Reklama

Nic nie przedkładaj nad miłość

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Cześć, oddawana po tysiącu latach Świętym Pięciu Braciom, powinna budzić nasze zastanowienie. Czy potrafimy dzisiaj, w tak odmiennych kulturowo czasach, zrozumieć choćby w części miejsce, jakie mieli zająć w ówczesnej społeczności Polan? Jest też i inne pytanie, ważne dla nas, obchodzących pamiątkę ich męczeństwa. Co mówi nam, w obecnej chwili, świadectwo ich życia i śmierci?
Historię życia i męczeństwa Świętych Pięciu Braci znamy z opisu św. Brunona z Kwerfurtu. Miał on towarzyszyć tej grupce benedyktyńskich mnichów, uczniów św. Romualda, w ich podróży misyjnej z Italii do nieznanego kraju na północy. Przybył jednak do Polski już po ich śmierci.
Można zrozumieć ówczesnego władcę Polan - księcia Bolesława - że zależało mu na tym, by przybyli następcy pierwszych misjonarzy, którzy ewangelizowali jego krainę trzydzieści lat wcześniej, za panowania jego ojca, Mieszka, pewno za poparciem jego matki Dąbrówki. Niedawne wydarzenia związane z głośną męczeńską śmiercią innego misjonarza, benedyktyńskiego mnicha biskupa Wojciecha, przyczyniały się także zarówno do zamysłu sprowadzenia następnych misjonarzy, jak i do ożywienia u benedyktynów w Italii pragnień, by pójść śladami ich wielkiego współbrata, biskupa Pragi.
Jednakże pełniejszego światła na zamysł władcy kraju i na jego oczekiwania, związane z przewidywaną działalnością tej grupy mnichów benedyktyńskich, należy szukać w Regule św. Benedykta, według której żyli Święci Bracia Polscy, czy Kazimierscy, jak ich nieraz nazywamy. Społeczność kraju Polan żyła jeszcze przecież w kręgu starodawnej kultury pogańskiej.
Co mieli wnieść ci benedyktyni w życie społeczności Polan?
Zauważmy, że Benedykt z Nursji, który zmarł w 547 r., żył w czasach ogromnego zamętu, spowodowanego inwazją ludów Germańskich ze wschodu na krainy ówczesnej Europy. Tylko niektóre z tych plemion znały religię chrześcijańską i to w wydaniu ariańskim. Reszta stanowiła morze pogańskie, zalewające w znacznej już mierze chrześcijańską Europę. Skądinąd to chrześcijaństwo było wówczas w dużym stopniu, jak dzisiaj byśmy to określili, „zeświecczone”. Młody Benedykt, wysłany na naukę z Nursji do niedalekiego Rzymu, spotyka się tam z tym, z czym i dzisiaj spotyka się młody człowiek udający się na studia do większych miast. Przede wszystkim raziło tego chłopaka-chrześcijanina ograniczenie perspektywy współczesnych mu młodych ludzi tylko do spraw przemijającego świata, swoboda obyczajów i obojętność na wyższe wartości. Wiemy o tym z pism św. Grzegorza Wielkiego, papieża, który spełniał posługę biskupa Rzymu 50 lat po śmierci Benedykta, a żył początkowo we wspólnocie benedyktyńskiej. Benedykt, zrażony tym, z czym się spotkał w ówczesnym Rzymie, opuszcza to miasto. Był to chyba pewnego rodzaju protest chłopaka, który pragnął życia głębszego, bardziej konsekwentnie urzeczywistniającego wskazania podawane przez Pana Jezusa i Jego Apostołów. Początkowo żyje w odosobnieniu, w grocie Subiaco. Potem, odnaleziony przez pasterzy i mnichów żyjących niedaleko we wspólnocie, zostaje niejako „wyciągnięty” ze swojej samotni i proszony o organizowanie życia innym, którzy też pragną być prawdziwymi chrześcijanami w świecie pełnym zamętu i zniszczenia. Dorośli chrześcijanie z różnych grup społecznych, pragnący się wyzwolić z obłędu zepsutego i bezsensownego życia, proszą tego „dziwnego” młodego człowieka o pokierowanie ich drogą i zorganizowanie życia na zasadach Prawdy i Dobra. Z kolei rodzice, zatroskani o przyszłość swoich synów, proszą Benedykta o przyjęcie tych chłopców w opiekę i wychowanie ich.
Po różnych perypetiach, w których nie brakowało burzliwych chwil, jak na przykład dwukrotnych zamachów na jego życie, Benedykt z grupą uczniów osiedla się na górze Cassino (Monte Cassino) i tam spisuje „regułę życia” dla tej wspólnoty ludzi, chcących się niejako odciąć od okropnego nieładu panującego we wspaniałym, ale walącym się świecie kultury rzymskiej i od brutalnej przemocy barbarzyńców germańskich.
Propozycja Benedykta jest jasna. Trzeba się modlić, trzeba pracować i trzeba czytać. Modlitwa ma podnieść umysł i skierować życie człowieka do tego, co jest ostatecznym jego celem, co jest sensem jego istnienia. Praca - skierowana przez modlitwę do Najwyższego - ma stanowić wyraz uwielbienia Go w Jego stworzeniu. Wreszcie umiejętność czytania - ma dawać możliwość spotkania nie tylko ze spisanym Słowem Bożym i medytowania go, ale stwarza możliwość kontaktu z osiągnięciami myśli chrześcijańskiej i z tym, co wielkie w tradycji kulturowej. Św. Benedykt poleca czytać pisma „uznanych i prawowiernych ojców katolickich”. Te działania mają być urzeczywistniane we wspólnocie podobnie myślących ludzi, żyjących pod kierunkiem duchowym przełożonego, zwanego opatem, czyli ojcem. Obowiązek czytania (ok. 2 godzin dziennie) zmuszał członków wspólnoty do uczenia się czytania i pisania oraz do przepisywania książek. Na Monte Cassino powstała szkoła klasztorna z obszernym programem nauczania.
W ówczesnej Europie tworzone są różne wspólnoty chcących żyć Ewangelią chrześcijan. Święci mężowie, niejednokrotnie biskupi, piszą dla tych wspólnot reguły życia. Król Franków Karol Wielki (742-814) jednocząc pod swoim panowaniem krainy Europy i zdając sobie sprawę z ogromnej doniosłości nauki (sam nie umiał czytać ani pisać) zaprosił z Anglii uczonego i światłego zakonnika - benedyktyna imieniem Alkuin (Albinus Flaccus, 730-804), który opracował obszerny program nauczania dla młodzieży. W 802 r. Karol Wielki wydaje postanowienie o wdrożeniu tego programu w jego państwie. Ponieważ klasztory, żyjące według reguły św. Benedykta, miały w swoim założeniu zadanie pielęgnowania nauki, Karol Wielki zarządził, aby wszystkie klasztory w jego państwie przyjęły ten sposób życia. Powstają więc liczne klasztory benedyktyńskie, które prowadzą szkoły i wychowują młodych ludzi. W tych klasztorach powstawały warsztaty przepisywania książek, zwane skryptoriami. Takie sławne skryptorium było między innymi w wielkopolskim klasztorze w Lubiniu, fundowanym przez Bolesława Śmiałego ok. 1070 r. Najstarszy rękopis przechowywany w Polsce, to pochodzący z IX w. komentarz do Reguły św. Benedykta.
Nie można się dziwić Bolesławowi Chrobremu, że pragnął, aby w jego państwie powstał taki ośrodek zarówno ewangelizujący lud, jak będący ogniskiem nauki i kultury chrześcijańskiej. Nie można też dziwić się prawnukowi Bolesława I, Bolesławowi Śmiałemu, który siedemdziesiąt lat później zapragnął, aby w każdej diecezji jego królestwa żył i działał klasztor benedyktyński. Bolesław I nie chciał zapraszać mnichów z sąsiedniego cesarstwa niemieckiego. Zaprosił ich z Italii, w której sławą cieszył się benedyktyn, Romuald z Rawenny (952-1027), założyciel licznych klasztorów. Jego przyjaźnią szczycił się Otton III. Jego to Bolesław Chrobry prosił o przysłanie do Polski grupy zakonników. Przybyli więc, aby ideał życia chrześcijańskiego zaszczepić ludowi w dużej mierze pogańskiemu. Książę Bolesław dołożył wszelkich wysiłków, aby zbudować dla nich klasztor i umożliwić im działalność.
Zrozumiałą jest rzeczą, że działalność tej grupy mnichów mogła budzić opory w społeczności, dla której nowa religia, nowe praktyki religijne i zupełnie odmienny styl życia ludzi mówiących obcym, niezrozumiałym językiem, były czymś rażącym. Wkrótce więc po przybyciu na nasze ziemie, ci misjonarze benedyktyńscy zapłacili życiem za swoją gorliwość w niesieniu ludziom orędzia zbawienia. Czterdzieści lat potem cały kraj pogrąży się w rewolucyjny chaos, uważany przez historyków za wyraz protestu pogańskiego społeczeństwa przeciwko władcy zbyt gwałtownie przeprowadzającemu wdrażanie obyczaju chrześcijańskiego. Jeszcze w siedemdziesiąt lat po śmierci Świętych Pięciu Braci klasztor benedyktyński w niezbyt odległym Lubiniu zostaje spalony, a zakonnicy opuścili zrujnowane zgliszcza.
Czy Święci Bracia zostawili nam jakieś przesłanie?
Myślę, że tak. Tym przesłaniem jest program życia wskazany przez Benedykta z Nursji w jego Regule: Można go ująć w postaci zasad, jakże pomocnych dla zachowania równowagi duchowej w naszym świecie pełnym niepokojącego nieładu. Prowadź uporządkowane życie, nic nie przekładaj nad miłość Chrystusa, módl się, pracuj, czytaj to, co dobre. W ten sposób staniesz się człowiekiem prawdziwie wolnym i żyjącym w prawdzie Bożej. To jest dobry program dla naszych czasów.

Powyższy tekst stanowi Posłowie do książki Siewcy wiary autorstwa ks. Zbigniewa Kobusa, wydanej staraniem Wydawnictwa In Plus z okazji Milenium Śmierci Pierwszych Męczenników Polski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy/ Prezydent Duda z małżonką oddali hołd papieżowi Franciszkowi przy jego grobie

Prezydent Andrzej Duda z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą oddali w sobotę hołd papieżowi Franciszkowi przy jego grobie w rzymskiej bazylice Matki Bożej Większej.

Para prezydencka złożyła przy grobie zmarłego 21 kwietnia papieża wiązankę biało-czerwonych kwiatów.
CZYTAJ DALEJ

Święty od trudnych spraw

Nie ma tygodnia, żeby na Marianki, do Wieczernika, nie trafiło świadectwo cudu lub łaski za sprawą św. Stanisława Papczyńskiego

Ten list do sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego na Marianki w Górze Kalwarii nadszedł z jednej z okolicznych miejscowości. Autorem był kompozytor i zarazem organista w jednej z parafii. Załączył dwie pieśni ku czci św. Stanisława, jako wotum dziękczynne za uzdrowienie żony. Oto, gdy dowiedzieli się, że jeden z guzów wykrytych u żony jest złośliwy, od razu została skierowana na operację. „Rozpoczęły się modlitwy. Nasze rodziny, zaprzyjaźnieni ludzie i ja osobiście polecałem zdrowie żony nowemu świętemu, o. Papczyńskiemu. Nowemu, a przecież staremu, bo znam go od dzieciństwa, pochodzę z parafii mariańskiej” – napisał w świadectwie.
CZYTAJ DALEJ

Jak rozumieć dewizę Leona XIV w świetle pism św. Augustyna

Papież Leon XIV w swym zawołaniu papieskim zawarł słowa: „In Illo uno unum” – [staliśmy się] jednym w nim, który jest jeden. Prawdę tę św. Augustyn wyraził w „Komentarzu do Psalmu” (Enarrationes in Psalmos) 127, 3.

Przyjrzyjmy się całemu kontekstowi, w którym tkwi ta dewiza papieska, gdyż sam tekst wystarczająco ją wyjaśnia: „Strząśnijmy tę powłokę […]! Ten, kto otrzymuje takie błogosławieństwa, jest człowiekiem zdecydowanym, a jeśli nie jesteśmy członkami tego człowieka, nie możemy łudzić się, że boimy się Pana. Mowa tu o wielu ludziach, a jednocześnie o jednym człowieku, ponieważ choć chrześcijan jest wielu, Chrystus jest jeden. Jednym człowiekiem, Chrystusem, są chrześcijanie wraz ze swoim Głową, która wstąpiła do nieba. Nie on jest pojedynczą osobą, a my tłumem, ale my, tłum, staliśmy się jednym w nim, który jest jeden. Chrystus zatem, Głowa i Ciało, jest jednym człowiekiem. A czym jest Ciało Chrystusa? Jest Jego Kościołem. Potwierdza to Apostoł: My jesteśmy członkami Jego ciała (Ef 5, 30), a także: Wy jesteście ciałem Chrystusa i [Jego] członkami (1 Kor 12, 27). Starajmy się zatem zrozumieć słowa tego człowieka, z którym jesteśmy zjednoczeni i w Nim tworzymy jednego człowieka”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję