Reklama

Wiara

Siła do udźwignięcia życia

Grzegorz Kleszcz – trzykrotny olimpijczyk, jeden z najwybitniejszych polskich sztangistów XXI wieku. Pod tą sportową zbroją kryje się serce, które przez lata zmagało się z ciemnością, bólem i samotnością.

Niedziela Ogólnopolska 33/2025, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwa

#świadectwo

Archiwum prywatne

Grzegorz Kleszcz

Grzegorz Kleszcz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Startował na igrzyskach w Sydney (2000), Atenach (2004) i Pekinie (2008), zdobywał medale mistrzostw Europy i świata, a jego rekordy imponowały nie tylko kibicom, ale i konkurencji. Dla wielu był uosobieniem siły, determinacji i sportowego hartu ducha. Dziś Grzegorz Kleszcz mówi głośno: prawdziwa siła płynie nie z mięśni, ale z ducha.

Od olimpijskich pomostów do duchowego przełomu

– Na różnych etapach życia widzę, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Moja formacja trwa cały czas, moje nawrócenie trwa cały czas – wyznaje Kleszcz z pokorą. Choć lata jego największych sportowych triumfów przypadają na początek XXI wieku, prawdziwy przełom w jego życiu miał miejsce dopiero w 2012 r. – To był moment, kiedy odwróciłem się prawdziwie od tego, co było u mnie złe. Wiem dziś, że to była duchowa pomoc, która dała mi siłę podołać problemom, które miałem ze sobą i ze wszystkimi przeciwnościami. W tamtym czasie Kleszcz uczestniczył w egzorcyzmach, które na zawsze zmieniły jego spojrzenie na duchową rzeczywistość. – Zobaczyłem, jak działa zły duch, ale też jak ogromne wsparcie daje nam Matka Boża, która przegania złe moce. Nawet najbardziej niepozorna modlitwa ma olbrzymie znaczenie. Wiem, co mówię, bo modliłem się, a po 9 miesiącach od mojego błagania narodził się mój syn Michał – dzieli się z radością ojcostwa sportowiec, który jest przekonany, że był to dla niego również wymowny znak z nieba.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Złamany, ale nie pokonany

Reklama

Choć z zewnątrz wyglądał jak heros, wewnętrznie był człowiekiem złamanym. – Moim problemem było to, że nie umiałem sobie wybaczyć i byłem przekonany, że nie ma dla mnie żadnego ratunku. Nienawidziłem siebie, ale i świata, bo wydawało mi się, że ten świat mi nie wybaczy tego wszystkiego, co zrobiłem, całego zła, którego się dopuściłem. Dopiero spotkanie z żywym Bogiem, który nie tylko leczy rany, ale i przygarnia, dało mi nadzieję – przekonuje z pewnością w głosie. Podkreśla z mocą, że w nawróceniu ważne jest, aby zacząć od przebaczenia sobie, by On mógł wlać w to miejsce miłość. Dziś jako mąż i ojciec pragnie być codziennym świadkiem wiary dla swoich najbliższych. – Każdego dnia, kiedy krzyknę na synka, a potem go przytulę i powiem, że go kocham, to też jest nawrócenie – opowiada z czułością.

Zawierzenie przez ręce Maryi

Kluczowym momentem duchowej przemiany Grzegorza było jego zawierzenie się Jezusowi przez ręce Maryi. – Matka Boża to nie jest tylko Różaniec babć przed kapliczkami, ale realna moc – zaznacza sportowiec. Dlatego swoje obecne życie modlitewne opiera na codziennej różańcowej kontemplacji, Koronce do Bożego Miłosierdzia i częstej adoracji. – Najlepiej się czuję przed Najświętszym Sakramentem, bo wiem, że On tam mnie leczy. Równie ważne są dla sportowca rekolekcje rodzinne i wyjazdy formacyjne. – Kiedy rozmawiamy, jestem właśnie z czwórką dzieci na obozie „Tygrysy” organizowanym przez ks. Mirosława Mikulskiego. Eucharystia w warunkach polowych to dla mnie coś najpiękniejszego. W tej prostocie mogę spotkać się z moim Mistrzem i Panem. Dla Kleszcza nie ma wakacji od Boga – są wakacje z Bogiem, które cementują rodzinne relacje.

Reklama

Sport to tylko narzędzie. Choć jego kariera sportowa była imponująca, sam przyznaje, że przez wiele lat żył z dala od Boga. – Moje życie sportowe było tak dalekie od Niego, że aż trudno mi o tym mówić – stwierdza. Imprezy, zniewolenia, kontuzje, upokorzenia i poczucie pustki doprowadziły go do granicy. – Zawołałem do Boga: czy nie widzisz, że tonę? Sport nauczył go wytrwałości, ale to nie wystarczyło, by stanąć do duchowej walki. – Żadne ludzkie wysiłki nie pomogą w zmaganiu się ze złym, jeśli nie jesteśmy połączeni korzeniami z Bogiem. On jest naszym winnym krzewem, a my latoroślami. Najmocniejszy mocarz nie jest w stanie tego sam udźwignąć bez pomocy Boga.

Siła świadectwa

Dziś jego życie to nie tylko rodzina i modlitwa, ale też dzielenie się doświadczeniem nawrócenia z młodzieżą, ze sportowcami, z więźniami i uczniami. – Cuda i dary, które się u mnie zadziały dzięki Bogu, pomogły mi uwierzyć. Dlatego swoje doświadczenie niosę do szkół, ośrodków wychowawczych, do sportowców. Na swoich spotkaniach często cytuje św. Pawła Apostoła: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). – Nie chcę być chrześcijaninem, który mówi, a nie robi. Chcę być świadkiem dla żony, dla dzieci. Jeśli oni mówią, że pokazałem im Boga – to jest dla mnie najważniejsze. Bardzo często po takich spotkaniach w ośrodkach dostaję informacje od ludzi, że po tym, co usłyszeli, czują się lepiej, że i dla nich jest nadzieja, że i może oni będą mogli doświadczyć miłości Boga. W takich chwilach wiem, że On się mną posługuje jako narzędziem i posyła mi Ducha Świętego, bo ja naprawdę nie raz staję przed tymi ludźmi z totalną pustką w głowie. Bóg robi to wszystko przeze mnie – zaznacza z pokorą Kleszcz.

Twoje życie jest do udźwignięcia

Książka Sztangista. Życie do udźwignięcia, wydana przez wydawnictwo Rób to co kochasz, to nie tylko autobiografia sportowca, ale i poruszające świadectwo duchowej walki i zwycięstwa. Opowieść o człowieku, który upadł, ale został podniesiony przez Boga. Jego historia stała się inspiracją dla rapera Arkadia, który na podstawie książki przygotował teledysk do utworu Próbuje mnie życie – dostępny do obejrzenia w sieci. Grzegorz Kleszcz, dziś nie tylko sportowiec, ale i ewangelizator, pokazuje, że każde życie – nawet najbardziej zranione, rozbite, zagubione – może zostać podniesione. Trzeba tylko zaufać Temu, który jest prawdziwą siłą. – Pan Bóg ze wszystkiego potrafi wyprowadzić dobro. To jest moja droga – droga codziennego nawracania, przebaczania, zawierzania i uczenia się, jak naprawdę kochać – kończy z radością w głosie naszą rozmowę olimpijczyk.

2025-08-12 14:35

Ocena: +13 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś: świadectwo to nie kazanie, to ukazanie

[ TEMATY ]

#świadectwo

Kard. Grzegorz Ryś

Episkopat Flickr

Kard. Grzegorz Ryś

Kard. Grzegorz Ryś

Świadectwo nie jest kazaniem, jest ukazaniem. Świadectwo jest takim przekazem prawdy, który jest wpisany w osobę, postępowanie, działanie - powiedział metropolita łódzki kard. Grzegorz Ryś, podczas Mszy Świętej sprawowanej w czwartek rano przy grobie św. Jana Pawła II w Bazylice św. Piotra w Watykanie. W koncelebrze był także jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski.

Komentując dzisiejszą Ewangelię, kard. Grzegorz Ryś w homilii wskazał na trzy wymiary misji Jezusa. „Pierwszy to ten, że daje świadectwo, świadczy o tym, co widział i słyszał. Kto przyjął Jego świadectwo potwierdził, że Bóg jest prawdomówny” - podkreślił metropolita łódzki.
CZYTAJ DALEJ

Pierwszy w historii mediów dokument papieski w formie audiobooka!

2025-10-09 08:34

[ TEMATY ]

adhortacja

audiobook

Leon XIV

Vatican Media

Dziś w południe w Watykanie zostanie zaprezentowana pierwsza adhortacja apostolska Papieża Leona XIV – Dilexi te (Umiłowałem cię). Dokument papieski, mówiący o miłości do ubogich, ukaże się także w postaci audiobooka dostępnego bezpłatnie dla wszystkich, przygotowanego przez Sekcję Polską Vatican News.

CZYTAJ DALEJ

Miłość Boża objawia się w ubóstwie [Felieton]

2025-10-09 23:47

caritas.pl

Z wielkim zaciekawieniem sięgnąłem dzisiaj po adhortację apostolską “Dilexi te”(„Umiłowałem cię”) papieża Leona XIV. Po pierwszym stronach lektury zauważalne jest to, że odnaleźć tam wątki, które były często poruszane przez papieża Franciszka, ale nie brakuje także odniesień do życia społecznego, jakże bliskiego papieżowi Leonowi XIV. Takie połączenie nie może dziwić, bo przecież przygotowania pod tę adhortację czynił zmarły w tym roku Franciszek.

Tu warto podkreślić, że adhortacja apostolska to szczególny rodzaj papieskiego dokumentu. To swoiste słowo pasterza, który “dzieli się swoim doświadczeniem wiary i prowadzi Kościół ku odnowie serca. Możemy śmiało powiedzieć, że najnowsza adhortacja "Dilexi te" („Umiłowałem cię”) jest duchowym zaproszeniem od Ojca Świętego, dla każdego z nas, abyśmy potrafili dostrzec obok siebie człowieka ubogiego, słabego, zapomnianego, bo w każdy z nich - mimo, że logika świata prowadzi ich do odrzucenia - jest kochany przez Pana Boga i przez nich Bóg objawia nam swoje Serce.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję