Wiesława Kubów, dyrektor GOK-u w Łukowej, przypomniała, że bitwa pod Osuchami to największa bitwa partyzancka w Polsce, a jej cmentarz – największy w Europie. Przez lata przedstawiano dowództwo Armii Krajowej jako nieudolne, winione za tragedię. Dziś jednak te coroczne uroczystości umożliwiają wejście na ścieżkę prawdy historycznej, nadając temu miejscu należną rangę i przywracając pamięć o mężnych ludziach, którzy służyli Ojczyźnie. Nie chodzi tylko o ceremoniał: składanie wieńców, odzywające się werble Apelu Poległych czy patriotyczną muzykę. To przede wszystkim próba dotarcia do młodych – przez inscenizacje historyczne, wystawy i występy chóru „Harmonia”. To dzięki nim historia wojny przybiera twarze, imiona i dramatyczne wybory, które miały szansę uczynić z patriotyzmu żywy wybór, a nie tylko szkolną lekcję.
Wśród zgromadzonych została zauważona wyjątkowa postać – Anna Stańczyk-Przyłuska, córka Romana Kicińskiego „Orkana”, żołnierza oddziału „Corda”. Jako przedstawicielka Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego „Osuchy 1944”, z niezwykłą emocjonalnością wspominała tatę i przyjaciół. – To dla mnie najważniejsze miejsce na ziemi, gdy przekraczam granice powiatu biłgorajskiego, ogarnia mnie fala wzruszenia i łez – podkreślała.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Gościem honorowym podczas uroczystości była Aniela Terlecka ps. „Mała”, uczestniczka i naoczny świadek bitwy pod Osuchami z oddziału por. Adama Haniewicza ps. „Woyna”. w rozmowie wspominała wydarzenia z czerwca 1944 r. Urodzona w 1919 r., Aniela była zwyczajną kobietą, której życie przewróciła wojna. Pracując w sekcji krawieckiej utworzonej w obozie por. Konrada Bartoszewskiego „Wira”, stała się częścią niezwykłej solidarności, która zrodziła się wśród więźniów i uczestników ruchu oporu. Gdy do jej oddziału dołączył por. Adam Hadziewicz „Woyna”, jej życie nabrało nowego wymiaru, a ona sama stała się świadkiem wydarzeń, które na zawsze wyryły się w jej pamięci. Przywołując te wspomnienia, kobieta nie potrafi powstrzymać łez. – My byliśmy jak rodzina – mówi, wspominając tych, którzy odeszli w walce, tych, których na zawsze zabrakło. To bolesne, ale i piękne, że mimo tak wielkiego cierpienia, pamięć o nich trwa, a ich losy są dla niej jak cenny skarb, do którego wraca w chwilach refleksji. Idzie na cmentarz, modli się i płacze, bo dla niej ci ludzie to nie tylko numery na grobach, ale bliscy, bracia i siostry, którzy oddali wszystko dla wolności.
Starosta Andrzej Szarlip zaznaczał, że pamięć o tamtych bohaterach determinuje naszą teraźniejszość. Ich walka o wolną Polskę – nie abstrakcyjną ideę, ale warunek codziennego istnienia. Twierdził, że bez tej świadomości łatwo zrezygnować z wolności, a wtedy kamienie historycznych katedr szybko kruszeją.
Z kolei wójt gminy Łukowa Stanisław Kozyra i dr Adam Pleskaczyński dyrektor Biura Edukacji Narodowej IPN, przypomnieli dramat czerwca 1944 r.: 1 200 partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich otoczonych przez niemieckie siły (30 tys. żołnierzy plus lotnictwo i artyleria). W cieniu Rzeki Sopot rozgrywał się dramat – próba wydostania się z kotła, który stał się masowym grobem dla wielu. Inni, poddani zostali torturom Gestapo, zostali straceni 4 lipca w lesie na Rapach koło Biłgoraja. Ok. 300 partyzantów spoczywa na cmentarzu w Osuchach – największym cmentarzu partyzanckim w Polsce. A także – w Europie. To świadectwo nie tylko walki, ale i tragedii mieszkańców okolicznych wsi – wielu zamordowanych, wielu wypędzonych. Wszystko to w imię niemieckiej idei totalnej dominacji.
Reklama
Młodzież, która bierze udział w obchodach, to nie tylko bierni widzowie. To dziedzice prawdy historycznej, którą mają nieść kolejnym pokoleniom. Dr Pleskaczyński zwraca uwagę na obecność młodych: – Bez tych młodych ludzi nie będzie sztafety pokoleń – tłumaczył. Stąd potrzeba multifunkcyjnego Muzeum Partyzantów Polskich w Osuchach – przestrzeni narracyjnej, interaktywnej, budzącej świadomość, że historia ma wiele warstw; nie tylko w Warszawie, ale i w zakamarkach leśnych obozów.
Uczestnicy obchodów mieli także okazję obejrzeć pierwszą wystawę czasową w powstającym muzeum. Ekspozycja „Kiedy las mówi o wojnie” prezentuje zdjęcia Edwarda Buczka – fotografa Armii Krajowej. Jego prace z obozów leśnych oraz zwykłego życia mieszkańców Biłgoraja pozwalają przeniknąć między strefy konfrontacji i codzienności. Czarno-białe i kolorowe fotografie stanowią świadectwo kontrastów – wojna ukryta w ramionach rodzin, piękno i tragedia splatające się w jednym kadrze.
Reklama
Myśląc o tym miejscu, jakim są Osuchy, nie można nie podkreślić fundamentalnego faktu: pamięć jest czynna, nie bierna. To zadanie, które angażuje nie tylko uczucia, lecz i działania – Msze św., inscenizacje, wystawy, identyfikacja grobów. Każdy rok, każda ceremonia sprawia, że Osuchy się rozrastają – metaforycznie i rzeczywiście – o przestrzeń edukacji, psychicznego odrodzenia, wspólnoty. Patriotyzm tu nie jest przeładowanym słowem. To żywy odruch: kiedy zakładasz mundur, dotykasz krzyża, stajesz przy grobie – uczysz się, że wolność nie jest tylko stanem, lecz obowiązkiem. O tym mówią tu również dzieci, które śpiewają w chórze i biorą udział w konkursie wiedzy o AK i BCh. To one będą prowadzić sztafetę pamięci, dlatego ich zaangażowanie to klucz do podtrzymania „sztafety pokoleń”. W 81. rocznicę bitwy pod Osuchami nie wystarczy tylko wspominać – trzeba odpowiadać. Otwierając wystawę Buczka i planując identyfikację grobów, nadajemy pamięci konkret. Osuchy stają się nie tylko cmentarzem i miejscem modlitwy, ale placem naszych decyzji – o tym, co jest dla nas ważne i jak pamięć buduje tożsamość.
Uroczystości w Osuchach pokazują, jak wielką siłę ma lokalna społeczność i jak ważne jest, aby pamięć o bohaterach była pielęgnowana na poziomie lokalnym. Obchody 81. rocznicy bitwy pod Osuchami to nie tylko chwila zadumy, lecz także aktywny apel o pamięć i edukację. To hołd dla tych, którzy oddali życie za wolną Polskę, oraz zobowiązanie, aby ich poświęcenie nie zostało zapomniane. Wspólnie możemy i powinniśmy dbać o to, aby historia, heroizm i patriotyzm pozostały żywe w sercach kolejnych pokoleń, bo to one będą budowały przyszłość naszej ojczyzny.
Osuchy pozostają zatem symbolem męstwa, odwagi i patriotyzmu. Cmentarz – symbolem świadomej pamięci. A jego przyszłość leży w nas – w naszych decyzjach i w gotowości, by przekraczać rzekę Sopot nie tylko raz w roku, ale w każdym dniu, kiedy uczymy, wspominamy, modlimy się za tych, którzy walczyli za wolną Polskę.