DAMIAN KRAWCZYKOWSKI: – Po co Wam tak właściwie małżeństwo?
MONIKA I MARCIN GOMUŁKOWIE: – Żyjemy w kulturze „co ja z tego będę miał?”, dlatego tak trudno przyjmować odpowiedzi w stylu: „chudy portfel, zmianę dotychczasowego stylu życia, niewyspanie, teściową” (śmiech). Słowem, żeby dobrze wypełnić powołanie do małżeństwa, trzeba się poświęcić. Sądzimy, że to wspaniała zapłata za pozorną utratę wolności. Nie będzie już tak, jak do tej pory, będzie inaczej, ale dzięki temu zyskacie to, co najcenniejsze – świętość. Pytanie, czy dzisiejszy świat jest zainteresowany świętością (normalnością)...
– Czy, Waszym zdaniem, małżeństwo w swojej istocie ma być tylko łatwe i przyjemne?
– Istotą małżeństwa nie jest brak trosk, ale miłość. Z drugiej strony utarło się, że gdy słyszymy słowa: „I żyli długo, i szczęśliwie”, pojawia się bunt, że przecież to naiwność, że życie takie nie jest! Ale dlaczego? Czy świętość to brak słabości? Czy szczęście wyklucza cierpienie? Kiedy przychodzi doświadczenie, to nie znaczy, że Ojciec przestał się o nas troszczyć. Prędzej to my uciekamy przed służbą i krzyżem, które – jak uczy Jezus – są pełnią miłości, komunią. Oby wszystkie małżeństwa żyły długo i szczęśliwie, niezbyt łatwo i przyjemnie (śmiech).
– Czy w dzisiejszym świecie da się stworzyć trwałe, szczęśliwe małżeństwo? Jeśli tak, to w jaki sposób?
– Jeśli małżeństwo miałoby być ciastem, to najlepszy byłby przepis babci. Czyli coś, co od pokoleń działało: Bóg na pierwszym miejscu, wszystko inne na właściwym. Dzisiaj wiele małżeństw myśli, że tak się nie da, bo zamiast pieca kaflowego jest piekarnik z termoobiegiem, zamiast paleniska – indukcja. Ale potwierdzamy: w naszym małżeństwie, mimo zmian zachodzących wokół nas, babciny przepis działa (śmiech).
Pomóż w rozwoju naszego portalu