Arcybiskup Marek Jędraszewski ma wokół siebie wyjątkowo szeroki krąg dyżurnych krytyków, którzy korzystają z każdej okazji, by mu dołożyć. Stara zasada: „Dajcie człowieka, a znajdę paragraf” – z odpowiednimi modyfikacjami – ma się w tym przypadku zupełnie dobrze. Portal Wirtualna Polska zamieścił 9 czerwca wywiad z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim pt. Abp Jędraszewski powinien skorzystać z terapii. Jego słowa szkodzą wiernym. Zaatakował on arcybiskupa krakowskiego za wypowiedź na temat psychologii i psychoanalizy w wywiadzie zamieszczonym na łamach Sieci (nr 23), w którym hierarcha stwierdził: „Drugi problem, chyba nawet jeszcze bardziej niebezpieczny [niż pierwszy, czyli samorealizacja], to uciekanie się do psychologii i wszelkiego rodzaju terapii, które mają zastąpić Bożą łaskę”. Te terapie to głównie psychoanaliza, a także proponowane przez nią rozmaite formy psychologicznej pomocy człowiekowi, która usiłuje zastępować sakrament pokuty, kierownictwo duchowe, a nawet religię w ogóle. Psychoanaliza domaga się dla siebie niemal rangi wyroczni w sprawach człowieka, zwłaszcza jego wnętrza.
Reklama
Robert Rutkowski, komentując przytoczone słowa, stwierdza m.in: „Abp Jędraszewski swoją wypowiedzią robi coś bardzo niebezpiecznego, zwłaszcza dla wiernych korzystających z terapii. Tworzy wykluczającą się alternatywę – albo spowiedź, albo «ucieczka w psychologię»”. W przywołanym wywiadzie nie znajduję takiej alternatywy – zostało w nim jasno stwierdzone coś zupełnie przeciwnego, a mianowicie, że dzisiejszy problem polega na tym, iż to psychologia i rozmaite terapie nie tylko nie uwzględniają wiary i łaski Bożej, ale dokonują wykluczenia tych podstawowych rzeczywistości Bosko-ludzkich. Dzisiejsza psychologia jest zdominowana przez pozytywizm, w związku z czym nieuchronnie popada w ateizm. Przestała być już nauką o duszy, a stała się nauką o aktach psychicznych człowieka, i to wyłącznie mierzalnych empirycznie. Takie są fakty. To psychologia i psychoanaliza w swoich dominujących nurtach, w egoistycznym poczuciu własnej samowystarczalności, a może nawet tendencji do powiedzenia ostatniego słowa o człowieku, dokonują dzisiaj wykluczenia religii, wiary, a zwłaszcza łaski Bożej z życia ludzkiego. Z teologicznego punktu widzenia takie usiłowanie możemy nazwać neopelagianizmem, czyli powrotem do starożytnej herezji, która głosiła, że człowiek jest fundamentalnie dobry i w związku z tym może się zbawić o własnych siłach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kościół i psychologia
W Kościele nigdy nie wykluczano psychologii, a właściwie zawsze przyjmowano ją z niezwykłą wręcz uwagą, w myśl jednej z najbardziej katolickich zasad, według której „łaska zakłada naturę”. Oznacza ona, że właściwe życie łaską domaga się pełnego poznania człowieka, łącznie z jego mechanizmami psychicznymi i psychologicznymi. Już starożytni Ojcowie Pustyni – zwłaszcza Ewagriusz z Pontu (IV wiek) – wypracowali teorię „myśli” (logismoi), której znaczenie nie budzi niczyjej wątpliwości, jak potwierdzają współczesne badania. Święty Augustyn był świetnym psychologiem, który kierował się zasadą: „Pragnę poznać jedynie Boga i duszę”. Carl Gustav Jung obficie wykorzystał osiągnięcia św. Augustyna w swojej psychologii, i to niemal na poziomie plagiatu. Wśród Ojców Kościoła na uwagę zasługuje św. Bazyli Wielki z Cezarei, którego można na długo przed Freudem uznać za odkrywcę podświadomości.
Reklama
W średniowieczu św. Tomasz z Akwinu opracował w ramach swojej „sumy teologicznej” traktat o pasjach (de passionibus), który stanowi jedną z najbardziej znaczących syntez psychologii, jakie kiedykolwiek powstały. Dogłębną znajomość psychologii znajdujemy w traktatach mistycznych św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Ávili. Ich uwagi np. na temat „oschłości w modlitwie” stanowią znakomity wykład na temat zjawiska, które zwykło się dzisiaj nazywać „wypaleniem zawodowym”. Papież Pius XII przyczynił się do dowartościowania psychiatrii zarówno w Kościele, jak i społeczeństwie, co otwarło drogę do tworzenia katolickich szpitali psychiatrycznych. Wielu przykładów zastosowania psychologii dostarczają rozmaite teorie kierownictwa duchowego, obecne i propagowane w Kościele począwszy od starożytności.
Wszystko to opiera się na pozytywnym traktowaniu wiedzy o psyche człowieka i na jej wykorzystaniu do formowania życia chrześcijańskiego, byle ta wiedza znała swoje ograniczenia i nie wchodziła w zakres, który wykracza poza jej kompetencje. Niestety, dzisiaj psychologia i rozmaite terapie, które na jej gruncie się narodziły, nie przestrzegają granic, które natura wiedzy na nie nakłada. W pewnych przypadkach to przekraczanie granic nabiera także charakteru antychrześcijańskiego. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na dwa główne problemy, obok których nie można przejść obojętnie z chrześcijańskiego punktu widzenia.
Co ulepsza człowieka?
Jako chrześcijanie dogłębnie wierzymy, że jedynym „środkiem”, który ulepsza człowieka, jest łaska Boża. Tylko dzięki życiu w łasce i dzięki rozwojowi tego życia człowiek może czerpać przemieniające oświecenie Boże i zyskiwać nową zasadę działania, która opiera się nie tylko na wyborze dobra, ale także na wybieraniu go w coraz większym stopniu. Człowiek sam z siebie, z powodu grzechu pierworodnego i spowodowanych nim defektów w swojej naturze, nie jest w stanie tego czynić. Potrzebuje przyjąć Boga. Dlatego w teologii i duchowości, zwłaszcza za św. Tomaszem z Akwinu, mówimy o „doskonalącym” charakterze łaski. Tylko i wyłącznie łasce przypisujemy tę funkcję.
Reklama
Dzisiejsza psychologia i proponowane na jej gruncie terapie niejednokrotnie pretendują do ulepszenia człowieka pod względem moralnym i duchowym. Jeśli służą one lepszemu poznaniu człowieka, jego dynamiki związanej ze sferą psychiczną, jeśli pozwalają osiągnąć dobrostan psychiczny, jak dzisiaj się mówi – byle nie był on traktowany jako najwyższe dobro mogą być spokojnie stosowane. To wszystko może być również użyteczne do przyjęcia łaski i bardziej owocnego życia nią, ale jej nie zastępuje, ponieważ nie jest to jeszcze duchowość religijna – jest to tylko odpowiednie kształtowanie natury. Rozmowa z psychoterapeutą nie spełnia zatem funkcji doskonalącej człowieka moralnie i duchowo. Co więcej, ani psychologia, ani rozmaite terapie nie mają prawa wyrokować w sprawie wiary, praktyk religijnych i łaski, a – niestety – niejednokrotnie tak czynią. Często nie rozumieją tego nawet psychologowie o orientacji chrześcijańskiej, bo nigdy nie mieli na studiach do czynienia z poważną teologią, która ma wiele do powiedzenia o człowieku i jego wnętrzu.
W sobie czy poza sobą?
Na gruncie chrześcijańskim uznajemy, że rozwiązań wielu ludzkich problemów należy szukać we własnym wnętrzu, ale odnosząc je zawsze do Boga. Bez tego nie ma pełnej znajomości człowieka, także jego cielesności i sfery psychicznej. Chodzi o podkreślaną z wielu stron antropologię integralną, której częścią jest również życie religijne.
Dzisiejsza psychologia i rozmaite terapie dokonują niejednokrotnie fatalnej redukcji, ponieważ usiłują jednostronnie wyprowadzić rozwiązania ludzkich problemów z samego wnętrza człowieka. Sięganie w siebie, w swoje jasne i ciemne sfery, ma się stać panaceum na wszystkie problemy psychiczne, które dotykają człowieka. Mamy więc do czynienia z zamykaniem człowieka w nim samym, z przyznawaniem mu wewnętrznej samowystarczalności, która czyni go absolutem. Wyraża się w tym zbytni optymizm poznawczy, który polega na trzymaniu się zasady, że człowiek sam z siebie ma już pełną wiedzę o sobie. Jest to wynik dzisiejszego subiektywizmu, który zdominował rozmaite dziedziny antropologii. Wprawdzie są obecne w psychologii, zwłaszcza o ukierunkowaniu humanistycznym, rozmaite propozycje innego spojrzenia na człowieka, ale nie są jeszcze w stanie pokonać nacisku wywieranego przez jej główny – pozytywistyczny nurt, który trąci ideologią. Tracą na tym zarówno psychologia i jej zastosowania, jak i przede wszystkim człowiek.
***
Można by pokazać jeszcze wiele innych budzących zastrzeżenia tendencji we współczesnej psychologii i psychoterapiach, ale są one właściwie pochodnymi tych, które zostały tutaj wskazane. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że psychologia nie jest duchowością, a psychoterapeuta nie jest ojcem duchownym. Gdy będzie się przestrzegać tej zasady, na pewno nie będzie konfliktu między wiarą i psychoterapią. Ta ostatnia nie jest w stanie zastąpić religii i łaski Bożej, co – niestety – niejednokrotnie usiłuje czynić, nawet jeśli może nie być tego świadoma. Do tego nawiązał we wspomnianym wywiadzie abp Jędraszewski. Robert Rutkowski tego nie zauważył, co kwestionuje jego ocenę, że arcybiskup „potrzebuje terapii” i że „jego słowa szkodzą wiernym”, a „w polskim Kościele bardzo źle się dzieje”. Zachowujmy proporcje w wypowiadanych sądach i nie wydawajmy ich na zamówienie.