Czym są WTZ?
Reklama
Głównymi uczestnikami Warsztatów Terapii Zajęciowej są niepełnosprawni intelektualnie w stopniu umiarkowanym lub znacznym. „Istniejące od 12 lat Warsztaty - jak mówi ks. Isakowicz-Zaleski - cieszą się bardzo dobrą opinią. Nigdy nie było w nich afer finansowych, które - niestety - występowały w wielu innych ośrodkach finansowanych przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Są to placówki pobytu dziennego, które realizują zadania w zakresie rehabilitacji społecznej i zawodowej, zmierzające do ogólnego rozwoju i poprawy sprawności każdego uczestnika. Rehabilitacja ta odbywa się głównie w czasie zajęć praktycznych w pracowniach: tkackich, wikliniarskich, malarskich, stolarskich, introligatorskich, ceramicznych, krawieckich, ogrodniczych, rzemiosł różnych, edukacyjnych. Ważne jest, że rehabilitacja przebiega zgodnie z indywidualnym programem przygotowanym przez Radę Programową, w której skład wchodzą pracownicy Warsztatów. Zajęcia takie przeplatają się z rehabilitacją ruchową. Organizowane są także zajęcia dodatkowe z zakresu sportu, kultury, turystyki i wypoczynku. Co najważniejsze - uczestnicy WTZ nie ponoszą żadnych kosztów, gdyż pokrywane są one w całości ze środków PFRON. W ramach zajęć niepełnosprawni mają zagwarantowany bezpłatny przejazd, jeden posiłek i środki na trening ekonomiczny, co wprowadza dodatkowy element samodzielności finansowej”. Ksiądz Prezes podkreśla, że dzięki temu wielu młodych ludzi po raz pierwszy otrzymuje własne pieniądze, traktując je jako samodzielnie zarobione. Wszyscy uczestnicy WTZ, którzy zdobyli nowe kwalifikacje lub poprawili swój stan zdrowia, mogą, po zmianie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności, podjąć pracę. Oczywiście, w dostosowanych do ich możliwości warunkach.
O co chodzi?
Głosy w sprawie Warsztatów nie są marginalne. Problem dotyczy 511 Warsztatów Terapii Zajęciowej, co dotyczy 16 tys. osób niepełnosprawnych. Z tej liczby ok. 800 mieszka w domach pomocy społecznej. Pozostali
funkcjonują w rodzinach, a na WTZ dochodzą sami lub są dowożeni. Liczba WTZ jest stanowczo za mała. Oczekujących na przyjęcie jest prawie dwa razy tyle. W aż 90 powiatach nie ma ani jednego Warsztatu.
WTZ powstają dzięki zaangażowaniu organizacji pozarządowych, w tym również kościelnych (np. Caritas). Tworzone są praktycznie z niczego. Każdego dnia borykają się z ogromnymi problemami, głównie natury
finansowej. Dotacja na WTZ ze strony PFRON jest od 5 lat jednakowa, co przy gwałtownie rosnących kosztach już teraz stawia niektóre z nich „pod ścianą”. Rząd nie pierwszy już raz przymierza
się do okrojenia funduszy WTZ. „Na progu Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych - wspomina ks. Isakowicz-Zaleski - 4 grudnia 2002 r. Sejm RP przegłosował ustawę przygotowaną
przez Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, kierowane przez Jolantę Banach z SLD. Ustawa ta, obcinając dotacje państwa, wyrzucała z WTZ, dosłownie z dnia na dzień, prawie 1000 niepełnosprawnych
osób, które mieszkały w domach pomocy społecznej. Była to dla nich ogromna tragedia. Widziałem ich łzy i było to dla mnie jedno z najboleśniejszych przeżyć w czasie mojej 25-letniej pracy charytatywnej.
Fundacja zorganizowała protest. Dokładnie 6 grudnia 2002 r. ulicami Krakowa przemaszerowało 1000 osób z całej Polski. Zwracaliśmy się listem otwartym do premiera Leszka Millera i Jolanty Kwaśniewskiej,
ale odpowiedzi na listy nie otrzymaliśmy. W wyniku protestu Senat złagodził pomysły p. Jolanty Banach i uratował część miejsc”.
Nowy projekt ustawy o rehabilitacji niepełnosprawnych, przygotowany przez rząd Marka Belki, odbiera (od 1 stycznia 2005 r.) znaczną część okrojonej już przecież dotacji, co powoduje, że sporo
WTZ po prostu zniknie, a niepełnosprawni i ich opiekunowie znajdą się na bruku. Powiaty nie mają pieniędzy na pokrycie brakujących kwot. Właśnie przeciwko temu protestowały wszystkie organizacje opiekujące
się niepełnosprawnymi intelektualnie. 27 września, wraz osobami niepełnosprawnymi i ich rodzinami, pikietowały one urzędy wojewódzkie i biura poselskie w całej Polsce. Był to ogromny i dobrze zorganizowany
protest.
Co i kto?
„Przede wszystkim rząd musi rozmawiać z organizacjami pozarządowymi, które organizują i prowadzą ośrodki dla niepełnosprawnych. Są one przecież partnerami państwa, a nie jego wrogami. Niestety,
wśród obecnej ekipy rządowej - chyba spadek po ideologii PZPR - pokutuje przekonanie, że organizacja pozarządowa znaczy tyle samo, co «antyrządowa». Nie lubią nas władze również
za to, że jesteśmy niezależni i niepokorni. Często pokazujemy nieudolność działań czy patologiczną biurokrację. Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych tak za czasów Jolanty Banach, jak i
obecnego ministra nie prowadzi żadnego dialogu z organizacjami stającymi w obronie osób niepełnosprawnych. Ten fatalny błąd jest głównym powodem konfliktu” - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Najbardziej zaangażowani w walkę o Warsztaty są sami niepełnosprawni, ich rodzice i opiekunowie. Sojusznikami są także inne organizacje pozarządowe, począwszy od małych - gminnych czy powiatowych,
a skończywszy na tych największych, ogólnopolskich, jak np. Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób Niepełnosprawnych, Stowarzyszenie „Lekarze Nadziei” czy Caritas. Ks. Isakowicz-Zaleski mówi
o liście otwartym ks. Krzysztofa Bąka, kawalera Medalu św. Brata Alberta i dyrektora Caritas Archidiecezji Katowickiej, czy apelu polskiej aktorki Anny Dymnej, znanej powszechnie ze swego zaangażowania
w pracę dla niepełnosprawnych (dokumenty dostępne na stronie: www.albert.krakow.pl).
Rozstrzygnięcia w kwestiach opieki i stworzenia możliwości rehabilitacji ludziom upośledzonym leżą w gestii rządu. Nie znaczy to jednak, że nie mamy na ich kierunek żadnego wpływu. Decydujemy o tym
przy okazji kolejnych wyborów, a także przez swoje zaangażowanie, choćby w akcje podobne do tych, które ostatnio miały miejsce. Nie wolno nam pozostawać obojętnymi wobec krzywdy ludzi słabszych. Nasz
stosunek do nich samych i do ich problemów jest przecież miarą naszego chrześcijaństwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu