Reklama

Śmiechu i łez warte (3)

Niedziela w Chicago 33/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zastanawiałam się, jaką obrać taktykę dalszych poszukiwań Ireny.
W przypadkowej rozmowie znajomy męża, adwokat, doradzał wykorzystać polonijne radiostacje, które mają wielu słuchaczy wśród Polaków. "W zanadrzu" trzymałam polskie parafie, ale również parę tytułów polonijnej prasy.
Zorientowałam się w zasięgu i poczytności poszczególnych gazet i wkrótce ukazało się moje kolejne prasowe ogłoszenie.
W międzyczasie mąż sugerował poszukiwania kontaktu z Ireną w naszym rodzinnym miasteczku, gdzie być może mieszka ktoś z jej rodziny lub znajomych i jest w posiadaniu adresu Ireny.
Tego pomysłu nie podchwyciłam, gdyż nie znałam dalszej rodziny Ireny, a jedynie jej rodziców, którzy również wyemigrowali razem z córką do USA.
Ponadto nie przypuszczałam, że Irena może utrzymywać z kimkolwiek korespondencję przez niemal 40 lat od wyjazdu z Polski.
Tak więc najbardziej liczyłam na odzew na moje ogłoszenie. Niestety, przez dwa tygodnie od daty ukazania się anonsu, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Straciłam nadzieję na odnalezienie Ireny tą drogą.
Zaczęłam przegląd polonijnych radiostacji, aby teraz włączyć do mojej "akcji" radio. Jednakże zanim zrealizowałam ten plan, nagle... w pewien wrześniowy, sobotni ranek zadzwonił telefon, a rozmówca potwierdził, że bardzo dobrze zna Irenę K. jeszcze z Polski, ponieważ jest jej dalekim krewnym. Zadał mi kilka pytań dotyczących naszego rodzinnego miasta oraz przeszłości Ireny, które, jak sądzę, miały przekonać go, że faktycznie jestem jej koleżanką. Po pozytywnym "zaliczeniu" egzaminu dowiedziałam się, że ponieważ Irena niedawno przeprowadziła się do nowego domu, mój rozmówca - pan Aleksander, nie znał jej aktualnego adresu, ani numeru telefonu, ale może mi wskazać dom, w którym mieszka ciotka Ireny; a osoba ta z całą pewnością jest poinformowana o wszystkich szczegółach związanych z kuzynką. Zamiast dokładnego adresu ciotki, otrzymałam nazwy dwóch ulic, na skrzyżowaniu których znajduje się dom, gdzie mogę szukać informacji o Irenie. Dostałam też opis tego domu oraz nazwisko ciotki Ireny. Moja radość była ogromna!
Natychmiast udaliśmy się na południe Chicago - zgodnie z otrzymanymi informacjami. Na wskazanym skrzyżowaniu ulic stało kilka identycznych domów, więc zapytaliśmy napotkanego listonosza o poszukiwaną przez nas osobę. Niestety, listonosz nie kojarzył podanego nazwiska z konkretnym domem. Mając już doświadczenie w prowadzeniu takiej akcji, przechodziliśmy od domu do domu zadając to samo pytanie. Okoliczni mieszkańcy okazywali się być Polakami, chętnymi do pomocy, ale dopiero kolejne rozmówczynie wskazały na poszukiwany przez nas dom. Istotnie na bocznej ścianie znalazłam wizytówkę, a wśród wypisanych nazwisk znajdowało się również nazwisko ciotki Ireny. Niestety, nikt nie odpowiadał na nasze donośne stukanie i dzwonienie. Obeszliśmy dom dookoła, jednakże nie spotkaliśmy żywego ducha.
Wrzuciłam więc do skrzynki pocztowej przygotowany wcześniej - na wypadek, gdybym nikogo nie zastała - list z moim numerem telefonu i prośbą o skontaktowanie mnie z Ireną.
Po powrocie do domu odczytaliśmy z automatycznej sekretarki dwie wiadomości; pierwsza - ciotka Ireny podawała jej aktualny numer telefonu, a druga - to dzwoniła.... sama Irena, podając swój numer telefonu i prosząc o kontakt.
Nie posiadałam się z radości - po dwóch miesiącach poszukiwań odnalazłam moją koleżankę!
Nie zdążyłam do niej zatelefonować, gdyż Irena ponownie zadzwoniła. Była równie wzruszona, jak ja; mile zaskoczona, że poświęciłam tyle energii, aby ją odnaleźć po wielu latach, zdziwiona, że nagle znalazłam się w Chicago. Próbowałyśmy w tej pierwszej rozmowie opowiedzieć sobie wszystko, co się zdarzyło w naszym życiu przez ostatnie 38 lat. Na przemian śmiałyśmy się i płakałyśmy, bo takie jest życie - radości przeplatają się ze smutkami, łzy szczęścia ze łzami bólu.
Wzajemnie zapraszałyśmy się do odwiedzin, w końcu zdecydowałyśmy, że najpierw Irena z mężem będą nas gościć, a następnie przyjadą do nas.
W piękną wrześniową niedzielę pojechaliśmy pod podany przez Irenę adres - zaledwie kilka przecznic od domu, w którym przez wiele lat mieszkał mój mąż, zanim przeprowadził się na północ Chicago. Ileż zbiegów okoliczności, ile trudności - ale warto było, bo przecież właśnie jedziemy spotkać się z Ireną.
Niewysoki, rozłożysty dom na spokojnej sielsko-anielskiej uliczce, jakby przeniesiony z naszego rodzinnego miasteczka. Czy za domem są malwy? A może krzaki moich ulubionych malin, których smak ciągle pamiętam?
Gdy parkujemy pod domem, na spotkanie wychodzi sympatyczny mężczyzna, w którym domyślamy się męża Ireny, zaprasza nas, a oto w drzwiach staje... Irena.
Rozpoznaję bez trudu w twarzy dojrzałej kobiety buzię mojej koleżanki.
I tylko w głowie kołacze się pytanie: dlaczego Irena jest taka niska? Zapomniałam, że przecież co nieco urosłam od czasu, gdy byłam małą dziewczynką.
Zaczynamy chaotyczną opowieść. Ze łzami w oczach wspominamy naszych nieżyjących już Rodziców, nauczycieli, koleżanki, kolegów, sąsiadów, snujemy nitki pamięci, które się plączą, prostujemy je i już wiemy o sobie coraz więcej i więcej. Opowiadam o moim bracie i jego rodzinie, że po ukończeniu studiów powrócił do "kraju lat dziecinnych" i nadal tam mieszka. Mój mąż włącza się do rozmowy, bo przecież też zna moje rodzinne miasto - przyjeżdżał, gdy jeszcze żyli Rodzice. Jakie to szczęście, że mam męża i koleżankę, którzy znali i pamiętają moich Rodziców; zawsze mogę z nimi o nich porozmawiać.
Pokazuję rodzinne zdjęcia, moich synów, synowej, wnuka. Irena zaprasza do oglądania swoich albumów, a w nich czarno-białe fotografie sprzed wielu, wielu lat, z innego czasu i miejsca... ale, chwileczkę, to przecież ja z moim bratem! A tu moja młoda, piękna Mama!
Mój mąż wypożycza od Ireny dwa nieznane mu moje zdjęcia z dzieciństwa, aby wykonać ich kopie do naszych rodzinnych albumów.
Czas upływa błyskawicznie, a pozostało jeszcze tyle spraw do powiedzenia, tyle wspomnień do wspominania. Umawiamy się więc na kolejne spotkanie, tym razem w naszym domu. A więc, do zobaczenia wkrótce, Irenko!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego człowiek tak bardzo boi się Boga?

2025-12-17 08:49

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Nie bój się – mówi do Józefa anioł Pański. Z podobnym wezwaniem zwracał się wcześniej do Maryi. Nie bój się, Maryjo – mówił, zwiastując Jej, że została wybrana, by stać się Matką Jezusa Chrystusa.

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Grzegorz Ryś do kapłanów archidiecezji krakowskiej: Zapraszam do nawrócenia

2025-12-17 07:07

[ TEMATY ]

archidiecezja krakowska

kardynał Grzegorz Ryś

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

W Sanktuarium św. Jana Pawła II rozpoczęły się rekolekcje, na które kapłanów archidiecezji krakowskiej zaprosił kard. Grzegorz Ryś przed swoim ingresem do katedry na Wawelu. Metropolita krakowski-nominat nazwał to wydarzenie ponownym zaproszeniem do pracy w winnicy. Zaznaczył, że czyta je jako zaproszenia Pana Boga do osobistego nawrócenia. – Zapraszam Was też do tego nawrócenia. W takim wydarzeniu nie można być samemu – mówił do księży.

Na początku rekolekcji kard. Grzegorz Ryś powitał wszystkich kapłanów zgromadzonych w Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach. Kardynał zwrócił uwagę na dzisiejszą Ewangelię, którą jest przypowieść o dwóch synach posyłanych przez ojca do pracy w winnicy. Zauważył, że każdy jest zaproszony do tej pracy, a przeszkodą, aby tę pracę podjąć jest poczucie własnej świętości i odmowa nawrócenia. – Najlepszym wejściem w pracę w winnicy jest doświadczenie nawrócenia – mówił, wskazując na dwa doświadczenia potrzebne do tej pracy – poczucie, że jest się synem Boga i grzesznikiem, który się nawraca.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Sprawiedliwy Potomek, Bóg-z-nami

2025-12-17 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Jr 23, 5-8 • Mt 1, 18-24
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję