Bornholm to stosunkowo niewielka (ok. 100 km obwodu) duńska wysepka na Bałtyku, dość blisko polskiego wybrzeża. Mała, a bardzo ciekawa geologicznie, przyrodniczo, historycznie, archeologicznie – można by dłużej wymieniać te interesujące obszary. Północne wybrzeże jest skaliste, z przepaścistymi fiordami, południowe piaszczyste, a piasek tam drobniutki, mięciutki, podobno świetny do klepsydr. Widokowo wyspa jest przecudna, to połączenie pól, lasów, skał, morza ustawicznie zmieniającego kolor, kolorowych domków i białych wiatraków. I jeszcze białych rotundowych kościółków, ale o tym za chwilę. Mieszkańcy od wieków żyją z rolnictwa i rybołówstwa, a od dziesięcioleci także z turystyki. Dla turystów są życzliwi (te fantastyczne ścieżki rowerowe! ), ale bez przesady. Nikogo nie dziwią wywieszki w restauracjach w lipcu informujące, że zamknięte z powodu urlopu. Sezon, nie sezon – pracownicy restauracji też mają prawo do odpoczynku! I jeszcze jedno, może nie najważniejsze, a przecież miłe: w tych nadmorskich i przytulnych kurortach niemal nie widać chińszczyzny! Dotrzeć na Bornholm z Polski łatwo, choć jeszcze niedawno było jeszcze łatwiej. Kiedyś promy do wyspy pływały wprost ze Świnoujścia lub Kołobrzegu, teraz konieczna jest przesiadka w szwedzkim Ystad.
Reklama
Bornholm jest protestancki, kościoły są zadbane, widać, że ludzie zbierają się w nich na modlitwę. Kościół katolicki na całej wyspie jest tylko jeden, w położonym w centrum wyspy miasteczku Aakirkeby, niegdyś stolicy Bornholmu. Świątynia zdumiała mnie pozytywnie dwukrotnie: najpierw, gdy zobaczyłem na frontonie duży herb dominikański, potem, gdy znalazłem informacje, że motywy jego zbudowania miały związek z pracującymi od połowy XIX wieku na wyspie pracownikami sezonowymi z Polski. Na przełomie XIX i XX wieku było ich tu kilkuset, byli katolikami, ale bez opieki duszpasterskiej duchowo się pogubili. Podobno (nie umiem tego potwierdzić) w języku Bornholmczyków jest sformułowanie „żyć po polsku”, co oznaczało życie w mocno rozluźnionym moralnie sposobie, w wolnym tłumaczeniu „na kocią łapę”. Sami luterańscy (a zarazem obyczajowo konserwatywni) pracodawcy polskich migrantów zabiegali o jakąś misyjną placówkę katolicką dla nich. I oto duszpasterskiej opieki nad Polakami podjęli się… dominikanie z Holandii. Wśród nich najaktywniejszy i najdłużej pracujący był o. Theodoor Josef Zoetmulder (1889 – 1968). By sprawnie i skutecznie duszpasterzować nauczył się polskiego i duńskiego, a do pomocy zaprosił siostry jadwiżanki z Wrocławia (wówczas Breslau). I tak niespodziewanie na Bornholm trafił kult św. Jadwigi Śląskiej. Sam kościół został oddany do użytku w 1932 r. i działa do dziś. Niestety, msze św. odprawiane są (po duńsku i niemiecku) tylko w niedziele o godz. 10. Czytam w Internecie (nas w niedzielę już tam nie było), że są międzynarodowe, z pięknym śpiewem, a prowadzący pyta uczestników z jakich są krajów i prosi, by odczytali Ewangelię w swoim języku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pozostałe bornholmskie kościoły są protestanckie, choć te starsze były oczywiście zbudowane jako katolickie. Tak jest z portowym kościołem św. Mikołaja (patron żeglarzy! ) w Ronne i imponującym, dwuwieżowym kościołem w Aakirkeby. Największe wrażenie robią kościoły rotundowe zbudowane w XII i XIII wieku jako obiekty zarazem sakralne i obronne. Najsłynniejszy z nich to kościół św. Wawrzyńca w Osterlars niedaleko Gudhjem. Budowla piękna z zewnątrz i wewnątrz, na potężnym wewnętrznym filarze obejrzeć można stare freski o tematyce biblijnej ze sceną Sądu Ostatecznego. Miejsce jest żywe, gospodarze zapraszają nie tylko na zwiedzanie zabytku, ale i na chwilę medytacji przy dźwięku organów.
Oczywiście kościoły to nie wszystko co warto zobaczyć i przeżyć na Bornholmie. Zamek Hammershus na północnym cyplu i otaczające go skaliste wybrzeże z małymi fiordami, skalista i leśna niespodzianka w Ekkodalen (Dolina Echa), malownicze miasteczka rybackie na wszystkich wybrzeżach, tradycyjnie wędzone ryby – jest przy czym mile spędzać czas. Cztery dni na jakie się zdecydowaliśmy, choć wypełniliśmy je intensywnie jeżdżąc po wyspie to to jednak zbyt mało. Zapewne to powtórzymy, a wszystkich zachęcamy. W końcu to niezbyt daleko.