Reklama

Wiara

Świat odrzucił Boga?

Jeżeli chcemy przetrwać czasy miękkiego totalitaryzmu i terror różowego państwa policyjnego musimy być Kościołem bez kompromisów, przekonuje Rod Dreher, amerykański dziennikarz, autor książki Żyć bez kłamstwa.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tomasz Strużanowski: Czy uważa Pan, że przepowiednie Orwella z Roku 1984 się sprawdzają? Czy zmierzamy w kierunku globalnego totalitaryzmu?

Rod Dreher: Nie uważam, żeby totalitaryzm miał charakter globalny, ale sądzę, że zapanuje na Zachodzie. I będzie podobny nie do wizji Orwella, lecz do tego, co przewidział Aldous Huxley w Nowym wspaniałym świecie. Pewien amerykański profesor ujął to tak: Orwell obawiał się, że nadchodzi świat, w którym państwo zakazuje książek, Huxley zaś obawiał się, że nadchodzi świat, w którym państwo nie będzie musiało tego robić, ponieważ nikt i tak nie będzie chciał ich czytać. Wersja Huxleya to totalitaryzm wygody. Masy w jego powieści decydują się oddać swoją wolność i człowieczeństwo w zamian za przyjemność: seks, narkotyki, rozrywkę. Państwo daje im ucieczkę od cierpienia kosztem ich dusz – a oni to akceptują. Widzimy to teraz wszędzie. W swojej książce Żyć bez kłamstwa nazywam to „miękkim totalitaryzmem”. Jest miękki, ponieważ nie jest narzucany przez państwo policyjne w stylu sowieckim, lecz polega na zwiększeniu poczucia dobrostanu i komfortu, przez co ludzie przyjmują go bez protestu.

Reklama

W swojej książce opowiadam historię trzydziestokilkuletniej przyjaciółki z Węgier. Powiedziała mi, że jest sfrustrowana, ponieważ nie może szczerze porozmawiać o swoich problemach z przyjaciółmi, nawet z katolikami. Gdy zwierza się, że ostatnio pokłóciła się z mężem lub że ma kłopoty z synkiem, koleżanki radzą jej, że powinna się rozwieść, umieścić chłopca w przedszkolu i zająć się robieniem kariery. Słyszy od nich: „Musisz być szczęśliwa”. Ona nie potrafi im wytłumaczyć, że naprawdę jest szczęśliwa, że uwielbia być żoną i matką, ale nie zawsze jest to łatwe. Przyjaciółki zaś nie potrafią zrozumieć, że niepokój i walka to coś normalnego. Powiedziałem jej: „Wygląda na to, że walczysz o swoje prawo do bycia nieszczęśliwą”. Odrzekła: „Dokładnie tak! Skąd zaczerpnąłeś to zdanie?”. Wyjąłem smartfona i dałem jej do przeczytania fragment Nowego wspaniałego świata Huxleya, w którym dysydent mówi dyktatorowi, że walczy o swoje prawo do bycia nieszczęśliwym – ponieważ naprawdę wolnym i autentycznie człowiekiem można być tylko wtedy, gdy to prawo jest chronione. Jeśli nie będziemy walczyć o prawo do bycia nieszczęśliwym, zrealizuje się potworna wizja przyszłości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Co świadczy o tym, że w krajach demokracji następuje totalitarny zwrot? Czy jesteśmy jak te żaby wrzucone do garnka ze stopniowo podgrzewaną wodą, nieświadome tego, że za chwilę ugotują się we wrzątku?

Nie dostrzegamy tego, że diabeł totalitaryzmu przychodzi jako anioł światła. Pewien słowacki kapłan powiedział: „W komunizmie światło Ewangelii jasno świeciło przez ciemność. Teraz światło uderza tylko we mgłę”. Trudno dziś dostrzec totalitaryzm, bo skrywa się on pod płaszczykiem liberalnej demokracji. Niech to będzie jasne: nie twierdzę, że demokracja liberalna sama w sobie jest totalitarna. Twierdzę natomiast, że praktyki i instytucje demokracji liberalnej zostały wydrążone z ich znaczenia i zastąpione mentalnością totalitarną.

Nie dostrzegamy też, jak bardzo jesteśmy podatni na tę nową formę totalitaryzmu. To szokujące, jak wiele warunków, które doprowadziły do totalitaryzmu w Rosji i Niemczech, jest dziś spełnionych na Zachodzie. Najważniejszymi z nich są atomizacja masy i samotność. W Stanach Zjednoczonych np. najmłodsze pokolenie dorosłych jest całkowicie zanurzone w mediach społecznościowych, a jednak siedmioro na dziesięcioro respondentów mówi badaczom, że uważają się za samotnych. Jest to także pokolenie najbardziej oderwane od chrześcijaństwa i najbardziej skłonne do zaakceptowania miękkiego totalitaryzmu.

Reklama

Czesław Miłosz powiedział kiedyś, że zawsze trzeba zwracać baczną uwagę na rodzaj dyskursu toczącego się wśród intelektualistów, bo kiedyś nawet ich najbardziej zwariowane myśli mogą rządzić życiem społeczeństw. To dzieje się teraz w USA. Dziesięć czy dwadzieścia lat temu jedynymi ludźmi, którzy mówili o ideologii gender, byli radykałowie na niektórych wydziałach uniwersyteckich. Teraz, niemal z dnia na dzień, ideologia gender jest wszędzie, a nawet jest uznawana przez Sąd Najwyższy za integralną część praw obywatelskich!

Ta rzeczywistość wkracza również do Polski. Kiedy byłem w Waszym kraju i przeprowadzałem badania do mojej ostatniej książki, pewien nauczyciel powiedział mi, że jeśli chodzi o tworzenie wyobrażeń moralnych młodego pokolenia, nie ma w Polsce instytucji (nie wyłączając Kościoła, państwa i rodziny) silniejszej niż media społecznościowe. Z Ameryki eksportujemy naszą chorobę do Was i do Waszych dzieci. Wstyd mi z tego powodu. Proszę, Polsko, obudź się!

Co rozumie Pan pod pojęciem „różowe państwo policyjne”?

Termin ten został wymyślony przez amerykańskiego intelektualistę Jamesa Poulosa, aby opisać totalitarny porządek społeczny, który odbiera swobody polityczne i gwarantuje w zamian dostęp do przyjemności. Poulos powiedział, że w „różowym państwie policyjnym” ludzi nie będzie obchodziło, iż wolność słowa i wolność religii już nie istnieją, o ile tylko będą mogli uprawiać tyle seksu, ile chcą, w stylu, w jakim chcą, a do tego będą mieć narkotyki. Tak się dzieje teraz w Ameryce z młodszym pokoleniem.

Reklama

Proszę pomyśleć: gdyby rząd wysłał agentów do twoich drzwi i poprosił o pozwolenie na zainstalowanie w twoim domu „inteligentnego głośnika”, który ułatwiłby ci życie, ale jednocześnie rejestrowałby to, co się u ciebie mówi, zatrzasnąłbyś drzwi przed tymi mężczyznami, ponieważ byłoby dla ciebie oczywiste, że są agentami państwa policyjnego. Tymczasem w Ameryce dziesiątki milionów obywateli zamówiło inteligentny głośnik Alexa od Amazona i zainstalowało go w swoich domach. Ich słowa są nagrywane i wysyłane do Amazona – ale oni jakoś się z tym zgadzają, ponieważ jest to duża korporacja, a oni jej ufają. To niesamowite.

Czy uważa Pan, że dane o nas są już gromadzone, np. z mediów społecznościowych, do wykorzystania w czasie przyszłych prześladowań?

Oczywiście, że tak. W Stanach Zjednoczonych Agencja Bezpieczeństwa Narodowego zbiera informacje elektroniczne z całego świata i przechowuje je na ogromnych serwerach na pustyni. To nie jest teoria spiskowa. Edward Snowden (były pracownik CIA – dop. red.) powiedział nam, że to prawda, a prawie dziesięć lat temu urzędnik CIA, który kieruje tym programem, oświadczył, że jest on prawie gotowy. Państwo nie ma jeszcze władzy, aby wykorzystać te informacje, ale rozwija możliwości technologiczne, żeby to zrobić w przyszłości.

Niedawno spotkałem w Kalifornii chrześcijanina, który służy w armii amerykańskiej. Powiedział mi, że wszyscy powinniśmy zrozumieć, iż prywatność już nie istnieje. Poprosiłem go, aby mi to wyjaśnił, a on odrzekł, że nie może tego zrobić bez złamania prawa. Zwróciłem się do słuchającego nas mężczyzny, chrześcijanina, który pracuje w Dolinie Krzemowej dla dużej firmy technologicznej, z pytaniem, czy zgadza się z tym żołnierzem. Powiedział: „Tak, absolutnie”. To jest rzeczywistość, w której teraz żyjemy.

Reklama

Pisze Pan: „Jeśli chcemy przetrwać, musimy być Kościołem bez kompromisów”. Jakie, Pańskim zdaniem, kompromisy zawiera lub zawierał w przeszłości Kościół? Z kim?

Oczywiście, nie mogę mówić w imieniu polskiego Kościoła, ale tutaj, w Ameryce, prawie wszystkie Kościoły już dawno pogodziły się z kulturą konsumpcyjną klasy średniej. Dziś widzimy, jak wiele Kościołów w moim kraju poddaje się ideologii LGBT i neorasizmowi ruchu Black Lives Matter. Członkowie tych Kościołów są przerażeni, że ludzie pomyślą o nich jako o bigotach i przestaną przychodzić na nabożeństwa. Boją się być postrzegani jako konserwatyści.

Nie wszystkie Kościoły przyjmują te ideologie; czynią tak te, które zwykle nie mają o nich nic do powiedzenia, ponieważ ich duszpasterze boją się kontrowersji. Na początku tego roku rozmawiałem z pewnym duszpasterzem i zapytałem go, czy przygotowuje swoją wspólnotę do przeciwstawienia się ideologii gender. Powiedziałem mu, że w jego mieście ideologia gender jest obecna we wszystkich szkołach, a tym bardziej w popkulturze. Chrześcijańscy rodzice muszą wiedzieć, co to jest i jak z tym walczyć. Trochę się rozgniewał i powiedział, że nie chce uprawiać polityki w swoim kościele. Powiedziałem mu, że to nie jest polityka, ale kwestia bycia uczniem Chrystusa. Gender to bezpośrednie zagrożenie dla rodziny, a wierni z jego wspólnoty muszą zrozumieć, czego Kościół naucza na ten temat, aby mogli chronić swoje dzieci. Nie przekonałem go jednak. Ufał, że ta szalona ideologia nigdy nie przemówi do ludzi z jego wspólnoty.

Reklama

Co ma Pan na myśli, mówiąc, że chrześcijaństwo jest przesiąknięte mentalnością terapeutyczną?

Chrześcijaństwo oznacza dla nas uzdrowienie z naszych ran, z grzechu. W tym sensie jest terapeutyczne – i to jest dobra rzecz. Problem polega na tym, że współczesne chrześcijaństwo, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, wypacza tę prawdę o wierze. Zamiast tego głosi się, że Bóg chce, abyś był miłym człowiekiem, żebyś odnosił sukcesy i był szczęśliwy. Cokolwiek czyni cię szczęśliwym, Bóg to błogosławi. Taka jest mentalność amerykańskiego chrześcijaństwa, katolickiego i nie tylko. Nasi duchowni zostali w większości przypadków kapelanami kultury konsumpcyjnej.

Mój dawny duszpasterz dobrze to wyjaśnił. Powiedział mi: „Ludzie przychodzą do kościoła, bo chcą być uzdrowieni. Mówię im: «Pan potrafi cię uzdrowić, ale może to wymagać bolesnej operacji». Większość ludzi tego nie chce, oczekując od Kościoła, że usunie sam ból – bez usunięcia przyczyny, która go powoduje. Oznacza to, że tak naprawdę nie chcą duchowego uzdrowienia, a jedynie uśmierzenia bólu”.

Myślę, że to bardzo dobre wytłumaczenie tego zjawiska. Dodałbym, że czasami nie da się kogoś uzdrowić i musi on nieść swój krzyż. Tradycyjne chrześcijaństwo uczy nas, jak zamienić ten ból w źródło oczyszczenia, w środek świętości. Fałszywe chrześcijaństwo całkowicie zaprzecza cierpieniu.

Reklama

Co może nam pomóc przetrwać nadchodzące prześladowania? Jak możemy się do nich dobrze przygotować? A może jest jeszcze szansa, aby im zapobiec?

Przyszłość nie jest zdeterminowana. W kwestii podjęcia walki z możliwością prześladowań nadal mamy wolną wolę. Ale czy to wykorzystamy? Myślę, że w tym sensie walka Polski z Unią Europejską jest ważna. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby walczyć z globalistami. Ale to nie jest decydująca bitwa. Rozstrzygająca będzie ta, w której zdecydujemy, czy jesteśmy gotowi oddać wszystko, co czyni nas ludźmi, na rzecz doskonale kontrolowanego społeczeństwa, które obiecuje komfort i stabilność. Czy jesteśmy gotowi oddać Boga, aby czcić fałszywego bożka? – oto jest pytanie!

My, chrześcijanie, musimy podjąć wysiłek, aby zrozumieć naturę zagrożenia. Dziś w Polsce młodzi ludzie są wystawieni na propagandę z USA i Europy Zachodniej – potępia się chrześcijaństwo i tradycję, mówi im, że mogą być wolni, o ile tylko zerwą krępujące ich kajdany wiary i kultury. Jeśli chrześcijanie chcą się temu oprzeć i przygotować swoje rodziny i społeczności do stawiania oporu, muszą przestać być bierni. W Ameryce bardzo niewielu ludzi chce przyznać, że sprawy są tak bardzo postawione na ostrzu noża. Chcą wierzyć, że jeśli po prostu usiądą wygodnie i zagłosują na konserwatystów, to w końcu wszystko będzie w porządku. A potem dowiadują się, że ich córka wierzy, iż jest chłopcem, i chce brać testosteron. Odkrywają, że wszystko w dzisiejszym społeczeństwie amerykańskim ma na celu oddzielenie ich dziecka od rodziców i przyczynienie się do zniszczenia jego ciała i umysłu w celu odnalezienia jego rzekomego „prawdziwego ja”.

Reklama

Niszczymy siebie i nasz kraj w imię wolności. Powiedziałbym więc Polakom: nie zaszliście jeszcze tak daleko jak Amerykanie, więc brońcie się, opierając się na tym, co jeszcze macie. Zaangażujcie się w swoją wiarę, ale nie oczekujcie, że całą pracę wykona za was Kościół katolicki jako instytucja. Zakładajcie małe grupy wiernych, takie jak te, o których piszę w książkach Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa oraz Żyć bez kłamstwa. Pielęgnujcie Wasze dziedzictwo narodowe i nie pozwólcie, by konsumpcjonizm Wam je odebrał.

Czy powinniśmy się bać tego, co nadchodzi?

I tak, i nie. Powinniśmy się bać, bo bać się to szanować potęgę wroga. Próbuję apelować do moich braci chrześcijan, ponieważ nie traktują tych niebezpieczeństw wystarczająco poważnie i nie robią tego, co my wszyscy powinniśmy robić, aby się bronić. Ale nie powinniśmy się bać w sensie ostatecznym, ponieważ Chrystus – Ten, który zwyciężył świat – wzywa nas do odważnego życia. Chrystus już odniósł zwycięstwo. Słowa polskiego papieża wypowiedziane na początku pontyfikatu: „Nie lękajcie się!” – są ważniejsze niż kiedykolwiek.

Ludzie czasami pytają mnie, czy uważam, że to koniec świata. Odpowiadam im zgodnie z prawdą, że nie wiem, że tylko Bóg to wie. Powstający teraz świat to taki, który odrzucił Boga. Wiemy, co musieli zrobić męczennicy i wyznawcy z okresu ostatniego totalitaryzmu, aby stawić opór i dochować wierności naszemu Panu. Co będą musieli zrobić męczennicy i wyznawcy, którym przyjdzie się zmierzyć z tym nowym, jeszcze potężniejszym totalitaryzmem? To pytanie do rozważenia przez nas wszystkich.

2021-11-22 20:57

Ocena: +13 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świat a Rok Wiary

W czwartek 11 października br. rozpoczął się Rok Wiary. Nie jest to pierwszy tematyczny rok w ostatnich latach. Wystarczy wspomnieć Rok św. Pawła, Rok Kapłaństwa, Eucharystii, Różańca czy Wielki Jubileusz Dwutysiąclecia Chrześcijaństwa poprzedzony trzema latami poświęconymi poszczególnym Osobom Trójcy Świętej. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że pontyfikaty Jana Pawła II i Benedykta XVI są w szczególny sposób ukierunkowane na poprawną interpretację postanowień Soboru Watykańskiego II i wcielanie ich w życie - zgodnie z pragnieniem Ducha Świętego. W ten sposób tych dwóch następców św. Piotra i namiestników Chrystusa na ziemi kontynuuje dzieło swoich poprzedników, aby świadomość Kościoła i jego tradycja rozwijały się w sposób integralny, mimo różnych zawirowań i nieprawidłowości doktrynalnych czy duszpasterskich, które pojawiły się w ostatnich dziesięcioleciach w Kościele i na jego obrzeżach. Zmęczenie, zniechęcenie, egoizm, nieuporządkowane pragnienia mają ścisły związek z naszą wiarą, z wewnętrznym przekonaniem, z wizją naszego życia na ziemi i w wieczności. Dekalog - zwerbalizowane przez Boga prawo naturalne - obowiązuje wszystkich ludzi, porządkuje i obiektywizuje myślenie, daje wizję mądrości i wiedzy każdemu człowiekowi niezależnie od wiary i religii. Dlatego wszyscy ludzie mają obowiązek kierować się sumieniem, a czytając Ewangelię, mogą się dowiedzieć, co o realizowaniu życia mówił Jezus. Świat jest dziełem Boga i ilekroć o tym zapomina, redukuje swoją godność, zaciemnia tożsamość. Bóg i dzisiaj podtrzymuje świat w istnieniu, otwiera nieoczekiwane perspektywy, ujawnia tajemnice natury, czeka na nawrócenie, stwarza ku temu okazje. Niestety, obserwujemy dziś nadprodukcję fałszywych ideologii i fałszywych ideałów. Wyrazem ich jest legalizacja zjawisk i zachowań najbardziej nieludzkich, takich jak aborcja czy eutanazja, skandale seksualne czy molestowanie dzieci, poniżające rozrywki, morderstwa i inne. Prawdziwie niepokojące jest to, że ludzie przestają mieć szacunek do samych siebie. Godność i honor tracą konkretne osoby, a z nimi tracą go uniwersytety, partie i ugrupowania kulturalne. Zsekularyzowany liberalizm awansował dziś do rangi światowej religii, której często uczy się w szkołach, oczywiście, pod innymi szyldami. W Polsce nie brakuje zdumiewających przykładów lansowanego relatywizmu moralnego, kulturowego czy prawnego. Okazji do refleksji dostarcza nam codzienne życie. Kościół pada ofiarą nieprzyjemnego kłamstwa, które ma charakter iluzji. Od kilku lat imputuje się Kościołowi, że jest leniwy, że się nie stara, nie zabiega o wiernych, że jest go za mało na dole, wśród ludzi, że jest pozbawiony wyobraźni. Tymczasem Kościół pracuje najwięcej ze wszystkich instytucji społecznych, jakie w Polsce istnieją, jest wszędzie: w edukacji, medycynie, filantropii, blisko państwa, blisko potrzebujących, biednych itd. Kościół jest najbardziej urozmaiconą organizacją, prowadzi kilka tysięcy wielkich projektów, które są zakorzenione w skrajnie różnych dziedzinach. Co chwilę słychać, że w Kościele coś wymyślono i że poparło to mnóstwo ludzi. Demokracja jest wielką wartością, ale bez moralności staje się harcowiskiem prowadzącym do totalitaryzmu. Dlatego nie brak dziś głosów poważnych myślicieli, którzy twierdzą, że przeżyła się również sama demokracja (Paul Ricoeur, Marcel Gauchet). Rozsądek woła o uzupełnienie jej doświadczeniami narodów, o respektowanie praw natury i stanowienie praw zgodnych z prawem Bożym. Pan Jezus mówił o Bogu Ojcu, otworzył drogę zbawienia, ale też ujawnił podstępy szatana. Założone przez Chrystusa „chrześcijaństwo nie jest czystą nauką ani teorią na temat tego, co było i co będzie z duszą człowieka, ale jest świadectwem rzeczywistego wydarzenia, mającego wpływ na całe życie człowieka” (L. Wittgenstein). Chrystus jest Bogiem, którego chrześcijanin przez wiarę spotkał i swoje życie stara się dostosować do Niego. Rok Wiary ma być czasem intensywnego „treningu”, aby życie nasze przeżywać po chrześcijańsku, głębiej wnikać w jego tajemnice, by coś lepszego dokonało się w naszym życiu, aby coś się zmieniło, rozświetliło, uświadomiło. Diabeł kusi, chce pozyskać dla siebie. Chce osłabić naszą wiarę, oddzielić od Boga i Kościoła. Reszta pójdzie łatwo. Każdy szczegół będzie tu ważny, będzie jednoczył lub oddzielał od Jezusa. Mojżesz zwracał uwagę na rolę wdzięczności wobec Boga. Kto umie dziękować Bogu, ten uznaje Go dawcą dóbr duchowych i materialnych. A ponieważ wie, od kogo je otrzymał, tym większe na przyszłość uzyska. A św. Paweł przypomina, że chrześcijaństwo ukryte, anonimowe, to chrześcijaństwo chore. Bez głoszenia wiary, przypominania prawdy nie da się wypełnić poleceń Jezusa: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). Rok Wiary ma być czasem wiary czynnej, wzrastającej przez czyny. Bł. Jan Paweł II w dokumencie „Na początku nowego tysiąclecia” przypomniał, że katolicy powinni wypływać na głębię wiary, sięgać po świętość, bo jedynie ona „okazała się rzeczywistością, która lepiej niż cokolwiek innego wyraża tajemnicę Kościoła” (nr 7). Chrześcijaństwa nie da się zamknąć tylko do tradycji, kultury czy przeżycia estetycznego. Ono prowadzi do zjednoczenia z Bogiem, otwiera perspektywę transcendencji, nieskończoności, zbawienia, które zaczynamy realizować już tu, na ziemi. Skuteczne działania chrześcijan mają początek w kontemplacji Chrystusa. Powinniśmy umieć Go dostrzec przede wszystkim w twarzach tych, z którymi On się utożsamiał: z potrzebującymi pomocy, cierpiącymi i biednymi. Rozpoczęty Rok Wiary zainicjuje z pewnością sporo wydarzeń, które rozpalą wiele grup katolickich. Zdarzy się dużo dobrego. Nie będzie cicho i pusto. W tego rodzaju historiach aktywności jest dużo i dużo jest też korzystnych konsekwencji. W polskim Kościele ludzie wymiernie robią coś razem, wymiernie się komunikują. Wielu jest animatorów, którzy spędzają całe dnie, oddając się różnym kościelnym działaniom. Rok Wiary z pewnością pobudzi do realizowania dodatkowych zadań. Warto zaznaczyć, że w dziejach społeczeństw, narodów, wspólnot i grup ludzkich zdarzają się lata szczególne i wyjątkowe pod wieloma wzglądami. Zapadają one głęboko w pamięć kolejnych pokoleń, znajdują odzwierciedlenie w podręcznikach historii czy literatury. Wspomnieć można rok 1812, który Adam Mickiewicz uwiecznił w „Panu Tadeuszu”: „O roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju!/Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju,/A żołnierz rokiem wojny; dotąd lubią starzy/O obie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy./Z dawna byłeś niebieskim oznajmiony cudem/I poprzedzony głuchą wieścią między ludem...”. Przywołując słowa wieszcza, zauważyć należy, że ludzie zostali tak stworzeni, że potrzebują odwołań do znaczących wydarzeń z przeszłości. Dają im one nie tylko poczucie ciągłości historii, ale pozwalają także określić własne miejsce w dziejach świata. Sytuują człowieka w czasie i dają mu poczucie sensownego nim gospodarowania. Dlatego szczególny okres Roku Wiary. „Rok Wiary jest zachętą do autentycznego i nowego nawrócenia się do Pana, jedynego Zbawiciela świata” - napisał Ojciec Święty i dodał: „Pragniemy, aby ten Rok rozbudził w każdym wierzącym aspirację do wyznawania wiary w pełni i z odnowionym przekonaniem, z ufnością i nadzieją. Będzie to też dobra okazja, by z większym zaangażowaniem celebrować wiarę w liturgii, a zwłaszcza w Eucharystii, która jest «szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i zarazem jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc». Jednocześnie pragniemy, żeby świadectwo życia ludzi wierzących było coraz bardziej wiarygodne. Zwłaszcza w tym Roku każdy wierzący powinien na nowo odkryć treść wiary, którą wyznaje, celebruje, przeżywa i przemadla, i zastanowić się nad samym aktem wiary”.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: ludzie umierający najbardziej żałują spotkań, na które nie mieli czasu

Umierający nie żałują, że nie zarobili więcej pieniędzy czy nie zdobyli tytułu naukowego; najbardziej żałują spotkań, na które nie mieli czasu - mówił we wtorek w hospicjum Caritas Archidiecezji Warszawskiej abp Adrian Galbas. Dodał, że spotkania są najważniejszym, co zdrowi mogą ofiarować chorym.

We wtorek Kościół katolicki obchodzi Światowy Dzień Chorego. Z tej okazji metropolita warszawski spotkał się z pacjentami i personelem hospicjum Caritas Archidiecezji Warszawskiej, gdzie odprawił mszę św.
CZYTAJ DALEJ

Nieść nadzieję chorym

2025-02-11 17:44

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W liturgiczne wspomnienie Matki Bożej z Lourdes w całej Diecezji Sandomierskiej modlono się w intencji chorych i cierpiących.

Centralne uroczystości Diecezjalnego Dnia Chorych, ze względu na trwający Rok Święty odbyły się w Bazylice Katedralnej w Sandomierzu, która jest jednym z kościołów stacyjnych, w których wierni mają możliwość uzyskania odpustu jubileuszowego.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję