Historia wspólnoty Cenacolo sięga 1983 r. Wówczas z inicjatywy s. Elviry Petrozzi powstał we Włoszech pierwszy dom dla chłopców. Był on odpowiedzią na potrzeby wielu młodych ludzi, którzy czuli się zagubieni, rozczarowani rzeczywistością otaczającego ich świata; również tych uzależnionych. Aktualnie wspólnota posiada 72 domy w 20 krajach na świecie, w tym 5 wspólnot w Polsce. W domach w Europie i Ameryce Północnej mieszka dzisiaj tysiące osób, które pragną odnaleźć swoje miejsce w życiu na drodze wspólnotowej. 1 maja wspólnota Cenacolo na stałe zagościła w Częstochowie.
Stara plebania
Cenacolo jest uznana przez Kościół jako międzynarodowe stowarzyszenie wiernych. Utrzymuje się całkowicie z darów Opatrzności Bożej, za sprawą której zawsze znajdują się chętni do pomocy zarówno organizacyjnej, jak i materialnej. Matka Elvira, bo tak dzisiaj wspominają członkowie wspólnoty zmarłą w 2023 r. zakonnicę, od samego początku całkowicie ufała Panu Bogu. Chociaż miała wiele propozycji pomocy instytucjonalnej, nigdy z niej nie skorzystała. – I w tym była też wielka mądrość Pana Boga, który tak prowadził założycielkę, że dzisiaj otwieramy domy na całym świecie, niezależnie od siły czy struktur politycznych – podkreśla ks. Hubert Górzyński, kapłan wspólnoty Cenacolo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pierwsze próby założenia domu w Częstochowie były podejmowane jeszcze w 2021 r. Zostały one przesunięte najpierw przez pandemię COVID-19, następnie przez inne okoliczności, od początku jednak widać było, jak Pan Bóg toruje drogi. Wówczas to do s. Milleny Banach ze zgromadzenia józefitek zgłosił się ojciec jednego z wychowanków wspólnoty z prośbą o pomoc w znalezieniu miejsca na częstochowski dom dla chłopców. – Pamiętam, poprosiłam wtedy o pomoc zaprzyjaźnionego wolontariusza – Kamila. Wzięliśmy do samochodu figurę Matki Bożej z Medjugorie i jeździliśmy po całej Częstochowie w poszukiwaniu miejsca pod budowę placówki. Wkrótce zadzwonił do mnie proboszcz parafii św. Jana z Dukli na Mirowie; prosił o kilku wolontariuszy do rozbiórki starej plebani... i tak to się zaczęło. Dzisiaj wspólnota odnalazła swoje miejsce właśnie u bernardynów, na starej plebanii, która w końcu nie została rozebrana.
Oficjalnie wspólnota rozpoczęła remont budynku we wspomnienie św. Józefa Rzemieślnika. – Zawsze staramy się wybrać jakąś szczególną datę na otwarcie domu. A naszą historię w maryjnym mieście rozpoczęła 12-osobowa grupa, która będzie mieszkać w tym domu na stałe. Ta liczba, oczywiście, nie jest przypadkowa – opowiada ks. Hubert.
Szkoła życia
Mieszkańcy samodzielnie wykonują wszystkie prace – od tych remontowych po gotowanie czy pranie. Każdy z nich wnosi swoje talenty lub uczy się od bardziej doświadczonych kolegów. – Tym bardziej że nie wszyscy wcześniej pracowali. W ten sposób zdobywają kolejne umiejętności. Nasza wspólnota określana jest zresztą jako szkoła życia – zaznacza ks. Hubert, który sam trafił do Cenacolo jako dwudziestokilkuletni chłopak. Od 2 lat, już jako kapłan, pomaga otwierać nowe domy oraz wspiera te już istniejące. Częstochowska wspólnota nie ma jeszcze nazwy dla nowego domu. Pojawiło się już kilka propozycji, ale mieszkańcy czekają, aby w modlitwie i z pomocą Ducha Świętego dokonać właściwego wyboru.
Z ciemności do światła
Reklama
Chłopcy pochodzą z różnych środowisk, z różnych krajów. Do wspólnoty Cenacolo przyjmowani są ludzie, którzy przede wszystkim chcą w niej być, chcą przeżyć spotkanie z Panem Bogiem i poradzić sobie z własnymi problemami. Często są to problemy z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, pornografii i internetu. Zdarza się, że do wspólnoty trafiają ludzie w stanach depresyjnych. Coraz więcej młodzieży przychodzi z problemem uzależnienia od hazardu w grach dostępnych w sieci.
Trzeba też podkreślić, że Cenacolo nie jest wspólnotą terapeutyczną. – Nie mamy psychologów, psychiatrów ani lekarzy innych specjalności, dlatego też musimy dobrze rozpoznać, czy danemu kandydatowi życie w naszej wspólnocie będzie służyć, czy potrzebny jest specjalista. Jeżeli kandydat ma „chore życie” i nie potrafi stanąć na nogi w tym świecie, to my staramy się mu pomóc – tłumaczy ks. Hubert.
Żelazne zasady
Nowi mieszkańcy w domach prowadzonych przez wspólnotę Cenacolo rozpoczynają naukę często od najprostszych rzeczy, takich jak wczesne wstawanie rano czy higiena osobista. Rytm dnia podporządkowany jest ściśle określonym, restrykcyjnym regułom, ale zawsze wypełniony jest wzajemnymi relacjami, które budowane są przez mieszkańców na co dzień.
Funkcjonowanie domu najbardziej przypomina życie wspólnoty zakonnej o mocno podniesionym rygorze. W domach nie ma telewizji, używek, internetu. Jedzenie wydaje tylko osoba odpowiedzialna. Nie można opuszczać domu bez zgody i nie ma wielkiej przestrzeni na prywatność. Ten reżim jest wymagający i często na początku drogi we wspólnocie przypomina zderzenie czołowe z życiem. Oczywiście, dyscyplina nie jest przypadkiem i stanowi niezbędny klucz do odnalezienia drogi wyjścia z kryzysu.
Prosto z ulicy
Reklama
Nad porządkiem w domu czuwa tzw. grupa pracy. Jest to zazwyczaj kilku starszych stażem i zaufanych współbraci, którzy dzielą się swoim doświadczeniem. Damian należy do grupy pracy i czuwa nad porządkiem w domu. Ten 39-letni mężczyzna od 3,5 roku należy do wspólnoty. Do Cenacolo trafił prosto z ulicy. – Miałem problem z narkotykami. Kiedyś spotkałem na wydawce jedzenia w Żorach ludzi związanych z Cenacolo. Była to fundacja, która pomaga ludziom wychodzić z kryzysu bezdomności, a z fundatorką tej organizacji była zaprzyjaźniona osoba, która przeszła drogę w naszej wspólnocie. Zresztą dzisiaj są małżeństwem, wzięli ślub i mają już dziecko. Otrzymałem wówczas propozycję przystąpienia do wspólnoty i tak trafiłem tutaj. Dzisiaj nie ćpam, nie palę i nie piję alkoholu. I wiem, że miałem olbrzymią potrzebę bycia blisko Pana Boga i praktykowania wiary. Przez 35 lat nie wiedziałem, że Jezus jest pod postacią chleba eucharystycznego. To jest dla mnie wielkie odkrycie, bo to jest nasz główny Szef, Lekarz i czuję się dzięki Niemu zdrowy. Widzę, jakie cuda się dzieją we wspólnocie, jak chłopaki wychodzą z wszelakich uzależnień i różnych problemów, przechodząc tę formację – zwierza się Damian, który nie tylko nie znał innego życia, ale też sam inicjował swoje wcześniejsze środowisko na przedmieściach Żor.
Kamil pochodzi z małej miejscowości w Wielkopolsce. Dziś ma 37 lat, ale w wieku 24 lat stanął na krawędzi, popadając w alkoholizm, potem w narkotyki. Miał szczęście, rodzina walczyła o niego do samego końca. Pomimo wielu porażek trafił do wspólnoty Cenacolo. Dzisiaj dzieli się swoim doświadczeniem w Częstochowie jako starszy brat i pomaga w organizacji domu.
Przed częstochowską wspólnotą jest jeszcze sporo wyzwań. Trwa remont pomieszczeń, przed zimą trzeba zainstalować ogrzewanie, którego brakuje. Mieszkańcy z zasady nigdy nikogo o nic nie proszą. Wszystko zawierzają Opatrzności Bożej i ludziom dobrej woli.