Na pustym placu sanktuaryjnym chwalą Maryję umajone łąki, okryte zielenią drzewa i ptaki; one nie boją się koronawirusa.
Czy można przyzwyczaić się do tego, że wokół nas inni cierpią i umierają? Czy dopuszczamy myśl, że to może nas też spotkać? Patrzę w twarz Chrystusa na krzyżu. Rysy pełne bólu. Walczył o każdy oddech, dusił się jak ci, dla których we Włoszech czy Hiszpanii brakło respiratorów. Ale na tym krzyżu widnieje czerwona stuła – znak zwycięstwa i zmartwychwstania. On żyje, a my – jak mówi św. Paweł Apostoł – „dopełniamy w naszym ciele udręk Chrystusowych”. W liturgii Paschy sprawowanej za zamkniętymi drzwiami ksiądz kustosz Paweł Raczyński MS przypominał uczestniczącym przez medialne transmisje, że „teraz każdy dom staje się bazyliką”. Wymuszone pandemią bolesne ograniczenia niosły szansę, by bez pośpiechu i głębiej wnikać w tajemnice wiary, przekraczając zewnętrzne znaki i tradycję, do których byliśmy przyzwyczajeni.
Wielką łaską są słowa nadziei płynące z dębowieckiej bazyliki za sprawą bp. Jana Niemca, który w uroczystość św. Józefa zaczął głosić najdłuższe rekolekcje on-line: „Nabierzcie Ducha na trudne czasy”. Przepowiadanie słowa Bożego w pustym kościele to nie jest sytuacja komfortowa dla żadnego księdza, ale jak mówi nasz rekolekcjonista: – Bóg przecież wie, że jest koronawirus. Jezus chce się z nami spotykać i pragnie, żebyśmy zamienili narzekanie i oskarżanie w dziękczynienie i błogosławieństwo. Bóg zawsze kocha swoje dzieci. Naszą powinnością jest ufać i troszczyć się o skruchę serca. Dopóki nie mamy swobodnego dostępu do kościoła i sakramentów świętych, niech nasz dom będzie świętą przestrzenią spotkania z Bogiem. Żadne restrykcje nie zabronią Zmartwychwstałemu obdarowywać nas łaską. Zatrzymać Go może tylko jedna przeszkoda – nasze nienawrócone serce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu