Reklama

Idzie „stare”?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przed Wniebowstąpieniem Jezus zostawił Kościołowi jasne wytyczne - nakaz: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). Nakaz ten jest na różne sposoby realizowany na całym świecie. W naszej ojczyźnie realizuje się go m.in. przez katechizację w szkołach. Oczywiście, nie jest to jedyny sposób głoszenia Dobrej Nowiny, ale szkoła jest dobrym miejscem, bo nauczanie odbywa się w sprzyjających warunkach. Szkoły są dobrem całego narodu, wybudowane są za pieniądze podatników, którymi w zdecydowanej większości są ludzie wierzący. Również z daniny wierzących podatników opłacani są pracownicy, cała administracja państwowa, a także nauczyciele i katecheci. To nie państwo finansuje szkoły, nie państwo daje nam cokolwiek, ale to my wszyscy składamy się na funkcjonowanie aparatu państwowego, natomiast rządzący powinni tymi funduszami roztropnie zarządzać i zabezpieczyć potrzeby obywateli. Rządzący nie zawsze o tym chcą pamiętać, interesy partyjne lub powody ideologiczne prowadzą do tego, że nie liczą się z opinią narodu, naruszając tym samym zasady demokracji i wolności, o które Polacy tyle lat walczyli.
Pamiętam lata swego dzieciństwa, kiedy to nauczanie religii było zakazane nie tylko w szkole, ale nawet w salach przykościelnych. W wakacje zwoływano dzieci i młodzież do kościoła. Dwa razy w tygodniu kościół zapełniał się młodymi, którzy przez dwie godziny, pod przewodnictwem kapłanów albo kleryków, uczyli się podstawowych prawd wiary. Po „odwilży” w 1956 r. polscy robotnicy wymusili na komunistycznych władzach powrót religii do szkół. Wydawało się, że sytuacja stała się normalna, że młodzi Polacy będą mogli pogłębiać swoją wiarę w szkołach utrzymywanych przez cały naród, ale nie trwało to długo. Najpierw wyrzucono z klas szkolnych krzyże, a za kilka miesięcy także kapłanów i katechetów. Taki stan rzeczy trwał aż do czasów upadku komunizmu w Polsce. Oczywiście i w tych warunkach świadomi nakazu Chrystusa wierzący rodzice wraz z kapłanami znaleźli dość skuteczne rozwiązanie. Tym rozwiązaniem były tzw. punkty katechetyczne, czyli sale przy kościołach albo życzliwie udzielona gościna przez katolickie rodziny, które dla katechizacji ofiarowały swoje mieszkanie. Rodziny te często szantażowano i zastraszano np. utratą pracy, albo karami pieniężnymi. Dzięki zdecydowanej postawie wielu takich rodzin katechizacja mogła się odbywać. Dzieci i młodzież przychodziły najczęściej po lekcjach, nieraz bardzo zmęczone. Sale katechetyczne to bardzo małe pomieszczenia, czasem bez ogrzewania, bez sanitariatów, niejednokrotnie były to - życzliwie udostępnione - stare, walące się domy, w dodatku znacznie oddalone od szkoły. Nie zawsze udawało się znaleźć nawet taki stary dom, wtedy zwoływaliśmy dzieci pod najbliższy przydrożny krzyż. Od września do grudnia i potem od wiosny do lata dało się jakoś uczyć, gdy nie padał deszcz albo śnieg. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, bo uczyłem w takich warunkach.
Minione lata to duża liczba uczniów i szkół, nie zatrudniano wtedy katechetów świeckich, bo nikt za nauczanie nie otrzymywał wynagrodzenia. Uczyli wszyscy kapłani, pomagały też siostry zakonne. Na jednego katechetę przypadało w miastach kilka dużych szkół. Np. w Biłgoraju uczyłem w Zasadniczej Szkole Dziewiarskiej, w której klasy I i II kończyły się na literę „N”. Oprócz tej szkoły uczyłem w Technikum Leśnym oraz budowlance, oddalonej od kościoła i punktu katechetycznego ok. 2 km. W zdecydowanej większości młodzież, mimo różnych utrudnień przychodziła na religię. Muszę też uczciwie przyznać, że jako kapłani nie mieliśmy wstępu do szkoły, w czasach PRL nigdy oficjalnie w żadnej szkole nie byłem, mimo że nauczyciele w zasadzie byli ludźmi wierzącymi i prywatnie mieliśmy dobre relacje. Jako ciekawostkę dodam, że SB „usilnie skłaniała” mnie i innych kapłanów do pobierania wynagrodzenia za nauczanie religii, żądając zgody i podpisu, co w praktyce oznaczałoby zaniechanie nauczania albo świadczenie jakichś innych przysług. Naiwnie myślałem, że koszmar tamtych lat już na zawsze się skończył. Słuchając pomruków naszych rządzących jestem coraz bardziej przekonany, że „stare” wraca.
Na początku marca dowiedzieliśmy się, że w nowym rozporządzeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej jedynie przedmiot „religia” nie został wpisany w plan nauczania finansowany przez państwo, a tylko przez samorządy. Co to oznacza? Nie trudno się domyślić, że jest to przedmiot niechciany, gorszej kategorii. To także oznacza, że ci, którzy opowiadają się za właściwym traktowaniem religii, są ludźmi także gorszej kategorii. O tym, czy religia pozostanie w szkole, będą decydować samorządy, a więc burmistrzowie, wójtowie itp. Nie od dziś wiadomo, że państwo ciągle dokłada samorządom obowiązków, a za tym nie płyną pieniądze. Wiele miast i gmin nie ma środków na normalne funkcjonowanie, bo po prostu są bardzo zadłużone. W takiej sytuacji trudno będzie np. słabym gminom opłacić katechetów. W niektórych miastach władze samorządowe są zdecydowanie ateistyczne, łatwo można się domyślić, że z radością zamkną kasę dla „ciemnogrodu” i odmówią finansowania katechetów. Może wytworzyć się taka sytuacja, że całe duże miasta będą pozbawione religii w szkołach. Należy przypomnieć, że zarówno Konstytucja Rzeczpospolitej jak też Konkordat, „gwarantują” naukę religii w szkołach zgodnie z wolą rodziców. Jak to nowe rozporządzenie ma się do Konstytucji i Konkordatu? Niech to zbadają prawnicy, a my, ludzie wierzący, czyli Kościół, nie możemy zgodzić się, żeby znowu przyszło „stare”.
Doświadczenia ostatnich kilkunastu lat pokazują, że religia w szkole jest potrzebna, że współpraca Kościoła i szkoły w zasadzie układa się dobrze, bo obie te instytucje obejmują troską te same dzieci i tę samą młodzież, często zagubioną, „poobijaną” moralnie i szukającą drogi. Wyrzucenie religii ze szkoły uderzy najbardziej w rodziców i katechetów świeckich. Jeśli szkoła nie będzie miejscem nauczania, to rodzice zostaną zmuszeni do zorganizowania i utrzymania sal katechetycznych, a także do opieki i doprowadzania tam dzieci. Wielu katechetów straci pracę i zasili grono bezrobotnych. Kościół sobie jakoś poradzi, tak jak poradził sobie w czasach komunizmu. Kapłani dalej będą katechizować bez wynagrodzenia. Należy też władzom przypomnieć, że kilka lat po wprowadzeniu religii do szkół, my, kapłani, uczyliśmy bez żadnego wynagrodzenia dla podratowania finansów państwa. Trzeba patrzeć w przyszłość, czy rządzącym bardziej opłaci się wydać parę złotych na wychowanie, czy też bardziej opłaci się utrzymanie wielu nie wychowanych ludzi w więzieniu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jaskinia Słowa (18 Niedziela Zwykła)

2025-08-02 09:00

[ TEMATY ]

Ewangelia komentarz

Jaskinia Słowa

Red.

Ks. Maciej Jaszczołt

Ks. Maciej Jaszczołt
Autor rozważań ks. Maciej Jaszczołt to kapłan archidiecezji warszawskiej, biblista, wikariusz archikatedry św Jana Chrzciciela w Warszawie, doświadczony przewodnik po Ziemi Świętej. Prowadzi spotkania biblijne, rekolekcje, wykłady.
CZYTAJ DALEJ

Od wieków człowiek kłóci się z Bogiem Stwórcą o swoją doczesność

2025-07-31 11:53

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Monika Książek

Od wieków człowiek kłóci się z Bogiem Stwórcą o swoją doczesność, a w niej przede wszystkim o dobra materialne, których – jak sądzi – ciągle mu brakuje. Przyziemność ludzkich dążeń stoi w opozycji do niezmiennej Bożej oceny tego wszystkiego, co jest nieuchronnie skazane na przemijanie.

Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?» Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia». I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga».
CZYTAJ DALEJ

Jubileusz Młodych: Niespodziewane pożegnanie Leona XIV z pielgrzymami

Po Mszy św. i modlitwie Anioł Pański, a przed opuszczeniem Tor Vergata, Ojciec Święty jeszcze raz niespodziewanie zwrócił się do młodzieży. Polecił, by jako „sól ziemi i światło świata” nieśli nadzieję rówieśnikom, zwłaszcza tym, którzy nie mogli opuścić swoich krajów i podziękował wszystkim, którzy przygotowali Jubileusz Młodzieży.

Po wyjściu z zakrystii, a przed wejściem do papamobile, Leon XIV raz jeszcze pojawił się na ołtarzu polowym, skąd zwrócił się do ponad miliona młodych ludzi zebranych na Tor Vergata.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję