Z niedowierzaniem obserwowałam, jak uczestnicy tzw. strajków kobiet – zarówno kobiety, jak i mężczyźni – dewastowali kościoły, kapliczki i inne miejsca ważne dla katolików. Jeszcze bardziej zdumiewa fakt, że liderzy protestów nie odcinają się od tych aktów wandalizmu i profanacji, że są duże media, które zamiast potępiać takie działania, pokazują je w sposób niejednoznaczny.
To przykre, że przez wojujących ideologów lewicy katolicy są coraz częściej traktowani jak osoby, które można znieważać i których świętości można profanować oraz niszczyć. Odnoszę wrażenie, że gdyby w podobny sposób byli obrażani wyznawcy innych religii, np. żydzi albo muzułmanie, agresorzy nie byliby tak zuchwali.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Z policyjnych statystyk wynika, że od 25 października 2020 r. do 2 marca br. funkcjonariusze policji podejmowali interwencję przy aż 152 atakach na kościoły! W 58 przypadkach uszkodzono mienie, w 29 – niszczono zabytki, a w 13 – zakłócono nabożeństwa. To jednak wyłącznie zgłoszone ataki. Było ich znacznie więcej, tylko że wiele mniejszych aktów wandalizmu nikt nie zgłosił policji. Po tym czasie, który został ujęty w policyjnych statystykach, miały miejsce kolejne ataki. W jednym z krakowskich kościołów młoda dziewczyna rozebrała się w czasie Mszy św., a następnie opluła księdza, który tę Eucharystię sprawował. W Lublinie podpalono kotarę zawieszoną przy wejściu do kościoła. W Warszawie zniszczono drzwi jednego z kościołów.
Innym działaniem, którego dopuścili się niedawno lewicowi bojówkarze, było spalenie furgonetki ze zdjęciami, które pokazywały brutalną prawdę o aborcji. Takie akty wandalizmu miały miejsce najpierw w Krakowie, a później w Warszawie. W kilku miastach próbowano prawnie zakazać możliwości pokazywania prawdy o aborcji. Cenzura kroczy za działaniami w obronie życia, małżeństwa, dzieci i rodziny.
Zatrważa mnie tempo, w jakim dochodzi do coraz większych ataków na katolików, konserwatystów, na nasze wartości i świętości. Była już ogromna agresja słowna, niszczenie elewacji kościołów i ich otoczenia, potem zakłócanie Mszy św., a teraz dochodzą jeszcze podpalenia. Akty wandalizmu nie są czymś nowym, podobnie jak profanacje świętych miejsc. W całej tej sprawie najbardziej uderza jednak fakt, że ataki te były masowo usprawiedliwiane przez lewicowych polityków, dziennikarzy i działaczy. Niedawno okazało się, że działaczki ze strajku kobiet mają dostać prestiżową nagrodę od władz Wrocławia. Główna liderka, która do takich ataków nawoływała, była z kolei kreowana na wielką bohaterkę i postępowała z poczuciem głębokiej bezkarności za te działania. Podżegacze do tej przemocy (a częściowo także jej sprawcy) są honorowani przez media i polityków. Co więcej, te działania nie stanowią, niestety, przeszkody, żeby stale głosić slogany na temat praworządności i tolerancji. Mówiąc trochę z ironią – gdyby tacy działacze chcieli rzeczywiście walczyć z dyskryminacją i brakiem tolerancji, to zamiast walczyć z nieistniejącymi tzw. strefami wolnymi od LGBT, powinni rozejrzeć się po własnym podwórku, po redakcjach swoich mediów i po swoich partiach, a czasem też spojrzeć w lustro... I rozpocząć naukę tolerancji od samych siebie. To smutna rzeczywistość współczesnej Polski, Europy, a nawet świata.
Trudno znaleźć receptę na to, jak postępować w obliczu pojawiających się aktów agresji, profanacji i kpin z Kościoła. Najgorszym rozwiązaniem jednak byłoby biernie się przyglądać, jak niszczone są Kościół i nasze świętości. Na pewno powinniśmy reagować w duchu Ewangelii: bronić tego, co święte, i zło zwyciężać miłością. Taka reakcja daje szansę na obnażenie hipokryzji atakujących, a nawet na ich nawrócenie.