Myślenie "jubileuszowe" nierozłącznie domaga się wiary. Tylko
ona daje odwagę pytania o kondycję człowieka. Znana jest nasza niechęć
do eschatologii. Statystyki mówią o prawie powszechnej wierze w Boga,
ale wykreślonych ze świadomości prawdach eschatologicznych, takich
jak śmierć, odpowiedzialność za każdy czyn i pragnienie oczyszczenia,
zmartwychwstanie umarłych i inne. Powoduje to swoisty paradoks -
niby wierzymy w Boga Stworzyciela, Twórcę porządku natury, ale nie
uznajemy odpowiedzialności przed Nim. Wierzymy w Jezusa Zbawiciela
i radujemy się z odpuszczenia grzechów, ale zamykamy się na odpowiedzialność
za wybór zła. To tak, jakbyśmy chcieli głosić, że nauka o miłości
bliźniego jest piękna i wartościowa, zalecana jest miłość ludzi o
innych przekonaniach, a nawet miłość nieprzyjaciół, ale to dotyczy
innych, obowiązuje w jedną tylko stronę - to jest wobec nas. My zaś
nie musimy być ani tolerancyjni, ani wyrozumiali, nie obowiązuje
nas przebaczenie urazów ani miłość nieprzyjaciół.
Byłoby interesujące zbadanie, jakie są źródła lęku współczesnego
człowieka przed myśleniem o wieczności. Czy czasem nie jest to ucieczka
przed prawdą, którą zakłamaliśmy, próbując ułożyć sobie życie jedynie
w doczesności? Ponieważ ta nie może spełnić pragnień ludzkiego serca,
wikłamy się w ciągle nowe iluzje, które przysłaniają nam prawdę jedyną,
że Bóg jest naszym Stwórcą i tylko On może napełnić nasze życie darem
radości i pokoju.
Być może to ta ułuda stworzyła posępny obraz chrześcijanina,
który gardzi światem, wpatrzony jedynie w niebo. Jubileusz pokazuje,
że to nieprawda. Kazano odpocząć ziemi, ale po to, by spotęgować
owoce ducha.
Jubileuszowe myślenie odrywa nas od wymiarów doczesności,
poszerza troskę (bardzo naturalną dla ludzi) o korzyści doczesne
spojrzeniem wiary w przyszłość wieczną. Czyni to jednakże z niezwykłą
delikatnością wobec zalęknionego i tak ponad miarę człowieka. Nie
straszy ani grozi, ale i nie wznawia kwietyzmu, bezczynności wobec
Pana Boga, uczy o Nim, że jest Bogiem Miłosierdzia, przebaczenia,
odpuszczenia grzechów i kar jeszcze nie odpokutowanych, zapraszając
nas do minimalnej chociażby współpracy ze zbawczym dziełem Chrystusa.
Modlitwa, pielgrzymka do kościoła jubileuszowego lub pielgrzymka
do "sanktuarium", jakim jest chory człowiek, to są warunki, bez których
nie ma tegorocznego odpustu jubileuszowego.
Jubileusz zmusza niejako człowieka do troski o doczesność.
Perspektywa wieczności jest jedyną, która nie zubaża doczesności.
Świadomość obdarowania przez Boga jeszcze tę intensywność doczesności
potęguje. Byłoby wielkim zaniedbaniem, gdybyśmy w tym roku nie zadali
sobie pytań o swoje obdarowania. O to, czy ziemia jest dla mnie miejscem,
początkiem budowania świętości, a więc życia szczęśliwego dla mnie
i moich bliźnich, czy też egoistycznym zakopywaniem talentów, przez
co i sam się nie ubogacam, i nie obdarowuję innych.
Zabezpieczając wieczność modlitwą o odpusty, mieliśmy
okazję przemyśleć i zweryfikować teraźniejszość. Rok Jubileuszowy
ukazuje hojność Boga. Bóg przebacza nam grzechy, daje nadzieję zbawienia.
Jeden z kierowników duchowych powiedział: "Jedni dla
drugich jesteśmy źródłem cierpień. Winniśmy jednak kochać się nie
mimo tego, ale właśnie dlatego". Pan Bóg wybacza nam cierpienie zadane
Jemu i innym przez grzech. Wszędzie tam, gdzie trwać będzie gniew
i nienawiść, słychać będzie wołanie o pomnożenie owoców Roku Jubileuszowego.
Ten niemy krzyk trwa i się potęguje. To właśnie dla uciszenia tego
krzyku Ojciec Święty zapraszał do Wiecznego Miasta tych, którzy zostali
w sposób szczególny wezwani do tej misji.
Znaczące były spotkania z ludźmi czynu społecznego, zanurzonymi
w prace ogólne, zewnętrzne. Ci ludzie pracują w powiązaniach z interesem
grup i partii, realizują politykę zdobywania władzy małej (lokalnej)
i szerokiej, dalekowzrocznej. Papież nie pominął tej kategorii ludzi.
Są światu i ludziom bardzo potrzebni. Dał im za patrona niezwykłego
polityka, pierwszego po królu kanclerza Anglii - św. Tomasza Morusa (1478-1535). Tomasz w sytuacji konfliktowej nie zdradził sumienia
ani króla, ani zasad etycznych. Możliwe to było tylko dlatego, że
w mocy Ducha Świętego, bogaty darem męstwa, nie zawahał się oddać
swojego życia dla ratowania uczciwości. Dziś, po ponad 400 latach,
widać lepiej, że był wierniejszym sługą króla niż wielu rzekomych
przyjaciół władcy. Wszystkie kategorie ludzi od podstaw aż do szczytów
są ważne przed Bogiem, wszyscy są zaproszeni do nieba. Jeśli będą
o tym pamiętać, mądrzej i bezpieczniej potrafią chodzić po ziemi.
Łaska Jubileuszowego Roku Świętego czeka na każdego z nas.
Innym wydarzeniem roku, szczególnie mi bliskim, była
milionowa obecność młodych wokół Ojca Świętego i Kościoła. Jan Paweł
II nazwał ich "stróżami poranka wielkanocnego w trzecim tysiącleciu". To spotkanie napełnia Kościół nadzieją, stwarza perspektywy wiary
w człowieka otwartego na głębsze wartości. To był zaledwie symbol,
znak, manifestacja obecności, ale od tego trzeba zacząć. Czy potrafimy
uruchamiać dobro, które jest w człowieku? W każdym: w dziecku, w
młodzieńcu, w starcu? Ale to tędy idzie zwycięstwo nad złem, przezwyciężenie
apatii i pesymizmu!
Niewyczerpany jest skarbiec łask Roku Jubileuszowego,
bo źródło jest nieskończone, a jest nim śmierć i zmartwychwstanie
Boga Człowieka. Na drodze jubileuszowych spotkań nie można pominąć
krzyża. Dlatego był to rok wielu spotkań z ludźmi chorymi i cierpiącymi.
Każdy z nas w spojrzeniu na Chrystusowy Krzyż odnajdywał usensowienie
swojego "czasu nawiedzenia", jakim były: upokorzenie, doświadczenie,
cierpienie. Fizyczne i duchowe bóle są darem szczególnym. Budują
wiarę. Tegoroczne, jubileuszowe krzyże każdego z nas były może znakiem
ubezpieczającym naszą relację z Panem Bogiem, były Jego głosem do
nas. Zauważmy niektóre z nich i starajmy się być wdzięczni za wszystkie,
chociaż niekiedy przyjmowane ze zdumieniem i oporem. Bywa nam szczególnie
ciężko, kiedy w trudnościach szukamy pomocy u ludzi i Boga, a niebo
milczy i nie pomagają bliźni, ale to wtedy wchodzimy w "obłok niewiedzy",
który staje się czasem dla wiary szczególnie ważny. Święci w takich
sytuacjach przypominali: Idź do Jezusa, słuchaj Jego słowa, bo ten,
kto prawdziwie posiadł słowo Jezusa, może słuchać także Jego milczenia.
Upokorzenie od ludzi bywa trudne w odbiorze, jeszcze
bardziej opornie przychodzi upokorzenie grzechem, a przecież w łasce
Jubileuszu chodzi o to, aby rozpoznać wielorakie wymiary grzechu,
jego ramy odczuwalne w doczesności, ale przedłużające się w wieczność.
Uleczyć je może tylko współpraca z łaską Pana, przyjęcie darów miłosierdzia,
spojrzenie na Krzyż.
Jubileusz uczy myślenia altruistycznego, przypomina bowiem
tajemnicę świętych obcowania, stawia przed oczami nasz związek z
oczyszczającymi się w czyśćcu, daje możliwość pomocy, ulgi w oczekiwaniu
na pełne szczęście (lub pełniejsze zjednoczenie z Bogiem, jak podpowiada
teologia wschodnia), na kontemplację Boga w miłości czystej, bez
barier i przeszkód.
Rok Jubileuszowy ogłoszony w Kościele stał się prostym
i praktycznym wykładem bardzo trudnych prawd teologicznych z dziedziny
eklezjologii. To właśnie tu, w łonie żywego Kościoła, Chrystus pozostawił
cały depozyt zbawienia, który powierzył człowiekowi, zachęcając go
do rozdzielania, wprost szafowania szeroką dłonią. Apostoł Piotr
przyjął tę władzę, kontynuuje ją Jan Paweł II. Piotr naszych czasów
nie chce "zatrzymywać" ani potępiać, nie chce piętnować ani gromadzić
skarbów na tej ziemi. On tymi skarbami dzieli się bezinteresownie,
ze zwykłej miłości: "Piotrze, czy miłujesz mnie? - Paś owce moje!" (por. J 21, 15-19). Pasie je dobrym słowem i sercem, nie rózgą ani
groźbą. Może mówienie z miłością usunie uprzedzenia, otworzy umysły
i serca na wartości najwyższe, na Boga i powołanie człowieka do życia
w niebie.
Nasz wiek jest naznaczony imponującym rozwojem i postępem
cywilizacji, techniki, nauki, ale też został naznaczony stygmatem
cierpienia niewinnych ludzi, okresem holokaustów i eksterminacji,
jest czasem eliminacji etyki i rozbijaniem ustalonych hierarchii
wartości. Zwolennicy ideologii ateistycznych i libertyńskich nie
zadowolili się zniszczeniem ziemi, spustoszyli także niebo.
Kościół jednakże nie traci nadziei. Ze światłem prawdy
i dobra idzie do świata i ludzi. Ma do zaofiarowania miłość i moc,
cierpliwość i miłosierdzie Chrystusa.
Wielorakie i na różnych płaszczyznach organizowane były
uroczystości, jubileusze, pielgrzymki i spotkania. Zasadniczo gromadziły
one ludzi wierzących, ale były otwarte na szukających kontaktu z
Bogiem i Jezusem Chrystusem w Kościele.
Wiara jest przeżyciem wewnętrznym, niewidzialnym spotkaniem
Boga, ale domaga się znaków zewnętrznych. Zostawia ślady w świecie,
rozsiewa dobro wokół nas. Im znaki te są bardziej niezamierzone,
anonimowe, tym są skuteczniejsze! Wskazują bowiem na Niewidzialnego
Stwórcę, a nie na nas.
Rok Jubileuszowy trwa... Wkrótce ucichnie pielgrzymkowy
gwar wielkich bazylik i stacyjnych kościołów świata. Wtedy w tej
ciszy zacznie się czas owocowania. Wtedy okaże się, czy byliśmy godni
doczekać chwil, do których tęskniły pokolenia przed nami, których
nie doczekają miliony po nas.
A obdarowani zostaliśmy dwojako. Darem wydobytym z serca
Mistycznego Ciała, jakim są owoce Męki Chrystusa, i darem hojnego
Szafarza w osobie Jana Pawła II.
Kiedy świat ucieka przed realizmem w iluzję reklam i
ułud niekończącej się młodości, kiedy nawet ludzie Kościoła nie rozumieją
daru starości, Papież miał odwagę, płynącą z miłości do nas, stawić
czoła opiniom nieludzkiej ziemi. W pokorze swego cierpienia spotykał
się z kolejnymi grupami ludzi. Każda z nich odczuwała tę hojność
w przeświadczeniu, że Jan Paweł II jakby tylko na nich czekał. Potem
przychodzili inni i też odchodzili z takim uczuciem. To zresztą była
prawda.
Teraz okaże się, czyśmy godni byli doczekać takich dni,
kiedy zbawienie rozdawano niemal w nadmiarze. Czas, który nadchodzi,
da odpowiedź na to pytanie. Jeśli w mediach, prasie, książkach pojawią
się wątki promujące wartości ewangeliczne, to będzie to nieomylny
znak, że dla inteligencji był to rok wielkich darów, za które teraz
odpłaca pomnażaniem dobrych ziaren talentu.
Jeśli wbrew zniewolonym, zalęknionym i uwiedzionym pokusą
rezygnacji świadkowie poranka zmartwychwstania potrafią przeciwstawić
się niechęci do duchowego zrywu i, nie bacząc na kamień obojętności,
podążą do świata z nowiną o zmartwychwstaniu, to będzie to najlepsza
odpowiedź dana sceptykom, którzy określili spotkanie młodych z Ojcem
Świętym jako happening.
Wreszcie, gdy w niepamięć pójdą słowa "aborcja", "eutanazja",
będzie to oznaczać, że porzuciliśmy kulturę śmierci, a - bogaci darem
Roku Świętego - wybraliśmy się do jubileuszowych świątyń życia, by
kontemplować. Najbardziej zaś życie bezbronne, jakim jest jego początek
i kres. Jeśli politycy, artyści, ludzie wrażliwi uklękną przed życiem
w odruchu kontemplacji, to znaczy, że zaczerpnęliśmy ze skarbca obdarowania,
a nie tylko uczestniczyliśmy w obchodach Jubileuszu dla przyzwoitości,
dla pokazania swojej medialnej osobowości, dla korzyści.
Rok Jubileuszowy trwa... Piszę te słowa z nadzieją, że
pomogą przedłużyć ten czas. Piszę je dla siebie i ewentualnych czytelników.
Tak, każde tworzenie jest immanentnym dialogiem autora z samym sobą,
ze swoim nasyceniem, ale i niespełnieniem. Czynię to, aby - jak to
napisali pomysłodawcy przedsięwzięcia - "uwielbić Boga za łaski Roku
Jubileuszowego", który dla mnie był niezmiernie bogaty. Miałem szczęście
uczestniczyć w Jubileuszu Biskupów, Bóg poprowadził mnie w tym roku
pod Krzyż swego Syna. Wreszcie, już niemal pod koniec tego świętego
czasu, dana mi została radość duchowego ojcostwa, jakim była nominacja
nowego biskupa w naszej archidiecezji, a jakim są także coroczne
święcenia kapłańskie.
Długo przygotowywaliśmy się do obchodów Roku Jubileuszowego.
Teraz trzeba na długo zapamiętać smak otrzymanych darów i umacniać
się wzajemnie na drodze przekazywania ich tym, którzy z różnych względów
z nich nie skorzystali. Łaski Roku Świętego były tak liczne, że aż
przelewają się w naszych rękach. Nie dajmy im zginąć w stertach pamiątek
z pielgrzymek do miejsc świętych, ale rozdawajmy tym, którzy są ich
głodni, bo nie wiedzą, że dar jest w zasięgu ręki.
Powierzajmy ten czas, który przed nami, Matce Jezusa,
która uczy nas wrażliwości na drugiego człowieka. W wielu stągwiach
ludzkiego jestestwa brakuje wina. Czasem potrzeba niewiele - ludzkiej
wrażliwości, odwagi, modlitwy. Reszty Ona dopełni. Wraz z Nią wkraczajmy
w to nowe tysiąclecie. Umocnieni darami Jubileuszu, strzeżmy ich,
trwając na modlitwie, w nauce Apostołów, na łamaniu chleba i we wspólnocie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu