”, za zło „popełnione przez wielu chrześcijan przeciwko ludowi Przymierza”, za „słowa i czyny, które chrześcijanom podyktowała nieraz pycha, nienawiść, żądza panowania nad innymi, niechęć do wyznawców innych religii i do słabszych grup społecznych, takich jak imigranci i Cyganie”.
Było to wydarzenie bez precedensu. Chociaż wielu współczesnych zastanawiało się, dlaczego właściwie Kościół się oczyszcza i prosi o wybaczenie, i czy istnieje odpowiedzialność za cudze winy, zwłaszcza te sprzed kilkuset lat - wydaje się bowiem, że należą one już do zamkniętej historii. Ale Jan Paweł II nie pozostawił w tej mierze wątpliwości. „Gdy zbliża się ku końcowi drugie tysiąclecie chrześcijaństwa, jest rzeczą słuszną, aby Kościół w sposób bardziej świadomy wziął na siebie ciężar grzechu swoich synów, pamiętając o wszystkich sytuacjach z przeszłości, w których oddalili się oni od ducha Chrystusa i od Jego Ewangelii” („Tertio millennio adveniente”).
Rachunek sumienia Kościoła miał być uzdrowieniem pamięci, ale także formą refleksji i szansą wyciągnięcia wniosków na przyszłość, tak by ostatecznie zwyciężyła prawda.
W imię prawdy historycznej Papież przyczynił się także do rehabilitacji Galileusza. - Pragnę, aby teologowie, naukowcy i historycy, ożywiani duchem szczerej współpracy, pogłębili badania nad sprawą Galileusza, lojalnie uznając błędy którejkolwiek ze stron, przyczyniając się tym samym do zniknięcia nieufności, które dla wielu umysłów bywają wciąż jeszcze przeszkodą owocnej zgody między nauką a wiarą, między Kościołem a światem - apelował Jan Paweł II. I podkreślał: - Udzielam pełnego poparcia temu dziełu, które będzie mogło przynieść zaszczyt prawdzie wiary i prawdzie nauki.
Był to rok 1979. Dążenie Papieża do wyjaśnienia prawdy o Galileuszu spowodowało w końcu jego rehabilitację. Po 12 latach badań interdyscyplinarna komisja papieska przyznała, że sędziowie Galileusza zastosowali wobec niego karę dyscyplinarną, gdyż byli błędnie przekonani, że przyjęcie teorii Kopernika może się przyczynić do wstrząsu podstawami tradycji katolickiej. „Trzeba dziś lojalnie uznać te błędy” - oznajmiła komisja Papieżowi.
Prawda zwyciężyła. A sprawa Galileusza - jak stwierdził Jan Paweł II - może być lekcją także dla nas, przydatną w analogicznych sytuacjach, które istnieją dziś lub mogą się pojawić w przyszłości.

Prawda o sobie

Była Niedziela Wielkanocna, 27 marca 2005 r. Południe. Za chwilę Papież miał się zjawić się w oknie Pałacu Apostolskiego, by udzielić błogosławieństwa „Urbi et orbi”. Choć zdawał sobie sprawę, że stan jego zdrowia pogarszał się z dnia na dzień, nie bał się prawdy o sobie, pokazania słabości, obnażenia.
Zanim pojawił się w oknie, starannie przygotowywał się do wystąpienia. Kard. Stanisław Dziwisz wspomina, że chwilę wcześniej Jan Paweł II próbował powtarzać słowa błogosławieństwa, które za chwilę miał wypowiedzieć publicznie. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, że się uda. Otworzyło się okno papieskie. Kiedy ukazał się w nim Ojciec Święty, na Placu św. Piotra w Rzymie zapadła głucha cisza. Ludzie patrzyli na zbolałą, utrudzoną cierpieniem twarz Papieża, na grymas, jaki mimowolnie się na niej pojawił. Jan Paweł II przybliżył sobie ręką mikrofon i usiłował coś powiedzieć. Zapadła głucha cisza. Po sekundzie słychać było chrypienie. Ojciec Święty przełknął ślinę, poruszył ustami, ale nie mógł wydobyć ani słowa. Mijały długie minuty. Papież walczył. Znów usiłował przemówić. Czuł na sobie ludzkie spojrzenia, pełne przerażenia, współczucia i oczekiwania. Bezsilnie uderzył ręką w parapet. A potem chwycił jedną ręką za głowę, drugą zakrył twarz. Nie miał już władzy nad własnym ciałem. Był u kresu życia, ale nie uciekał od tej prawdy o sobie. Nie grał przed sobą ani przed ludźmi. Pokorny, ogołocony już ze wszystkiego, nawet z mowy, cierpiący i bezsilny, w ciszy uczynił potrójny znak krzyża. Tyle jeszcze mógł.
Ta wielka lekcja prawdy zapadła w serca ludzi na całym świecie i spowodowała, że świat się na chwilę zatrzymał. Ta prawda miała wielką moc. Dotarła do wierzących i niewierzących. Ogarnęła po prostu wszystkich.
Prawdy o sobie Papież nie ukrywał także wcześniej, gdy w końcu lutego 2005 r. został poddany zabiegowi tracheotomii. Po zabiegu lekarze powiedzieli Papieżowi, że nie będzie mógł teraz mówić. Mimo to zdecydował, że pokaże się w oknie kliniki Gemellego i udzieli błogosławieństwa ludziom zgromadzonym na dziedzińcu szpitala. Znów okazał się prawdziwy do bólu: spojrzał na tłumy, a potem bezradnie wskazał ręką na gardło, dając w ten sposób do zrozumienia, że nie może w tej chwili nic powiedzieć, choć bardzo chce. Milczący, oniemiały, wycieńczony - taka była prawda o nim. Nie wstydził się jej.
Taki był zawsze, gdy chorował i cierpiał. Prawda była dla niego najważniejsza.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież uczy, katolik słucha

Niedziela Ogólnopolska 12/2013, str. 17

[ TEMATY ]

papież

Franciszek

BostonCatholic / Foter.com / CC BY-ND

Cały świat mówi dziś o papieżu. Kim jest nowy papież? Skąd pochodzi? Jaki będzie jego pontyfikat? Temat papiestwa budzi zainteresowanie niemal wszystkich mass mediów. O papieżu się mówi, czy papieża jednak się słucha? Jaka powinna być postawa katolika wobec tego medialnego rozgardiaszu? Człowiek dojrzały w wierze wie, że Kościół jako wspólnota Bosko-ludzka ma wsłuchiwać się w głos Ducha Świętego („Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do Kościołów”, por. Ap 3, 13), gdyż On prowadzi Lud Boży „ku pełnej prawdzie” (J 16, 13). Kościół, zbudowany na fundamencie Apostołów, powołuje ludzi do umacniania i wyjaśniania prawd wiary. To zadanie spoczywa przede wszystkim na papieżu i biskupach, którzy pozostają w jedności z Biskupem Rzymu. Papież jako następca św. Piotra jest tym, który naucza.
CZYTAJ DALEJ

Stowarzyszenie Katechetów Świeckich: Obecność religii i etyki w szkole jest europejskim standardem

2025-09-18 09:31

[ TEMATY ]

religia

etyka

Stowarzyszenie Katechetów Świeckich

obecność

europejski standard

Karol Porwich/Niedziela

Obecność religii i etyki w szkole jest europejskim standardem - w 23 krajach UE funkcjonują one jako ważne elementy edukacji publicznej - podkreślił Dariusz Kwiecień, przedstawiciel zarządu Stowarzyszenia Katechetów Świeckich. Już 26 września w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy dotyczącego organizacji lekcji religii i etyki. Inicjatywa przygotowana na zlecenie Stowarzyszenia Katechetów Świeckich zakłada korektę zmian wprowadzonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i powrót do szerszej obecności tych zajęć w szkołach.

KAI (Anna Rasińska): Już wkrótce na wokandę sejmową trafi projekt "Tak dla religii i etyki w szkole", kiedy dokładnie się to stanie?
CZYTAJ DALEJ

Bp Stułkowski o św. Stanisławie Kostce: konsekwencja prowadzi do świętości

2025-09-18 15:04

[ TEMATY ]

św. Stanisław Kostka

bp Szymon Stułkowski

konsekwencja

Karol Porwich/Niedziela

Rozpoznać wolę Bożą w swoim życiu, stać się jej posłusznym i realizować ją w codzienności - to jest tajemnica powołania do świętości. I to się udało świętemu Stanisławowi - mówił bp Szymon Stułkowski w płockiej katedrze. W liturgiczne wspomnienie św. Stanisława Kostki, głównego patrona diecezji, biskup płocki przewodniczył Mszy św., która zainaugurowała ogólnopolską konferencję naukową o historii diecezji, w roku 950-lecia jej istnienia.

Biskup podkreślił, że świętość dojrzewa w codziennych decyzjach.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję