Jezus mówił: „Biednych zawsze u siebie mieć będziecie” – i to bez względu na średnią krajową, wysokość PKB czy giełdowe notowania. W obchodzonym w ramach Roku Świętego 2025 r. Jubileuszu Osób Ubogich można zadać sobie jednak pytanie o to, jak traktuje niezamożnych obywateli reszta społeczeństwa – ta bardziej zasobna. Niedawno aktorka Julia Wieniawa powiedziała w programie Kuby Wojewódzkiego, że według niej, bieda to stan umysłu. To zdanie rozgrzało opinię publiczną do czerwoności. Zarzucano celebrytce kompletne odklejenie od rzeczywistości, brak empatii i zwyczajne okrucieństwo...
W skrajnym ubóstwie żyje 2,5 mln Polaków, a poniżej minimum socjalnego – ponad 17 mln. Wielu z nas nie do końca nawet wie, ile to minimum wynosi i kto je ustala. Na drugie pytanie odpowiedź jest prosta – Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, którego jednostką nadzorującą jest Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Co natomiast oznacza ubóstwo i jakie są jego rodzaje – wymaga już pewnego wyjaśnienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bieda schody
Reklama
Okazuje się, że biedę można stopniować. Jest bieda relatywna – gdy pojedyncza osoba lub rodzina żyją na znacznie niższym poziomie niż ten przeciętny w danym społeczeństwie, mierzony najczęściej średnimi dochodami lub wydatkami. Mówiąc prościej – takie osoby mają o 50% mniej pieniędzy niż otoczenie. I to jest grupa rosnąca obecnie najszybciej. Stopień drugi – to minimum socjalne. Minimum socjalne to suma wydatków, które – zdaniem państwa – powinny wystarczyć obywatelowi na jakie takie godne życie. W opini urzędników, to godne życie stanowi koszyk, do którego wrzuca się koszty najbardziej podstawowych potrzeb. Obywatel, którego dochód to minimum socjalne, nie chodzi głodny, stać go na nakarmienie i wychowanie dzieci, od czasu do czasu może wyjść z domu, np. do kina, a nawet pojechać gdzieś i odpocząć.
W pierwszej połowie 2025 r. minimum socjalne dla rodziny z jednym dzieckiem wynosiło 1558 zł na osobę, przy trójce dzieci – 1500 zł. Minimum dla samotnego emeryta to 1870 zł, dla dwójki emerytów – 1579 na osobę. Kwoty te raczej nie wymagają komentarza.
Gorsza od minimum socjalnego jest już tylko bieda egzystencjalna, życie na granicy biologicznego wyniszczenia. I ze wstydem trzeba przyznać, że nie jest ona w Polsce incydentalna i nie dotyka jedynie osób w kryzysie bezdomności czy uzależnionych. Bieda egzystencjalna „wyznacza poziom zaspokojenia potrzeb konsumpcyjnych, poniżej którego występuje biologiczne zagrożenie życia i rozwoju psychofizycznego człowieka. Zaspokajanie potrzeb na tym poziomie i zakresie rzeczowym umożliwia jedynie przeżycie. Oznacza to, że kategoria ta może być uznana za dolną granicę obszaru ubóstwa” – czytamy w raporcie wspomnianego Instytutu.
Niski, „alarmowy” poziom oznacza, że nie stać nas na płacenie rachunków za mieszkanie czy prąd, wykupowanie recept, bilety na transport, łączność, a uczestnictwo w kulturze w ogóle nie wchodzi w grę.
I tutaj z urzędniczego punktu widzenia sprawa wygląda tak: rodzina z dwójką dzieci – 2465 zł, pojedyncza osoba – 913 zł. W przypadku emerytów – jedna osoba ma do dyspozycji 972 zł, para emerytów – 766 zł. Takie realia życia są udziałem 2,5 mln Polaków.
Emerytalny song
Reklama
– Dlaczego szczur ma cztery łapy? Żeby zdążyć do śmietnika przed emerytem... – to zdanie usłyszałam od starszego, schludnie ubranego pana spotkanego po zmierzchu blisko osiedlowych koszy do segregowania śmieci. Powiedział, że przychodzi tu wieczorami, bo dziennego światła nie zniósłby jego honor. – Spaliłbym się ze wstydu, gdyby zobaczyli mnie sąsiad albo znajomy.
Wstyd mu, że tak słabo sobie w życiu poradził, że on, dawny robotnik na hucie, dziś grzebie patykiem w kontenerze, szukając rzeczy, które można spieniężyć. Na pytanie o rodzinę tylko machnął ręką. – Wie pani, jak to jest – kredyty mają, dzieci korepetycje mają, plany na wakacje mają... Mój syn to pewnie nawet się nie domyśla. W transporcie chłopak robi, całe życie w drodze. Nie będę dla nich ciężarem.
Najniższa emerytura w Polsce od 1 marca 2025 r. wynosi 1878,91 zł brutto, czyli na tzw. rękę starszy człowiek dostaje 1709,81 zł. Blisko rok temu 456,3 tys. osób otrzymywało emerytury niższe niż gwarantowane minimum ustawowe. I niestety, obserwujemy w ostatnich latach znaczący wzrost liczby osób, których realny dochód oscyluje wokół tej kwoty. Dla porównania – do 2013 r. było ich 48 tys. W niemal dekadę liczba ta wzrosła ponad dziewięciokrotnie.
Reklama
Dochód p. Zuzanny to 1709 zł miesięcznie. Każdy wydatek zapisuje w zeszycie – to nawyk z czasów, gdy pracowała w gminnej administracji. Większość pieniędzy pochłaniają rachunki, ma 45-metrowe mieszkanie w bloku z wielkiej płyty. Niestety, sporo też wydaje na leki, więc jedzenie trzeba kalkulować „z głową”, jak mówi. Z zeszytu wynika, że na jedzenie zostaje jej ok. 35 zł dziennie. – W moim wieku (78 lat) nie je się dużo. Czasem „zakłócę” sobie na obiad jakąś zupę z proszku, czasem ziemniak z jajkiem sadzonym zrobię, czasem to sam chleb z serem zjem. Głodna nie chodzę, nie ma co się nad sobą rozczulać – mówi. Płacze rzadko, najczęściej z powodu męża... zmarł 5 lat temu.
Mała bieda
Z raportu Poverty Watch 2024 wynika, że dwa lata temu ok. 522 tys. dzieci w Polsce żyło w skrajnym ubóstwie, a ponad milion – w ubóstwie relatywnym. Newseria Biznes dolał oliwy do ognia, publikując dane, z których wynika, że w 2023 r. liczba dzieci żyjących w najtrudniejszej sytuacji wzrosła o 125 tys. Skąd wzięła się ta sytuacja? Eksperci twierdzą, że winna jest przede wszystkim inflacja. To ona spowodowała spadek realnej wartości świadczeń, takich m.in. jak 500+. Kwota ta została zwaloryzowana tylko raz, w styczniu 2024 r., do wysokości 800 zł. Brakuje systematycznej waloryzacji świadczeń rodzinnych i społecznych, które nie nadążają za wzrostem kosztów życia. Rodziny narzekają też na skomplikowany system pomocy społecznej, w którym jedna zapomoga wyklucza inną, a o części rodziny w ogóle nie wiedzą.
– Mamy piątkę dzieci. Mąż stracił nogę w wypadku i jest niezdolny do pracy, więc (obok jego renty) do domu przynoszę pieniądze tylko ja. Pracuję na zmiany w znanym dyskoncie, ale nie wiem, jak długo jeszcze, bo kręgosłup siada – skarży się Małgorzata, u której robi zakupy połowa mojej ulicy. – Mówi się, że rodziny wielodzietne mają dziś dobrze jak nigdy przedtem, ale to nie tak... Nie stać nas na wiele ważnych rzeczy: na rehabilitację męża, na szkolne wycieczki dzieci, na moje leczenie. Ubrania, buty, podręczniki, jakieś kredki, wyklejanki, a jeszcze sezon grypowy... Nawet nie chce mi się wyliczać. Prawda jest taka, że są ludzie, którzy dobrze sobie radzą w życiu, i tacy, co nie skończyli szkół, pracują po 10 godzin dziennie i nikomu na nich nie zależy. Zawsze tak było i będzie! No, chyba że akurat trwa kampania wyborcza, to wtedy każdy miłosierny.
Choć Polska uznawana jest za kraj zamożny, ludzi biednych jest u nas znacznie więcej niż w innych krajach UE. GUS oraz Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu podają, że ok. 46% Polaków zalicza się do grupy osób zagrożonych życiem w biedzie.
