Szli osobno, ale razem. Wojciech Jakowiec zmierzał na południe, z kanadyjskiego Edmonton do sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe w Meksyku, by osadzić podstawę pionowej belki. Roman Zięba wyznaczał poziome ramię z zachodniego na wschodnie wybrzeże USA – z San Francisco do Nowego Jorku. Na zakończenie pielgrzymki razem weszli do Strefy Zero.
– Przez pół roku byliśmy wewnątrz paschalnego znaku, który symbolizuje śmierć, a zarazem otwiera drogę do prawdy o życiu – zaznacza Roman Zięba. 190 dni wędrówki przez Amerykę wypełniała modlitwa milionów kroków. – Prosiliśmy w niej o błogosławieństwo dla rządzących i dla zwykłych ludzi, o światło dla rozwiązania konfliktów w duchu sprawiedliwości, poszanowania życia i godności każdego człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trzeba pchać wózek
Zanim belki krzyża przecięły się w Denver, w Kolorado, u podnóża Gór Skalistych, przeszli po 2 tys. km. Gdy dzień przed spotkaniem Roman przyjrzał się paznokciom u swoich stóp, zauważył, że od 7 maja, gdy wyruszył, zdążyły zejść prawie wszystkie. Teraz odrastały. Wojtek miał podobnie; to normalne na takich trasach. Trzeba było wstać i pchać wózek szosą wijącą się między potężnymi szczytami parku narodowego Kolorado.
Reklama
W ostatni wieczór przed wyruszeniem Roman wpatrywał się w mapę Kalifornii. Do granicy z Nevadą czekały go kilkanaście odcinków po 30 km dziennie, adaptacja organizmu, testowanie wózka, w którym miał dobytek, poznawanie ludzi i lokalnych warunków. Najpierw jednak musiał przejść przez Dolinę Krzemową – siedzibę technologicznych gigantów, takich jak Apple, Google czy Facebook.
Bez fejerwerków
Po 9 tygodniach się spotkali: Wojtek przyjechał po Romana SUV-em pożyczonym od polskiej rodziny Jacka i Uli, która miała ich ugościć w swoim domu pod miastem.
„Tak, to środek Krzyża na Ameryce! Nie ma celebry czy fajerwerków. Po prostu spotkaliśmy się. Po dwóch miesiącach drogi. Teraz zasłużone kilka dni odpoczynku, dzięki aniołom, jakich Pan stawia na naszej drodze” – napisał Wojtek na stronie: www.idzieczlowiek.pl .
„Obaj solidnie schudliśmy, pociemnieliśmy od słońca, a na podeszwach stóp pojawiła się twarda skóra Zulusa” – zapisał Roman. Obaj mieli silne wrażenie, że cała ich droga przebiegała pod znakiem Bożego błogosławieństwa.
Walka o kilometry
Cały dzień drogi wśród pól. „Temperatura sięga 37°C. Pot zalewa oczy i spływa po całym ciele. Na pustyni i w górach powietrze było suche. Na rolniczych równinach bardzo wzrosła wilgotność. Nie ma rady, trzeba się przyzwyczaić do duchoty i każdego dnia pokonywać wyznaczony odcinek na wschód. Czasem jest zbyt gorąco, żeby modlić się słowami. Zamiast słów – walka o kilometry. W takich momentach zostają dwie rzeczy: Jego obietnica i moja decyzja” – zanotował Roman.
Reklama
Tydzień w centrum krzyża szybko minął. Czuli się bardzo umocnieni. Wojtek wyruszył na południe, Roman na wschód, każdy miał jeszcze do pokonania ok. 3 tys. km. Mieli plan, że gdy Wojtek za trzy miesiące będzie wchodził do stolicy Meksyku, Roman doleci do niego i razem wejdą do sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe, a potem wspólnie zakończą pielgrzymkę.
Duchowa pauza
Do Sterling Roman doszedł wieczorem, bardzo zmęczony. Gęstniejące szybko powietrze zapowiadało burzę. Na szczęście trafił na kościół św. Antoniego. Ma on piękny, choć skromny, konserwatywny wystrój. Tabernakulum pośrodku ołtarza, nad nim duży krucyfiks, a po bokach figury Maryi i św. Józefa. Witraże, lampy i stacje drogi krzyżowej doskonale harmonizują z resztą wystroju, co nadaje wnętrzu ciepły i sprzyjający skupieniu klimat.
„Celebrans bardzo skoncentrowany na Eucharystii. Czuję, jak całą wspólnotą wchodzimy razem w wielką tajemnicę światła, które przychodzi, aby rozświetlić ciemność i pokonać grzech” – skonstatował Roman. Na słowo „Polska” kapłan – potomek polskich migrantów – zareagował szerokim uśmiechem. Nie mógł dać przybyszowi noclegu na parafii, bo zaraz wyjeżdżał, ale zadzwonił do motelu i pokrył koszty wynajęcia pokoju.
Setki spotkań
Niedzielna Msza św. w kościele św. Jakuba w Kearney, już w Nebrasce. „Ksiądz podczas Mszy św. przedstawia mnie wiernym. Po Mszy przyjmuję od wspólnoty dużo wyrazów życzliwości, zbieram intencje i ofiary”.
Gdy Roman prosi księdza o błogosławieństwo na drogę, zostaje zaskoczony prośbą o to, żeby to on pomodlił się najpierw nad nim. Przychodzi mu do głowy, żeby odmówić modlitwę „Our Father” („Ojcze nasz”), której zdążył się już nauczyć po angielsku na pamięć, idąc przez Stany.
Reklama
Wielką wartością tej pielgrzymki były setki spotkań, z ludźmi sukcesu i bezdomnymi, z mieszkańcami metropolii i faweli, z mormonami, Indianami w rezerwatach, z amiszami, żydami mesjanistycznymi, z chrześcijanami różnych Kościołów. Z ludźmi, o których Roman i Wojtek wiedzieli tylko tyle, że chcieli pomóc pielgrzymowi.
Wypadek
Gdy Roman wychodził z zakupami ze stacji benzynowej, na parkingu zauważył czerwony zabytkowy samochód. Na drzwiach miał napis: „Across America with Christ” (Przez Amerykę z Chrystusem). Prawie dokładnie tak samo brzmi nazwa ich pielgrzymki. Nie są więc z Wojtkiem sami, przemierzając Amerykę drogami w kształcie krzyża!
Wojtek miał wypadek. Na jego wózek najechał samochód. Pielgrzymowi na szczęście nic się nie stało, ale wózek był do kasacji. Kierowca, który spowodował kolizję, kupił mu nowy wózek i dał pieniądze na drogę. Wszystko więc dobrze się skończyło i Wojtek zmierzał do granicy. Przed nim Meksyk.
Chicago – Nowy Jork
Wreszcie metropolia, gdzie Roman trafia pod troskliwą opiekę mieszkających tam Polaków. W każdym z odwiedzanych domów kultywuje się polskie tradycje. Msza św. po polsku w polskim kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Lombard przynosi wielką radość i umocnienie na dalszą drogę.
Wkrótce, dokładnie 7 października, trasa Wojtka zakończy się w Mexico City. W tym dniu (święto Matki Bożej Różańcowej) Roman zejdzie na kilka dni z trasy i poleci do Meksyku; razem pokonają ostatnie kilometry pionowej belki Krzyża Ameryki i wspólnie, jak wspomniano, wejdą do sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe, patronki obu Ameryk. Potem razem polecą do USA. Roman pójdzie na wschód, a Wojtek poczeka, by dojechać do niego do Nowego Jorku.
Jesienne drogi
Reklama
Dwa dni wcześniej był upał i parno, poprzedniej nocy – dotkliwy chłód, tego dnia leje od rana. Po 20 milach mocno przemoczony Roman dociera do Centrum Duchowości św. Franciszka. Tu otaczają niezapowiedzianego gościa troskliwą opieką. Dostaje pokój z łazienką, może zrobić pranie.
Dwie mile od klasztoru obok pielgrzyma zatrzymuje się samochód. Wysiadają z niego dwie dwudziestokilkuletnie dziewczyny, jak się okazuje – misjonarki Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Mormonki są pod wrażeniem jego pielgrzymki. Należą do różnych Kościołów i wiele ich różni, jednak coś, co połączyło ich drogi i pozwoliło się spotkać, jest silniejsze i zaprasza do wspólnej modlitwy. Odmawiają razem „Ojcze nasz”.
Amerykańska Częstochowa
Dwa tygodnie wcześniej Roman – po krótkim pobycie w Meksyku i w Chicago – wrócił na szlak i dotarł do Harrisburga w Pensylwanii, gdzie w polskim domu uczestniczył w spotkaniu modlitewnym wspólnoty Domowego Kościoła. Opowiadał o pielgrzymce. Uczestniczką spotkania była polska siostra Serafina z klasztoru w pobliskim Ephrata. Jak się okazało, miasteczko leży na trasie do Nowego Jorku. Szczęśliwie pielgrzym miał więc zapewniony kolejny nocleg pod dachem.
Reklama
Kilka dni później Roman doszedł do Narodowego Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown (zwanego Amerykańską Częstochową), prowadzonego przez ojców paulinów. Wielkie wrażenie zrobiły na nim replika jasnogórskiej Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej, cmentarz z kwaterami patriotów i żołnierzy gen. Hallera, muzeum, kaplice i miejsca pamięci polskich żołnierzy oraz narodowych bohaterów, w tym tablica z sercem Ignacego Paderewskiego. Ojciec Bartłomiej, który go przyjął i oprowadził po klasztorze, ma ducha pielgrzymów Bożego Miłosierdzia, jakby był jednym z nich.
Strefa Zero
Na Brooklyn Roman wtoczył się wózkiem dwa dni wcześniej mostem Verrazano-Narrows. Wokół – industrialny krajobraz wielkich hal i magazynów. W końcu wszedł na Most Brookliński, prowadzący na Manhattan. Deszcz dopadł go przed wejściem do kawiarni Starbucks. Z wewnętrznej ciszy samotnej drogi trafił nagle w samo serce tętniącego życiem wielkiego miasta.
Poprzedniego dnia do Romana dołączył Wojtek. Ostatni dzień i noc pielgrzymki przed wejściem na Ground Zero spędzili razem w klasztorze św. Józefa na nocnym czuwaniu. U „szarych” franciszkanów Odnowy zostali przyjęci bardzo serdecznie.
Nazajutrz, 11 listopada, wyruszyli z klasztoru we dwóch na ostatni odcinek pielgrzymki „Krzyż Ameryki”. 9 mil, czyli mniej więcej 2,5 godziny drogi. W dniu 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i uroczystych amerykańskich obchodów Dnia Weteranów mieli o godz. 15 odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia na dawnych ruinach WTC. W Polsce była wtedy godz. 21 – czas Apelu Jasnogórskiego. W jednym czasie odbyła się modlitwa za Amerykę i za Polskę.
Trzy symbole
Było tuż przed godziną 15. Z różańcami w dłoniach stali przed wielkim szklanym wieżowcem One World Trade Center, który powstał w miejscu dwóch zniszczonych wież. Podeszła do nich para żydów w wieku ok. 20 lat: chłopak i dziewczyna. Zapewne byli zaciekawieni flagami, które powiewały nad nimi. „Chłopak, który był na pewno wierzącym żydem, bo na głowie nosił kipę, zapytał, kim jesteśmy. Wyjaśniłem, że właśnie ukończyliśmy pielgrzymkę «Krzyż Ameryki» i teraz zmówimy wspólnie ostatnią w tej drodze modlitwę, prosząc Boga o miłosierdzie dla Ameryki i dla nas. Chłopak spytał też, co znaczą znaki na drewnianych krzyżach, które mieliśmy na piersiach. Odpowiedziałem, że nasze tau to ostatnia litera alfabetu hebrajskiego, a jednocześnie krzyż – znak przedstawiający Boga – człowieka z ramionami rozpostartymi do modlitwy” – zapisali Roman i Wojtek.
Trzy symbole zawarte w tym krzyżu to znaki wszystkich potomków Abrahama: żydów, chrześcijan i muzułmanów, ludzi wierzących w jednego Boga, który niesie nas wszystkich. Także tych, którzy Go ranią – tłumaczył chłopakowi Roman. Uścisnęli sobie ręce, a potem stanęli do wspólnej fotografii.
Korzystałem m.in. z materiałów Romana Zięby do książki „Krzyż Ameryki. Dziennik z pieszej drogi przez kontynent”, która właśnie się ukazała nakładem wydawnictwa Sumus.