Mikołajów
17 października - 236 dzień wojny Rosji z Ukrainą. W codziennym przemówieniu raport abp Szewczuka: „Znowu w ciągu minionej doby i dziś rano, ukraińska ziemia zadrżała i stanęła w płomieniach od różnych rodzajów rosyjskiej broni. Według porannych doniesień, wczoraj nieprzyjaciel wystrzelił 2 rakiety i dokonał 26 ataków lotniczych na kilka miast i wsi na Ukrainie, przeprowadzając 80 bombardowań systemami rakietowymi różnych typów. Uderzono w około 20 osiedli na całej Ukrainie. Dziś rano nasz Kijów, miasto o złotych kopułach zatrząsł się. Dzielnica Szewczenki w centrum Kijowa została zaatakowana przez wrogie drony kamikadze. Płoną zbombardowane budynki. Cierpiące miasto Mikołajów było celem 15 dronów. Mimo że część z nich została zestrzelona, spowodowały one uszkodzenia ważnej i krytycznej infrastruktury tego miasta. Rejon sumski został poddany ciężkiemu bombardowaniu. Przeprowadzono około 20 ataków rakietowych na przygraniczne miasta i wsie tego najstarszego regionu Ukrainy”.
Reklama
Z Odessy do Mikołajowa jedziemy drogami, którymi w dniu wybuchu wojny rosyjskie czołgi jechały na Chersoń, Mikołajów i inne miejscowości. Na tych terenach zaczęła się rosyjska agresja, która nieprzerwanie i bezlitośnie trwa. Mikołajów jest typowym miastem frontowym. Ponad 50 proc. mieszkańców półmilionowego miasta, które jest jednym z największych w Ukrainie ośrodków przemysłu stoczniowego, wyjechało. Jego centrum jest wyludnione. Idąc pustymi ulicami, na których spotkać można jedynie wojskowe posterunki, jest się świadkiem „apokaliptycznych” krajobrazów bynajmniej nie z filmów science fiction, ale boleśnie realnych. Duża część miasta jest zniszczona, w ruinie stoją szkoły, szpitale, sklepy, budynki i bloki mieszkalne. Te których nie dosięgły rosyjskie pociski i drony stoją puste z pozabijanymi deskami lub płytami paździerzowymi oknami. Symbolem całości jest zniszczony budynek administracji miasta, w który, już w pierwszej fazie wojny uderzyła rosyjska rakieta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Spotkamy się z szefem administracji cywilno-wojskowej odpowiedzialnej za miasto i obwód, Witalijem Kimem i jego współpracownikami. Z pochodzenia jest Koreańczykiem. Zapytany, czego miasto i obwód mikołajowski najbardziej potrzebuje, na pierwszym miejscu wymienia: „Budujcie tu swój kościół, twórzcie więcej parafii i świątyń, bo potrzebujemy obecności waszego Kościoła” i dodaje: „Ludzie, którzy przeżywają wojnę, śmierć najbliższych, widzieli jak ludzie giną pod bombami, stracili wszystko, stają się usztywnionymi, twardymi posągami i potrzebują kogoś, kto przywróci im człowieczeństwo. Ludzie stają się nieczuli na ból i cierpienie tych, którzy są im być może najbliżsi, najdrożsi. Okropności przeżyte podczas wojny towarzyszą wszystkim, kobietom i mężczyznom, nawet w ich domach. W takiej sytuacji ważne jest, żeby każdy człowiek odnalazł Boga”. Wyznaje, że jest chrześcijaninem i szanuje każdy Kościół i religię. Pragnie, aby Kościół greckokatolicki na tych terenach rozwijał się i był wyraźnie obecny. „Byłem zaskoczony, gdy to usłyszałem. Nie prosił o wodę, leki, pomoc humanitarną, prosił o obecność naszego Kościoła, rozwój parafii, rozwój chrześcijańskiej wiary. Powiedział, że jest gotów pomóc w każdy możliwy sposób” – mówi abp Szewczuk dodając: „Rzadko się zdarza, że wysokiej rangi urzędnik państwowy oficjalnie deklaruje tak żarliwie swoją wiarę”.
Reklama
Na palcach jednej ręki można policzyć dni, kiedy Mikołajów nie był bombardowany i ostrzeliwany. Wszyscy napotkani mieszkańcy miasta mówią, że najgorsze są noce. Ataki idą z okupowanego regionu Chersonia. Choć miasto leży 35 km od linii frontu to w sumie żyje na froncie. Co raz napotyka się rannych i uchodźców. Jednym z największych problemów jest woda pitna. Z jednej strony miasto leży nad południowym Bugiem, gdzie dostęp do niej nie jest problemem to jednak woda nie nadaje się do spożycia, gdyż ze względu na obecność morza ma dużą zawartość soli. Dlatego musi być ona filtrowana. Niestety filtry wyczerpują się bardzo szybko, co w warunkach wojny, aby stale mieć do nich dostęp, jest problemem. „Dlatego proszę dziś wszystkich, międzynarodową opinię publiczną, międzynarodową wspólnotę religijną: ratujmy Mikołajów! Dajmy im dostęp do czystej wody! Nasza „Caritas” dokłada wszelkich starań, aby otworzyć nowe źródła wody pitnej dla ludności, dlatego proszę Was o wsparcie tego szlachetnego projektu naszego Kościoła dla mieszkańców tego miasta” – apeluje zwierzchnik UKGK.
Odwiedzamy greckokatolicką parafię pw. Opieki Najświętszej Bogurodzicy. Od 2016 świątynia jest w budowie. Wierni modlą się w dolnym kościele. Jest to parafia, która od początku wojny przeżyła najtrudniejsze chwile oblężenia Mikołajowa. Na modlitwie i spotkaniu jest kilkudziesięciu wiernych, wśród nich przedstawiciele władz miasta.
"Dziś jestem tu w Mikołajewie, przede wszystkim chcę wyrazić wdzięczność, wesprzeć i zapewnić o swojej modlitwie odważnych mieszkańców tego niezłomnego miasta. Dziś być w Mikołajowie oznacza dotknąć ran tego miasta i cierpiącej Ukrainy. Ale nie żałujemy, że walczymy. Bo tylko ci, którzy walczą o swoją wolność, są jej godni. Zwycięży tylko ten, kto nikomu nie odda wolności swojej Ojczyzny" – mówi arcybiskup podczas modlitewnego nabożeństwa.
Reklama
„Widzieliśmy bardzo poranionych ludzi, którzy pozostali w mieście. Zobaczyliśmy ludzi, którzy zostali zranieni przez wszystkie tragedie i dramaty jakie niesie z sobą wojna. Modliliśmy się za Ukrainę, o pokój i zwycięstwo. Po raz kolejny wyraziliśmy naszą głęboką wiarę, że modlitwa Kościoła może uleczyć ludzkie rany. Każda osoba z osobna przychodziła po błogosławieństwo, a my z biskupem Mychajło odmawialiśmy nad nimi modlitwę. Czułem jak ludzie drżeli całym ciałem pod moimi dłońmi. Są przebici wojną, potrzebowali doświadczyć, że ktoś przyszedł odwiedzić ich świątynię w tym tragicznym czasie, wesprzeć i pobłogosławić” – mówi abp Szewczuk.
Parafią kieruje ks. Taras Pawlus, który po wybuchu rosyjskiej agresji nie opuścił wiernych i jest cały czas na posterunku ze swoją rodziną, żoną i synem. Kapłan jest także kapelanem w stopniu kapitana, w jednostce wojskowej. Zdobył sobie niezwykłą przychylność i zaufanie władz samorządowych oraz lokalnej społeczności. Zaraz po wybuchu wojny zorganizował oddział Caritas - Caritas Mikołajów, który pomaga ludziom, którzy pozostali w mieście. Pracuje w nim 30 osób.
„Mikołajów to bohaterskie miasto, w którym od samego początku wojny ludzie starali się pomagać, służyć, modlić się, wspierać zarówno nasze siły zbrojne, jak i wszystkich mieszkańców miasta. Nasza świątynia stała się praktycznie centrum humanitarnym, gdzie przyjmowano potrzebujących. Pomagamy też żołnierzom, przygotowując im obiady, a także dostarczając różny sprzęt wojskowy, śpiwory, maty, rękawice, aby nasi chłopcy byli dobrze wyposażeni i mogli godnie służyć” – mówi ks. Pawlus.
Reklama
Parafia nieprzerwanie i dynamicznie działa. Codziennie odprawiane są nabożeństwa, W każdą niedzielę świątynia jest wypełniona. „Z radością witamy wszystkich gości, którzy starają się nam pomóc w różny sposób. Wyrażamy szczerą wdzięczność wszystkim osobom, które starają się nas wspierać i rozumieć. Zachęcamy, aby głosić całemu światu, że trwamy, modlimy się, że dziś na oczach świata Rosja dopuszcza się ludobójstwa narodu ukraińskiego” – mówi kapłan.
Podkreśla, że życie w Mikołajowie to każdego dnia wielki dramat. „W ciągu dnia, kiedy świeci słońce, kiedy widzisz, gdzie iść, jesteś jakoś bezpieczniejszy, wiesz też, gdzie uciekać w razie niebezpieczeństwa. Gdy nadchodzi noc, boisz się, chcesz spać, chcesz odpocząć i nie możesz, nie wiesz, co w każdej chwili może się stać. W nocy, o godzinie pierwszej lub trzeciej, budzisz się od wybuchów rakiet i dronów. Musisz uciekać, jeśli nie do schronu, to w jakiekolwiek miejsce, żeby się ratować. Raz zdarzyło mi się, że po wybuchach w dom, w którym mieszkam, uderzyły odłamki i rozbiły szyby w oknach. Wybuch nastąpił 150 metrów od naszego domu. Było to straszne. Do tragedii może dość w każdej chwili, choć z drugiej strony przyzwyczailiśmy się i nie zwracamy dużej uwagi na zagrożenia. Poza tym mamy codziennie wiele pracy. Po całym dniu wysiłku np. w ośrodku Caritas zdarza mi się, że śpię tak mocno, że nie słyszę wybuchów i nic nie czuję” – wyznaje ks. Pawlus.
Ks. Pawlus pytany czego obecnie najbardziej potrzebuje jego parafia mówi: „Cieszę się z każdej pomocy. Dziś mamy na szczęście wodę pitną i żywność. Do tej pory rozdaliśmy ponad 200 ton pomocy humanitarnej. Potrzebujemy samochodu dostawczego, bo ten, który mamy stale się psuje. Co do potrzeb dla wojska to konieczne są: bielizna termiczna, ciepłe ubrania, bo zbliża się zima, oraz gotowe posiłki, które można szybko przygotować. Potrzebujemy też termowizorów i generatorów”.
Odwiedzamy także, częściowo zniszczone przez rosyjskie rakiety, koszary wojskowe w centrum miasta. Na spotkaniu są wojskowi, którzy „własną piersią bronili i bronią Mikołajowa”. „Wojsko dzisiaj robi wszystko, aby uniemożliwić wrogowi zdobycie choćby kawałka naszej ziemi. Było im bardzo miło, że ich odwiedziliśmy, poczuli, że nie są sami w swojej walce. Za nimi stoi wielki ukraiński naród, państwo, Kościoły, wspólnoty religijne oraz społeczność międzynarodowa, która wspiera ich walkę. Oni to wiedzą, ale potrzebowali usłyszeć osobiście, że jesteśmy razem i jesteśmy silni. Widzieliśmy, jak miasto zostało zniszczone, ile jest widocznych i rozdzierających ran. Nie wszyscy ludzie wytrzymują psychicznie takie warunki, więc widzimy wielu uchodźców z Mikołajowa w Odessie, w Kijowie, na Zachodniej Ukrainie i za granicą. Dlatego wszyscy, których poznałem a którzy są z Mikołajowa, prosili o przekazanie pozdrowień dla mieszkańców. Ci ludzie uciekają przed okropnościami wojny, ale tęsknią za swoim miastem. Mamy nadzieję, że gdy wypędzimy wroga z naszego ukraińskiego południa, ludzie powrócą do domów i będą normalnie żyć” – mówi abp Szewczuk.