Reklama

Uratowany z piekła na ziemi

Jan Brodziak ma 90 lat. Mieszka w Bydgoszczy. Co roku z okazji obchodów związanych z wybuchem II wojny światowej przyjeżdża do Gross-Rosen. W tym roku przywiózł po raz pierwszy rodzinę - syna Mariusza, synową Lucynę i wnuczkę Marzenę (druga wnuczka nie mogła przyjechać). Uroczystości w Gross-Rosen to okazja do spotkań z innymi więźniami, których, niestety, z roku na rok jest coraz mniej…

Niedziela świdnicka 42/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Beata Moskal-Słaniewska: - W otaczających nas resztkach tego, co stanowiło obóz w Gross-Rosen jest cząstka Pana pracy. Pamięta Pan, co robił tutaj, w dawnym obozie?

Jan Brodziak: - Pracowałem przy budowie bramy i przy budowie bloków dla przyszłych więźniów. Uniknąłem na szczęście morderczej pracy w kamieniołomach. Spędziłem tam tylko dwa dni. Przy przyjęciu do obozu nakłamałem, że ojciec został wcielony do wojska i jest na froncie wschodnim. Zostałem przeniesiony do pracy na terenie samego obozu.

- Czym był ten obóz?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Stał się dla więźniów piekłem na ziemi. Ludzie nie umierali tu normalnie. Padali z głodu, zimna, wycieńczenia po ciężkiej pracy w kamieniołomach. Tkwią mi w sercu słowa papieża Benedykta XVI, który 28 maja 2006 r., stojąc w obozie w Brzezince powiedział, że brak jest słów w miejscu takim, jak to. Te słowa dotyczyły wszystkich obozów, w tym i Gross-Rosen. Trudno znaleźć słowa…

- Pana droga do Gross-Rosen była długa.

Reklama

- Mieszkałem w Bydgoszczy. W czerwcu 1943 r. zostałem zatrzymany za udział w ruchu oporu, byłem bowiem członkiem Armii Krajowej. Zatrzymało mnie gestapo w Warszawie. Spędziłem jakiś czas przy alei Szucha, a potem przewieziono mnie do Kutna, gdzie pracowałem na budowie. Później trafiłem do Radogoszczy pod Łodzią, do obozu przejściowego. Mieszkaliśmy w 300 osób w niewielkiej hali bez toalet. Pracowaliśmy w fabryce proszków. Do Gross-Rosen przewieziono mnie w czerwcu 1944 r.

- Pamięta Pan tę drogę?

- Jechaliśmy pociągiem do Rogoźnicy, dalej przewoził nas samochód z plandeką. Pamiętam przyjęcie do obozu - barak po lewej stronie, gdzie funkcjonował blok przyjęć. Musieliśmy się rozebrać, nasze ubrania zrzucono na kupę, potem golenie - upokarzające i przemarsz do łaźni. Później spisywano nasze dane. Urodziłem się w Niemczech, w Maklenburgu. To wtedy nakłamałem o ojcu. Może tym uratowałem sobie życie?

- Co pamięta Pan najbardziej z tamtego okresu?

- Do dziś mam przed oczyma egzekucje. Pod czereśnią były rozstrzelania. Obok działały cztery piece krematoryjne. Egzekucje były codziennie.

- Za co zabijano ludzi?

- Esesmani zabijali nawet dla własnej przyjemności. Któregoś dnia wydali wyrok na siedmiu Niemców. Przyprowadzili ich pod szubienicę. Nie zabili wszystkich od razu. Egzekucja trwała od siódmej rano do szesnastej. Potem wisieli tam przed dwa dni, a nam kazano na to patrzeć. To były gorące, lipcowe dni.

- Nie próbowaliście uciekać?

Reklama

- Dokąd? Wokół wszędzie byli Niemcy. Nikomu się nie udało. Raz pewien chłopak z Poznania próbował. Był bardzo młody, może miał 20 lat. Złapali go jednak. Kazali nam patrzeć na egzekucję. Próbowali go powiesić, ale lina się zerwała. W normalnym świecie darowano by mu życie. Ale nie tu. Powiesili go w końcu, potem nieżywego położyli obok bramy. Leżał tak kilka dni. Miał być postrachem dla innych, żeby wiedzieli, co ich spotka, jeśli będą próbowali uciekać.

- Ale nie tylko egzekucje były przyczyną śmierci.

- Dużo ludzi umierało z wycieńczenia i chorób. Szczególnie zimą. Nie było skarpet, kaleson, ciepłej bielizny. Mieliśmy tylko płaszcz i drewniaki. A pracowaliśmy na dworze. Kapo byli bezlitośni. Najczęściej byli to Niemcy, pospolici przestępcy, którzy za kromkę chleba i miskę zupy potrafili zabić.

- Kogo przywożono do obozu?

- Dużo było więźniów politycznych. Ja też do nich należałem. Mieliśmy winkle, czyli trójkątne naszywki w kolorze czerwonym. Pospolici bandyci dostawali winkle zielone. W obozie było dużo Polaków, Niemców, Jugosłowian, Francuzów, Czechów, Słowaków. Przywozili także jeńców rosyjskich, ale ci byli od razu zabijani.

- Ile spędził Pan czasu w obozie?

- W Gross-Rosen byłem do października 1944 r. Potem przewieziono mnie do podobozu Landeshut obok dzisiejszej Kamiennej Góry. Tam dotrwałem do wyzwolenia. Wolny byłem 10 maja 1945 r.

- Rodzina wiedziała, co się z Panem dzieje?

- Niestety, nie. Byłem więźniem politycznym, nie mogłem pisać listów. W Bydgoszczy czekała na mnie żona Regina. Wierzyła, że żyję. Przeżyliśmy po wojnie razem jeszcze wiele dobrych lat. 60 lat byliśmy w związku małżeńskim. W 1958 r. urodził się nasz syn Mariusz. Miałem spokojną pracę - 40 lat prowadziłem kiosk ruchu. Pracowałem do 1995 r. Po śmierci żony zająłem się wnuczką. Wiodłem dobre, spokojne życie. Ale nie zapomniałem o czasach wojny, o tym, co tu przeżyłem. Nie chcę, by inni o tym zapomnieli. Wiele rzeczy spisałem, wiele przekazałem rodzinie. I dlatego co roku staram się być w Gross-Rosen, mówić o tym co tu się wydarzyło młodym ludziom. By to się nigdy nie powtórzyło.

2007-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kardynał Grzegorz Ryś objął urząd arcybiskupa metropolity krakowskiego

2025-12-20 11:45

[ TEMATY ]

archidiecezja krakowska

kardynał Grzegorz Ryś

kard. Ryś

PAP/Łukasz Gągulski

W sobotę w Bazylice Archikatedralnej trwa ingres kard. Rysia na metropolitę krakowskiego. Duchowny, który przez ostatnich osiem lat pełnił posługę metropolity łódzkiego, zastąpił w Krakowie abpa Marka Jędraszewskiego.

W uroczystości biorą udział liczni przedstawiciele duchowieństwa, w tym m.in. nuncjusz apostolski abp Antonio Guido Filipazzi, kardynałowie Stanisław Dziwisz, Konrad Krajewski, Arthur Rothe, a także władze państwowe – wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
CZYTAJ DALEJ

Teologowie z KUL reagują na zarzuty w sprawie Chanuki

2025-12-19 17:14

[ TEMATY ]

KUL

teolog

chanukowa świeca

pixabay.com/

świace chanukowe

świace chanukowe

Chrześcijaństwo bez judaizmu nie istnieje, a współczesny antysemityzm nosi znamiona dawno potępionej herezji - piszą członkowie Koła Naukowego Teologów KUL w nowym stanowisku dotyczącym dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Autorzy dokumentu, powołując się na nauczanie Soboru Watykańskiego II, podkreślają, że dialog z Żydami nie jest opcją fakultatywną, lecz koniecznością dla duchowego zdrowia Kościoła. Poruszono także kwestie stosunku katolików do święta Chanuki oraz literatury talmudycznej, przestrzegając jednocześnie przed postawą „ciasnego symetryzmu” w relacjach międzyreligijnych.

- W odpowiedzi na list otwarty przeciwko rokrocznemu obchodzeniu żydowskiego święta Chanuki na KUL, jako teolodzy postanowiliśmy dokonać przypomnienia katolickiego nauczania i optyki na temat dialogu z judaizmem. Nie robimy tego w duchu kontrreformacyjnym czy konfrontacyjnym, ale po to, by w osobach niemających jakiejś pogłębionej wiedzy w tym temacie rozwiać wątpliwości, jak na to zagadnienie patrzy cały Kościół, z Żyjącym Piotrem na czele. Tak, by nikt nie wziął za nauczanie Kościoła pewnych osobistych wątpliwości czy uprzedzeń takiej, czy innej grupy osób. Jest to wyraz naszej misji kroczenia, jako teolodzy, ramię w ramię z Kościołem, w charakterze uczniów, a nie recenzentów - mówi KAI ks. dr Karol Godlewski z KUL.
CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Pierwszy stopień święceń w rodzinnej parafii

2025-12-20 19:53

[ TEMATY ]

Wałbrzych

bp Marek Mendyk

święcenia diakonatu

ks. Tadeusz Wróbel

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Obrzęd święceń diakonatu. Nałożenie rąk i modlitwa konsekracyjna, centralny moment liturgii, przez który kandydat zostaje włączony w stan diakonów Kościoła.

Obrzęd święceń diakonatu. Nałożenie rąk i modlitwa konsekracyjna, centralny moment liturgii, przez który kandydat zostaje włączony w stan diakonów Kościoła.

Uroczystość święceń diakonatu była dla wspólnoty parafii św. Józefa Oblubieńca NMP wydarzeniem historycznym.

W sobotę 20 grudnia alumn Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej Paweł Kulesza przyjął sakrament święceń w stopniu diakonatu z rąk bp. Marka Mendyka, który przewodniczył uroczystej liturgii w rodzinnej parafii kandydata. W wydarzeniu uczestniczyła zgromadzona wspólnota parafialna, rodzina nowego diakona, a także społeczność seminaryjna wraz z przełożonymi. Kandydata do święceń przedstawił biskupowi rektor seminarium ks. Tomasz Metelica.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję