Reklama

Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Pierwsza myśl o założeniu wspólnoty "Betlejem" zrodziła się u osób zaangażowanych w ruch "Wiara i Światło". Ale "Wiara i Światło" jest wspólnotą spotkaniową, a nam przyszło do głowy, by zamieszkać razem na stałe" - mówi ks. Mirosław Tosza. Te pragnienia rozważali dosyć długo. W 1994 r. pojawiła się wreszcie możliwość stworzenia pierwszego domu wspólnoty. Ks. dziekan Józef Lenda zaproponował przejęcie dużego budynku w Jaworznie-Dąbrowie Narodowej, który należał do Towarzystwa " Dobroczynność".

Pragnienie założenia wspólnoty towarzyszyło ks. Mirosławowi Toszy od dawna. Po przyjęciu święceń diakonatu zamierzał wstąpić do Jerozolimskiej Wspólnoty Monastycznej w Paryżu. Jest to zgromadzenie mnichów żyjących w wielkich miastach, próbujących połączyć życie monastyczne z życiem miejskim. Jednak o pozostaniu w diecezji sosnowieckiej zadecydowało drobne, z pozoru niewinne wydarzenie. Pewnego dnia, a właściwie pewnej nocy, gdy wracał z adoracji, ok. godz. 4.00 spostrzegł, że zapomniał kluczy do pokoju. Nie mógł więc wejść do domu. A nie chciał budzić zakonników. Zdecydował, że poczeka godzinę do powrotu następnej osoby, która udała się na adorację. W tym czasie pod bramę domu podeszła bezdomna kobieta z dzieckiem. Nie wiedział, co ma robić. Nerwowo zerkał na zegarek, aż w końcu minęła upragniona godzina, przyszedł zmiennik i można było wejść do domu. Początkowo nie skojarzył tego faktu, później jednak przyszło mu do głowy, że Chrystusa można nie tylko dostrzegać w Najświętszym Sakramencie, ale również i w drugim człowieku. To doświadczenie zdecydowało nie tylko o powrocie do kraju, ale i o podjęciu starań, by stworzyć wspólnotę, która będzie odnajdywała Boga w modlitwie i w drugim człowieku.

"Betlejem" dopiero powstaje. Wraz z remontem domu wyłania się myśl wspólnego życia. "Nie chcemy od razu tworzyć pewnego stowarzyszenia, struktury, która by wyprzedzała życie. Z czasem okaże się, jaka forma będzie najlepsza. W domu mieszka dzisiaj 6 osób, kilka kolejnych jest z nim mocno związanych. Cały czas trwają remonty. W połowie lat 90. wymieniono dach i okna. Potem przez dwa lata dom stał zabezpieczony. Od roku trwa remont z prawdziwego zdarzenia. "To była syzyfowa praca. Trzeba było zerwać wszystkie tynki i podłogi na trzech poziomach budynku, wybrać piasek i cegły. Oprócz mieszkańców domu do pomocy angażowała się młodzież z miejscowej parafii w Dąbrowie Narodowej, członkowie grup AA. Równocześnie z pracą demontażową trwały prace instalacyjne. Położono nową instalację elektryczną, wodno-kanalizacyjną, gazową" - wspomina ks. Tosza.

Po remoncie dom będzie mógł pomieścić 40 osób. "Pragniemy stworzyć wspólnotę, w której uciekałoby się od anonimowości, w której więzy między mieszkańcami układałyby się jak w rodzinie. Tym będziemy różnić się od noclegowni czy domów opieki społecznej - mówi ks. Mirek. - Wspólnota oferuje ubogim w pierwszej fazie oparcie socjalne, czyli dach nad głową, ubiór, ciepłe posiłki. Wiemy jednak, że nie rozwiązuje to problemu bezdomności. Trzeba pomagać głębiej. Taką pomoc nazywamy terapią serca. W ´Betlejem´ będziemy leczyć duszę. Terapie specjalistyczne pozostawiamy fachowym poradniom. Na początek chcemy przed domownikami odkryć relacje przyjaźni, rozpoznać ich potrzeby, zainteresowania, rozwijać ich hobby. Pragniemy odkrywać ich talenty. A wszystko po to, by nawiązać relację z Bogiem, by przez modlitwę, adorację odkryli, że są ukochanymi dziećmi Bożymi. Ufam, że to radykalnie zmieni ich życie. Leczenie bezdomności, docieranie do osób zagubionych nie dokonuje się tylko przez terapię, często najgłębsze problemy tych osób to pytania o sens życia. A najlepsze odpowiedzi daje Bóg" - opowiada o pracy wspólnoty ks. Tosza.

"Najważniejszym punktem życia we wspólnocie jest Eucharystia i modlitwa przed Najświętszym Sakramentem, a z czwartku na piątek całonocna adoracja. Dla mnie najbardziej wzruszającym momentem tych adoracji jest zastanie w środku nocy w kaplicy osoby bezdomnej. Staje przez Chrystusem i trwa tak przez godzinę. Ubogi przed ubogim" - powiedziała Niedzieli Iwona, członek wspólnoty.

Dom, mimo braku wielkich nakładów finansowych, powoli jest remontowany. A dzieje się tak za przyczyną pracy domowników oraz ofiar od zaprzyjaźnionych bądź pozyskanych sponsorów. Ale pieniądze czy materiały budowlane same do domu nie przychodzą. Trzeba o nie zabiegać. Tym zajmuje się Małgorzata. "Gośka napisała już chyba tysiące listów z prośbą o wsparcie naszego dzieła, przejechała setki kilometrów, zwiedziła kilkadziesiąt firm i zakładów. Oprócz tego pracuje zawodowo" - mówi ks. Mirosław. Przy remoncie wielokrotnie doświadczali działania Bożej Opatrzności, co utwierdzało ich w przekonaniu o słuszności sprawy. Zdarzały się sytuacje, że w momencie, gdy bardzo potrzebowali jakiejś rzeczy, w drzwiach domu stawała osoba, która im ją ofiarowała. Tak było w przypadku chleba. Piekarz z sąsiedztwa sam zaoferował, że będzie nieodpłatnie przekazywał mieszkańcom domu pieczywo. Tak było również w przypadku montażu okien i innych sprzętów.

Istotnym wydarzeniem w krótkiej historii domu były odwiedziny biskupa ordynariusza Adama Śmigielskiego SDB. "Spotkanie rozpoczęliśmy od wspólnej modlitwy w kaplicy. Pamiętam, że była wówczas czytana Ewangelia o Betlejem. Po błogosławieństwie Ksiądz Biskup powiedział znamienne słowa, które potraktowaliśmy jako wyzwanie i akceptację naszych działań: ´Ufam, że z tego domu zawsze będzie wychodzić dobro´. Biskup Ordynariusz z ciekawością zwiedził dom, balansując niekiedy na deskach udających podłogi. Spotkanie zakończył prawdziwie betlejemski posiłek. Przygotowaliśmy miód, mleko, chleb razowy, wodę w dzbankach i owoce. Wszystko to podaliśmy w glinianych naczyniach" - opowiada ks. Tosza.

Patronami domu są św. Brat Albert i św. Terasa od Dzieciątka Jezus. Brat Albert ponieważ stworzył nowy styl pracy z ubogimi. Nie tylko zajmował się nimi, ale przede wszystkim dzielił z nimi życie. A św. Teresa dlatego, że daje konkretną duchowość. Jej mała droga pokazuje, że świętym może zostać każdy człowiek, niezależnie od swoich uwarunkowań związanych z przeszłością, niekiedy bardzo dramatyczną i po prostu złą.

"W ´Betlejem´ tworzymy jedną wielką rodzinę - przekonuje Iwona - bez względu na to, czy ktoś jest bezdomny, czy ma problemy z alkoholem. Staramy się stworzyć prawdziwy dom. Razem jemy posiłki, mamy stały plan dnia. Wstajemy o 6.30. Jutrznia. Od 8.30 do 15.00 wykonujemy prace na terenie domu bądź poza nim, jeśli ktoś pracuje zawodowo. Po południu uczestniczymy w Eucharystii, zajmujemy się swoimi sprawami, pracujemy przy domu, modlimy się, udajemy na spoczynek" .

Mottem wspólnoty są słowa Jeana Vanier, który mieszkał z osobami z upośledzeniem umysłowym i zwykł powtarzać, że "kochać drugiego, to nie tylko coś dla niego robić, ale objawić mu jego własne piękno".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jestem w Kępnie czyli o Bogu, który jest obecny

2025-05-13 16:03

[ TEMATY ]

koncert

Kępno

mat. prasowy

„Wiara jest dynamicznym przejściem od centrum mojego jestestwa do serca Boga. Tu nie chodzi po prostu o umysłowe dojście do pewnych poglądów czy zasad. Jest to aktywne i dynamiczne poświęcenie się sprawom, za które Jezus oddał życie” (Jose Maniparambil). Jezus oddał życie za nas i wielokrotnie prosił uczniów, czyli także nas, byśmy tę nowinę głosili całemu światu. Prosił byśmy nie żyli sami dla siebie w zamkniętej przestrzeni kościoła tylko szli, byli w ruchu, ogłaszali Jego Królestwo na ziemi. Misję taką otrzymujemy także w Ewangelii św. Mateusza: „Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach… A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do kończenia świata”. Jako osoby wierzące, jako Kościół jesteśmy wezwani i zobowiązani do pójścia za słowami Jezusa i czynienia uczniów, jesteśmy wezwani do dawania świadectwa, do ogłaszania Jego żywej obecności w świecie, Jego zainteresowania losami człowieka.

W Kępnie (południowa Wielkopolska) potraktowaliśmy te słowa bardzo poważnie i wychodzimy z orędziem zmartwychwstałego Jezusa na ulicę m.in. organizując od trzech lat plenerowe eventy ewangelizacyjne. W minionych dwóch latach opieraliśmy się na propozycji Witka Wilka i Fundacji ZaNim, będąc współorganizatorami trzydniowej Strefy Mocy. Na spotkaniach tych słuchaliśmy konferencji Witka oraz Krzysztofa Sowińskiego, ale także braliśmy udział w uwielbieniu m.in. z udziałem Michała Króla, Scholi Adonai, Mocnych w Duchu, Marty Ławskiej-Zawadzkiej, czy Redhead Hero. Oba spotkania odbywały się w przestrzeni miejskiego amfiteatru i przyciągnęły kilka tysięcy uczestników.
CZYTAJ DALEJ

Ponad 400 tys. osób modliło się w Fatimie o pokój oraz za papieża Leona XIV

2025-05-14 07:20

[ TEMATY ]

Portugalia

Papież Leon XIV

PAP

Ponad 400 tys. pielgrzymów z całego świata wzięło udział w portugalskim sanktuarium w Fatimie w zakończonych we wtorek dwudniowych uroczystościach modlitewnych z okazji 108. rocznicy objawień maryjnych. Modlono się szczególnie o pokój na świecie oraz za wybranego w czwartek papieża Leona XIV.

Jak przekazały władze sanktuarium, wśród uczestników uroczystości przeważali pątnicy z Portugalii. Wielu z nich dotarło do Fatimy rano w pieszych pielgrzymkach.
CZYTAJ DALEJ

Mińsk: władze nie publikują wyroku uzasadniającego skazanie dwóch duchownych

2025-05-14 14:21

[ TEMATY ]

Białoruś

Mińsk

skazanie

dwóch duchownych

Adobe Stock

Nadal nie znamy powodów skazania dwóch księży na Białorusi

Nadal nie znamy powodów skazania dwóch księży na Białorusi

Pomimo upływu dwóch tygodni od skazania proboszcza parafii katolickiej Matki Bożej Fatimskiej i św. Jozafata Kuncewicza w Szumilinie (diecezja witebska) na Białorusi o. Andrzej Juchniewicz OMI, reżim w Mińsku nie opublikował informacji o wyroku i jego motywacji. Ani sąd, ani prokuratura nie przedstawiły opinii publicznej żadnych dowodów winy księdza Andrzeja, skazanego na 13 lat więzienia. Podobnie stało się w przypadku innego skazanego księdza - ks. Henryka Okołotowicza. Jego wyrok już wszedł w życie, ale nie opublikowano żadnych informacji na jego temat.

Wierni informują, że ojciec Andrzej Juchniewicz OMI przyjął wyrok i podobnie jak podczas całego procesu, zachowuje siłę ducha, a dzień wyroku uważa za dzień błogosławiony przez Boga. Jako osoba niesprawiedliwie skazana, przyjął ten wyrok w duchu chrześcijańskim - jako Boże błogosławieństwo. Duchowny nie traci ducha, a wręcz przeciwnie, stara się wspierać tych, którzy się o niego martwią.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję