Historia zostawia ślad w życiorysach ludzi. Można do nich wracać, jeśli stanowią piękną kartę powołania. Dokładnie 85 lat temu, 7 lipca 1935 r. Józef Ulma z Wiktorią Niemczak zawarli sakrament małżeństwa. W kościele św. Doroty w Markowej złożyli przysięgę i z rąk ks. Józefa Przybylskiego otrzymali błogosławieństwo Boga na dalsze dni wspólnego życia.
Piękna panna młoda i elegancki pan młody w otoczeniu rodziny, przyjaciół i znajomych ustawili się do wspólnej fotografii. Ktoś pstryknął zdjęcie… I to rodzinne zdjęcie z wesela przetrwało tragedię w Markowej, by stać się bezcenną pamiątką dla odczytania historii dni dawnych. Niewielkich rozmiarów fotografia jako niemy świadek ukazuje ponadstuosobową grupę gości weselnych. Środkowe miejsce zajmują młodzi. Obok Józefa siedzi jego mama. Rodzice Wiktorii już nie żyli. Tato zmarł pół roku przed ślubem. Ma za to blisko siebie liczne rodzeństwo z rodzinami. Na zdjęciu widoczni są muzykanci. Wiele niewiast ma na sobie regionalne stroje, wyglądają jak jednakowo ubrane druhny.
Wzruszające były spotkania z osobami ze starej fotografii. Stanisława Kuźniar – żyjący świadek wesela – pokazywała osoby na zdjęciu. „Ja jestem tutaj, a tu jest siostra Wiktorii, moja macocha”… – i tak osoby zyskiwały personalia. Zdarzyło się, że na potrzeby albumu, to ślubne zdjęcie zostało częściowo obcięte. Wnikliwy obserwator z rodziny Wiktorii, dr Mateusz Szpytma, zauważył to i przysłał zdjęcie w całości, „bo na okrojonym nie ma mojego taty”. Widoczni na zdjęciu chłopcy, dziś dojrzali mężczyźni, wskazują fotografię: „ten chłopak to ja” – mówił Stanisław Niemczak. Więc to nieprawda, że stare fotografie nie mają życia. Mają! Ale jest ono ukryte w pamięci uczestników wesela. Państwo młodzi, otoczeni tak liczną grupą życzliwych osób, z pewnością mieli plany i nadzieję na szczęśliwe długie życie. I pewnie by tak było, gdyby nie tragiczna w skutkach wojna…
Pomóż w rozwoju naszego portalu