Reklama

Dzieci gorszych ulic

To miejsce odwiedzałam wielokrotnie. Pierwszy raz w 1996 r., gdy Siostry Urszulanki z ul. Obywatelskiej w Łodzi przygarniały pierwsze dzieciaki z okolicy. Wtedy, po publikacji reportażu "Dzieci gorszych ulic", ruszyła lawina dobroci. Stary zakonny domek dzięki naszym Czytelnikom stał się noclegownią dla dzieciaków wyrzucanych z domu i jednocześnie świetlicą, gdzie uczyły się normalności. Co jakiś czas sprawdzaliśmy, jak się mają sprawy na Obywatelskiej. Przybywało biednych dzieci, przybywało też dorosłych pukających do klasztornej furty po jedzenie. Pojawiła się s. Aleksandra, drobna, niepozorna, w szarym habicie - kobieta z rodzaju tych, którym robota pali się w rękach. Chodząca energia. Widziałam setkę bezrobotnych i bezdomnych, którym rozdawała chleb wyproszony w supermarketach. Narzekała wtedy, że nie nastarcza z pieczywem, że ma za mało zupy dla bezdomnych, że nie może patrzeć na wałęsające się obok rodziców dzieci. Nie mieściły się już w świetlicy.

Niedziela Ogólnopolska 12/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Powstało Oratorium Sióstr Urszulanek. Do tego celu s. Aleksandra zaanektowała zakonny garaż. U wejścia powiesiła wielkie zdjęcie bł. Urszuli Ledóchowskiej i napis - słowa swej mistrzyni: "Daj dziecku Boga, a o jego przyszłość możesz być spokojna". W rogu sali siedzi wielki pingwin w czerwonym szaliku, maskotka TAK-TAKA, stoją piłkarzyki, stoły bilardowy i do ping-ponga. Dalej - dwa telewizory do gier komputerowych, gdzie straż trzyma student wolontariusz. W oddzielnym pokoiku skarb - minisiłownia - dar rady osiedlowej Górna Łódź dla Oratorium.
S. Aleksandra zabiega o komputer z prawdziwego zdarzenia, by dzieci nauczyły się jego obsługi - głównie pisania programów. Informatyka to przyszłość. Może jakiś dzieciak właśnie w Oratorium złapie bakcyla komputerowego i pójdzie potem na informatykę? Kto wie?
Wokół gwar i śmiech czynione przez trzydzieścioro dzieciaków. W południe dostaną kanapki i coś ciepłego do picia. Oprócz 5-latków przychodzą 13-latki.
Iza, jedna z grupy kilkunastu wolontariuszy, studentka pedagogiki, mimo akademickich ferii przychodzi na Obywatelską codziennie. Mówi, że lubi to miejsce.
- Co tutaj robimy? Są zajęcia plastyczne, muzyczne, teatralne. Lekcje tańca prowadzi chłopak z Klubu Tańca Towarzyskiego. A między tymi zajęciami krótkie katechezy, pogadanki... Tak robi na przykład s. Stanisława.
S. Stanisława przedstawia się tak: - Jestem równolatką Ojca Świętego. Towarzyszy temu promienny uśmiech i błysk w ciągle młodych oczach. Uczy śpiewu i gry na prostych instrumentach. Chce, by w maju, na kanonizację bł. Matki Urszuli, orkiestra stworzona z oratoryjnych dzieci zagrała Poloneza Ogińskiego. Orkiestra ma do dyspozycji następujące instrumenty: bębenki, grzechotki, marakasy. Teraz grają bezbłędnie Odę do radości Beethovena.
- Tak naprawdę chodzi nam o rodziny - mówi cicho s. Aleksandra. - Wiele łódzkich rodzin jest na krawędzi wytrzymałości. Klepią biedę, ale nie chcą się do tego przyznać. Nie poproszą o pomoc. Wstydzą się...
Przy okazji kolędy ksiądz proboszcz wynotowywał nazwiska biednych rodzin. Jego śladem ruszyło koło charytatywne parafii. Cztery wolontariuszki - panie Teresa, Alicja, Bożena i Janina, nazywane "paniami charytatywnymi", i s. Aleksandra.
- Nawet nie chcę wspominać - opowiada elegancka pani Teresa, która odwiedzała najgorsze ulice w dzielnicy, znane ze sporej przestępczości, biedy i bezrobocia. - Jezu kochany, ile ja się napatrzyłam na ludzką nędzę, tego słowa nie opiszą. W niektórych mieszkaniach wprost cuchnęło... Niewiele możemy pomóc. Siostra sprowadza darmowy chleb, czasem dostaje ze sklepów trochę żywności, jeśli jest gotówka od dobroczyńców, możemy kupić jednej, dwóm rodzinom opał.
Spotykają się co czwartek, by policzyć zawartość kościelnej puszki dla biednych, przejrzeć rachunki, zadecydować, jak podzielić uzyskane z różnych miejsc dobra. Ciężka praca - dzielić tak małe wpływy na tak wielu potrzebujących. Na przykład buty. Dzieciaki biegają w dziurawych pepegach, a w sklepach akurat promocje na obuwie. Bezwarunkowo trzeba kupić, ale wtedy nie starczy na inne wydatki. I tak w kółko.
- Tłumaczymy rodzicom: pozwólcie chociaż dzieciom przyjść do parafii. W kościele przecież niczego złego się nie nauczą. Zamiast stać pod trzepakami, wystawać na klatkach, zadawać się ze złym towarzystwem - nauczą się czegoś dobrego, spędzą pożytecznie czas.
S. Ewa prowadzi świetlicę Urszulanek od wielu lat. Opiekuje się sześćdziesięciorgiem dzieci w wieku szkolnym. Kręcą się wokół nas, łapią siostrę za rękę, wtulają buzie w habit, aż trudno mi uwierzyć, że wiele z nich na co dzień przeżywa piekło.
- Wiele rozmawiam z rodzicami. Toczę bój o kwestie wychowania religijnego - opowiada. -Tłumaczę takiej mamie: Ochrzciła Pani dziecko, posłała do Komunii św. I co dalej? Ona na to, że nie ma czasu. Droga Pani, przekonuję, Pani dziecko nie umie powiedzieć nawet pacierza... Do dzieci staram się trafiać inaczej. Przemawiam w takim stylu: Popatrz, nie opuścisz swojego ulubionego programu w telewizji, a 4 kolejne niedziele nie przychodzisz na Msze św. Jesteś twardy, skorupa u ciebie jak u żółwia. Skąd weźmiesz siłę? Jak wytrzymasz trudną sytuację? Jak pomożesz rodzinie? Bo dzieci ukrywają swoją sytuację rodzinną, czasem dramatyczną. Chcą być do końca solidarne z rodzicami, nawet jeśli oni wyraźnie je krzywdzą. Dlatego o niektórych tragediach dowiaduję się dopiero po fakcie.
S. Aleksandra nie umie zrozumieć pewnych sytuacji. Wzorowa rodzina z czwórką dzieci. Nagle ojciec traci pracę. Oboje rodzice zaczynają pić. Posyłają dzieci do Oratorium, a sami "idą w tango". Jakby się tą wódką zagłuszali, żeby nie czuć tej koszmarnej beznadziei. Ale co z dziećmi?
- Nade wszystko szkoda mi tych najbardziej inteligentnych. Czasem myślę: Boże, żeby tak znalazł się jakiś sponsor... Czuję, że mam w rękach brylant. Była tutaj dziewczynka, wyjątkowo mądra. Prymuska w podstawówce. Poszła do liceum. Wielu ludzi poświęciło się dla niej. Znaleźliśmy jej lokum, by mogła spokojnie się uczyć. Niestety, po jakimś czasie wróciła na ulicę. Czasem, jak widać, przegrywamy, ale czy to znaczy, że powinnyśmy zrezygnować? Większości udaje się w różnym stopniu pomóc.
- I co dalej, s. Aleksandro? - pytam zaczepnie.
- Zastanawiałam się, co może przyciągnąć jeszcze więcej dzieci. Co najlepiej posłuży miejskim dzieciakom, które pół życia spędzają przed telewizorem, a pół - stojąc na rogach ulic? Co może sprawić, że zapragną czegoś więcej od życia? Co może sprawić, że życie da im szansę?
Więcej dzieci? Na Obywatelską przychodzi ich już ponad setka, z całej Łodzi. Dzieciaków dzieli się na mniejsze grupy, wyznacza godziny spotkań, organizuje wolontariuszy, o których przecież nie tak łatwo. Ciągną tu jak po sznurku, bo im dobrze i bezpiecznie pod skrzydłami zakonnic. Więcej dzieci? Na Obywatelskiej jest przecież wystarczająco gwarno i rojno.
- Sport! Musimy wybudować ośrodek sportowy - s. Aleksandra z wyraźną dumą oznajmia mi swój pomysł. W zdrowym ciele - zdrowy duch.
- Gdzie Siostra chce to wybudować i za co?
- Tu, na Obywatelskiej - s. Aleksandra rozkłada na stole plan architektoniczny zagospodarowania terenu. - Tu, na prawym skraju zakonnego ogrodu, w miejscu wykarczowanego starego sadu. Boisko, korty tenisowe, siłownia na świeżym powietrzu, stoły do gry w szachy i warcaby. A dookoła zieleń, mnóstwo zieleni...
- Może jeszcze kryty basen? - żartuję.
Niewielka siostra w szarym habicie patrzy długo za okno, na zaśnieżony ogród.
- Jak tak patrzę na te nieużywane szklarnie...

Osobom, które zechcą wesprzeć pracę Sióstr Urszulanek w Łodzi, podajemy numer konta: PKO BP S.A. I/O Łódź, nr 03 10203352 125922444.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wanda Gawrońska: zawsze uważałam mojego wuja Pier Giorgio Frassatiego za świętego

2025-09-07 08:50

[ TEMATY ]

bł. Pier Giorgio Frassati

świety

Archiwum parafii

Bł. Piotr Jerzy Frassati jest patronem na trudne czasy

Bł. Piotr Jerzy Frassati jest patronem na trudne czasy

Błogosławiony Pier Giorgio Frassati, który w niedzielę zostanie ogłoszony świętym przez papieża Leona XIV, był osobą niezwykłą w swojej zwykłości - powiedziała PAP mieszkająca w Rzymie jego siostrzenica, działaczka polonijna Wanda Gawrońska. Dodała, że zawsze uważała swojego wuja za świętego.

Pier Giorgio Frassati (1901-1925) był działaczem świeckim i społecznym, członkiem wielu stowarzyszeń: Apostolstwa Modlitwy, Uniwersyteckiej Federacji Katolików Włoskich i Włoskiej Młodzieży Katolickiej, a także ruchu skautowego. Studiował inżynierię górniczą na Politechnice w Turynie. Jego pasją były góry. Był zaangażowany w apostolat wiary i modlitwy oraz niesienie pomocy biednym i cierpiącym. Zmarł w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina.
CZYTAJ DALEJ

Pomóc może tylko Jezus, dlatego mam kochać Go bardziej niż innych!

2025-09-04 12:43

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Problemem nie jest uwolnienie się od krzyża, ale wierne pójście za Tym, który go niósł i zwyciężył dla nas. Ludzie nam w tym nie pomogą. Nawet nasi rodzice, rodzeństwo, przyjaciele czy znajomi. Pomóc może tylko Jezus, dlatego mam kochać Go bardziej niż innych. Wyznam Jezusowi szczerze moje obawy wobec Jego wymagań.

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».
CZYTAJ DALEJ

Od 100 km o świcie do rodzinnego biegu w blasku księżyca

2025-09-07 16:55

[ TEMATY ]

Fetiwal Biegowy w Piwnicznej

Fundacja Instytut Studiów Wschodnich

Drugi dzień Festiwalu Biegowego w Piwnicznej

Drugi dzień Festiwalu Biegowego w Piwnicznej

Drugi dzień 16. Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju dobiegł końca. Sobota przyniosła uczestnikom i kibicom cały wachlarz sportowych wrażeń – od ultradługiego dystansu w górach, przez maraton i „najszybszą dychę w Polsce”, po rodzinne bieganie pod gwiazdami. Do tego barwne występy zespołów regionalnych, aromaty lokalnych potraw i przestrzeń regeneracji dla zmęczonych biegaczy. Piwniczna znów stała się miejscem wielkiego sportowego święta.

Nocą z piątku na sobotę, punktualnie o godzinie 2:00, z Miasteczka Biegowego wystartował Bieg 7 Dolin na 100 km – najbardziej wymagający dystans całego wydarzenia. Zawodnicy zmierzyli się z trasą prowadzącą przez malownicze zakątki Beskidu Sądeckiego: Przehybę, Halę Łabowską, Wierchomlę, Rytro czy Krynicę. Piękne widoki szły w parze z trudnym, górzystym terenem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję