Ponad 800 kanałów telewizyjnych dostaje dzisiaj klient kupujący zestaw do odbioru satelitarnej telewizji cyfrowej. Jeżeli ma czas i cierpliwość, żeby przedrzeć się przez tę dżunglę obrazu i dźwięku, ze zdziwieniem odkrywa, że przynajmniej kilkanaście z kupionych przez niego kanałów deklaruje się jako chrześcijańskie. Na polskim rynku mamy już trzy takie kanały: TV Puls, Trwam i od niedawna Religia Tv. Tematy religijne zajmują coraz więcej miejsca w programach informacyjnych głównych nadawców a sam Kościół katolicki raz po raz znajduję się w centrum uwagi opinii publicznej. To już nie „okienka katolickie” spychane na godziny najniższej oglądalności, ale pełnoprawna obecność w sferze publicznej. Obecność, która z jednej strony na pewno cieszy, ale i też często wprawia nas w pewnego rodzaju zakłopotanie, bo wymaga zupełnie nowego - jak mówią fachowcy - „zarządzania informacją”.
Na kilka miesięcy przed swoim odejściem Jan Paweł II pisał w liście apostolskim „Szybki rozwój”: „zarówno komunikacja wewnątrz wspólnoty kościelnej, jak i komunikacja Kościoła ze światem wymaga jawności i nowego podejścia do kwestii związanych ze światem mediów. Komunikacja ta powinna dążyć do konstruktywnego dialogu, służącego stworzeniu we wspólnocie chrześcijańskiej opinii publicznej uczciwie poinformowanej i zdolnej do rozeznania”. Te słowa to nie tylko postulaty i pobożne życzenia. Jan Paweł II od pierwszych dni swojego pontyfikatu takie „nowe podejście” do świata mediów realizował w praktyce. Przede wszystkim nigdy mediów się nie bał. Zdawał sobie sprawę, że one jak rentgen prześwietlają ludzi i instytucje, ale on nigdy nie miał nic do ukrycia i niczego nigdy nie udawał. Jego odchodzenie do Domu Ojca obserwowane na żywo przez cały świat było prostą konsekwencją tej postawy.
Wielu obserwatorów polskiego życia publicznego zastanawiało się czy te dni coś zmieniły? Szymon Hołownia zakładał się kiedyś z kolegami dziennikarzami o to, czy na antenie TVN można powiedzieć słowo „Bóg”. W dniach odchodzenia Jana Pawła II ku swojemu zdziwieniu w głównym wydaniu „Faktów” rozmawiał o niebie, zbawieniu i życiu wiecznym. Dzisiaj wydaje się nam to oczywiste, ale jeszcze kilka lat temu o uroczystości Wszystkich Świętych dziennikarze mówili „święto zmarłych” i nikt nie wpadłby na pomysł, żeby w programie informacyjnym w czasie najwyższej oglądalności robić wejścia na żywo z cmentarza i pytać ludzi o tajemnicę życia wiecznego. Można się krzywić, mówić, że to są zupełne podstawy, że tak po prostu powinno być i pokazywać co jeszcze trzeba naprawić. Dwa lata temu nadawcy zdali sobie sprawę, że widzowie mają wielki głód dobrej nowiny i że chcą się z nią spotykać też w telewizji. Z tego odkrycia wyrosła nowa oferta programowa. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką władzę mamy w ręku, zmieniając kanał telewizyjny?
Pomóż w rozwoju naszego portalu