W dawnym królewskim mieście Krośnie, a od 1997 r. mającym także prawo nazywać się grodem papieskim - o czym przypomina nam monumentalna rzeźba Jana Pawła II, witająca wjeżdżających turystów od strony wschodniej - odbyła się sesja poświęcona 20. rocznicy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. 13 grudnia, dzień św. Łucji Dziewicy i Męczennicy wybrany był opatrznościowo. Najpierw w historyczny nurt męczenników Kościoła wpisał tę niezwykłą postać naszych dni bp Adam Szal, który poczynając od św. Piotra Apostoła - współpatrona świątyni dzielnicy na „Guzikówce”, poprzez męczenników kartagińskich i wymowną patronkę dnia - św. Łucję, przedstawił „męczenników orszak biały” skąpany w rubinie krwi świadectwa danego Chrystusowi. Dostojny Kaznodzieja, otoczony wieńcem 24 koncelebransów wprowadził nas w nastrój modlitewny tego spotkania. W czcigodnym gronie znaleźli się m.in.: ks. inf. Julian Pudło, księża prałaci: Bolesław Twardzicki, Tadeusz Kocór, Tadeusz Buchowski, Kazimierz Kaczor i Jan Kutyna. Bp Adam nadmienił, że fenomen chrześcijan męczenników - zwłaszcza pierwszych wieków - zasadza się na silnej wierze, która nie waha się na aż tak wysoką cenę przyznania się do Chrystusa. Pochodną tej cnoty teologicznej, wspomnianą wśród owoców Ducha Świętego przez św. Pawła (Ga 5, 22), jest wierność. Ona właśnie decyduje o oczywistości złożenia ofiary z życia, bo jest prostą konsekwencją chrztu św., rozumianego w kategorii przymierza. Trzeci wreszcie składnik wspaniałej postawy męczenników - to męstwo, zdumiewające nas i nakazujące z szacunkiem wymawiać imię każdego męczennika oraz organizować sympozja, sesje i konferencje, aby te perły katalogu świętych nie utraciły nigdy swego blasku.
Taką łunę rozpalił nad zaporą we Włocławku kapłan archidiecezji warszawskiej, choć pochodzący z ziemi białostockiej, jak to powiedział prelegent - ks. dr Piotr Steczkowski - z rubieży etnicznie, wyznaniowo i kulturowo określającej wyraźnie mieszkańców, wprost predysponowanych do postawy nieugiętej, zahartowanych choćby trzykrotnym przejściem Armii Czerwonej. Pierwsze starcie z „politrukiem” w jednostce w Bartoszycach, jak i przesłuchania UB-ków warszawskich, oraz kolejne prowokacje oficerów IV departamentu MSW odbył Popiełuszko zwycięsko i dlatego spełnia wymagania stawiane kandydatom do zaszczytnego miana „Martyr” = świadek, męczennik.
Referat Księdza Profesora WSD w Rzeszowie poprzedzony był wystąpieniem pracownika IPN z tegoż miasta, który naświetlił ogólne tło walki reżimu z Kościołem i podał przyczyny oraz skutki tych zmagań. Jak bowiem zaznaczył dr Krzysztof Kaczmarski, nie wszystkich kapłanów stać było na nieustraszoną postawę ks. Jerzego. Niektórzy nękani dokuczliwymi najściami i systematyczną inwigilacją tajniaków, zasilali szeregi tzw. księży patriotów, którzy zaprzeczyli idei dawania świadectwa Chrystusowi i wybrali łatwiejszą drogę współpracy z organami bezpieczeństwa. Z tymi skutecznie rozprawił się dopiero bp Ignacy Tokarczuk.
Referat napisany przez ks. dr hab. Stanisława Nabywańca, a wygłoszony przez organizatora sesji ks. Waldemara Janigę - doradcę metodycznego do nauki religii przy ODN w Krośnie - pozwolił nam jednak wyprostować nieco upokorzone grzbiety w sutannach, gdyż znakomitą odporę „patriotom” zapewnili w równowadze prestiżowej, a nie wiadomo czy i nie liczebnej, księża prześladowani za „komuny”. Listę tych przemyskich bohaterów otwiera wspaniała postać ks. Michała Pilipca, utrwalonego na lewym skrzydle jubileuszowych drzwi naszej archikatedry. Kapelan AK obwodu Rzeszów - „najbardziej bohaterski z bohaterów Rzeszowszczyzny” (określenie jednego z jego podopiecznych - Michała Kryczki ps. „Świergała”) traktował swoje duszpasterstwo wśród partyzantów bardzo serio. Tego UB tolerować nie mogło. W samo święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, kiedy w pobliskim Głogowie odprawiano Roraty, na skraju lasu w Widełce (w pobliżu miejsca, gdzie dziś znajduje się parking na trasie do Kolbuszowej) dwie serie z automatu skosiły młode życie kapelana i dwóch jego żołnierzy: Dominika Sobczyka i Józefa Batora. Eksumacja nastąpiła dopiero 33 lat później. Symboliczny pogrzeb wydobytych resztek (ze strzępami niedopalonej odzieży - tak chytrze UB maskowało swoje zbrodnie) odprawił bp Stanisław Jakiel, a kazanie wygłosił swemu koledze kursowemu i wikaremu w Błażowej w latach wojny, ks. prał. Dominik Bialic, rodak błażowski. Tarnawce z parafii krasiczyńskiej słusznie się chlubią palmą pierwszeństwa martyrologii duchowieństwa przemyskiego z czasów PRL.
Następnie w referacie pojawiają się nazwiska księży: Władysława Skalnego, Stanisława Bąka, Michała Sternala, Stanisława Zborowskiego, Józefa Pelca, Tomasza Sapety, Stanisława Kulanowskiego, Józefa Stefańskiego, braci Juliana i Franciszka Michalców, Jana Zawrzyckiego i Władysława Findysza. Tym dwu ostatnim ks. Nabywaniec poświęcił więcej miejsca. Pierwszy z nich, twardy góral spod Bielska-Białej (Kobiernice nad Sołą), prześladowany przez UB musiał opuścić diecezję, chociaż uratował kilku Żydów, których przecież sporo było w aparacie bezpieczeństwa.
Otóż ks. Stanisław Bąk, mimo więzienia w zamku rzeszowskim, nie stracił poczucia humoru i pod koniec lat 70. (kiedy byłem wikarym przy Farze rzeszowskiej) żartował przy stole, dowiedziawszy się, że przeniesiony zostałem z Tarnowca. Z sympatią wspominał jasielskie strony a wracając myślą do swych Samoklęsk, gdzie duszpasterzował w czasach gomułkowskich, wielokrotnie dzielił się z nami ciekawą anegdotą, nawiązującą do części składowych jego parafii, a mającą podobno być relacją wysłaną do kurii w ramach rocznego sprawozdania: „Same u mnie teraz klęski (Samoklęski); czekam, czekam wizytacji (wieś Czekaj) będą kłopoty (Kłopotnica); nie mruczę (Mrukowa) na mych hutników (Huta - słynna z pijaństwa), a pielgrzymkę (Pielgrzymka) ma mój wikary (ks. Tomasz Kluz) wędrujący pieszo na katechizację, co stanowi zawadę (Zawadka - nie przysyłała często furmanki na religię) w naszych relacjach kapłańskich.
Wracając do tonacji poważniejszej, na ogół w podobnych ankietach powojennych nie było tyle optymizmu - księża naprawdę cierpieli od „komuny”. Liczby uwięzionych, wysiedlonych przymusowo i zmuszonych do ukrywania się ciągle rosła. Zbawienną cezurą okazał się dopiero rok 1956, chociaż i to nie dla wszystkich. Ks. Władysław Findysz wszelako życiem przypłacił swą zdecydowaną postawę. Krosno zatem słusznie może się szczycić, jak wspomniane dopiero co Tarnawce, że wydało kapłana Bożego, oddanego sprawie kościelnej i wielkiego orędownika swych wiernych w różnych sprawach. Miejmy nadzieję, że po jego rychłej beatyfikacji, krośnianie podzielą się tą chwałą z mieszkańcami Nowego Żmigrodu, bo tam właściwie dopiero pod znakiem herbowej Żmiji walczył z Odwiecznym Wężem i jego zwolennikami bohaterski kapłan. Lubił spacery na Górę Trzech Krzyży w Mytarzu i tam krzepił swą wiarę, u źródeł chrześcijaństwa zaprowadzonego tam podobno jeszcze w czasach Cyryla i Metodego. Oby ten nowy protektor niebiański znów przypomniał naszą diecezję światu i słowiańskie korzenie wiary jeszcze z IX w.
Po trzecim, najcenniejszym dla nas „Przemyślidów” referacie, nastąpiła część artystyczna, zmontowana z 15 cegiełek wierszy, pieśni i refleksji patriotycznych, które rozpoczęła i zakończyła mała dziewczynka znanym klasycznym dialogiem Władysława Bełzy Kto ty jesteś? Opinia ks. Teofila Boguckiego o ks. Jerzym i fragmenty jego kazań dopełniły całości, a zapalone znicze pod fotografią Sługi Bożego kościelną klamrą spięły tę część ostatnią.
Chwała organizatorom: Wydziałowi Nauki Katolickiej w Przemyślu, parafii Świętych Piotra i Jana w Krośnie i szkołom z terenu „Guzikówki”, które włączyły się czynnie w te rocznicowe obchody.
Pomóż w rozwoju naszego portalu