Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Triumf Busha, gorycz Gore´a

Reklama

Myślę, że najlepszym prezentem przedświątecznym nie tylko dla Amerykanów, ale generalnie dla wszystkich ludzi broniących tradycyjnych wartości na świecie, jest triumf republikanina George´a Busha w bojach o amerykańską prezydenturę. Kilka tygodni temu, w 48. numerze Niedzieli akcentowałem już, że po stronie republikanów w USA stoi m.in. tamtejszy Kościół katolicki i "wszystkie te organizacje, które usiłują odrestaurować wartości moralne". Cytowałem również bardzo krytyczne opinie o groźbie " przekrętów wyborczych" ze strony demokratów, wręcz "szwindlu stulecia". Pisałem o "hordach adwokatów", ściągniętych na Florydę. Był wśród nich również, oczywiście po stronie demokratów (bo tam ulokowało się lobby żydowskie), osławiony polakożerczy fałszer Alan M. Dershowitz, adwokat awanturniczego antykatolickiego rabina A. Weissa. Jak wiadomo, amerykańska partia demokratów ma od dawna szczególne predylekcje do adwokatów. Adwokatem z zawodu jest sam Al Gore, choć od lat nie wykonuje zawodu. Jan Palarczyk w publikowanej na łamach Rzeczpospolitej z 9-10 grudnia korespondencji z USA pt. Ameryka w ręku prawników przypomniał, że: "prawnikiem jest także prezydent Clinton, chociaż po epizodzie krzywoprzysięstwa w sprawie Moniki Lewinsky usiłowano mu odebrać licencję adwokacką. Adwokatem też jest jego żona, senator Hillary Rodham-Clinton, ale praktykowała w dziwnej firmie adwokackiej - jeden z jej partnerów popełnił samobójstwo, a drugi znalazł się w więzieniu". Amerykanie mają już szczerze dość zalewu prawników-pieniaczy. Palarczyk cytował Jamesa Duboisa z USA, który oburzał się: "Obawiam się, że i mecze niedługo komentować będą adwokaci. Co włączę telewizor, to zaraz mi z niego wyskakuje jakiś prawnik".
I właśnie związani z demokratami adwokaci byli twórcami długotrwałego zamętu powyborczego w USA, pragnąc za wszelką cenę " ukraść" zwycięstwo republikanom. Całą sprawę szczegółowo opisał Jacek Kwieciński w tekście Cuda na Florydzie (Gazeta Polska z 6 grudnia). Pisał tam m.in. o manipulacjach zdominowanego przez demokratów Sądu Najwyższego na Florydzie: "(...) - nastawienie najwyższego sądu stanu potwierdziła sprawa tzw. ´mylącej karty´ w Palm Beach. Mniejsza, że zaprojektowała ją demokratka, była opublikowana, wszyscy się na nią zgodzili. Chodzi o to, że prawo stanowe wyraźnie głosi, iż protesty wobec kształtu karty do głosowania można zgłaszać wyłącznie przed (to słowo jest u Kwiecińskiego napisane wytłuszczonym drukiem - J. R. N.) wyborami. Mimo to ów sąd nie odrzucił z miejsca pozwu jako nonsensownego (...). Wspomnianą hipokryzję najlepiej zaś oddaje fakt, iż w czasie wielkiej ofensywy propagandowej w również sprzyjających mu sieciach telewizji Gore bezustannie deklaruje, iż ´trzeba uwzględnić każdy głos´. Jednocześnie jego ludzie próbują zdyskwalifikować parę tysięcy głosów nadesłanych pocztą (z powodu jakichś technikaliów związanych z rejestracją pragnących tak głosować), mimo iż tu ´zamiar wyborcy´ jest oczywisty i nie wymaga odgadywania przy pomocy szkła powiększającego. (Sędzina jest Murzynką otwarcie wrogą wobec republikanów.) (...) W jednym z hrabstw prawnicy Gore´a skakali do góry i unosili ręce w geście zwycięstwa po przekonaniu komisji, aby nie liczyła 44 głosów wojskowych oddanych do Busha". Janusz Subczyński, pisząc o manipulacjach demokratów na Florydzie, w swej korespondencji z Florydy (jest jej mieszkańcem ) pt. Żegnaj, panie Gore (Głos z 16 grudnia), stwierdził wręcz: "Sąd Najwyższy Florydy złamał zarówno prawo federalne, jak i stanowe".
Wszystkie manipulacje i przekręty powyborcze nie pomogły demokratom. Bush ostatecznie zatriumfował. I nawet tak sprzyjająca demokratom Gazeta Wyborcza musiała przyznać 14 grudnia, gdy klęska Al Gore´a była już bezapelacyjna, iż: "Sąd Najwyższy USA miał rację, odrzucając decyzję Sądu Najwyższego Florydy. Ten Sąd specjalnie się nie popisał, bardzo swobodnie interpretując prawo i zezwalając na częściowe ręczne liczenie głosów" (z komentarza profesora prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Kolumbii w Nowym Jorku Andrzeja Rapaczyńskiego: Koniec tych kłótni w Gazecie Wyborczej z 14 grudnia). Tylko w naszej tak tandetnej telewizji (w korespondencji Warakomskiej z USA z 14 grudnia) nadal próbuje się podważać zwycięstwo Busha, bo Al Gore zyskał więcej głosów etc. Niektórzy z polskich mediów, jak widać, są bardziej uparci nawet od Al Gore´a, który już, chcąc nie chcąc, zgodził się uznać zwycięstwo rywala.
I skąd ten anty-Bushowski upór?! Czy dlatego, że wraz ze zwycięstwem Busha zwyciężyła uczciwość, poparcie dla tradycji, religii, kraju i rodziny, że nastąpił kres clintonowskiego "luzu", którym tak mocno zachwycał się przez lata Michnik, już 31 grudnia 1992 r. stwierdzając na łamach Gazety Wyborczej: "zwycięski Bill Clinton, który w młodości palił ´trawkę´, nie chciał walczyć w Wietnamie i ponoć miał nawet pozamałżeńską kochankę, będzie być może i dla nas propozycją jakiegoś innego wariantu amerykańskiego mitu, jakiejś innej nowoczesnej propozycji cywilizacyjnej". - Rzeczywiście wspaniałe propozycje cywilizacyjne: palić "trawkę" - oto nowoczesność w duchu Adama Michnika.
Liberałowie w Polsce muszą być doprawdy rozgoryczeni. Nie dość, że odchodzi do politycznego lamusa ich ulubiony Bill Clinton, ale i w Polsce zabrano im "trawkę" nową ustawą Sejmu, wreszcie zaostrzającą ustawę w odniesieniu do narkotyków.
Jeszcze jedna sprawa w związku z rozstrzygniętymi już wyborami w USA. Mniej więcej tydzień temu podano, że zdecydowana większość Polaków pragnie zwycięstwa Busha (ok. 40%), podczas gdy na Al Gore a stawiało tylko 7%. Ciekawe, że Polacy potrafią tak trafnie optować - wbrew mediom - na właściwego prezydenta za oceanem. A u siebie?...

Bitwa o sprawiedliwość

Niewiele rzeczy w dzisiejszej Polsce skłania do optymizmu na krótko przed końcem starego roku. Należy do nich jednak niewątpliwie bitwa o sprawiedliwość, rozpoczęta z taką energią przez Lecha Kaczyńskiego, bezkonkurencyjnie najlepszego ministra rządu Buzka, choć tak późno powołanego na uzdrowienie stajni Augiasza, jaką jest polski wymiar sprawiedliwości. Wreszcie coś drgnęło w tej zdawałoby się nieodwracalnie zgangrenowanej sferze. W 9 lat po wszczęciu śledztwa, po kilkakrotnym odraczaniu, rozpoczął się proces oskarżonych w sławetnej aferze FOZZ-u (zob. tekst w Życiu z 7 grudnia: FOZZ nareszcie przed sądem). Na polecenie min. Kaczyńskiego Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w śląskim urzędzie wojewódzkim; zapadły szybkie personalne decyzje na kierowniczych stanowiskach w tym urzędzie. Minister spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki zapowiedział: " Nie ma litości dla przestępstw białych kołnierzyków" (wg Rzeczpospolitej z 5 grudnia). Wydano wreszcie wyrok na byłych szefów jednego z największych holdingów w Polsce - Elektromisu - po wielokrotnym umarzaniu ich spraw w przeszłości, pięcioletnim procesie i 35 rozprawach. Czterej oskarżeni dostali kary od 2,5 roku do 4 lat więzienia. Kary nie za wielkie jak na szkody, które spowodowali. Według tekstu Piotra Zabłockiego: Oszukiwali bezczelnie. Wyrok na Elektromis (Gazeta Wyborcza z 12 grudnia), na działalności 13 oskarżonych w sprawie Elektromisu "skarb państwa miał stracić ponad 400 mld starych złotych (w cenach z lat 1991-93)". Być może już wkrótce doczekamy się dużo surowszych kar także i w tych sprawach. Jak pisano w Życiu z 9 grudnia w tekście MAR-a pt. 400 poprawek ministra Kaczyńskiego: "Rząd przyjął nowelizację kodeksów karnych. Ma być ostrzej, surowiej, a przez to bezpieczniej". Mnożą się rozstrzygnięcia wobec niegodnych ludzi z kręgu wymiaru sprawiedliwości. 14 grudnia Gazeta Wyborcza poinformowała w tekście Ireneusza Dańko: Teraz chce być notariuszem o tym, iż Wyższy Sąd Dyscyplinarny w Warszawie uchylił immunitet sędziego z Krakowa, podejrzewanego o branie łapówek. Życie z 5 grudnia w tekście MAR-a: Zachęcał, żeby uciekli pisze, że prokuratura postawiła zarzuty adwokatowi, który namawiał (skutecznie - vide strzelanina w sądzie jeleniogórskim) przestępców do tego, by się sami uwolnili. Adwokatowi grozi do 3 lat więzienia. Tylko tyle za takie przestępstwo, tak nie licujące z jego zawodem!
Dynamiczne działania ministra Kaczyńskiego, dążącego do umocnienia wymiaru sprawiedliwości i wydawania wreszcie należytych, prawdziwie odstraszających kar, wywołują jednak tym gwałtowniejszą kontrofensywę całego tłumu liberałów. Właśnie 11 grudnia przypuszczono na Kaczyńskiego szczególnie gwałtowny atak w Gazecie Wyborczej w tekście: Minister z siekierką. Jego autor - Wojciech Sadurski oskarżył Kaczyńskiego, że "chce zdobyć popularność przez przykręcenie śruby sędziom, drakońskie zaostrzenie kar". Na tle tych ataków na min. Kaczyńskiego tym większego znaczenia nabiera wspieranie go przez apele ludzi pragnących prawdziwie zdecydowanych działań prawnych, tak jak omówiony w poprzedniej Niedzieli apel zainicjowany przez słynnego polskiego ekonomistę - prof. Stefana Kurowskiego. (Profesora Kurowskiego przepraszamy za chochlik redakcyjny, który spowodował zniekształcenie jego nazwiska w poprzednim odcinku Pro i contra - na Kuczyńskiego.)
Co najważniejsze, stanowczość min. Kaczyńskiego w egzekwowaniu prawa zyskuje sobie coraz większe poparcie szerokiej opinii publicznej. Według tekstu z Rzeczpospolitej pt. Okradziony co piąty, w sondażu CBOS aż 71% obywateli opowiedziało się za zmianą istniejących praw w duchu ich zaostrzenia. Mają powody do takiej oceny, gdyż jak wynika z tekstu: "W ostatnich pięciu latach co piąty Polak został okradziony. 13% zostało oszukanych, a do 8% respondentów dokonano włamania. 12% ankietowanych padło ofiarą innego przestępstwa, np. rabunku, pobicia, umyślnego zranienia".

Korupcja w Izraelu

Źle się dzieje w państwie izraelskim, i nie tylko z powodu bezmyślnego, morderczego terroru wobec Palestyńczyków. Jak wynika z korespondencji z Tel Avivu pt. Lepkie palce Katawa Zara, drukowanej w Najwyższym Czasie z 16 grudnia, Izrael toczy coraz ostrzejszy rak korupcji. Kataw Zar przypomina sprawę prezydenta Izraela Ezera Weizmanna, zmuszonego do ustąpienia po ujawnieniu afery korupcyjnej. Pisze o niedoszłym premierze Izraela rabinie Arie Deri, byłym ministrze spraw wewnętrznych, odsiadującym wyrok 3 lat więzienia "za wyłudzenia, kradzieże i łapówkarstwo". Fatalnie zakończyła się kariera b. ministra sprawiedliwości Cahiego Hanegbi, zdemaskowanego jako winnego przywłaszczenia funduszy uciułanych na pomoc ofiarom wypadków drogowych. Za mocno skompromitowanego i przede wszystkim ośmieszonego uchodzi b. premier Benjamin Netanjachu. Biedaczek miał pecha ożenić się ze stewardesą El-Alu Sarą, która wciąż prowokowała skandale jako żona premiera. M.in. wdawała się w bijatyki ze służbą, a tropiąc osobistych wrogów, zmuszała ochronę osobistą do wcześniejszego próbowania podawanych jej posiłków. Pod koniec kariery "wraz z mężem premierem znalazła się w cieniu oskarżenia o łapówkarstwo i kradzież". Ostatnio ujawniono jednak również i aferę osobiście obciążającą premiera Jehudę Baraka. Okazało się - jak pisze Kataw Zar - że "grupa milionerów-Żydów przekazała przed ostatnimi wyborami astronomiczne sumy komitetowi wyborczemu Jehudy Baraka, pod przykrywką popierania żydowskiej biedoty, kalek i niewidomych, za pośrednictwem fundacji charytatywnych, chociaż Barak nie jest biedny, ślepy i głuchy. Nie porusza się na protezach, nie zbiera funduszy na inwalidzki wózek". W ten sposób Barak zyskał miliony dolarów, które mu umożliwiły zwycięstwo wyborcze, omijając prawo dopuszczające prywatne datki na partie polityczne wyłączne do sumy 400 dolarów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Autobiografia Papieża z Polskim wątkiem

2025-01-12 17:43

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Vatican Media

Papież opowiada o tym, że jego dziadkowie i ojciec mieli płynąć statkiem, który zatonął w drodze do Argentyny w 1927 roku. Ta katastrofa była określana jako włoski „Titanic”. Wiele osób wtedy zginęło. Dziadkowie i tata przyszłego Papieża wykupili bilety, ale nie odpłynęli tym statkiem, bo jeszcze nie sprzedali wszystkiego we Włoszech i musieli odłożyć podróż. „Dlatego tu teraz jestem” – skomentował Franciszek w swej autobiografii.

„Moi dziadkowie i ich jedyny syn, Mario, młody człowiek, który został moim ojcem, kupili bilet na tę długą przeprawę, na statek, który wypłynął z portu w Genui 11 października 1927 roku, zmierzając do Buenos Aires. Ale nie wzięli tego statku (...) Nie udało im się na czas sprzedać tego, co posiadali” – pisze Papież Franciszek w swej autobiografii. Dodaje, że wbrew sobie, rodzina Bergoglio była zmuszona w ten sposób do wymiany biletów i odłożenia wyjazdu do Argentyny. „Nie wyobrażacie sobie, ile razy dziękowałem Opatrzności Bożej. Dlatego tu teraz jestem” – pisze Ojciec Święty w swej autobiografii.
CZYTAJ DALEJ

Barbarzyństwo obok wiary. Czy arcybiskup Gądecki ma rację?

2025-01-11 19:03

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Jednym tchem przeczytałam książkową nowość pt. „O życiu, powołaniu, wierze i Kościele” stanowiącą wywiady z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim, przeprowadzone przez ks. prof. Leszka Gęsiaka. Mocno zapadło mi w pamięć stwierdzenie wieloletniego przewodniczącego Konferencji Episkopatu, że największym problemem współczesności jest „kultura odarta z odniesienia do Boga”, która w dodatku szybko się rozprzestrzenia i pozbawia nas duchowego dziedzictwa i bogactwa. „Ślepe włączenie się w ten nurt rodzi wielkie wynaturzenia i buduje taki model Polski, który ostateczne zniszczy naszą przyszłość, ponieważ stworzenie bez Stwórcy zanika”. Mocne to słowa, smutna konstatacja.

Dobrze pamiętam, jak Ksiądz Arcybiskup zwracał uwagę na ten problem także podczas wieloletnich spotkań Zespołu ds. mediów, podkreślał, że kiedy człowiek zapomni o Bogu i żyje tak, jakby Go nie było, to szybko zaczyna postrzegać świat jako odwieczną i bezcelową grę materii. Nie ma wtedy przesłanek ku temu, by życie ludzkie mogło mieć w takim świecie jakiś cel ostateczny. Jeśli media taki obraz świata propagują, to przyczyniają się do propagowania antychrześcijańskiej wizji świata i człowieka. Przypominam sobie również, jak abp. Gądecki podkreślał, że nie można wykreślić rzeczywistości Boga i oczekiwać, że wszystko pozostanie dalej po staremu. Znamienne, że takie słowa również padają na łamach wywiadu-rzeki. Widać, że jest to wyraźna troska rozmówcy księdza Gęsiaka.
CZYTAJ DALEJ

O 90 lat młodszy do wieczności

2025-01-12 22:04

[ TEMATY ]

jubileusz

bp Paweł Socha

konkatedra zielonogórska

Karolina Krasowska

Bp Paweł Socha dziękował za dar życia podczas jubileuszowej Mszy św.

Bp Paweł Socha dziękował za dar życia podczas jubileuszowej Mszy św.

Bp Paweł Socha w zielonogórskiej konkatedrze dziękował Bogu za dar życia i 90. rocznicę urodzin. Wraz z jubilatem modlili się pasterz diecezji, kapłani, siostry zakonne, przyjaciele i wierni.

Biskup senior diecezji zielonogórsko-gorzowskiej 10 stycznia obchodził dokładnie 90. rocznicę urodzin. 12 stycznia w zielonogórskiej konkatedrze przewodniczył uroczystej Mszy św., w której wraz z pasterzem diecezji, kapłanami, siostrami zakonnymi i wiernymi dziękował Bogu za dar życia. – Dziękując za dar życia biskupa Pawła, dziękujemy także za dar jego niestrudzonej posługi duszpasterskiej, wychowawczej, misyjnej, rekolekcyjnej i na wielu odcinkach wspierającej życie Kościoła zielonogórsko-gorzowskiego. Dziękując pragniemy wypraszać potrzebne dary duchowe i fizyczne, bo pracy dużo, a na horyzoncie może widać młodszych, ale słabych współpracowników. Niech Duch Święty wspiera i towarzyszy biskupowi Pawłowi na senioralnym odpoczynku, ale z nadzieją, że dalej będzie ofiarnie pracował w Winnicy Pańskiej Kościoła zielonogórsko-gorzowskiego i nie tylko – mówił na początku liturgii pasterz diecezji bp Tadeusz Lityński.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję