Reklama

Niedziela Łódzka

Miłosierdzie to nie słowo

Bóg okazuje nam miłość za darmo, nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, kiedy Go zawiodę sto dwudziesty ósmy raz – przekonuje Marta Przybyła w rozmowie z Niedzielą.

Niedziela łódzka 17/2025, str. I

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

Większość więźniów, którzy przychodzą na spotkania, jest na drodze poszukiwania

Większość więźniów, którzy przychodzą na spotkania, jest na drodze poszukiwania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Paweł Gabara: W Kościele dużo mówi się o miłosierdziu, ale Pani o nim nie tylko mówi, lecz je urzeczywistnia. Czym dla Pani jest doświadczenie łaski Bożego Miłosierdzia?

Marta Przybyła: Biorąc pod uwagę obraz mojego ojca, który wyniosłam z domu, miłosierdzie, jakiego doświadczyłam od Boga, jest dla mnie doświadczeniem wręcz szokującym. Po 23 latach życia w potężnym zniewoleniu poszłam do spowiedzi i kiedy ją odbyłam, i otrzymałam łaskę przebaczenia, to najtrudniej było mi uwierzyć w to, że Bóg mi wszystko przebaczył. Mój ojciec był osobą zaburzoną psychicznie i bardzo mściwą, która od dziecka wpajała mi zasadę „oko za oko, ząb za ząb” oraz by w życiu nikomu nie przebaczać. Więc kiedy odeszłam od konfesjonału i uklękłam przed Najświętszym Sakramentem, to powiedziałam Jezusowi, że chyba połowy tego, o czym Mu mówiłam, to nie usłyszał, bo dla mnie nie jest możliwe, by On wszystko, co uczyniłam, mi wybaczył. To Boże przebaczenie było dla mnie szokiem. Jednakże proszę nie myśleć, że wszystko tak od razu się zmieniło, ponieważ moja głowa nadal podrzuca mi myśli, że na miłość i miłosierdzie należy sobie zasłużyć, tak jak pies musi sobie zasłużyć na smaczek, kiedy poda łapę. To jednak jest złe myślenie, ponieważ Bóg okazuje nam miłość za darmo, nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, kiedy Go zawiodę sto dwudziesty ósmy raz.

Reklama

Dużo Pani mówi o okresie swojego uciekania od Boga. Jak to się stało, że po 23 latach stanęła Pani u stóp Jezusa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Przed nawróceniem, kiedy moi znajomi pokazywali mi obrazek Jezusa Miłosiernego, ja wpadałam w szał. Słowa „Jezu, ufam Tobie” budziły we mnie złość, dlatego że ja pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, a DDD i DDA są przyzwyczajone, że muszą ufać przed wszystkim sobie, bo rodzice nie są zaradni życiowo. Wiec kiedy słyszałam, że mam zaufać jakiemuś „Jezusowi na chmurce”, to wpadałam w furię. Znajomi są ludźmi wierzącymi w Boga, dlatego mnie, poranionego człowieka, okultystkę i antyklerykała namawiali, bym poszła z nimi na Mszę św., a ja nie mogąc się od nich uwolnić, w którymś momencie stwierdziłam, że pójdę, by udowodnić im, że to wszystko, w czym uczestniczą i się fascynują, jest fotomontażem religijnym. Z perspektywy czasu widzę, że było coś jeszcze, co mnie zmotywowało do posłuchania ich, był to pokój serca, który oni mieli w sobie, a którego mi brakowało. Ja zawsze w sercu miałam agresję i depresję – sinusoidę emocjonalną, która potrafi doprowadzić człowieka do samobójstwa. Pojechałam z nimi na tę Mszę św., na której nic mnie nie poruszyło, a nawet miałam „bekę” z katolików, którzy wstają i klękają. Bawiło mnie to ich zachowanie, ale to, co mnie dotknęło, przyszło później, kiedy zaczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu. Dziś wszem i wobec świadczę, że ta cicha moc, która płynęła z „białego kółeczka na złotej nóżce” – tak określam Jezusa w Najświętszym Sakramencie, dokonała we mnie, tzn. w moim wnętrzu, rzeczy niebywałych, cudownych i świętych.

Ile to doświadczenie trwa?

Teraz mija już ósmy rok, odkąd spotkałam żywego Jezusa.

Przez te lata stała się Pani osobą, która mówi o Jezusie, szczególnie w miejscach trudnych, czyli w więzieniach, również tych w Łodzi. Z jaką reakcją więźniów się Pani spotyka?

Rzeczywiście, w miarę możliwości, bo nie jest tak łatwo wejść do więzienia i spotkać się z osadzonymi, jeżdżę do zakładów karnych, w których osadzeni są zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Spotkania z więźniami są różne i zazwyczaj zaczynają się od ironii i od stwierdzenia, że jakaś nawiedzona przyjechała mówić mi głupoty. Jednak pod koniec spotkania widzę na ich twarzach pewnego rodzaju przemianę, ponieważ ja swoje wystąpienie rozpoczynam od tematu śmierci, tzn. mówię im, jak wygląda ludzka śmierć, a dopiero później mówię im o Bogu i Jego miłosierdziu. Śmierć jest tematem, który dotyczy wszystkich ludzi: wierzących i niewierzących. Od śmierci nie uciekniemy, a ja byłam przy odchodzeniu wielu ludzi i doświadczyłam różnych stanów umierania, dlatego dzielę się tym, co widziałam.

Proszę pozwolić mi to zrozumieć. Jest Pani młodą kobietą, która idzie do więźniów i mówi im o umieraniu. Czy oni myślą o swoim odejściu?

Reklama

Tak. Wielu z nich o tym myśli i jest tym nieuchronnym faktem bardzo przejęta, a nawet zlękniona. Widzę w nich przemianę, kiedy przywołuję różne przypadki przebaczenia, których byłam świadkiem, np. syna, który przebaczył w godzinie śmierci swojemu ojcu, siedząc w hospicjum przy jego łóżku. Kiedy dotykam tematu relacji, widzę w oczach więźniów pierwsze oznaki łez, ponieważ oni odnajdują się w tych historiach. Jest też moment, kiedy opowiadam o swojej trzyletniej pracy w DPS z dziećmi z niepełnosprawnością oraz o swoim dzieciństwie i młodości w domu pełnym grzechu i zranień. Dopiero po takim wprowadzeniu zaczynam im mówić o swoim spotkaniu z Bogiem, Jego dobroci i miłosierdziu. Większość więźniów, którzy przychodzą na spotkania, jest na drodze poszukiwania, ale są też tacy, którzy przychodzą z ciekawości, by posłuchać jakiejś tam baby. Mówię językiem dosadnym, również i o Bogu. Pokazuję, że w życiu łatwo jest wejść w g… i pobrudzić sobie buty, później jednak trudniej je wyczyścić, bo nie wystarczy wytrzeć ich o trawę, trzeba się natrudzić, by z traperów wygrzebać całe szambo. Proszę pamiętać, że ludzie, którzy siedzą w więzieniach, są dręczeni duchowo i oni wiedzą dokładnie, czym jest zło. Niekoniecznie wiedzą natomiast, jak się od niego uwolnić.

Jest Pani osobą, która przechodząc drogę z jednego świata do drugiego, tego związanego z łaską Boga, mówi o Jego pięknie. Widzi Pani owoce swojej misji i pracy?

Kiedy dzwonią do mnie kapelani więzienia i mówią o tym, że ktoś po kilkunastu latach przystąpił do spowiedzi, to jest to dla mnie jasny owoc działania Boga. Kiedy dostaję list od więźniów, którzy piszą, że rozpoczęli terapię lub napisali kartkę do syna czy też córki z prośbą o przebaczenie, to widzę działanie Boga. Nieraz myślę, że nie muszę o tym wszystkim wiedzieć, ale Bóg wie, że jestem tak słaba, że potrzebuję tych cukierków.

Jest Pani osobą, która jeździ po Polsce i angażuje się w otwieranie kaplic wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu. Dlaczego jest to ważne, byśmy uklęknęli przez Jezusem?

Wielość powstających kaplic i modlących się w nich ludzi mówi, że człowiek potrzebuje zatrzymania się przed Bogiem. Każda chwila spędzona na adoracji jest momentem napełniania się Bożą łaską, która w nas jest siłą. Odkryłam to podczas wolontaryjnej pracy w hospicjum, a szczególnie kiedy towarzyszyłam mojej mamie w jej odejściu. Jej pokój hospicyjny i łóżko było w bezpośrednim sąsiedztwie kaplicy wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu. Zanim spotkałam się z mamą, wchodziłam do Jezusa i trwając na modlitwie, w tak trudnej dla mamy i mnie sytuacji, mówiłam: nie pozwól mi Jezu zwątpić, że jesteś dobry. Kiedy patrzyłam na mamę, która ważyła 37 kg i krztusiła się własną krwią, modliłam się, nie pozwól mi zwątpić, że jesteś dobry. Często, kiedy wychodziłam z hospicjum, czułam, że ja wyszłam z budynku, ale hospicjum nie wyszło ze mnie i wtedy szłam do Jezusa i przed Nim mówiłam, że dziś przedawkowało mi się cierpienie i że nie jestem w wstanie już nic z siebie dać. Proszę zrozumieć, ja focham się na Boga, bo nie ma we mnie zgody na to, kiedy stoję przy łóżku odchodzącej 30-latki, obok której widzę męża i troje dzieci. Po ludzku jestem wkurzona na to wszystko, dlatego idę do Jezusa bez cenzury, z takimi emocjami, jakie mam w sercu. Nie jestem ułożoną katoliczką, która składa tylko rączki, odmawia modlitwy i nie myśli. Idę i staję przed Bogiem taka, jaka jestem.

Z Martą Przybyłą rozmawiał ks. Paweł Gabara

2025-04-23 08:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łódź: Czy Synod o Synodalności to szansa dla Kościoła?

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

O tym, czym jest ogólnokościelny Synod o Synodalności, jak wyglądał kończący się etap diecezjalny tego Synodu i czy uczestnicy Synodu będą mieli – mają – realny wpływ na Kościół Powszechny i Kościół lokalny – mówi w wywiadzie udzielonym portalowi Archidiecezji Łódzkiej ks. kan. Wiesław Kamiński – przewodniczący Wydziału Duszpasterskiego Kurii AŁ oraz odpowiedzialny za przebieg etapu diecezjalnego Synodu Synodalności.
CZYTAJ DALEJ

Analitycy geopolityczni widzą papieża Leona XIV w wyjątkowej roli

2025-07-01 13:03

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

analitycy geopolityczni

Vatican Media

Kiedy wybierany jest nowy papież, redaktorzy włoskiego magazynu geopolitycznego „Limes” są jednymi z pierwszych, którzy próbują przeanalizować globalne implikacje wyboru następcy św. Piotra. Od czasu gdy na stolicy Piotrowej zasiadł Jan Paweł II (1978-2005), papież, który aktywnie i skutecznie wpływał na politykę światową, specjaliści skupieni wokół redaktora naczelnego pisma Lucio Caracciolo wiedzą bardzo dobrze, że wybór papieża to coś więcej niż czysto wewnętrzny proces kościelny.

Dlatego też, podobnie jak po wyborze Benedykta XVI (2005) i Franciszka (2013), nowy numer magazynu "Limes" poświęcono analizom i interpretacjom geopolitycznych uwarunkowań i skutków nowego pontyfikatu. Nosi on dwuznaczny tytuł „Il Rebus di Papa Leone” - „Rebus Papieża Leona”.
CZYTAJ DALEJ

Czechy: biskup częściowo znosi obowiązek uczestnictwa w niedzielnej Mszy

2025-07-01 17:03

[ TEMATY ]

Czechy

Karol Porwich/Niedziela

Arcybiskup Ołomuńca w Republice Czeskiej udzielił tymczasowej dyspensy od obowiązkowego uczestnictwa w niedzielnej Mszy. Wskazania abp. Jozefa Nuzika, jako „pomoc dla tych, którzy z powodu braku księży mają poważne problemy z uczestnictwem w niedzielnej Mszy św.”, zostały odczytane w ubiegłą niedzielę we wszystkich kościołach archidiecezji ołomunieckiej.

W zaistniałej sytuacji abp Nuzík zwraca się bezpośrednio do wiernych, aby w przypadku braku niedzielnej Mszy św. w ich parafii, udali się sąsiedniej parafii lub uczestniczyli w prowadzonej przez diakona liturgii Słowa. Można pójść na Mszę św. także w sobotę wieczorem.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję