Arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk i zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w dniach 14-18 października odwiedził w ramach duszpasterskiej wizyty egzarchat odeski (diecezję odeską) i położone na jego terytorium miasta: Odessę, Mikołajów, Jużnoukraińsk i Bałtę. Na czele egzarchatu stoi biskup Mychajło Bubniy. Towarzyszył mu Krzysztof Tomasik, szef działu zagranicznego KAI.
„Kiedy ktoś mówi do mnie słowo `wojna`, widzę przed oczami płaczącą kobietę, kobietę-matkę, która odprowadza swojego syna lub córkę na front, nie wiedząc, czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy, płaczącą matkę, która straciła syna, płaczącą matkę, która z dzieckiem musi opuścić swój dom, swoje miejsce, bo jej dom został zniszczony na jej oczach, zapłakana kobieta, która dziś szturmuje Europę i inne kraje świata, by zadbać o tymczasowe schronienie dla siebie i dziecka, podczas gdy ojciec walczy na froncie” – mówi abp Szewczuk podczas nieszporów w odeskiej katedrze pw. św. Andrzeja Apostoła Pierwszego Powołanego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kijów – święto ukraińskiej armii
14 października - 233 dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę - święto Opieki Najświętszej Bożej Rodzicielki, Dzień Obrońców Ojczyzny i Dzień Armii Ukraińskiej.
Reklama
Arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk wyrusza z wizytą do egzarchatu odeskego, gdzie spotka się z wiernymi i duchowieństwem, wolontariuszami i władzami lokalnymi. W swoim codziennym orędziu jak zawsze składa krótki codzienny raport o sytuacji w ogarniętej od ośmiu miesięcy wojną Ukrainie: „Wczoraj znów doszło do ciężkich walk na całej linii frontu. Podobnie jak w poprzednich dniach, najbardziej intensywne walki toczyły się w obwodzie donieckim. Wróg przeprowadził serię intensywnych ataków rakietowych na zachodniej Ukrainie. Miasto Zaporoże w nocy znów stanęło w płomieniach. Okupanci przeprowadzili ataki rakietowe na miasto Charków. Tylko w ciągu minionej doby wróg wystrzelił na terytorium Ukrainy co najmniej 2 rakiety typu cruise, dokonał 16 nalotów i przeprowadził 70 ataków rakietowych z użyciem wielu wyrzutni rakietowych różnych typów”.
Z okazji święta Opieki Najświętszej Bogurodzicy i Dnia Armii Ukraińskiej na terenie Skansenu Pirogowo pod Kijowem odprawia Boską Liturgię w zabytkowej cerkwi łemkowskiej. Wśród kilkudziesięciu zgromadzonych osób jest oddział ukraińskiej armii.
Reklama
Święto Pokrowy [Opieki] Najświętszej Maryi Panny według tradycji bizantyjskiej jest to szczególne święto o wielowiekowej tradycji, będące doświadczeniem modlitwy w czasie wojny. Według przekazu historycznego, w Konstantynopolu, w pierwszym tysiącleciu, kiedy to najprawdopodobniej Rusini wzięli w oblężenie miasto, miejscowa ludność bardzo się bała. Mieszkańców ogarnął wielki lęk, więc udali się do kościoła, aby się pomodlić. W trakcie modlitwy, która trwała przez całą noc, pewien jurodiwy - szaleniec Boży, ujrzał Matkę Boską. Było to widzenie mistyczne, przekonanie, że Matka Boska osobiście przyszła do świątyni, modliła się za tych wiernych i osłoniła ich. Zdjęła z głowy swój welon, którym okryła proszących o opiekę i lud został uratowany. Kiedy atakujący dowiedzieli się ostatecznie o tych okolicznościach, wycofali się z oblężenia. Było to doświadczenie głębokiej osobistej modlitwy Matki Bożej za naród i okrycia go welonem, a co za tym idzie – uzyskania ratunku od niechybnej śmierci. I dlatego właśnie dla Ukraińców święto Pokrowy stało się szczególnym świętem opieki. Przez stulecia Ukraińcom, zwłaszcza tu, na centralnych ziemiach Ukrainy, szczególnie brakowało poczucia bezpieczeństwa. Dlatego święto Pokrowy zawsze było świętem zapewnionej opieki z nieba dla tych, którzy pozostawali w zagrożeniu. Święto Pokrowy było szczególnie celebrowane przez Kozaków Zaporoskich. Na Zaporożu stała drewniana cerkiewka pod wezwaniem Pokrowy Najświętszej Marii Panny. Również w czasie II wojny światowej Pokorowa była świętem odrodzenia wojska ukraińskiego. Obecnie w Ukrainie jest to święto państwowe, dzień obrońców i obrończyń ojczyzny.
„Armia ukraińska to armia obrońców, a nie jest armia okupantów, armia zdobywców czy najeźdźców, która istnieje po to, żeby upokorzyć inne narody, coś im ukraść, zabrać czy zaanektować. Jest to armia obrońców" – zaznacza arcybiskup i wzywa: „Niech nasza wspólna modlitwa dotrze na front, gdzie płynie krew, gdzie nasze wojsko broni naszego narodu i naszej ojczyzny. Niech ta Opieka Najświętszej Maryi Panny, objęcia Matki Kościoła ogarną nasze dziewczęta i chłopców w okopach, na służbie bojowej, niech umocni umiejętności tych, którzy dziś czuwają nad spokojnym niebem Ukrainy i nie pozwalają, by rosyjskie rakiety, bomby, drony niosły śmierć naszym miastom i wioskom. Niech ta modlitwa wstawiennicza dotrze tam, gdzie po ludzku nie możemy dotrzeć, do naszych jeńców wojennych, którzy są w szponach tego okrutnego wroga, do rosyjskich więzień i izb tortur. Niech matczyna modlitwa Matki Bożej pochyli się dziś nad naszymi cierpiącymi żołnierzami – życzy abp Światosław. Nie zapomina o rannych żołnierzach ukraińskich, którzy „noszą na swoich ciałach i duszach rany Ukrainy, a także o krewnych i przyjaciołach żołnierzy ukraińskich, zwłaszcza tych, którzy przeżywają głęboką ranę straty, którzy żyją w niepokoju o swoje dzieci, które walczą, czekając na ich wezwanie, ich SMS-y jako największą radość życia”.
Odessa
Reklama
15 października - 234 dzień rosyjskiej agresji na Ukrainę. Zwierzchnik UKGK rozpoczyna wizytę w egzarchacie odesskim (diecezji odeskiej), gdzie spotka się z wiernymi i duchowieństwem, wolontariuszami i władzami lokalnymi oraz zapoznaje się z potrzebami ludzi dotkniętych wojną w południowej części kraju. Towarzyszą mu osobisty sekretarz ks. Oleg Ołeksa, ekonom ks. Lubomyr Jaworski oraz kierownik działu zagranicznego Katolickiej Agencji Informacyjnej, Krzysztof Tomasik.
W swoim codziennym przemówieniu arcybiskup tego dnia raportuje: „Podczas minionego dnia na całej linii frontu toczyły się ciężkie i krwawe walki. Najbardziej zaciekłe były w obwodzie donieckim. Ukraina nadal była pod rosyjskim ostrzałem rakietowym. Wróg wystrzelił 6 rakiet, przeprowadził 30 ataków lotniczych i wykonał 48 nalotów na nasze miasta i wsie. Miasto Zaporoże codziennie drży pod rosyjskimi rakietami. Nasze serca boleją nad miastem Nikopol w obwodzie dniepropietrowskim, które Rosjanie zbombardowali pociskami fosforowymi. Jest wiele ofiar, zabitych i rannych. Nieprzyjaciel ponownie ostrzeliwuje Charków, a także przygraniczne tereny obwodu charkowskiego, sumskiego i czernihowskiego. A dziś rano wystrzelono rakiety w rejon Kijowa”.
Reklama
Odessa to specyficzne miasto, przekrój całej Ukrainy, gdzie obecnie kształtuje się nowa tożsamość ukraińska. Historycznie, od czasów Imperium Rosyjskiego, Odessa była zawsze różnorodna narodowościowo. Mieszkali tu Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Polacy, Mołdawianie, Gaugazi, Grecy, Turcy i inni. Była to tym samym mieszanka różnych kultur. Dziś zmienia się demograficzne i narodowościowo. Na przykład wielu Żydów opuściło Odessę, zwłaszcza, gdy zaczęła się obecna wojna. Jest też duża społeczność Ormian, znacząca młoda społeczność Syryjczyków, którzy przyjechali tu do pracy i nie wrócili do Syrii. Dziś Odessa stała się bardzo ukraińska. Kiedyś trudno było zobaczyć ukraiński napis, wszystko było po rosyjsku, a teraz Odessa jest bardzo zukrainizowana. Rosja zainwestowała tu mnóstwo pieniędzy, powstawały wszelkiego rodzaju rosyjskie kluby, drużyny sportowe, które potem przekształciły się w organizacje tzw. tituszek, bandytów, którzy próbowali np. odebrać komuś jakieś biznes albo wynieść do władzy polityka, który im płacił.
Na początku wojny wszystkie tituszki zamieniły się w sabotażystów działających w ukryciu. Kiedy zaczęła się wojna, wyszli z podziemia i potem ukraińska armia ich wszystkich wyeliminowała. Wtedy też mieszkańcy Odessy zaczęli inaczej patrzeć na relacje z Rosją, w szczególności, gdy już pierwszego dnia wojny - 24 lutego Rosja zaczęła bombardować i niszczyć Odessę. Nastawienie Odessyjczyków całkowicie się zmieniło. „Rzeczywiście na południu Ukrainy rosyjska agresja trudne warunki ekonomiczne przyczyniają się do powstania nowego społeczeństwa politycznego, które jest absolutnie ukraińskie w swoim duchu i europejskie w swojej treści. Miasto, które zawsze żyło jako miasto portowe ze względu na swoją otwartość na świat, nigdy nie pozwoli Rosji zamknąć go i zamienić w swoją przygnębiającą prowincję. Odessyjczycy będą bronić niepodległości Ukrainy” – zapewnia abp Szewczuk.
Reklama
W czasie czterodniowej wizyty zwierzchnik UKGK odprawia Boskie Liturgie i nabożeństwa w greckokatolickich parafiach: odeskiej katedrze pw. św. Andrzeja Apostoła Pierwszego Powołanego, parafiach św. Michała i Wniebowstąpienia Pańskiego, spotka się z szefem Odeskiej Obwodowej Administracji Wojskowej, Maksymem Marczenko oraz szefem Odeskiej Rady Obwodowej Hryhorijem Didenko, a także zastępcą burmistrza Odessy, Olegiem Bryndakiem. W spotkaniach z przedstawicielami władz lokalnych biorą udział bp Bubniy oraz ks. Wasyl Kołodczyn, dyrektor Caritas Odessa. Odwiedza też centralę humanitarną egzarchatu odeskiego, która działa od początku wojny, w której przechowywane są paczki żywnościowe Patriarchalnej Fundacji "Mądra Sprawa" finansowane przez egzarchat apostolski Niemiec i Skandynawii.
Reklama
Ponad milionowa Odessa i region cierpi z powodu wojny podobnie jak inne miasta Ukrainy. Prawie każdego dnia dochodzi do ataków irańskich dronów. Od wybuchu wojny jest w stanie hibernacji i depresji. Podczas spotkań z władzami, ludźmi, którzy przychodzą do kościołów, nie mają za co żyć, nie mają czym nakarmić swoich dzieci widać cały dramatyzm sytuacji. Największe szkody powoduje fakt, że Odessa i jej region, wielkie morskie bramy Ukrainy, są zablokowane przez rosyjskiego najeźdźcę. Stoi cała ogromna infrastruktura, która służyła handlowi morskiemu. Władze miasta i obwodu apelują nieustannie, aby za wszelką cenę pomóc, aby umowa o „zielonym korytarzu” eksportu zboża nadal obowiązywała. Jadąc w okolicach Odessy widać długie kolejki wagonów i samochodów ciężarowych wypełnionych zbożem, które stoją całymi dniami i czekają na rozładunek na statki, które powinny przewieźć ukraińskie zboże do tych, którzy cierpią głód w dzisiejszym świecie. „W tym roku ukraińskie ziemia po raz kolejny wydała obfite plony i chce podzielić się chlebem z potrzebującymi” – mówi abp Szewczuk. Niestety porozumienie z Rosją dotyczące transportu drogą morską jest zagrożone. Jak mówią przedstawiciele miejscowych władz, kiedy zawarto umowę, z odeskich portów codziennie wypływało około 15 statków. Obecnie wyruszają zaledwie 4. W kolejce czeka ponad 150 jednostek pragnących wywieźć ukraińskie ziarno. Pod koniec listopada z powodu rosyjskich działań porozumienie może w ogóle przestać obowiązywać. „Zwracam się do wszystkich kompetentnych instytucji międzynarodowych, do Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), która walczy z głodem na całym świecie, do instytucji kościelnych, aby nie dopuścić do zamknięcia korytarza zbożowego i Morza Życia, które z jednej strony pomagają odblokować ukraińskie porty na Morzu Czarnym, a z drugiej strony pomagają służyć potrzebującym” – apeluje abp Szewczuk.
Odessa i cały region Odessy to duży region turystyczny, gdzie zawsze miliony ludzi przyjeżdżało na wypoczynek i większość mieszkańców była zaangażowana w obsługę turystów. Teraz wszystkie plaże są zaminowane i zamknięte. Można przyjść i wyznaczonych tylko miejscach posiedzieć na piasku, ale nie można wejść do wody. Także większość dróg jest zamknięta, ponieważ można zostać wysadzonym przez rosyjską minę. Zwłaszcza gdy na morzu jest sztorm, wtedy wyrzuca on na brzeg różne środki wybuchowe. Tak więc prawie cała infrastruktura, hotele, pensjonaty, restauracje są zamknięte.
Odessa to także miasto studenckie, gdzie wyższe wykształcenie zdobywają dziesiątki tysięcy studentów. Teraz wszystkie szkoły wyższe są zamknięte. Studenci w najlepszym wypadku studiują online, więc cała infrastruktura związana z akademickim życiem miasta, również przestała istnieć. Zastępca burmistrza Odessy pytany, jaki procent bezrobocia jest dziś w mieście boi się podać liczby. Niestety małe i średnie firmy padają, jedynie działa jeszcze duży biznes. Pracuje tylko sektor publiczny, czyli instytucje, które są finansowane z budżetu państwa. Odessa jest w depresji gospodarczej, co oczywiście wpływa na sytuację społeczną większości ludzi. Ludzie nie mają możliwości pracy, zarabiania pieniędzy, więc nie mają za co żyć.
Reklama
Odessa i obwód odeski to duża strefa tranzytowa dla uchodźców przemieszczających się z obwodu chersońskiego, Zaporoża, Mikołajewa i obwodu mikołajowskiego. Przemieszczają się przez Odessę w kierunku Rumunii, Mołdawii i innych części Ukrainy. Obecnie w obwodzie odeskim przebywa ponad 200 tys. uchodźców, którzy wymagają szczególnej opieki. Dlatego Kościoły i organizacje religijne obwodu odeskiego starają się jak mogą pomóc tym ludziom.
W spotkaniu z wolontariuszami w sztabie koordynacji humanitarnej obwodu odeskiego, jego szef Oleksiy Czorny, opowiada o sytuacji humanitarnej i działalności wolontariatu. Dziękując wolontariuszom abp Szewczuk, że od początku wojny UKGK w okupowanym Chersoniu, Charkowie, czy w obwodzie donieckim każda z parafii zamieniła się w centrum humanitarne i jeśli to konieczne pomaga ludziom w ewakuacji.
Reklama
Zwierzchnika UKGK bardzo cieszy, że Kościół greckokatolicki w Odessie jest na pierwszym miejscu w służbie humanitarnej i społecznej, choć nie jest największą strukturą kościelną. Największą jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, ale prawie niewidoczny w tej sferze. Obok grekokatolików najbardziej zaangażowane w pomoc społeczną są Kościoły protestanckie i rzymskokatolicki. Wśród organizacji UKGK na pierwszy plan wysuwają się: Caritas Ukraina, Caritas Odessa i Fundacja „Mądra Sprawa”. Eparchie z całego świata wysyłają pomoc na Ukrainę i poprzez sztab humanitarny dowożona jest ona do tych miast, gdzie jest najbardziej potrzebna. „Zaskoczyło mnie, że jest tam czynne centrum Caritas Odessa i bardzo aktywne centrum logistyczne Fundacji „Mądrej Sprawy”. Odwiedziliśmy duży magazyn, bo ostatnio przyjechała duża ciężarówka z paczkami żywnościowymi, jedna rodzina ma co jeść przez tydzień. Rozdawaliśmy takie paczki w różnych naszych parafiach, widać było jak ludzie spieszą się do kościoła, jak ze łzami w oczach dziękują za pomoc” – mówi abp Szewczuk. Uderzyła go jedna historia kobiety, która jest farmerką z okupowanego regionu Chersonia. Ma trzech synów, z których dwóch jest na froncie. Pod okupacją w pierwszych dniach wojny Rosjanie spalili 60 hektarów jej gospodarstwa „Rolnik, który sam uprawiał chleb, który karmił innych, dziś przychodzi do kościoła po kawałek chleba. Aby przetrwać w obcym, dużym mieście. Taki właśnie obraz Odessy dziś znajdujemy” – mówi abp Szewczuk.
Reklama
Oprócz realnej pomocy ludzie oczekują na ciepłe słowo i gest. Tym bardziej, że podczas wojny trudno o pozytywne emocje. Przychodzą z surowymi i smutnymi twarzami. „Kiedy rozmawiasz ze zbolałym człowiekiem zapytaj o jego nastrój, skąd pochodzi, co go boli, niech mówi, nawet niech się wypłacze” – radzi arcybiskup i zapewnia: „Taki człowiek zawsze odchodzi z ulgą na duszy. Ludzie przychodzą do kościoła po ciepło miłości wspólnoty, a Kościół przyjmuje wszystkich, nie pyta, czy mówisz po rosyjsku, czy po ukraińsku, czy masz lub nie masz dokumentów. Bardzo mnie bolało, kiedy przychodziły matki z dziećmi, matki z wieloma dziećmi, które przychodziły po paczki z żywnością, żeby nakarmić swoje małe dzieci. Widzę stężałą z bólu twarz kobiety, która się wstydzi, że musi wziąć swój wózek na kółkach, aby dostać podstawowe do życia rzeczy. Dla niej to wielkie upokorzenie, że musi prosić o coś. Jednak kiedy pytasz, jak mają na imię jej dzieci, ile mają lat - widzisz, że matka zaczyna się rozpromieniać, dla niej stan tu i teraz schodzi na dalszy plan. Słyszy dobre słowo, i gesty wobec jej dzieci. Taka rozmowa zawsze kończy się prośbą o modlitwę i błogosławieństwo. Oczywiście za tydzień paczka będzie już pusta, ale może błogosławieństwo, ciepło, którym otaczamy ludzi w skrajnych sytuacjach, tych którzy stracili dom, pracę, środki do życia ludzie zapamiętają i będzie to dla nich pociechą” – mówi abp Szewczuk.
W czasie rozmów w różnych środowiskach dużo mówiło się o działaniach jakie trzeba podjąć w leczeniu wojennych traum. „Z drugiej strony ludziom trzeba towarzyszyć, trzeba pomagać, żeby nie przywiązywali się do paczki jak do narkotyku i przychodzili znowu i znowu. Traumy są bardzo głębokie, dzięki Bogu, że Caritas ma całe projekty pomocy psychologicznej i psychoterapeutów, którzy pracują z dziećmi, młodzieżą i osobami starszymi, które takiej pomocy potrzebują. Najbardziej takim osobom potrzebna będzie społeczna i psychologiczna adaptacja do nowych okoliczności oraz pomoc w odnalezieniu się. Zapuścić korzenie w nowej rzeczywistości, a to wymaga wielkiej witalności” – zaznacza arcybiskup i zwraca uwagę, że wiele osób opowiadając o swojej historii zaczęło płakać wstydząc się swoich łez. Myślę, że proces leczenia ran zaczyna się od tego, że osoba mówi o swojej ranie. Gdy człowiek werbalizuje swój ból przed kimś, kto jest gotowy go słuchać, kto jest gotowy przyjąć jego ból, w miarę jak go wyraża, staje się łatwiejszy do zniesienia. Ale do tego momentu prowadzi długa droga. Wszystko zaczyna się od uśmiechu” – mówi arcybiskup.
Reklama
87-letnia kobieta przyszła po paczkę i miała kamienną twarz, była tak słaba, że nie mogła nawet stać, więc siedziała na krzesełku. Arcybiskup podszedł do niej, pogłaskał po głowie i powiedział: „Jesteś młodą dziewczyną”. Popatrzyła na niego z uśmiechem, jej twarz natychmiast się zmieniła, oczy stały się zaczerwienione od łez i powiedziała: „Tak, dzięki takim spotkaniom Pan Bóg odnawia nasze siły, czyni nas młodszymi”.
W kulturze ukraińskiej jest jedna osobliwość - ludzie są uprzedzeni do psychologii i psychologów. Starsi ludzie pamiętają, że w Związku Sowieckim psychiatria była narzędziem represji. Jak ktoś nie chciał przyjąć ideologii sowieckiej, to stwierdzano, że jest chory psychicznie i wtedy osadzano go w szpitalu psychiatrycznym. „Gdy coś ich psychicznie boli, pójdą nie do psychologa, ale do księdza, osoby duchownej. Nie pójdą do ośrodka pomocy psychologicznej. I tak żadna ze starszych osób nigdy nie słyszała, co to jest. Z większą ufnością pójdą do kościoła, gdzie ludzie się modlą. Nawet jeśli nie wierzą w Boga, to wiedzą, gdzie ludzie się modlą i gdzie mogą uzyskać pomoc. To bardzo ciekawe, wielu jest nawet zaniepokojonych, że pomagasz im tak po prostu i nie muszą nic za to płacić, że nic od nich się nie chce. Niektórzy chcą pokazywać paszport, dokumenty. Dla tych ludzi było odkryciem, że coś otrzymują i nikt od nich niczego nie żąda. Bezinteresowna uwaga, miłość tych ludzi ożywia, czują oni wtedy swoją ludzką godność i łatwiej im podążać dalej. Te rany dopiero zaczynają się pokazywać, nie rozumiemy jeszcze jak są głębokie, myślę, że ten proces uzdrawiania będzie trwał dziesiątki lat” - mówi abp Szewczuk.
Reklama
Odwiedzamy ośrodek rehabilitacji dla dzieci i młodzieży uchodźców prowadzony przez Caritas Odessa. Z jednej strony przechodzą tutaj rehabilitację psychologiczną, a z drugiej strony robią pewne rzeczy dla żołnierzy na froncie, m. in. świece. Caritas pomaga uchodźcom nie tylko poprzez dystrybucję paczek żywnościowych, ale adaptację społeczną. Przychodzą ludzie, którzy stracili wszystko, łącznie z dokumentami, znaleźli się w obcym mieście, nie wiedzą co robić, gdzie iść, żeby wyrobić paszport, czy znaleźć pracę. Caritas realizuje więc program ich przyjęcia, pomocy, rehabilitacji, a potem resocjalizacji. Pod budynkiem znajduje się schron przeciwbombowy, ponieważ jest to jeden z warunków funkcjonowania każdego takiego ośrodka. Dla tych dzieci, które przeżyły bombardowanie, jest to niezbędne, aby zapewnić im komfort psychiczny. Wiedzą, co to jest nalot, mogą szybko gdzieś się ukryć i czują się wtedy spokojniejsze. Mogą pracować i nie myśleć ciągle o swoim bezpieczeństwie. Obecnie w ośrodku jest 60. dzieci i młodzieży podzielonej na trzy grupy. Zajęcia trwają 3 miesiące, a potem przychodzą nowe grupy. Caritas Odessa odpowiada na konkretne wyzwania humanitarne. Co ciekawe, istnieje osobny projekt, który pomaga ludziom dając im środki finansowe. Uczy ich odpowiedzialności, korzystania z pieniędzy, co sprzyja rozwojowi odpowiedzialności osobistej i wspiera lokalną gospodarkę. Tej grupie osób przekazano już kilka milionów hrywien.
16 października - 235. dzień wojny Rosji z Ukrainą. W codziennym raporcie abp Szewczuk mówi: „Ponownie, w ciągu wczorajszego dnia i nocy, ukraińska ziemia zadrżała wzdłuż całej linii frontu. W obwodzie charkowskim i donieckim wróg atakuje pozycje naszych wojsk, nieustannie ostrzeliwując południe naszej Ojczyzny, Zaporoże, obwód dniepropietrowski i obwód mikołajowski. Tylko w ciągu ostatniej doby Rosjanie wystrzelili na Ukrainę pięć rakiet, przeprowadzili 23 naloty, wykonali 60 ataków odrzutowców różnych typów systemów. Ucierpiało około 30 osiedli, miast i wsi na Ukrainie. Wczoraj wieczorem najbardziej ucierpiało miasto Nikopol w obwodzie dniepropietrowskim, gdzie w ciągu zaledwie kilku godzin wróg zadał 40 ciosów pociskami różnych typów systemów odrzutowych.”
Reklama
W niedzielę 16 października abp Szewczuk odprawia Boską Liturgię w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego. W jej trakcie udziela święceń kapłańskich ks. Ołeksijowi Burowi z Mikołajowa. "Ciekawe, że głębia jego powołania stała się dla nas wszystkich jasna dopiero w momencie wybuchu wojny. Kiedy byliśmy zmuszeni ewakuować seminarium w Kniażyczach, bo front rosyjski był zaledwie kilka kilometrów od seminarium, w dzielnicy Browary, on jako jedyny pozostał w seminarium, razem z ludźmi, którzy przyszli do piwnicy seminaryjnej do schronu przeciwbombowego. Wtedy Mikołajów był stosunkowo spokojnym miastem, podczas gdy Kijów był epicentrum pierwszej fali wojny. Potem jednak wrócił do domu, by zająć się synem, który wymagał szczególnej opieki ojca. Co więcej, tam, w Mikołajowie, pod ostrzałem rakiet, ukończył seminarium online. Zdał bardzo trudny egzamin, aby zostać licencjatem teologii. A dziś przyjechał tu, by przyjąć święcenia kapłańskie w Chrystusie. Niesamowita głębia!"
Ks. Jurij Stronjanskyj, od roku proboszcz powstałej w 2017 r. parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Odessie. Jest też kapelanem więziennym w zakładzie karnym. Ma żonę Oleńkę oraz dwoje dzieci: Iwana i Światosława. W codziennej pracy duszpasterskiej wspomaga go ks. Roman Mirczuk. „Staramy się jak możemy, służymy w czasach wojny i nie jest to łatwy czas, ale jesteśmy tu od początku wojny. Dzięki Bogu, gdzie mam służyć, żyjemy i możemy służyć innym ludziom swoją obecnością, modlitwą, spowiedzią, komunią, służbą Bożą w różnych wymiarach” – mówi kapłan. Parafia jest stosunkowo duża. W niedzielę na Świętej Liturgii jest około 100 osób. „Najważniejszą rzeczą dla parafii, dla kapłan jest modlitwa, jednoczenie ludzi i staramy się to robić. Modlitwa umacnia przede wszystkim tych ludzi, którzy przede wszystkim nie wyjechali w czasie wojny” – stwierdza kapłan.
Reklama
Od początku wojny w każdą sobotę z pomocą sióstr ze Zgromadzenia Wcielonego Słowa prowadzona jest stołówka dla potrzebujących. Dwa razy w tygodniu rozdawane są paczki żywnościowe z patriarchalnej Fundacji „Mądra Sprawa” dla ok. 150 osób. „Zgłasza się do nas bardzo dużo osób potrzebujących: przesiedleńców, rodzin wielodzietnych, osób niepełnosprawnych i emerytów” – mówi kapłan. Pytany, co najbardziej jest teraz potrzebne wylicza: generatory prądotwórcze, termowizory, buty i ciepła odzież. I przede wszystkim modlitwa oraz duchowe wsparcie. Dziękuję przede wszystkim sąsiadom, tym najlepszym, którzy jako pierwsi pomagali Ukrainie, czyli Polakom. Niech tak zostanie – AMEN”.
O. Grzegorz Dżala ze Zgromadzenia Misyjnego św. Andrzeja Apostoła jest proboszczem parafii pw. Proroka Eliasza w położonym 16 km od Odessy, Czarnomorsku, w którym większość mieszkańców to tzw. „nominalni” prawosławni. „W większości to ludzie o mentalności prorosyjskiej a raczej postsowieckiej, choć to w wyniku wojny się zmienia. Wielu z nich zaczyna uczyć się ukraińskiego. Moi parafianie pochodzą z zachodniej Ukrainy i Odessy. Przede wszystkim należy iść do ich domów. Trzeba wyjść do ludzi. To jest ważne i potrzebne” – mówi o. Dżala, który pochodzi spod Lwowa. Przed wstąpieniem do swojego zgromadzenia był w Polsce sześć lat u księży werbistów.
„Jestem otwarty. Jak jest potrzebna pomoc to służę. Tu w odeskim regionie wszystko jest inne niż na zachodniej Ukrainie. Z drugiej strony jak zaczynasz pracować z ludźmi to od razu oddają tobie twoją dobroć. Teraz jest wojna. Dużo ludzi straciło pracę. Jak mogę to pomagam. Niektórzy pytają mnie, co ja tu robię? Ja odpowiadam, że jestem. Przed Wielkanocą jedna kobieta powiedziała mi: dobrze, że ojciec nas nie zostawił. Wtedy się popłakałem. Dziękują, że jestem z nimi. Nie raz modlę się z wojskowymi na ich zaproszenie. Oni może dużo nie wiedzą na temat wiary, ale moja obecność jest dla nich ważna. Staram się każdego zapraszać do siebie, aby stworzyć jakieś naturalne więzi międzyludzkie. Nie spodziewałem się, że w czasie wojenny będzie taka konsolidacja. Ludzie o różnych poglądach politycznych współpracują ze sobą” – mówi zakonnik. Niestety region cały czas jest atakowany przez Rosjan. „Na wiosnę sadziłem z parafianami ziemniaki a obok spadały rakiety. Tu ziemia cały czas drży. Jestem mimo wszystko dobrej myśli, że wojna niedługo się skończy. Naród, który jest już tak zjednoczony nie da politykom szansy na powrót do tego co było przed wojną” – jest przekonany o. Dżala.
W drugim dniu wizyty abp Szewczuk przewodniczy nieszporom w katedrze pw. św. Andrzeja Apostoła Pierwszego Powołanego, gdzie zgromadzili się licznie duchowni, osoby zakonne, dzieci, młodzież, członkowie największej katolickiej organizacji charytatywnej na świecie Rycerzy Kolumba i osoby wewnętrznie przesiedlone. Na modlitwę licznie przybyli także parafianie niedosłyszący, dla których podczas nabożeństwa zapewniono tłumaczenie na język migowy. Abp Szewczuk podkreśla, iż w warunkach wojennych Kościół musi dawać ludziom przede wszystkim nadzieję. I Kościół ma tę nadzieję, której nie może dziś dać Ukraińcom żaden z ludzi. To jest słowo nadziei Ewangelii Chrystusa. Zauważa, że patrząc na oblicze Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego na zachodzie, w centrum Ukrainy, w obwodzie charkowskim, w obwodzie sumskim, w obwodzie czernihowskim, a teraz w obwodzie odeskim, widzi w nim Matkę, która obejmuje swoje dzieci, która ogrzewa, ratuje, w której ramionach dziecko przestaje się lękać. „Chcę wam podziękować, że jesteście jak kochająca kokosz ogarniająca swe pisklęta… Błogosławiony naród, który ma tak kochającą Matkę Kościół, który nie potępia, nie karze, ale rozumie i przebacza, przyjmuje i ogrzewa” – stwierdza abp Szewczuk.