Reklama

Boże Narodzenie po przemysku

Święta we wspomnieniach "baciara"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Basztowa nie miała wtedy najlepszej opinii. Była ciemna i groźna. Gdzieś w połowie ulicy mieszkał "baciar", zadziera, którego ponura sława dawno obiegła przemyskie zaułki. Mówiło się, że lepiej wpaść pod furmankę, niż nadziać się na niego. Przychodził jednak czas, gdy "baciar" łagodniał. Tajał zimny wzrok i miękło harde serce. W powietrzu czuć było Święta.

Ostatni tydzień Adwentu wprowadzał powszechną nerwowość i napięcie. Cały rok mógł być byle jaki, ale nie Boże Narodzenie. By sprostać tradycji i wymaganiom świątecznego stołu, trzeba się było wówczas nieźle natrudzić. W ciasnym mieszkaniu, pośród umorusanej, niesfornej gromadki krzątała się zaharowana matka, która nie wiedziała w co ręce włożyć. I właśnie wtedy do akcji wkraczał "baciar". Posłuch u rodzeństwa miał jak należy, więc stawiał gagatków na baczność, każdemu wyznaczał zadanie i było po dyskusji. Pyskata gawiedź wiedziała, że starszy nie odpuści, na pewno sprawdzi, a jak odkryje fuszerkę, to przyłoży. Z doświadczenia wiedzieli, że trzepania portek ciężką łapą brata należy unikać jak ognia, więc robota aż furczała. Tymczasem " baciar" zabierał się za sprawy zasadnicze. Zaczynał od choinki. Już od świtu plac węglowy na Bakończycach tętnił życiem. Ludzie przytupywali na mrozie, zabijali zmarznięte ręce i czekali. Trwało to nieraz pół dnia, zanim gdzieś z lasu nadjechała ciężarówka, spod plandeki której sterczały drzewka. Trzeba było mieć refleks i bystre oko, by spośród rozchwytywanych w mig choinek wyłowić najbardziej kształtną i gęstą. Najwyżej pół godziny później zostawały jedynie wyliniałe miotły. " Baciar" miał zwykle powód do dumy, szczególnie, gdy stała już w kącie pokoju, pachnąca lasem, piękna. Już po kilku godzinach gięły się świerkowe gałązki pod ciężarem ozdób, które rodzeństwo "baciara" szykowało już od tygodni. Prócz baniek były wśród nich sterty pierzastych cukierników, złocone orzechy, kolorowe jabłka i łańcuchy. Mieszkanie nabierało świątecznego wyglądu. Bielały wyszorowane podłogi, lśniły umyte okna za ażurem wykrochmalonych firanek. Po karpie "baciar" wybierał się jeszcze o zmroku. Brał szmacianą torbę i szedł do centrali rybnej koło magistratu. Noc dopiero szarzała, a już pod sklepem formowała się tasiemcowa kolejka, z której nie zostawało ani śladu, gdy tylko zajeżdżał starzawski beczkowóz. Na widok ryb tłum napierał na ladę. Przestały obowiązywać reguły. Trzeszczały drzwi, łokcie szły w ruch. Mniej zaprawieni w ogonkowych bojach odchodzili z kwitkiem i perspektywą długiego oczekiwania na kolejną dostawę. Istniało zawsze ryzyko, że może jej nie być. Większy porządek panował u rzeźnika. Zazwyczaj kilku dryblasów tworzyło straż kolejkową. Naturalnym profitem dla samozwańczych porządkowych było pierwszeństwo zakupu. Na nic się zdały protesty sprasowanych bab, które ani rusz nie mogły się przebić przez wysoki mur chłopów. Tkwiły w miejscu stłamszone, a nad ich głowami wędrowały zza lady pęta kiełbasy i pachnące boczki. "Baciar" główne sprawunki miał za sobą. Drzewko było ubrane, w balii pływały karpie, a na balkonie w tekturowym pudle leżała chabanina. W odrapanych i na co dzień zatęchłych korytarzach dominował teraz prawdziwy świąteczny zapach, kapusty z grzybami, domowego ciasta i pastowanych podłóg. Rosło napięcie, Wigilia była tuż. Wyszorowane dzieciaki z nosami przylepionymi do szyb wypatrywały pierwszej gwiazdki. Zmęczona, ale szczęśliwa matka nakrywała do stołu, a "baciar" topniał jak wosk.

Chybotliwe światło ulicznych lamp omiatało szare cienie. Skrzypiał śnieg pod stopami, a mroźne powietrze niosło echa. Franciszkańską, Asnyka, Waygarta, Grodzką pięli się ku katedrze ludzie. Z Cebulanki, Szajbówki, Tatarskiej, Zasania, z całego miasta szli na Pasterkę jak rok wcześniej, jak zawsze. Właśnie tu. Na długo przed północą w kościele nie wbił palca. Przed głównym wejściem spory tłum wciąż gęstniał. Wśród niego był "baciar". Nie pchał się do środka, wystarczyło, że przez zbitą ciżbę widział daleki ołtarz, święte figury i złote ornaty. Czuł tajemniczy majestat, który płynął gdzieś z góry, a może od ledwo widocznej Bożej stajenki. Zagrzmiały organy i w nocną ciszę popłynęła kolęda. Taka wyczekana i święta, że porwał się z nią i huknął w niebo całą mocą tęsknoty aż się zakolebały fruwające po gzymsach anioły.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież podarował polskiemu księdzu kielich i patenę

2025-07-13 11:55

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Na zakończenie historycznej Mszy św. w parafii św. Tomasza z Villanovy Papież Leon XIV przekazał w darze proboszczowi ks. Tadeuszowi Rozmusowi patenę i kielich mszalny jako narzędzia komunii.

„W tym momencie chciałbym przekazać drobny dar proboszczowi tej parafii papieskiej, przypominając w ten sposób naszą dzisiejszą celebrację" - powiedział Leon XIV przed udzieleniem błogosławieństwa końcowego.
CZYTAJ DALEJ

Bp nominat Krzysztof Dukielski: moim DNA jest oazowa foska

2025-07-13 09:30

[ TEMATY ]

Bp nominat Krzysztof Dukielski

Ks. Stanisław Piekielnik/diecezja radomska

Biskup nominat Krzysztof Dukielski

Biskup nominat Krzysztof Dukielski

- Moim DNA jest oazowa foska - powiedział biskup nominat Krzysztof Dukielski, który został mianowany przez papieża Leona XIV biskupem pomocniczym diecezji radomskiej ze stolicą tytularną Catula.

Ks. Dukielski zwrócił uwagę, że to Bóg pisze scenariusz jego kapłańskiego życia. Ma nadzieję, że wniesie całe swoje doświadczenie kapłańskie w duchowe życie Kościoła radomskiego. W latach 2017-2023 był moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło-Życie, a w latach 2019-2020 krajowym moderatorem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. - Dlatego moim DNA jest oazowa foska, bo ja wyrosłem w Ruchu Światło Życie. To jest wspólnota, w której od dziecka się formowałem się - dodał biskup nominat.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo byłej top modelki Nadii Auermann: "Kiedy byłam na Mszy, płakałam"

2025-07-13 20:01

[ TEMATY ]

świadectwo

de.wikipedia.org

Nadja Auermann (2007)

Nadja Auermann (2007)

„Kiedy byłam na Mszy, płakałam” - opowiada była top modelka Nadja Auermann. Wraz ze swymi rodaczkami z Niemiec: Claudią Schiffer i Heidi Klum była jedną z gwiazd wybiegów mody w latach 90. XX wieku. W wieku 49 lat przyjęła chrzest w Kościele katolickim. W wywiadzie dla niemieckiej edycji magazynu „Vogue” opowiedziała o swym nawróceniu.

Auerman dorastała w Berlinie Zachodnim w rodzinie odrzucającej religię. „Ale zawsze wierzyłam w Boga. Dla mnie piękno miało w sobie coś boskiego. To wyraz miłości” - mówi posiadaczka najdłuższych nóg (1,12 metra), wpisanych do Księgi Rekordów Guinnessa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję