Nie trzeba jechać do Asyżu, by spotkać duchowość franciszkańską w jej najczystszej formie. Wystarczy przejechać komunikacją miejską lub samochodem kilkanaście kilometrów od stolicy, by wśród pachnących sosen, odgłosów ptaków i blasku słońca przebijającego przez korony drzew odnaleźć ślady ludzi, którzy poświęcili swe życie Bogu i drugiemu człowiekowi.
W podwarszawskich Laskach, Izabelinie czy Palmirach pulsuje historia, która zapisała się na kartach Kościoła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Widziała sercem
Trudno wymienić wszystkich, którzy w podwarszawskiej puszczy realizowali swoje powołanie, a słowem i świadectwem życia kierowali innych do Boga. Miejscem, z którym związanych było wiele osób jest Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
W latach 20. XX w. powstał tam zakład i szkoła dla ociemniałych, dom zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Dzieło rozwijało się pod okiem bł. Matki Róży Czackiej oraz ks. Władysława Korniłowicza. W Laskach do dzisiaj nazywa się ich „Matką” i „Ojcem”.
Bł. Matka Czacka straciła wzrok, ale widziała sercem. To ona wprowadziła do Lasek ducha modlitwy, pracy i prostoty. Dla niej cierpienie było drogą zjednoczenia z Chrystusem.
– Miałam wrażenie, że Matka rozumie mnie lepiej niż ja sama – wspominała jedna z jej podopiecznych. – Mówiła, że niewidzenie zewnętrzne może nas nauczyć widzenia wewnętrznego.
Reklama
Matka Czacka została beatyfikowana w 2021 r. razem z kard. Stefanem Wyszyńskim, który podczas niemieckiej okupacji musiał się ukrywać. Przyszły Prymas na zaproszenie ks. Korniłowicza przyjechał i zastąpił w Laskach poszukiwanego przez gestapo ks. Jana Zieję. W kaplicy spowiadał, modlił się, odprawiał Eucharystię.
– Prymas przyjeżdżał do Lasek nie jako hierarcha, ale jako człowiek słuchający Boga. Siadał w kaplicy, czasem milczał godzinami – wspominają franciszkanki.
Młody pasterz zżył się z mieszkańcami Lasek, ale także tu formowało się jego kapłaństwo. „Wśród kapłanów, którym przypisuję największy wpływ na moje życie, w pierwszym rzędzie znajduje się św. p. ks. Władysław Korniłowicz (...) Temu kapłanowi zawdzięczam bardzo dużo (...)” – napisał we wspomnieniach.
Krzyż na wydmie
Na północ od Lasek stoi duży drewniany krzyż. Miał tam powstać dom rekolekcyjny. Wybrukowano drogę dojazdową, ale wojna pokrzyżowała te plany.
Wzniesienie na wydmie, na którym stoi krzyż, nosi nazwę Góra Ojca i poświęcone jest ks. Władysławowi Korniłowiczowi. Kapłan ten, został kierownikiem duchowym Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, a następnie Ojcem dzieła skupiającego placówki opieki i szkolenia niewidomych, a także związane z nimi apostolstwo wobec ludzi poszukujących wiary. Z jego inicjatywy powstała Księgarnia, Wydawnictwo „Verbum” oraz czasopismo o tej nazwie, które wychodziło w latach trzydziestych XX w., zajmując czołowe miejsce wśród periodyków katolickich w kraju.
– On mnie nauczył, że Bóg mówi najczęściej w ciszy – wspominała s. Elżbieta ze Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża.
Reklama
Ks. Korniłowicz zmarł w 1946 r. Jego proces beatyfikacyjny jest na zaawansowanym etapie.
„Ojciec” – jak wspominają świadkowie jego życia – miał duże wyczucie ludzi. Czując, że w wyniku choroby nowotworowej odchodzi, zabiegał o to, aby zastąpił go ks. Aleksander Fedorowicz. I tak się stało.
Kapłan uśmiechu
Kiedy ks. Aleksander przybył do Lasek miał jedną walizeczkę osobistych rzeczy. Kapłan uśmiechu – bo tak wspominają go wierni, posługiwał w Laskach, a następnie rozpoczął tworzenie parafii św. Franciszka z Asyżu w Izabelinie. Był prekursorem odnowy liturgicznej w Polsce. Wierzył głęboko, że Msza św. to spotkanie z kochającym Ojcem. Sam również kochał ludzi. Wszystkim się dzielił. Siostry Franciszkanki, które posługiwały na plebanii, nieraz robiły wyrzuty proboszczowi: „więcej wody do zupy już się dolać nie da, kolejnej łaty na sutannie naszyć nie można”... Otaczał troską alkoholików, niósł pomoc sierotom i ubogim. Zmarł w opinii świętości w 1965 r., a jego grób na izabelińskim cmentarzu odwiedza coraz więcej osób proszących o wstawiennictwo.
– Kiedy jako dziewczyna usłyszałam go po raz pierwszy na Mszy św. w Izabelinie, miałam łzy w oczach. Mówił o miłości Boga tak, jakby Go właśnie spotkał. I wiem, że Go spotykał codziennie – wspomina pani Helena, mieszkanka Izabelina.
Reklama
Choć proces beatyfikacyjny ks. Fedorowicza jeszcze się nie rozpoczął dla wielu miejscowych to już dziś święty człowiek. Na grobie, w centrum cmentarza, zapisano w 1965 r. niewiele słów. „Bóg jest miłością” – to była nie tylko dewiza jego życia, ale jego codzienny chleb. Podobnie jak dla związanego z Puszczą, Laskami czy Izabelinem jego bratem – ks. Tadeuszem Fedorowiczem. Wędrował po lesie, modląc się brewiarzem i różańcem. Mówiono o nim: człowiek cichy, ale o sercu rozpalonym miłością Boga.
– U ks. Tadeusza wszystko było prawdziwe. Nawet milczenie – mówi brat Paweł, franciszkanin z Zakroczymia.
Ks. Tadeusz Fedorowicz zmarł w opinii świętości w 2002 r.
Szucha, Pawiak, Palmiry
„Boże mój, wolę raczej umrzeć, aniżeli zgrzeszyć” – mówił bł. ks. Zygmunt Sajna. Choć wcześniej w puszczy raczej nie bywał tu został zamordowany i pochowany. Był cenionym kapłanem, proboszczem w Górze Kalwarii.
W kazaniach potępiał wprost zbrodnie dokonywane na Polakach, mówił o miłości do ojczyzny, o potrzebie uszanowania każdego człowieka. W kwietniu 1940 r. przewieziono księdza do Warszawy. Tam był przetrzymywany w piwnicach siedziby Gestapo na al. Szucha, a potem na Pawiaku. Przez cały czas spowiadał, udzielał Komunii św., modlił się, niósł pocieszenie innym. We wrześniu 1940 r. razem z grupą ok. 200 osób został wywieziony z Pawiaka i przewieziony do Palmir, gdzie wraz z innymi stracił życie. Ciało kapłana złożono we wspólnej mogile na cmentarzu na Palmirach.
Korzeń wiary
Dziś Puszcza Kampinoska wciąż przyciąga. Nie tylko turystów, ale i pielgrzymów. Ludzi spragnionych ciszy, szukających sensu i modlących się. To właśnie dla nich przewodnikami po ścieżkach wiary często są ci – pokorni, ubodzy, wsłuchani w Boga i bliźniego – którzy dekady temu chodzili tymi samymi ścieżkami. Pozostałe po nich ślady pokazują, że świętość nie jest zarezerwowana dla nielicznych. Jest dostępna każdemu – kto ufa. Kto kocha. I kto „zakorzenia się” w Bogu tak mocno, jak drzewa Puszczy w ziemi.