Reklama

Niedziela Łódzka

13 lat temu…

Staliśmy się „nałogowymi patriotami”, dziwolągami w mieście, w którym ludzie wybierali apatię, wygodę i bajer zamiast dociekliwości i odwagi.

Niedziela łódzka 29/2023, str. VI

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Archiwum autora

Tomasz Bieszczad

Tomasz Bieszczad

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ostatnich dniach wiosny 2010 r. już wyraźnie odczuwaliśmy głębokość ran, jakie zadał nam Smoleńsk. Nasza mała grupa przyjaciół rozumiała, że w Polsce instaluje się medialny ściek, aby – politycznie i moralnie – pustoszyć domowy mir i instynkt samozachowawczy narodu. Proces ten trwa na naszych ziemiach od stuleci i nigdy się nie skończy.

Podjęliśmy walkę – na swój skromny sposób – o imponderabilia: wiarę, przyzwoitość, prawdę, tak jak tysiące innych ludzi. Jarek napisał wstrząsającą pieśń pt. Epitafium dla Patriotów; Małgosia zorganizowała pierwszy koncert pamięci w Pasażu Schillera i zamierzała prosić o umieszczenie na którymś z kościołów tablicy ku czci ofiar; ja recytowałem swoje wiersze: jedne pełne bezsilnej rozpaczy, inne wojownicze, wszystkie porządnie zrymowane (i dziś nikomu niepotrzebne); później powstała Pętla Ósemki – kabaret, który krzepił publikę niepoprawnymi skeczami i piosenkami; Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy na corocznych konferencjach w auli WSD drążyło temat medialnych kłamstw (pod niezłomnym patronatem bp. Adama Lepy); później Ula i Jarek założyli zespół Twierdza Pamięć; jeszcze później Alicja i Ewa z Warszawy wydały tom Poezji smoleńskich... To tylko wyrywkowe przykłady. Kto żyw organizował koncerty, recitale, dyskusje, demonstracje, kontrdemonstracje... Braliśmy udział we wszystkim.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Staliśmy się „nałogowymi patriotami”, dziwolągami w mieście, w którym ludzie wybierali apatię, wygodę i bajer zamiast dociekliwości i odwagi. Czuliśmy się świetnie jako prominentni reprezentanci „smoleńskiego ludu”, pewni swoich racji i coraz bardziej odsuwani na boczny tor. Niektórzy z nas stracili pracę, inni... bezinteresowność.

Ale najpierw był ten potworny dzień, który na zawsze zapadł mi w pamięć. Tak jak w dzieciństwie zwiedzanie z rodzicami Konzentrationslager Auschwitz, jak dzień wyjazdu siostry na emigrację do USA... Było tak: robiłem zakupy w markecie. Na stoisku z elektroniką przed telewizorami gromadzili się ludzie. Podszedłem bliżej. Głos był wyłączony. Po oczach biły tylko obrazy: wywrócone podwozie samolotu, rozszarpane części kadłuba, jakieś zarośla, zbliżenie na jakąś pomarańczową puszkę... Napisy na pasku pozwalały pojąć, co się stało. Jakiś chłopak – najwyżej dwudziestoletni – powiedział głośno: „Zabili ich. Nie mogli nie skorzystać z takiej okazji…”. Słowa te legły mi na barkach jak nieznośny ciężar. Wieczorem odbył się, zwołany SMS-ami, marsz z pl. Wolności do katedry na Mszę św. poświęconą papieżowi. Szliśmy prawie po ciemku (chyba wyłączono światła wystaw) w głuchym, bezsilnym milczeniu, przy wtórze upiornego stukotu butów.

Reklama

Czas biegnie szybko, rozdzielając ludzi, których jeszcze wczoraj łączyła wspólnota bólu. Chciałbyś mieć blisko siebie tych wszystkich, z którymi – nawet na krótko – skrzyżowały się twoje losy. Ale nie ma tak dobrze. Ci odlecieli za granicę, tamci odlecieli mentalnie, inni poświęcili się wnukom lub (szczęściarze) wybrali samotność na głębokiej wsi; jeszcze inni nałożyli rewolucyjne barwy i podjęli działania, których nie możesz zaakceptować. Smoleńsk i późniejsze lata zamętu spotęgowały i przyspieszyły stan ideologicznej polaryzacji, zaniku wartości, bezwzględnej walki o „kolejność dziobania”. Puściły hamulce. Zdrada przestała mierzić. Od tamtego czasu zmierzamy planowo do ponurego finału. Wielu Polaków (nie tylko w prastarym kulturalnym Poznaniu) już wie, że rynsztok to zwyczajowy styl agitacji i że w walce wyborczej wolno nawet straszyć śmiercią.

Latem 2010 r. mój przyjaciel pojechał na wakacje nad Bałtyk. Miał zamówioną kwaterę w Karwi. Zaparkował na podwórzu, zameldował się i poszedł spać. Rano podeszła do niego właścicielka pensjonatu. Wskazując nalepkę na tylnej szybie auta, powiedziała: „Niech pan to zdejmie. Ktoś może panu coś uszkodzić”. Treść nalepki brzmiała: „Przebrała się miarka, głosuję na Jarka”. Przyjaciel osłupiał, wnerwił się i zażartował: „Ale chyba nie pani?”. Kobieta odparła: „Proszę pana… ja? Ja mogłabym go zabić”. „Nie wierzę” – odparł przyjaciel, zapłacił za nocleg i pojechał szukać innej kwatery.

Niestety, my innej kwatery nie mamy.

2023-07-11 22:27

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci na wojnie

Wojna za naszą wschodnią granicą (w ogóle każda wojna) zmusza, by znów postawić sobie trudne pytanie: W jaki sposób mówić o wojnie dzieciom (w moim przypadku – wnukom) i czy w ogóle o niej mówić?
CZYTAJ DALEJ

Panie, proszę Cię o łaskę wiary

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Agata Kowalska

Rozważania do Ewangelii J 10, 31-42.

Piątek, 11 kwietnia. Wielki Post
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Brat Albert pokonał depresję

2025-04-11 07:58

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Ciekawym porównaniem jest proces tworzenia fortepianów Steinway, które powstają po długim i skomplikowanym procesie, pełnym wyzwań. Podobnie jak drewno, które musi przejść przez wiele prób, aby stać się instrumentem muzycznym o doskonałym brzmieniu, tak i nasze życie, poddane cierpieniu, może stać się źródłem piękna i dobra. Przykłady wielkich artystów i myślicieli, którzy zmagali się z problemami psychicznymi, pokazują, że cierpienie może być drogą do głębszego zrozumienia i twórczości.

Przykład życia Adama Chmielowskiego, znanego jako Brat Albert, ilustruje jak cierpienie może prowadzić do odkrycia głębszego sensu życia. Choć jego życie było pełne trudności, w tym utraty rodziców i zmagania z chorobą psychiczną, to właśnie przez te doświadczenia odkrył swoje powołanie do służby najbiedniejszym. Jego decyzja o porzuceniu kariery malarskiej na rzecz pomocy innym pokazuje, jak cierpienie może być przekształcone w coś pięknego i wartościowego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję