Reklama

Miłość ma barwy pamięci

Pamięci Wojciecha Koperskiego

Niedziela przemyska 34/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W przypadku Wojciecha trudno mówić o pamięci. To mocno nasycona teraźniejszość. Teraźniejszość nasycona obecnością, co paradoksalne - obecnością odchodzenia. Kiedy przed kilkunastu laty Wojciech na scenie wypowiadał kwestię pochodzącą z „Wieczernika” Ernesta Brylla, którą graliśmy sporo razy, jeszcze nie wiedziałem, że jest człowiekiem odchodzenia. Dwadzieścia dziewięć lat temu, a więc w czasie, gdy miał zaledwie trzydzieści pięć lat, zapadł wyrok: nowotwór. On i jego żona Bożena, a wraz z nimi ich dzieci i Domowy Kościół, któremu zawierzyli swoje i swoich dzieci życie, rozpoczął usilne wołanie do Pana: „Przyjdź do nas, Panie, jak ktoś niewiadomy”. Pan uznał, że potrzebny jest Wojtek ze swoim krzyżem, który okazał się bardzo godnym niesienia tego pocałunku miłości, ale też stał się katalizatorem usilnej modlitwy całej diecezji, które to modlitwy Domowego Kościoła przyczyniły Bożych łask, o których trudno dziś mówić, one ukażą się po tamtej stronie, jak już ukazały się Wojtkowi. Pierwszą, która wprosiła mnie w misterium Kalwarii rodziny Koperskich, była Bożena, żona Wojtka. Jak zza mgły pamiętam tę opowieść, więc może nieść pewne niejasności, ale taką chciałem ją zostawić, bo tak żyła we mnie przez lata naszej znajomości. „Byliśmy na oazie, kiedy zapadł lekarski werdykt, rozpoczęliśmy modlitwę i Pan Bóg ją wysłuchał. Ale też pamiętam naszą wędrówkę z ks. Czenczkiem wokół świątyni i rozmowę o chorobie Wojtka. Ks. Czenczek wyrażając radość, że choroba nie jest inwazyjna, zwrócił mi uwagę, że w mojej modlitwie powinnam też uwzględnić i tę intencję, że kiedy przyjdzie taki dzień, w którym okaże się, że choroba rozpoczęła swój ostatni akord, umiała i ten wyrok Opatrzności przyjąć. Dwadzieścia dziewięć lat dzielone między chwytanie odprysków szczęścia i niepewnością, która stukiem wagonowych kół monotonnie przypominała, kusiła: może to już ostatni kurs...
Radość szczęśliwych związków małżeńskich dzieci, duma z kolejnych wnuków nie dała im spocząć na laurach. Jako apostołowie spod znaku sługi Bożego ks. Blachnickiego zaczęli „rodzić” kolejne pokolenia apostołów Ewangelii, do których niejako przymusza sakrament bierzmowania. Podjęli pomysł księży z parafii i włączyli się w grupy animatorskie spotykające się z młodzieżą przygotowującą się do bierzmowania. Sam byłem świadkiem, jak małe grupki bierzmowanych po otrzymaniu sakramentu małżeństwa podbiegały do Wojciecha i Bożeny, by symboliczną wiązanką kwiatów podziękować za posługę, świadectwa wiary. Posługa to trudna, jak trudna jest gimnazjalna rzeczywistość. Kiedyś z ciekawości zapytałem, jak to się stało, że zgodzili się na tę formę posługi. Bożena powiedziała: - Całe nasze życie w Domowym Kościele nastawione było na gotowość podejmowania posług, które nam proponowano. Ta nie odbiegała od tamtych - głosić Chrystusa. To nie był nasz wymysł, więc ufaliśmy w moc Ducha i nie zawieliśmy się. Po pierwszych trudnych momentach to powoli stawały się nasze dzieci. Wojciech dodał: - Ksiądz nas zna i wie, jak to u nas. Bożena głosiła, tłumaczyła, a ja pod ławką przesuwałem paciorki różańca …i udawało się.
I, jak mówił ks. Czenczek, przyszedł ten ostatni akord krzyża. Rozpoczęło się odchodzenie. Po raz pierwszy chyba od śmierci Jana Pawła II spotkałem się ze strony bliskich z takim ujęciem śmierci. Najpierw Darek i Ewa, diecezjalna para objeżdżając wakacyjne turnusy oaz dziękowali za modlitwę i prosili: - Tato odchodzi. Daje nam świadectwo wiary i wielkiej pokory. Módlcie się, abyśmy wspólnie po chrześcijańsku przeżyli te dni i chwile.
Był wieczór wigilii święta Przemienienia - Matki Boskiej Śnieżnej, kiedy Bożena zadzwoniła i wypowiedziała głosem smutnym, ale pełnym wiary: - Proszę księdza, jesteśmy tu wszyscy. Wojtuś rozpoczął ostatni etap odchodzenia. Proszę się z nami modlić. Długo w noc czekałem na wieść o śmierci, potem w Przemienienie naszła mnie myśl, że może nastąpiła poprawa. Ale nie, On po prostu odszedł w nieświadomość ziemską, by na Taborze patrzeć na wspaniałości nieba i rzesze czekających na jego powitanie ludzi, którzy mocą Jego krzyża wspięli się do nieba. Potem, na chwilę powrócił do swoich, i jak patron dnia bł. Edmund Bojanowski spojrzał na dzieci, wnuki, uronił łzę, która pewnie była żalem, że zostają tu, a on uchodził w świat, którego piękna nie może przekazać i prowadzony płomieniem gromnicy i bliskością dzieci odszedł do Pana. Dwadzieścia dziewięć lat. To dobry tytuł książki, którą warto by napisać, a właściwie przepisać, bo to życie i Opatrzność składała te strony. Do zobaczenia, Wojciechu. Zajrzyj czasem do naszych wieczerników zamkniętych bólem, strachem i niepokojem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

Prof. Engelking, która oskarżała Polaków o współudział w Holokauście, została szefową rady Muzeum Auschwitz

2025-05-14 15:22

[ TEMATY ]

Auschwitz

Autorstwa Adrian Grycuk - Praca własna/commons.wikimedia.org

Prof. Barbara Engelking

Prof. Barbara Engelking

Prof. Barbara Engelking stanęła na czele rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau – podały służby prasowe muzeum po zakończeniu pierwszego w nowej kadencji posiedzenia rady, której kadencja potrwa do 2028 roku.

Rada jest ciałem opiniodawczym, powołanym przez ministra kultury. Sprawuje między innymi nadzór nad wypełnianiem przez placówkę jej powinności wobec zbiorów i społeczeństwa, a także ocenia działalność muzeum i opiniuje jego zamierzenia.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Papież Leon XIV przyjął na audiencji abp. Swiatosława Szewczuka

2025-05-15 12:57

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

flickr.com/episkopatnews

Światosław Szewczuk

Światosław Szewczuk

Papież Leon XIV przyjął w czwartek na audiencji arcybiskupa większego kijowsko-halickiego, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskupa Swiatosława Szewczuka. W opublikowanym w czwartek wywiadzie prasowym stwierdził on, że Ukraina potrzebuje wizyty papieża.

W wywiadzie dla dziennika "Il Messaggero" arcybiskup większy kijowsko-halicki przypomniał, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprosił nowego papieża. Rozmawiali przez telefon w poniedziałek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję