Reklama

Trafić w dziesiątkę

Bezcenne dary, które daje wiara, to coś, o czym warto pamiętać w chwilach prób – tych globalnych i tych osobistych.

Niedziela Ogólnopolska 48/2023, str. 34

Archiwum TK Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy emocje wyborcze już opadły, czas zastanowić się, co dalej. Nie wiem, rzecz jasna, do jakiego stopnia czarne przewidywania odnośnie do przyszłości naszej ojczyzny pod rządami nowej, wielobarwnej i w jakiejś części wrogiej Kościołowi ekipy okażą się prawdziwe. Nie mam jednak wątpliwości, że osoby prawdziwie wierzące nie mają żadnych realnych powodów do lęku. Ten i ów spośród czytelników powie: co to za pięknoduch, który uspokaja nas enigmatycznym zapewnieniem, że wiara wszystko może, że przenosi góry. Czy to, że Polska będzie, czy jej nie będzie, czy będzie złotówka, czy euro, czy edukacją naszych dzieci zajmą się grupy tęczowe, a noszenie krzyżyka będzie uznawane za mowę nienawiści, to dla nas wszystko jedno? Oczywiście, że nie, ale za sprawą s. Anny Bałchan z Katowic – niestrudzonej apostołki, niosącej dobro tam, gdzie rozlało się zło, wśród ludzi żyjących na ulicy, pośród kobiet parających się prostytucją – wpadła w moje ręce niepozorna książeczka, która napełniła mnie otuchą. Zawiera ona dziesięć powodów, dla których warto wierzyć.

Podzielę się nimi z Państwem, bo są to doskonałe powody, by nie czuć przed niczym lęku. Ten zbiór, który przygotował ks. Stefan Czermiński, urzekł mnie i wzmocnił. Powód pierwszy: ten, kto uwierzy, nigdy już nie będzie sam. To ważne. Nie ma żadnego powodu, byśmy zrezygnowali z obecności Tego, w którego uwierzyliśmy, jeśli nasza wiara jest realna, a nie tylko deklaratywna. Drugim powodem jest to, że niezależnie od tego, jak podle czy głupio zdarzy się nam postąpić, w jak poważne kłopoty wpadniemy – nie opuści nas pewność, że na zawsze jesteśmy kochani. Trzeci powód: wiara sprawia, iż widzimy. Nasza wiara jest jak włączenie światła w pokoju bez okien, w którym przez lata panowały ciemności. Oczywiście, nie wszystko, co w nim zobaczymy, będzie nas cieszyć, ale z całą pewnością nie rozbijemy głowy i nie potkniemy się o rzeczy, które w nim są. Czwarty powód, odczuwalny niemal od razu, gdy powątpiewanie zastąpi się gorącą wiarą, to lekkość serca. To pokój, który nas wypełnia i nie znika nawet wówczas, kiedy wszystko idzie nie po naszej myśli, kiedy zamiast sukcesu doznajemy upokorzenia, zamiast spodziewanych i zasłużonych profitów mamy same straty. Piątym powodem, darem powiązanym z wiarą, jest świadomość, że jesteśmy częścią rodziny, niesamowicie licznej, podobnie myślącej, budującej na prawdzie i wiecznotrwałej. Nie jest dla nas wówczas żadnym zaskoczeniem, że ta armia, którą stanowią osoby szczerze podążające za Bogiem, działa po obu stronach wieczności. Tu pojawia się powód szósty, dla którego warto wierzyć: ten, kto kieruje się niezachwianą wiarą, nie ma żadnego powodu, by lękać się demonów, niezależnie od tego, jak bardzo się na niego uwezmą. Prosta matematyka, wynikająca z nieskończoności Boga, mówi o tym, że każdy wierzący i Bóg to większość absolutna, która jest w stanie pokonać każde zło. Co więcej – wierzymy, że każdy demon już dawno został pokonany w ofierze Jezusa Chrystusa, a tylko od naszej decyzji zależy, czy chcemy mieć swój maleńki, ale niezbywalny i wieczny udział w tym triumfie. Nie wiem, czy dobrze definiuję główne powody i źródła lęku, bólu, zagubienia osób, które nie odnalazły w swoim życiu Boga, ale sądzę, że najczęściej bywa nim brak sensu. Po co ja? Piewcy śmierci samobójczej, którzy perfidnie promują przez mass media, a zwłaszcza świat wirtualny, swój zabójczy „towar”, napotkawszy ścianę wiary, rozsypują się w proch. Nie mają żadnej mocy. Kolejnym, siódmym już powodem do radowania się wiarą jest brak lęku przed śmiercią. Jeżeli całe swoje życie powierzam Temu, który mnie ukochał, nie mam jak wątpić, że to, co spotka mnie po śmierci, jest niewyobrażalnie lepsze od wszystkich wspaniałości, których doświadczyłem przed śmiercią. Wreszcie powód ósmy, który jest konsekwencją obudzenia w nas wiary: to patrzenie z szacunkiem, a na kolejnym etapie – także z miłością na każdego człowieka, w tym na wroga. Nie ma wątpliwości, że i jego obejmuje Miłosierdzie płynące z przelanej przez Chrystusa krwi. Kim zatem jestem ja, by patrzeć wilkiem na tego, za którego mój Mistrz nie wahał się oddać życia? Na koniec warto zauważyć, że zanurzenie w wierze otwiera nową, jasną i czystą perspektywę patrzenia na świat. Nie zamyka nas w wąskich klitkach naszych przekonań i lęków, ale daje możliwość realizacji naszych talentów, a także radość z talentów spotkanych po drodze ludzi. Te bezcenne dary, które daje wiara, to coś, o czym warto pamiętać w chwilach prób – tych globalnych, dotyczących zmian w świecie, i tych osobistych, które wielokrotnie podają w wątpliwość jakość naszego człowieczeństwa.

Materiały dla potrzebujących wsparcia w temacie 12 kroków i nie tylko. - Raj Media

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2023-11-21 11:21

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niedziela Palmowa

Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową, czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.

W ciągu wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha, Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści ( por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także rozważa Jego Mękę. To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy. Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania), gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły, dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka) . Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?). Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje), gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła. Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza - Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować, iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu, nadziejo nasza!". Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka. Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi) nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził, to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników. Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty w obrzędzie Środy Popielcowej. Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: " Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą - ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej, aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób. A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
CZYTAJ DALEJ

Kto jest winny aborcji w 9. miesiącu ciąży w Oleśnicy?

2025-04-14 07:37

[ TEMATY ]

komentarz

aborcja

Fot: Pro Prawo do Życia

Zły stan psychiczny, natarczywy adwokat proaborcyjnej FEDERY oraz uległość lekarzy wystarczą by zabić dziecko w 9. miesiącu ciąży bez zmiany ustawy. Chłopca zabito śmiertelnym zastrzykiem w szpitalu w Oleśnicy. Jak do tego doszło skoro lekarze w Łodzi twierdzili, że jego aborcja jest sprzeczna z prawem?

Chłopiec miał już 37 tygodni życia, a więc w świetle nomenklatury medycznej nie był nawet wcześniakiem. W ginekologicznym szpitalu w Łodzi nie chciano go zabić, choć adwokat fundacji FEDERA żądał „indukcji asystolii płodu”, czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie igły do jego serca z podaniem chlorku potasu. - Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny Pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym. Oznacza to, że zaproponowaliśmy Pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia – napisał w oświadczeniu prof. Piotr Sieroszewski, kierownik ginekologii szpitala w Łodzi i prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
CZYTAJ DALEJ

Tysiąc lat misji. Siostry zakonne w służbie polskiej tożsamości

2025-04-14 07:30

[ TEMATY ]

Chrzest Polski

pl.wikipedia.org

Jan Matejko "Zaprowadzenie chrześcijaństwa"

Jan Matejko Zaprowadzenie chrześcijaństwa

14 kwietnia w Polsce obchodzone jest Święto Chrztu Narodu i Państwa – rocznica wydarzenia, które zapoczątkowało chrześcijańskie dzieje kraju, będącego dziś jednym z filarów wiary w Europie. Święto chrztu to wyjątkowa okazja, by przypomnieć o cichej, ale konsekwentnej obecności sióstr zakonnych w historii Polski – kobiet, które od wieków służą Kościołowi, narodowi i najbardziej potrzebującym.

W 966 roku książę Mieszko I przyjął chrzest, wprowadzając Polskę w krąg cywilizacji chrześcijańskiej. Niespełna sześć dekad później jego syn, Bolesław Chrobry, koronował się na króla, kładąc podwaliny pod niezależną monarchię. Te dwa wydarzenia stworzyły fundament polskiej tożsamości – religijnej, społecznej i politycznej. Dla swojej córki Bolesław Chrobry założył pierwszy żeński zakon – benedyktynki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję