Anna Artymiak: Księże Profesorze, przypomnijmy, kim są misjonarze miłosierdzia?
Ks. prof. Jan Miczyński: Papież Franciszek w 2016 r. podczas Roku Miłosierdzia ustanowił misjonarzy miłosierdzia – kapłanów, którzy otrzymali bezpośrednio od niego upoważnienie do rozgrzeszania z grzechów zastrzeżonych Stolicy Apostolskiej. Oczywiście, każdy ksiądz w wypadku, kiedy człowiek potrzebuje Bożego Miłosierdzia, może udzielić rozgrzeszenia, musi jednak zwrócić się pisemnie w tej sprawie do Penitencjarii Apostolskiej, przed albo po spowiedzi. W przypadku misjonarzy miłosierdzia mogą bezpośrednio udzielić rozgrzeszenia, zdejmując również ekskomunikę. Ojciec Święty dał taką możliwość, by zachęcić ludzi przeżywających lęki i rozterki do jak najszybszego powrotu do Pana Boga.
Mija już niemal dziesięć lat pełnienia przez Księdza tej szczególnej posługi...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W ciągu tych lat dużo ludzi chciało spotkać się, szczególnie w Roku Miłosierdzia, by porozmawiać, rozwiać wątpliwości lub odbyć spowiedź generalną. Wiele razy widziałem łzy w oczach, byłem świadkiem powrotów do Pana Boga po wielu latach. Być może fakt posłania przez następcę św. Piotra z orędziem Bożego przebaczenia właśnie ich ośmielił, wlał nową nadzieję w serce. Jednak misjonarz miłosierdzia nie jest jakimś superspowiednikiem, lepszym niż inni. Jest bardzo wielu dobrych spowiedników; jestem o tym głęboko przekonany. Misjonarze miłosierdzia są po prostu kapłanami, którzy otrzymali szczególną misję troski o tych, którzy z powodów swoich słabości stracili nadzieję, a może już resztkami sił szukają ratunku. Jest to duża odpowiedzialność za ludzi, za współbraci kapłanów, za Kościół. Musimy też dostrzec tę posługę w możliwie szerokim kontekście. U nas w Polsce spowiedź sakramentalna, dziękować Panu Bogu, jest popularna. Daje możliwość człowiekowi, by uzyskał w niej pewność otrzymania Bożego przebaczenia. Są jednak kraje, gdzie tzw. spowiedź uszna jest mniej popularna. Wówczas człowiek z pewnymi wątpliwościami sumienia może czuć brak oparcia. Myślę, że właśnie z perspektywy Rzymu trzeba spojrzeć na posługę wszystkich spowiedników. Misjonarze miłosierdzia w niektórych miejscach mogą być prorockim znakiem dla różnych wspólnot Kościoła, że Bóg szuka indywidualnie każdego człowieka. Trzeba też zwrócić uwagę, że są takie kraje, gdzie nie ma wielu kapłanów. Misjonarz miłosierdzia jest i ma być oparciem dla księży, wsparciem w ich posłudze bycia spowiednikami.
Ostatnio wziął Ksiądz udział w spotkaniu formacyjnym, połączonym z obchodami Roku Jubileuszowego w Rzymie.
Było to już czwarte spotkanie misjonarzy miłosierdzia. Dla mnie osobiście mocno wybrzmiało to, że sakrament pokuty i pojednania prowadzi do otrzymania od Pana Boga daru przebaczenia grzechów, ale jest również wyjątkową drogą poznawania Jego głębi i tajemnicy, misterium Jego miłości. Przyobleka w łaskę dziecięctwa Bożego, przywraca pokój sumienia i daje radość, a także jest punktem startowym i stałym źródłem nadziei i chęci życia.
Bez spowiedzi nie ma przeżywania Roku Jubileuszowego?
To trochę tak, jakby ktoś chciał powiedzieć Jezusowi: „Chcę świętować Twoje zwycięstwo nad grzechem w innych ludziach, ale nie w moim sercu”. Przeżyję radość, gdy sam pozwolę się dotknąć Bożej miłości. To jest warunek. Człowiekowi, który nie jest pojednany z Panem Bogiem, trudno jest przeżywać głęboką duchową radość. Warto zacząć od spowiedzi i otworzenia się dobroć i czułość Pana Boga, nawet gdy, jako Najlepszy Lekarz, stawia wymagania moralne. Sakrament pokuty i pojednania jest również uwielbieniem Pana Boga i wyznaniem Jezusowi Chrystusowi, że warto było za mnie umrzeć, przelać krew; kruszę moje serce i wyznaję wdzięczność za to, że nas ratuje i przyozdabia Sobą.
Z jakimi refleksjami wraca Ksiądz do Lublina?
Na pewno sama przebyta droga do Rzymu, jak również przejście przez otwarte Drzwi Święte, które są symbolem wejścia w otwarte bramy Miłosierdzia Bożego, przypominają nam, że wszyscy jesteśmy w życiu pielgrzymami, że nasze życie ma cel – zbawienie wieczne. Zadaniem z naszej strony jest posłuchać naszego sumienia i głosu Boga, by ten sens naszej drogi życia, może na nowo, odnaleźć. Potrzeba jest, by mieć cierpliwość względem siebie, bo czasami od razu chcielibyśmy być świętymi, a potem wpadamy w zniecierpliwienie. Do tego też namawia nas zły duch. Przesłaniem całego Roku Jubileuszowego – Roku Nadziei – jest, byśmy tej nadziei nie utracili; jest ona darem od Boga. Ważne, abyśmy w czasem bardzo trudnych sytuacjach osobistych, społecznych i politycznych, przeszli przez Bramę, którą jest Jezus Chrystus. On, Jego krzyż i Zmartwychwstanie, są naszą nadzieją, fundamentem i punktem odniesienia wszelkich naszych małych, codziennych nadziei i chęci życia. Jezus Chrystus poprowadzi nas do zwycięstwa, do ocalenia naszego człowieczeństwa, naszej duszy, do pomnożenia w nas dobra, byśmy mocą Ducha Świętego choć trochę stali się do Niego podobni i nie ustali w drodze, lecz doszli do domu Ojca.