Reklama

Przyjeżdżał do ich domu…

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dwa plus jeden. To nie tylko działanie matematyczne, ale pewien model - model rodziny, który stał się dziś bardzo popularny. Niestety, takich rodzin jest coraz więcej, a spowodowane jest to wieloma czynnikami, m.in. trudnościami finansowymi, lękiem o przyszłość, słabo rozwiniętą polityką prorodzinną państwa, a czasem po prostu wygodą tych, którzy uważają, że większa liczba dzieci może być przeszkodą w spełnianiu własnych ambicji. Na szczęście w naszym społeczeństwie znaleźć można jeszcze „perły” - rodziny wielodzietne.
W pewne niedzielne popołudnie udałem się do jednej z takich rodzin, aby porozmawiać o troskach i radościach jej życia. Rozmowa była także okazją do wspomnień, które dotyczyły kard. Karola Wojtyły, bywającego w rodzinie Teresy i Adama Migdałów.

Dwa plus pięć!

Reklama

Teresa i Adam od dziecka wychowywali się na wspólnym osiedlu i od zawsze byli blisko parafii. Nie przypuszczali, że coś ich kiedyś połączy, mimo iż chodzili do tego samego przedszkola i podstawówki. Adam był ministrantem, lektorem i kantorem. Do dzisiaj służy w parafialnej kaplicy. Uważa, że Bogu trzeba służyć zawsze i wszędzie. Teresa również włączała się w działania laikatu przy parafii.
Państwo Migdałowie starają się również, aby to zaangażowanie przechodziło na dzieci. A swoich pociech mają pięcioro - Martę, Wojtka, Olę, Anetę i Zosię. Teresa od zawsze marzyła o piątce dzieci: - Miałam dwie znajome rodziny, które cieszyły się takim potomstwem. Podobało mi się ich życie i tak sobie pomyślałam, że chciałabym podobnie...
Adam kiedyś nie wyobrażał sobie, że może mieć mniej niż trójkę dzieci. Dziś mówi: - Nie wyobrażam sobie, żeby mogło ich być mniej niż pięcioro. Można powiedzieć, że Boża Opatrzność przygotowała im model „dwa plus pięć”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mieć czas na wszystko...

Marta jest najstarsza z rodzeństwa, studiuje na Papieskiej Akademii Teologicznej i tak jak Wojtek i Ola uczestniczy w spotkaniach, gdzie cała trójka angażuje się m.in. w grupę teatralną. Aneta i Zosia śpiewają w scholce dziecięcej. Oprócz tego mają za sobą występy w telewizji (Aneta wystąpiła w programie „5-10-15”) i teatrze (Zosia regularnie występuje w spektaklu „Pinokio” w Teatrze Groteska). Wojtek, oprócz oazy, znajduje również czas na treningi piłkarskie w klubie sportowym.
Zaangażowanie w życie parafii jest dla nich ważne, tak jak kiedyś dla ich rodziców. Przy tym wszystkim nie zaniedbują szkoły, starsze rodzeństwo pomaga młodszemu. - Staram się pokazać swoim dzieciom, że można grać w tenisa, biegać, uczyć się, pracować, po prostu mieć czas na wszystko - mówi Adam. W wakacje, mimo iż starsze dzieci planują swój czas indywidualnie, to jednak zawsze uwzględniają w tym planie wspólny rodzinny wyjazd. Małżonkowie w młodości działali w oazie, a potem w duszpasterstwie akademickim, sami z doświadczenia wiedzą, że Ruch Światło-Życie pomaga i formuje sumienie. W życiu ich rodziny jest też czas na spotkania, które pomagają być bliżej Boga. Wystarczy tu powtórzyć za ks. Twardowskim: „kto kocha czas zawsze odnajdzie.

Parafia życiem rodziny

Reklama

- Zaangażowanie w różnych grupach - wspólnotach modlitewnych i scholach, które towarzyszy życiu młodych nie może się w pewnym momencie kończyć, powinno ono przechodzić w ich dorosłe życie, bo zawsze trzeba się starać być blisko Boga, a grupy parafialne w tym pomagają - mówią Teresa i Adam. Obecnie małżonkowie wspólnie uczestniczą w spotkaniach rodzin, gdzie rozważają Pismo Święte i dzielą się swoim doświadczeniem. Adam oprócz tego należy do Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców, jest też od kilku lat przewodniczącym Rady Dzielnicy i cieszy się poważaniem mieszkańców osiedla.
Dzieci obserwowały od najmłodszych lat rodziców angażujących się w 0azę rodzin, uczestniczyły z nimi w spotkaniach, wyjazdach, nauczyły się tego, że angażowanie się w życie parafii to ważny element życia. - „Przez dobry przykład można bardzo wiele zrobić, jest nadzieja, że nawet, gdy zbłądzą, to przypomną sobie, jak było w ich rodzinnym domu - mówią małżonkowie, wspominając wspólne „obchodne kolędowanie”, a w Święta Wielkanocne nawiedzanie Grobu Pańskiego w rożnych kościołach. Te i inne tradycje wyniosła Teresa z rodzinnego domu, kiedy to jeszcze z rodzicami i rodzeństwem udawała się ze świątecznymi życzeniami do kard. Wojtyły, i było tak aż do pamiętnego roku 1978…

Piętka dla Wojtyły

Jan Paweł II zanim został kapłanem, pracował w fabryce „Solvay” w Borku Fałęckim. W swojej książce pt. „Dar i tajemnica” tak pisał: „Zaprzyjaźniłem się z wieloma robotnikami. Nieraz zapraszali mnie do swoich domów. Już jako kapłan chrzciłem ich dzieci i wnuki, błogosławiłem związki małżeńskie (...). Te kontakty - jak wspomniałem - przetrwały długo”. Jedną z rodzin, z którą utrzymywał kontakt Jan Paweł II, była rodzina państwa Kościelniaków, w której wychowała się Teresa, ochrzczona przez przyszłego papieża. Błogosławił on również małżeństwu jej siostry Marii, nie zdążył pobłogosławić bratu Stanisławowi, gdyż wyjechał na konklawe…
Dom państwa Kościelniaków stał się miejscem spotkań z pracownikami „Solvayu”. Spotkania z rodziną odbywały się również w kurii. Zawsze w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia przyszły papież odprawiał Mszę św. za całą rodzinę z okazji rocznicy ślubu Franciszka i Stefanii - rodziców Teresy, a po południu przyjeżdżał do ich domu. - W czasie pracy w „Solvayu”, podczas okupacji, moja mama Stefania znała Karola Wojtyłę tylko z widzenia, z okienka, przez które wydawała posiłki. Mówiła, że wyróżniał się spokojem i często był zamyślony - opowiada Teresa. Stefania jeszcze bardziej zwróciła na niego uwagę wtedy, gdy jej koleżanka Irka Dąbrowska powiedziała do niej: „Niech mu pani da większą kromkę chleba, bo on jest tylko o tem, co zje na fabryce”. Od tego czasu kroiła mu zawsze grubszy kawałek chleba albo dawała piętkę, która nie była wliczana do porcji.

To zobowiązuje…

Po wojnie w „Solvayu” pracował również przyszły mąż Stefanii, a że pochodził on z Niegowici, to właśnie tam poszedł ze swoją przyszłą żoną dać na zapowiedzi. W Niegowici zaś wikariuszem był ks. Karol Wojtyła. Przez wspólne wspomnienia i chęć utrzymywania kontaktu z kolegami z „Solvayu” zaczęła się wtedy znajomość, która trwała przez wiele lat. Rodzinę państwa Kościelniaków odwiedzał Wojtyła jako kapłan, a potem jako kardynał.
W domu przy ul. Żywieckiej, gdzie obecnie mieszka rodzina Migdałów spotykali się pracownicy „Solvayu” z Kardynałem. Spotkania organizował tata Teresy, a Wojtyła nazywał go swoim ambasadorem. To właśnie on, na osobiste zaproszenie Jana Pawła II, udał się, jako przedstawiciel „solvayczyków” na ingres do Rzymu w 1978 r. Wtedy Papież zapewnił go, że zawsze będzie pamiętał o Mszy św. w intencji ich rodziny.
Przeglądam kartki nadesłane z Rzymu przez Jana Pawła II, czytam wpis kard. Wojtyły do pamiętnika siedmioletniej wtedy Teresy... - Ta znajomość na pewno jest wielkim zaszczytem - pytam retorycznie małżonków. Skromnie odpowiadają, że nigdy nie czują się lepsi od innych z tego powodu. - Te związki z Janem Pawłem II przede wszystkim zobowiązują, czujemy, że cały czas robimy zbyt mało... - podkreślają.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Gdy królestwo przychodzi bardzo blisko

2025-12-06 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Iz 11, 1-10 • Ps 72 • Rz 15, 4-9 • Mt 3, 1-12
CZYTAJ DALEJ

Św. Ambroży obrońca Bożego Prawa

Niedziela łowicka 49/2002

[ TEMATY ]

święty

św. Ambroży

pl.wikiepdia.org

7 grudnia Kościół katolicki obchodzi wspomnienie liturgiczne św. Ambrożego, biskupa i doktora Kościoła, jedną z największych postaci Kościoła Zachodniego w IV w. Dane o wcześniejszym jego życiu są skąpe, natomiast biografia od chwili wybrania go na biskupa jest bardzo bogata.

Ambroży urodził się około roku 340 w Trewirze (dzisiejsze Niemcy), jako syn prefekta Galii. Otrzymawszy staranne wykształcenie w Rzymie, rozpoczął karierę państwową na terenie dzisiejszej Jugosławii. Około roku 370 został mianowany zarządcą - prefektem północnej Italii, mieszkając w Mediolanie. W roku 374 w Mediolanie zmarł tamtejszy biskup. Zapowiadał się burzliwy wybór nowego biskupa, gdyż dwie partie: jedna prawowierna, druga sympatyzująca z arianizmem, wysuwały swoich kandydatów, ale ponieważ głosy były równomierne, wybory się przeciągały. Ambroży, podejrzewając, że może dojść do zamieszek, nie chcąc do nich dopuścić, z urzędu udał się do katedry. Kiedy tam się znalazł, z tłumu jakieś dziecko zwołało: "Ambroży biskupem". Zebrani uznali to za znak opatrznościowy i mimo tego, że Ambroży - choć należał do rodziny chrześcijańskiej - nie był nawet ochrzczony i opierał się, wymogli na nim zgodę. Dla wybierających nie stanowiło to żadnej przeszkody. Wiedzieli, że jest człowiekiem sprawiedliwym i bardzo odpowiedzialnym, a to wystarczyło, by mógł być dobrym biskupem. Przyszłość potwierdziła, że mieli rację. W ciągu ośmiu dni Ambroży przygotował się, przyjął chrzest i pozostałe sakramenty, a 7 grudnia 374 r. został konsekrowany na biskupa Mediolanu. Nowy biskup wiedział, jak małe kompetencje posiada w zakresie znajomości Pisma Świętego i prawd objawionych, dlatego swoje duszpasterzowanie rozpoczął od gruntownego studiowania Biblii i literatury chrześcijańskiej. Miało to służyć jego przepowiadaniu. Wnet zasłynął jako kaznodzieja; podziwiał go św. Augustyn. Św. Ambroży żył i działał w okresie, kiedy dopiero zaczynały się kształtować stosunki Kościoła z państwem (władzą cesarską). Jego postawa i poczynania w tej dziedzinie miały znaczący wpływ na przyszłość tych stosunków. Inicjatywy biskupa Mediolanu były też próbą określenia miejsca Kościoła w społeczeństwie. Z tego też punktu widzenia należy oceniać słynne "potyczki" Ambrożego z władzą cesarską. Najgłośniejszym był konflikt Ambrożego z cesarzem Teodozjuszem. Powodem była rzeź dokonana z rozkazu cesarza w Tessalonikach. Podczas lokalnych zamieszek zginął tam jeden z oficerów rzymskich. W odwecie cesarz zarządził masakrę ludności; mieszkańców zgromadzonych w cyrku zaatakowali żołnierze. Zginęło prawie 700 osób. Wówczas biskup Ambroży nałożył na cesarza obowiązek odbycia pokuty. O dziwo, Teodozjusz uznał swój grzech i zgodził się na określoną przez biskupa pokutę, co było wyrazem wielkiego autorytetu biskupa Ambrożego. Za jego sprawą świat zrozumiał, że władca w Kościele jest tylko wiernym - niczym więcej - i obowiązują go te same zasady Bożego Prawa, które normują życie wszystkich. Sprecyzowane przez św. Ambrożego ustawienie władcy wobec Bożego Prawa, na straży którego stoi biskup, stało się normą w Kościele katolickim i obowiązuje do dziś. Potknął się o tę normę w XVI w. Henryk VIII, który po popełnieniu grzechu, nie chcąc pokutować, wolał oderwać cały Kościół angielski od biskupa Rzymu. Ten zaś, stając na straży Bożego Prawa, nie mógł przyjąć innego rozwiązania. Wspomnienie postaci św. Ambrożego przypomina bardzo trudne zagadnienie relacji Kościoła do państwa, zwłaszcza wtedy, gdy władzę w państwie sprawuje katolik. Ten bowiem jako wierzący musi się nieustannie liczyć z Bożym Prawem. Nie chodzi tu tylko o decyzje, ale i o zachowanie Bożego Prawa w życiu osobistym, które dla podwładnych jest niepisaną normą postępowania. Stąd do historii św. Ambroży przeszedł nie tyle jako teolog, ile jako odważny biskup, wzywający władców (dzisiaj sprawujących władzę na różnym szczeblu życia demokratycznego) do zachowania Prawa Bożego. Św. Ambroży zmarł w Wielką Sobotę 4 kwietnia 397 r. Został pochowany w Mediolanie. Do dziś pozostaje postacią wręcz symboliczną dla tego miasta. Zdumiewała jego aktywność, co podkreślił biograf, notując z podziwem, że po śmierci Ambrożego, jego obowiązki katechetyczne musiały być podzielone między pięciu kapłanów.
CZYTAJ DALEJ

Abp Przybylski w II niedzielę Adwentu: daj Bogu szansę

2025-12-07 15:00

Wspólna modlitwa z udziałem abp. Andrzeja Przybylskiego odbyła się wieczorem 6 grudnia w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach. - Daj Bogu szansę! Może przestań dyskutować, jaki to Bóg powinien być i co o nim sądzi świat. Zafunduj sobie czas przed Najświętszym Sakramentem - zachęcał metropolita katowicki.

Przybyłych do gmachu WŚSD na spotkanie „Przygotuj się na święta” - akcji organizowanej przez katowickich alumnów - przywitał ks. Krzysztof Matuszewski, rektor Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach. Duchowny prosił wszystkich o modlitwę za alumnów oraz o nowe powołania kapłańskie do katowickiego seminarium.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję