Reklama

Małe - wielkie serca

Niedziela Ogólnopolska 15/2008, str. 44-45

„Ogródek” urządzony w ramach projektu „Podziel się posiłkiem”
Archiwum Świetlicy

„Ogródek” urządzony w ramach projektu „Podziel się posiłkiem”<br>Archiwum Świetlicy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mają po dwadzieścia kilka lat, kończą studia z niezłymi perspektywami. Wszyscy są stąd, „guloni” z podkieleckich Chęcin, wychowani w cieniu Góry Zamkowej, średniowiecznego zamczyska i franciszkańskiego klasztoru. Zamiast zawczasu stawać do wyścigu szczurów i troszczyć się o własne jutro, weszli po uszy w wolontariat przy klasztorze Ojców Franciszkanów, od wieków związanych z miasteczkiem.

Bo warto robić coś dobrego

Reklama

XV-wieczne sklepienia krużganków klasztornych zapewne przez całe stulecia nie słyszały takiego gwaru. W salkach przylegających do krużganków wydzielono pomieszczenia dla świetlicy „Piccoli Cuori”, czyli „Małe serca”. Teoretycznie świetlica powinna być czynna do 17.00. Jest już po 19.00, a drzwi co chwilę otwierają się i zamykają z łomotem… Dobrze, że te mury budowano tak solidnie... Łup, łup! - Ewelinko, zrobisz nam kakao? - Nie umiem przeczytać tych słówek, a jutro mam angielski, Ewelina, przeczytaj! - Marek, kto odprowadzi mnie do domu...? - Możemy iść do ojca Romana?... Młodzi opiekunowie cierpliwie odpowiadają, zawiązują sznurowadła, robią kakao, wkładają kurtki, odprowadzają podopiecznych do domów. Wolontariat jako dzielenie się sobą z kimś w potrzebie, jako praktyczna realizacja papieskiej idei wyobraźni miłosierdzia... To oczywiste, to się właśnie tutaj dzieje, ale aż tak dosłownie i dobrze o sobie nie myślą. Warto pomagać - ot co. Warto robić coś dobrego, wtedy ten najbliższy świat powoli staje się lepszy.
Ewelina Prokop, Marek Gołuch, Maksymilian Skowerski, Anna Sikora, Bartłomiej Glita mają po 19-26 lat. Znają się od dziecka. Przyznają, że w okresie dorastania zetknęli się z duszpasterstwem franciszkanów i na każdym z nich odcisnęło ono swoje piętno (np. młodzi mężczyźni byli i nadal są tutaj ministrantami). Gdy kilka lat temu przy klasztorze powstał Ośrodek „San Damiano”, prowadzący terapię dla młodych narkomanów z całej Polski, chcieli jakoś pomóc, na coś się przydać. Wychodzących z nałogu w końcowej fazie terapii zabierali na łyżwy, rajdy, do kina, po to, aby pomóc im odbudowywać zwyczajne międzyludzkie relacje. Jednak w ośrodku pracują przede wszystkim wykwalifikowani terapeuci, bo wyprowadzanie z nałogu to profesjonalne działania.
Ale energia młodych wolontariuszy nie mogła leżeć odłogiem. Dlatego trzeba było szerzej otworzyć oczy. W Chęcinach, jak wszędzie, mnóstwo dzieciaków jest zostawianych samym sobie, a ściślej ulicy, która je „wychowuje”. Przyczyny są różne: zapracowanie rodziców, niezaradność życiowa, patologie, obojętność, wyziębienie uczuciowe w rodzinach. Stworzenie dla takich dzieci miejsca i opieki stało się nagle ważne i potrzebne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Piccoli Cuori”

„Małe serca” - tak nazwali swoją świetlicę, która formalnie powstała w lutym 2006 r. i jest prowadzona wyłącznie siłami młodego wolontariatu. Jednoosobowe kierownictwo zwierzchnie to o. Paweł Chmura. Czy nie bał się powierzyć tego zadania wolontariuszom? - To są dobrzy i odpowiedzialni młodzi ludzie, gotowy potencjał sił do wykorzystania. A poza tym tam, gdzie są pieniądze, dochody, etaty, zaraz zaczynają się problemy - wyjaśnia o. Paweł.
Świetlica ma służyć pomocą i opieką dzieciom w wieku szkolnym z Chęcin, a ściślej - od przedszkolaków po gimnazjalistów. Grupą kilkudziesięciu podopiecznych zajmuje się na sposób stały 15 wolontariuszy. Organem prowadzącym świetlicę jest powołane przez nich przed 3 miesiącami stowarzyszenie o nazwie PADRE (Profilaktyka Aktywna, Działanie, Rozwój i Edukacja). Świetlica funkcjonuje codziennie od godz. 14.00 do późnego popołudnia oraz w soboty i niedziele. Dzieciaki zawsze znajdują tutaj pomoc i zajęcie, a chęcinianie są z tego pomysłu więcej niż zadowoleni. Wolontariusze codziennie odrabiają z dziećmi lekcje, nadrabiają zaległości, prowadzą kółka zainteresowań w zależności od zapotrzebowania - np. języka angielskiego, do niedawna włoskiego, informatyczne, plastyczne, teatralne. Dzieci codziennie otrzymują posiłek - początkowo było to tylko drugie śniadanie, teraz przeważnie zupę, gotowaną w kuchni „San Damiano”. W zimowe wieczory jest kino domowe, latem - zajęcia sportowe (np. wspinaczka na skałki pod okiem instruktorów), rekolekcje łączone z wypoczynkiem w Kalwarii Pacławskiej, ogniska, codzienna wspólna modlitwa. Za napisane i wyreżyserowane przedstawienie „Koziołek Matołek w Wielkiej Brytanii” zajęli trzecie miejsce w Ogólnopolskim Festiwalu Bajki w Pacanowie.
Zawsze jest czas na pracę, zabawę i przytulanie, a każdy dzień kończy tzw. krąg, podczas którego dzieciaki dzielą się wrażeniami - złymi i dobrymi - z minionego dnia. Wolontariusze komentują, starają się pomóc. - Na początku były kamienne twarze i mur milczenia, a teraz sami chcą takiego dzielenia - mówi Marek Gołuch.
Wolontariusze raz w tygodniu omawiają postępy swoich podopiecznych, planują. Rozdzielili się na dwa zespoły: wolontariuszy czynnych, którzy na co dzień pracują w świetlicy, i „biernych”, dbających o zaplecze, fundusze, realizację projektów. Wciąż szukają nowych dotacji, piszą różne projekty, pozyskują sponsorów (odbyła się np. pomyślna akcja pod hasłem: „Nie pozwólmy, by ten mały chodził głodny przez dzień cały”, która zaowocowała współpracą z jedną z restauracji). W galerii „Sacrum i profanum” wolontariusze podają dobrą kawę i herbatę, a uzyskane „co łaska” drobne kwoty także zasilają konto stowarzyszenia. Potrzeby są wciąż ogromne: meble do świetlicy, pilny remont łazienki, pomoce dydaktyczne i - ostatnie marzenie - piłki do suchego basenu. Ale braki finansowe nie są najważniejsze - one zawsze były i będą. Dzieciaki nauczyły się, że mogą na kogoś liczyć, fajnie spędzać dzień, mieć określone potrzeby. Tego nie przeliczy się na żadne pieniądze.

Sami o sobie

Ewelina Prokop jest śliczną młodą kobietą po SGH w Warszawie. Jej specjalność to stosunki międzynarodowe, pracuje w jednym z kieleckich banków. Ktoś mógłby zapytać: co to za popołudnie z grupką cudzych dzieciaków? Ale te dzieciaki ją uwielbiają, a Ewelina nad wszystko ceni sobie życie „pożyteczne i aktywne”. Marek Gołuch właśnie kończy studia (zaoczne) na Akademii Ekonomicznej w Krakowie, pracuje w chęcińskim GOPS i wciąż jest ministrantem. Wystarczyło, by przyjaciele zapytali: dlaczego tutaj cię nie ma? Jego specjalność to projekty. Ania Sikora wkrótce zdaje maturę, jest więc zapracowana, ale wciąż znajduje czas dla świetlicy. Ją z kolei zachęciło zaproszenie do wolontariatu w ogłoszeniach parafialnych. Zawsze bolało, że wokół są dzieci dorastające bez wiedzy, co to są uczucia. - Kocham dzieci, lubię pomagać - wyznaje skromnie.
21-letni Maksymilian Skowerski (studia w kierunku BHP, praca w budownictwie) to oaza spokoju. Przebywanie z dziećmi wymaga równowagi psychicznej, odpowiedzialności. - Polubiłem to - wyznaje. Bartłomiej Glita (24 l.) studiuje informatykę na Politechnice Świętokrzyskiej. Dojrzale i ciepło podchodzi do tego swojego zadania; mówi, że opiekowanie się innymi wyzwala w nim najlepsze cechy. Wszyscy zgodnie podkreślają niepowtarzalne relacje z dziećmi; nieważne, że różnica wieku wynosi ok. 15 lat.
Ci wolontariusze nie muszą z pamięci recytować słów Jana Pawła II o „wyobraźni miłosierdzia”. Oni je po prostu realizują.

Napawa optymizmem fakt, że w naszej epoce mnożą się formy działalności wolontariatu, jednocząc we wspólnej działalności humanitarnej ludzi różnego pochodzenia, kultur i religii. W naszych sercach budzi się pragnienie dziękowania Bogu za ten coraz potężniejszy nurt wrażliwości na potrzeby człowieka, hojnej filantropii i powszechnej solidarności. (...)
Chrześcijanin wyraża swą miłość do Jezusa przez dar z siebie złożony bliźniemu, cokolwiek bowiem czyni któremuś ze swoich braci najmniejszych, czyni to samemu Panu (por. Mt 25, 31-46)
Z homilii podczas Mszy św. z okazji Dnia Miłosierdzia, 1999

Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny, wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba „wyobraźni miłosierdzia”, aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa
Z homilii, podczas Mszy św. beatyfikacyjnej na Krakowskich Błoniach, 2002

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy wiecie, gdzie... znajduje się najstarsza w Polsce figura Matki Bożej Fatimskiej?

W powstałej w XI wieku podwrocławskiej wsi Tyniec Mały znajduje się zabytkowy kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Budowla z 1516 r. posiada cenny skarb. Na jej głównym ołtarzu znajduje się najstarsza w Polsce figura Matki Bożej Fatimskiej.

Niemiecka baronowa Maria Józefa von Ruffer to postać dobrze znana mieszkańcom Tyńca Małego. Ta głęboko wierząca kobieta (ur. 1894 r.) cieszyła się szacunkiem i ogromną sympatią mieszkańców podwrocławskiej wsi. Czym sobie na nią zasłużyła? Przez całe swoje życie służyła chorym i ubogim. Założyła tu ochronkę dla dzieci. Wraz z rodziną swej starszej siostry Marii Emmy von Fürstenberg bardzo dbała o tyniecki kościół. Sfinansowała przebudowę jego wnętrza na styl gotycki. Wspólnie ufundowali witraż Jezusa Ukrzyżowanego, mszał, różne wyposażenia (ornaty, chorągwie, itp.) oraz XVIII-wieczne obrazy stacji Drogi Krzyżowej, które niestety nie zachowały się do dziś. Dzwony, które podczas II wojny zdjęto z wieży, by przetopić je na armaty, ufundowała matka Marii Józefy, Gabriela von Ruffer. Kiedy dowiedziała się o objawieniu Matki Bożej w Fatimie (1917 r.) bez wahania rozpoczęła działania w kierunku upowszechnienia tego cudu. Niejednokrotnie kontaktowała się w tej sprawie z Ojcem Świętym Piusem XI. W owych czasach spotkanie z papieżem nie należało do rzeczy prostych. W kontaktach z nim Marii Józefie pomagał ówczesny metropolita wrocławski abp Adolf Bertram. Uzyskanie akceptacji życiowej misji baronowej nie było łatwe, gdyż uznaniu objawień stanowczo sprzeciwiał się francuski kardynał (zapewne obawiał się przyćmienia sławy objawień w Lourdes). Mimo jego sprzeciwu, w 1930 r. Kościół uznał cud objawienia w Fatimie.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Była współpracownica obecnego Papieża: Leon XIV, to człowiek duchowy

2025-05-13 07:13

[ TEMATY ]

zakonnica

Papież Leon XIV

Vatican Media

Francuska zakonnica ze Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki, s. Yvonne Reungoat, jest jedną z trzech kobiet pracujących w Dykasterii ds. Biskupów, której prefektem był kardynał Robert Prevost, obecny Papież Leon XIV. „Uderzyła mnie jego umiejętność słuchania i spokój w podejmowaniu decyzji” – opowiada siostra Reungoat.

Nie udało jej się dotrzeć w czwartek 8 maja na Plac Świętego Piotra, by ujrzeć nowego papieża. Siostra Yvonne Reungoat została zatrzymana kilka metrów od kolumnady i dowiedziała się ze swojego telefonu komórkowego, kim jest 267. papież Kościoła powszechnego - kardynał Robert Francis Prevost - dotychczasowy Prefekt Dykasterii ds. Biskupów, której siostra sama jest członkinią.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję