Reklama
Trudno to jednoznacznie ocenić i pewnie potrzebne byłyby do tego szerokie badania, niemniej jednak prawdą jest z pewnością, że wielu penitentów traktuje spowiedź nie tylko jako okazję do otrzymania rozgrzeszenia czy spełnienia religijnego obowiązku, lecz także jako szansę na dłuższą rozmowę o swoich problemach, i to nie zawsze jedynie stricte duchowych, lecz także tych z pogranicza duchowości i psychologii, lub wręcz o problemach emocjonalnych. Zresztą granice między tymi obszarami są dość płynne. Weźmy choćby przykład problemu z przebaczeniem. Na pierwszym miejscu możemy tu widzieć kwestie religijną i moralną. Wszak Jezus, ucząc nas modlitwy, każe nam prosić Ojca, by odpuścił nam nasze grzechy, tak jak my przebaczamy naszym winowajcom. Przebaczenie tym, którzy wyrządzili nam krzywdę, staje się więc niezbędnym warunkiem otrzymania odpuszczenia własnych grzechów. W dodatku w innym miejscu Jezus nakazuje przebaczać „nie siedem, lecz siedemdziesiąt siedem razy”, a więc w praktyce zawsze. Oczekujemy więc od penitenta, który przyszedł po rozgrzeszenie, że jest gotowy przebaczyć tym, którzy go skrzywdzili. Ta gotowość to kwestia rozumu i woli. Penitent ma wiedzieć, że chce przebaczyć swemu winowajcy, i nie żywić do niego nienawiści. Pozostaje jednak trzecia ważna sfera ludzkiego umysłu – emocje. Im nie da się niczego nakazać. Często penitenci mówią, że chcą, ale nie potrafią przebaczyć, bo emocje związane z doznaną krzywdą są zbyt silne. Co wtedy z rozgrzeszeniem? Oczywiście, kluczowa jest decyzja woli, czyli to, za co spowiadający się może wziąć odpowiedzialność. Nie znaczy to jednak, że sfera emocji pozostaje poza obszarem zainteresowania spowiednika. Jego zadaniem jest również wytłumaczyć penitentowi, że odczuwanie pewnych emocji w stosunku do tego, kto mu wyrządził krzywdę, nie jest samo w sobie grzeszne, bo nie podlega kontroli i nie można tym sterować. Jeśli to możliwe, spowiednik powinien też pomóc penitentowi nie tylko zrozumieć, że przebaczenie w sferze emocjonalnej może przyjść dużo później, ale także wesprzeć go w uporaniu się z jego trudnymi emocjami. Oczywiście, spowiednik nie jest terapeutą i nie powinien się zapuszczać poza obszar swoich kompetencji, ale zalecenie modlitwy za nieprzyjaciół, szczerej rozmowy z tym, który wyrządził krzywdę, lub jeśli to niemożliwe – napisania do tej osoby np. listu będzie całkiem stosowne. Wskazanie na Jezusa przebaczającego tym, którzy Go ukrzyżowali, jest wręcz pożądane dla penitenta. Często pomoże samo cierpliwe wysłuchanie, pozwolenie na wylanie się emocji. Mogą jednak istnieć i takie sytuacje, że przeżywane emocje są tak silne i destrukcyjnie działające, iż spowiednik może zasugerować udanie się po pomoc do terapeuty, który fachowo pomoże się z nimi uporać.
W jakim stopniu sakrament pojednania spełnia również rolę pomocy psychologicznej? To zależy od nastawienia penitenta oraz doświadczenia spowiednika. Zacznijmy od tego pierwszego. Można tu schematycznie podzielić osoby spowiadające się na pewne grupy. Pierwsza grupa to ci, którzy oczekują wyłącznie otrzymania rozgrzeszenia. Mogą mieć różne motywacje, począwszy od bardzo przyziemnych, jak np. zbliżający się pogrzeb czy ślub kogoś z bliskiej rodziny lub perspektywa zostania rodzicem chrzestnym. Są też tacy, którzy przychodzą do spowiedzi w czasie rekolekcji, bo chcą przyjąć Komunię „na święta”. Wymieniają oni grzechy i oczekują jak najszybszego rozgrzeszenia. Jeśli spowiednik chce zadawać jakieś dodatkowe pytania, by np. zrozumieć okoliczności popełnionego grzechu lub określić stopień odpowiedzialności, zwykle szybko się niecierpliwią. Z tego powodu ja często pytam penitentów o motywację przyjścia do spowiedzi, bo to pozwala lepiej zrozumieć ich oczekiwania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Drugą kategorię stanowią penitenci, którzy oczekują od spowiednika – obok otrzymania rozgrzeszenia – również pomocy w uporaniu się z konkretną słabością oraz wsparcia w rozwoju duchowym. Mają oni zwykle stałych spowiedników i przystępują do sakramentu regularnie, np. raz w miesiącu lub nawet częściej. Sami próbują zrozumieć, dlaczego w określonych sytuacjach ulegają pokusie, chcą wskazówek, jak radzić sobie z niektórymi trudnościami, oczekują spojrzenia z boku na swoje zachowania. Chętnie odpowiadają na dodatkowe pytania i wchodzą w dialog. Oczekują nie tylko przebaczenia, ale także konkretnych rad, jak w przyszłości uniknąć grzechu, jak wzrastać duchowo. Nieraz przychodzą przedyskutować ze spowiednikiem decyzję, którą zamierzają podjąć, lecz mają co do niej jakieś wątpliwości. W takiej sytuacji ważne jest, by spowiednik zrobił jak najwięcej w celu dobrego zrozumienia penitenta. Nie da się tego uczynić bez zagłębienia się choć trochę w jego sferę psychiczną.
Jeszcze inna grupa penitentów to ci, którzy wręcz przeakcentowują sferę emocjonalną. Przychodzą, bo chcą, żeby „zrobiło im się lepiej”. Opowiadają o swoich grzechach bardzo rozwlekle, często mieszając wątki, a nawet zahaczając o cudze grzechy. Mówią więcej o swoich stanach emocjonalnych niż o moralnej winie. Potrzebują przede wszystkim wysłuchania, współczucia, niekoniecznie zamierzają podjąć konkretną pracę nad sobą. W takiej sytuacji spowiednik nie powinien dać się wciągnąć w jałowy dialog (lub słuchanie monologu), lecz powinien pomóc penitentowi mądrymi pytaniami dojść do sedna sprawy. Żadną miarą nie powinien jednak wchodzić w rolę terapeuty.
Oczywiście, ten podział na trzy grupy nie wyczerpuje zakresu problemów, które przynoszą ze sobą penitenci. Zdarzają się przecież osoby z nadmiernymi skrupułami albo wręcz przeciwnie – niemal pozbawione poczucia winy. Do konfesjonału przychodzą nieraz osoby zaburzone psychicznie, borykające się z depresją, walczące z takim czy innym uzależnieniem. W takich przypadkach spowiedź i terapia muszą iść ze sobą równolegle, każda w obszarze swoich kompetencji.
A jak w tym wszystkim ma się odnaleźć spowiednik? Oczywiście, jego podstawowym zadaniem jest doprowadzić penitenta do sytuacji, kiedy będzie można udzielić mu rozgrzeszenia. Jednakże doświadczony spowiednik może się czasem pokusić o coś więcej – o próbę głębszego zrozumienia penitenta, pomoc w odzyskaniu wewnętrznego spokoju, udzielenie wskazówki co do dalszego duchowego rozwoju lub jeśli problem penitenta wykracza poza sferę moralną i religijną – o wskazanie, dokąd ten może się udać po konkretną specjalistyczną pomoc. Takiego doświadczenia nabywa się jednak z latami posługi w konfesjonale. Jeśli jako spowiednicy nie czujemy się w tym pewni, lepiej ograniczyć się do sfery religijno-moralnej.
proboszcz parafii św. Joachima w Sosnowcu