Reklama

Podgrzewanie emocji

O brutalizacji języka kampanii wyborczej z dr Karoliną Zioło-Pużuk rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 24/2019, str. 38-39

nito – fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – „To za mało! Za mało! Za mało!” – tym cytatem z wiersza Władysława Broniewskiego prezes PiS skwitował sukces obozu rządzącego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jarosław Kaczyński słowami poety domaga się większego poparcia w jesiennych wyborach parlamentarnych, poecie zaś chodziło o moc sprawczą poezji. Tymczasem polskie kampanie wyborcze nie mają w sobie nic z jakiejkolwiek poezji, nawet tej politycznie zaangażowanej...

DR KAROLINA ZIOŁO-PUŻUK: – To raczej brutalny mecz na słowa, który, jak wynika z zapewnień obu stron, dopiero się zaczyna, ale właściwie trwa już od jesieni ubiegłego roku, od wyborów samorządowych. A skończy się na przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Mamy i zapewne będziemy mieć do czynienia z dramatyczną eskalacją brutalizacji języka dyskusji politycznej, co może być naprawdę niebezpieczne. Za dużo emocji!

– Wielu komentatorów twierdzi, że ten sukces wyborczy nie jest wynikiem sprawnej – ani tym bardziej brutalnej – kampanii, lecz wyłącznie zasługą prospołecznej polityki rządu. Pani Doktor nie zgadza się z tą opinią. Dlaczego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Dlatego, że skoro obydwie strony mówią dziś o pewnym niedosycie, to pojawia się pytanie, jak uzyskać więcej. Wybory do PE pokazały nam właśnie, że dużą frekwencję można osiągać przez wzbudzanie negatywnych emocji, że raczej nie jest ona jakimkolwiek odbiciem poczucia „obywatelskości”. W takich warunkach decyzje wyborcze mogą być podejmowane w sposób irracjonalny i do końca nie wiadomo, jakie będą.

– Sugeruje Pani Doktor, że w jesiennych wyborach wszystko może się zdarzyć?

– Sądzę, że skoro politycy i PR-owcy, którzy obmyślają strategie kampanii, zobaczyli – oraz co znacznie ważniejsze: sprawdzili – że ten mechanizm wzajemnego straszenia się działa sprawnie, to teraz będą dokładali paliwa do tego pieca emocji. Można się obawiać, że cały mechanizm w końcu się przegrzeje. W większości przypadków rozgrzewanie emocji i granie na nich może mieć opłakane skutki, a politycy błędnie sądzą, że mogą je kontrolować. Niestety, dalsze ich rozgrzewanie widzimy już pierwszego dnia po wyborach.

– To nie zwykła radość z sukcesu, którym chełpią się nawet ci, którzy przegrali?

Reklama

– Nie! Pojawiają się doniesienia na wyrost, np. że PiS „znokautował” Koalicję Europejską, co przecież nie jest prawdą, bo kilkuprocentowa przewaga to nie nokaut! Nokaut to cios ostateczny, po którym przeciwnik się nie podniesie, a przecież nie o to chodzi w polityce, by zniszczyć przeciwnika, ale by wygrać w sposób, który po wyborach pozwoli od czasu do czasu razem, wraz z opozycją, wypracować rozwiązania dobre dla Polski. Mówienie o nokaucie to wyklucza. Wolałabym, aby po obu spierających się stronach było mniej histerycznej euforii, a więcej wolnej przestrzeni do dyskusji o sprawach naprawdę ważnych. Tymczasem dochodzi do coraz większej wzajemnej dehumanizacji, nie tylko wśród polityków, ale także wśród ich elektoratów. Pojawiają się zapowiedzi „niszczenia”, „zajęcia się”, „rozprawienia się” i padają one ze strony zarówno zwycięzców, którzy chcą totalnego zwycięstwa, jak i przegranych, którzy pokazują, że mają siłę do walki i warto w nich inwestować głosy.

– Z czego bierze się ten obłęd, Pani Doktor?

– Między innymi z tymczasowości i krótkości przekazu (180-240 znaków Twittera) mediów społecznościowych; nie ma więc możliwości niuansowania treści przekazu, wytłumaczenia czegokolwiek; popularność zyskuje się zwięzłym, ale za to dosadnym przekazem. To psuje debatę, a właściwie ją uniemożliwia, lecz politycy chętnie z tej technicznej sposobności korzystają. Bo tą drogą najłatwiej się obraża, i to dosłownie, wszystkich, często z powodów całkowicie pozamerytorycznych, np. z powodu wieku, pochodzenia lub wyglądu. I tak, szczególnie dzięki emocjom kampanii wyborczej, wszyscy – nie tylko politycy – zapominamy o dobrym wychowaniu, dobrych obyczajach. Agresja wyraża się również w porzuceniu mówienia o swoich uczuciach, np.: „Takie zachowanie mnie obraża, czuję się z tego powodu źle”, i od razu sięganiu po kategoryczne stwierdzenia w stylu: „To atak na Polaków, na Polskę”.

– Niektórzy komentatorzy twierdzą, że gdyby TVP właściwie realizowała swą misję – choćby edukacyjną – to PiS miałby dziś dużo większe poparcie.

Reklama

– Uproszczony i często niezdarny przekaz, zwielokrotnione do absurdu automatyczne powtórki, zbitki słowne – to wszystko może sprawiać wrażenie dość prymitywnej propagandy, która zawsze na dłuższą metę jest przeciwskuteczna i szkodliwa, choć, oczywiście, może dawać doraźne zwycięstwa za cenę psucia języka i debaty. Najgorsze jest to, że media publiczne w Polsce starają się być „lepsze” od komercyjnych. Tak było choćby z tematem pedofilii w Kościele. Gdy poruszony filmem braci Sekielskich Episkopat mówi o sprawie w sposób bardzo rzeczowy i stonowany, media publiczne – wtórując niektórym politykom – stają się „świętsze od papieża” i instrumentalizują temat, podobnie jak opozycyjne, tyle że z przeciwnych pozycji. Moim zdaniem, i jedna, i druga strona starały się w tej kampanii wykorzystać Kościół.

– Można chyba jednak przyznać, że wynik wyborów dowodzi, iż wszelka propaganda antykościelna nie ma szans powodzenia w Polsce.

– Myślę, że akurat to nie jest zasługą ani mediów, ani partii rządzącej, która obronę Kościoła ma na sztandarze. Zarówno reakcja Episkopatu Polski, jak i list biskupów czytany w niedzielę wyborczą pokazują wyraźnie, że Kościół w końcu chce i jest gotów sam rozmawiać na bolesny temat pedofilii. Obie strony sceny politycznej – po wyborach do PE widać wyraźnie, że polska scena polityczna ma tylko dwie strony – przynajmniej na razie, usiłowały temat pedofilii w Kościele wykorzystać dla doraźnych potrzeb kampanijnych. Pewnie dlatego list biskupów został odczytany właśnie w niedzielę wyborczą, aby pokazać, że nie można łatwo wpisać stanowiska Kościoła w narrację polityczną. Może nawet tym listem udało się Kościołowi „wyplątać” z bieżącej polityki.

– Skoro wybory do PE pokazały, że nawet najostrzejsza kampania wyborcza nie ma istotnego wpływu na wybory Polaków, że liczą się wyłącznie konkretne i spełniane propozycje ekonomiczno-gospodarcze, że wojna ideologiczna nie popłaca, to czego możemy się spodziewać w czekających nas wkrótce kampaniach wyborczych? Może wreszcie większego stonowania debaty?

Reklama

– Kampania pokazała, że brutalne słowa umacniają elektorat, ale mają też moc mobilizowania i przeciągania na inną stronę. Eskalacja politycznych emocji w Polsce trwa już bardzo długo i nic nie wskazuje na to, by ta polityczna dehumanizacja, to wzajemne obrażanie się mogły się kiedyś skończyć. W ogóle nie mam na myśli zgody, bo wtedy nie byłyby potrzebne partie polityczne, wystarczyłaby jedna, a wiemy, że nie jest to model, do którego dążymy. Tłumacząc angielski zwrot: „Zgódźmy się, że się nie zgadzamy”, czyli nie prowadźmy dyskusji, aby zmusić drugą stronę do zmiany zdania, kapitulacji, lecz uznajmy, że inni mają swoje zdanie, a my swoje, gdyż dalsze prowadzenie zażartej dyskusji nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Nie oznacza to akceptacji innych poglądów, ale zrozumienie, że po prostu są i, co najważniejsze, mogą istnieć. Uczestnicy debaty publicznej nie mogą przypominać trzylatka rzucającego się na podłogę z płaczem i wrzaskiem, bo kanapka została pokrojona w kwadraty, a nie w trójkąty. Trzylatek chce, aby cały świat działał pod jego dyktando, by wszyscy robili to samo, co on. A dojrzałość polega właśnie na rozumieniu swoich uczuć i emocji i akceptacji innych – nie zawsze zgody, ale tolerancji, nawet w jednym z jej pierwotnych znaczeń, czyli we wzajemnym znoszeniu się.

– Nie ma nadziei na przyzwoitą normalność demokracji, Pani Doktor?

– Jest, bo może się zdarzyć, że to sami wyborcy zechcą obniżenia emocji politycznych, dla własnego bezpieczeństwa, że kiedyś wreszcie zdecydowanie odrzucą tę wojenną retorykę polityków.

* * *

Dr Karolina Zioło-Pużuk
Adiunkt na Wydziale Nauk Humanistycznych UKSW

2019-06-12 09:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowy papież ma serce maryjne

2025-05-19 21:15

[ TEMATY ]

Maryja

Papież Leon XIV

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Chociaż nie wiadomo jeszcze w pełni, jakie są ulubione nabożeństwa nowego Ojca Świętego, pojawiły się już pewne oznaki jego sympatii maryjnych.

W swoim pierwszym wystąpieniu jako nowy Ojciec Święty i przed udzieleniem błogosławieństwa Urbi et Orbi z Loggii Błogosławieństw Bazyliki Świętego Piotra, papież Leon XIV powiedział: „Nasza Matka Maryja zawsze chce kroczyć u naszego boku, być blisko nas, pomagać nam swoim wstawiennictwem i miłością. Dlatego chciałbym się z wami pomodlić. Módlmy się razem o tę nową misję, o cały Kościół, o pokój na świecie i prośmy Maryję, naszą Matkę, o tę szczególną łaskę”. Następnie odmówił wspólnie ze wszystkimi modlitwę Zdrowaś Maryjo.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Nepomucen

Niedziela podlaska 20/2001

[ TEMATY ]

święty

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy

Św. Jan Nepomucen z kościoła w Lutczy
Św. Jan Nepomucen urodził się w Pomuku (Nepomuku) koło Pragi. Jako młody człowiek odznaczał się wielką pobożnością i religijnością. Pierwsze zapiski o drodze powołania kapłańskiego Jana pochodzą z roku 1370, w których figuruje jako kleryk, zatrudniony na stanowisku notariusza w kurii biskupiej w Pradze. W 1380 r. z rąk abp. Jana Jenzensteina otrzymał święcenia kapłańskie i probostwo przy kościele św. Galla w Pradze. Z biegiem lat św. Jan wspinał się po stopniach i godnościach kościelnych, aż w 1390 r. został mianowany wikariuszem generalnym przy arcybiskupie Janie. Lata życia kapłańskiego św. Jana przypadły na burzliwy okres panowania w Czechach Wacława IV Luksemburczyka. Król Wacław słynął z hulaszczego stylu życia i jawnej niechęci do Rzymu. Pragnieniem króla było zawładnąć dobrami kościelnymi i mianować nowego biskupa. Na drodze jednak stanęła mu lojalność i posłuszeństwo św. Jana Nepomucena. Pod koniec swego życia pełnił funkcję spowiednika królowej Zofii na dworze czeskim. Zazdrosny król bezskutecznie usiłował wydobyć od Świętego szczegóły jej spowiedzi. Zachowującego milczenie kapłana ukarał śmiercią. Zginął on śmiercią męczeńską z rąk króla Wacława IV Luksemburczyka w 1393 r. Po bestialskich torturach, w których król osobiście brał udział, na pół żywego męczennika zrzucono z mostu Karola IV do rzeki Wełtawy. Ciało znaleziono dopiero po kilku dniach i pochowano w kościele w pobliżu rzeki. Spoczywa ono w katedrze św. Wita w bardzo bogatym grobowcu po prawej stronie ołtarza głównego. Kulisy i motyw śmierci Świętego przez wiele lat nie był znany, jednak historyk Tomasz Ebendorfer około 1450 r. pisze, że bezpośrednią przyczyną śmierci było dochowanie przez Jana tajemnicy spowiedzi. Dzień jego święta obchodzono zawsze 16 maja. Tylko w Polsce, w diecezji katowickiej i opolskiej obowiązuje wspomnienie 21 maja, gdyż 16 maja przypada św. Andrzeja Boboli. Jest bardzo ciekawą kwestią to, że kult św. Jana Nepomucena bardzo szybko rozprzestrzenił się na całą praktycznie Europę. W wieku XVII kult jego rozpowszechnił się daleko poza granice Pragi i Czech. Oficjalny jednak proces rozpoczęto dopiero z polecenia cesarza Józefa II w roku 1710. Papież Innocenty XII potwierdził oddawany mu powszechnie tytuł błogosławionego. Zatwierdził także teksty liturgiczne do Mszału i Brewiarza: na Czechy, Austrię, Niemcy, Polskę i Litwę. W kilka lat potem w roku 1729 papież Benedykt XIII zaliczył go uroczyście w poczet świętych. Postać św. Jana Nepomucena jest w Polsce dobrze znana. Kult tego Świętego należy do najpospolitszych. Znajduje się w naszej Ojczyźnie ponad kilkaset jego figur, które można spotkać na polnych drogach, we wsiach i miastach. Często jest ukazywany w sutannie, komży, czasem w pelerynie z gronostajowego futra i birecie na głowie. Najczęściej spotykanym atrybutem św. Jana Nepomucena jest krzyż odpustowy na godzinę śmierci, przyciskany do piersi jedną ręką, podczas gdy druga trzyma gałązkę palmową lub książkę, niekiedy zamkniętą na kłódkę. Ikonografia przedstawia go zawsze w stroju kapłańskim, z palmą męczeńską w ręku i z palcem na ustach na znak milczenia. Również w licznych kościołach znajdują się obrazy św. Jana przedstawiające go w podobnych ujęciach. Jest on patronem spowiedników i powodzian, opiekunem ludzi biednych, strażnikiem tajemnicy pocztowej. W Polsce kult św. Jana Nepomucena należy do najpospolitszych. Ponad kilkaset jego figur można spotkać na drogach polnych. Są one pamiątkami po dziś dzień, dawniej bardzo żywego, dziś już jednak zanikającego kultu św. Jana Nepomucena. Nie ma kościoła ani dawnej kaplicy, by Święty nie miał swojego ołtarza, figury, obrazu, feretronu, sztandaru. Był czczony też jako patron mostów i orędownik chroniący od powodzi. W Polsce jest on popularny jako męczennik sakramentu pokuty, jako patron dobrej sławy i szczerej spowiedzi.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Re, nestor Watykanu

2025-05-20 21:19

[ TEMATY ]

kard. Giovanni Battista Re

Vatican Media

Kard. Giovanni Battista Re

Kard. Giovanni Battista Re

Pamiętam go od samego początku, kiedy zacząłem pracować w Watykanie, czyli od prawie 45 lat – wydaje się, że Giovanni Battista Re był zawsze w „sercu” Kościoła katolickiego.

Gdy go poznałem w 1980 r. był asesorem ds. ogólnych Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. W 1987 r. awansował - został mianowany sekretarzem bardzo ważnej dykasterii, Kongregacji ds. Biskupów i otrzymał święcenia biskupie z rąk Jana Pawła II. Następnie, w 1989 r., Papież sprowadził go z powrotem do Sekretariatu Stanu, gdzie powierzył mu funkcję substytuta. Był jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II. A o tym, kim był dla Papieża Giovanni Battista Re świadczy fakt, że podczas letnich wakacji w 1998 r. spędzanych w Lorenzago di Cadore Jan Paweł II zapragnął odwiedzić jego rodzinne strony – miasteczko Borno w alpejskiej dolinie Valcamonica. Bo kard. Re to góral pochodzący z rodziny rolników, chociaż jego ojciec był stolarzem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję