W obliczu tragedii katastrofy smoleńskiej, w obliczu ataku na biuro poselskie Prawa i Sprawiedliwości, w którego wyniku został zamordowany Marek Rosiak, a Paweł Kowalski poważnie poraniony, w obliczu morderstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza jedyną właściwą postawą jest zachować powagę i milczeć. Postulat słuszny wobec powszechnego mniemania, że słowa równie dobrze jak pistolet czy nóż mogą nie tylko zranić, ale i zabić. Dlatego wszyscy musimy sobie zdawać sprawę, że komentowanie takich zdarzeń jak powyższe może być obciążone sporym ryzykiem. Każde wypowiedziane zdanie, ocena, stwierdzenie czy opinia mogą wcześniej czy później uzyskać modny status „mowy nienawiści”.
Trzeba przyznać, że tak nakreślona sytuacja jest niezwykle kłopotliwa zarówno dla polityków, jak i dla dziennikarzy. Tym bardziej że nasza scena polityczno-medialna uległa ostatnio mocnej polaryzacji. A ponadto sam język dyskursu został wypreparowany z tradycyjnych pojęć. Ignoruje się biblijny nakaz Jezusa: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37). Proponuje się poprawność polityczną, a wszędzie dostrzega się „mowę nienawiści”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Rozmyć problem
Reklama
Prawnicy związani z Instytutem na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris” zwracają uwagę na niedookreśloność pojęcia „mowa nienawiści”. W polskim systemie prawnym bardziej właściwymi pojęciami są „nawoływanie do nienawiści” oraz „nawoływanie do przemocy”. Są to pojęcia, które w lepszym stopniu odnoszą się do konkretnych zdarzeń zagrażających zdrowiu, życiu czy mieniu. Również instytucje międzynarodowe stosują zbliżone sformułowanie – „przestępstwa z nienawiści”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma dużej różnicy między wymienionymi zwrotami. A jednak!
Oto Rafał Trzaskowski chce wprowadzić w warszawskich szkołach lekcje na temat przeciwdziałania mowie nienawiści, która dotyka przede wszystkim feministek, homoseksualistów i uchodźców. A co z pozostałymi? Co z heteroseksualnymi mężczyznami, co z atakowanymi matkami, które wychowują kilkoro dzieci i mają śmiałość pobierać 500+, co z katolikami? Jeżeli już posługujemy się kategorią „mowa nienawiści”, to nie możemy jej użyć tylko w stosunku do wybranej grupy. Grozi to ideologiczną instrumentalizacją.
Pogonić katolika
Wiadomo, że dominującą kulturą w Polsce jest kultura wyrosła na chrześcijaństwie, a ściślej – na katolicyzmie. I to właśnie ona jest ostatnio przedmiotem sporego ataku. Wyraźnie to udowadnia Lidia Synowiec-Jaje w pracy zatytułowanej: „Mowa nienawiści wobec kultury dominującej. Forumowicze portalu Onet.pl o Kościele katolickim w Polsce” (Studia Humanistyczne AGH w Krakowie, t. 17/1, 2018).
Reklama
Autorka postarała się znaleźć racjonalne źródła hejtu i według tego opisała w swojej pracy kategorie „mowy nienawiści”. Mamy więc z jednej strony wyodrębnione niemoralne zachowania kapłanów Kościoła, a z drugiej – nieustępliwość Kościoła i jego przedstawicieli w głoszeniu i obronie podstawowych prawd moralnych, a ponadto jeszcze autorka wyodrębnia niezrozumienie przez komentatorów internetowych tego, czym są Kościół i religia. Owe trzy podstawowe obszary, według Lidii Synowiec-Jaje, generują właśnie nienawistne komentarze forumowiczów Onetu, które podpadają pod „mowę nienawiści”. Na porządku dziennym są wyzwiska i wstrętne określenia duchownych. Innymi nienawistnymi zjawiskami są generalizacja przewin poszczególnych kapłanów i nadawanie tym poszczególnym przypadkom charakteru powszechnego. Nienawistnie określa się też samą chrześcijańską religię i jej wyznawców. Mamy tutaj do czynienia z wulgaryzmami, z szydzeniem z prawd wiary katolickiej, z kpinami wobec przekonań wiernych.
Autorka zwraca uwagę na przykłady radykalnej mowy nienawiści przy okazji relacjonowania przez Onet tragicznych wydarzeń, takich jak torturowanie księdza przez ISIS czy też choroba i śmierć gdańskiego hierarchy abp. Tadeusza Gocłowskiego. Wtedy – pisze Synowiec-Jaje – na forum internetowym puszczają wszelkie hamulce. Mowa nienawiści wylewa się kubłami. Forumowicze życzą śmierci wszystkim kapłanom, nie okazują współczucia czy szacunku dla zmarłych i cierpiących. A stwierdzenie: „o jednego darmozjada mniej” wydaje się określeniem najbardziej delikatnym.
Mądry po szkodzie
Wobec powyższego musimy sobie zdawać sprawę, że termin „mowa nienawiści” nie może dotyczyć wypowiedzi w stosunku do tylko wybranych grup społecznych, tzw. mniejszości. W tym świetle również większość ma prawo do obrony. Proporcje muszą być zachowane w imię fundamentalnej sprawiedliwości. W obliczu nieproporcjonalnej do win nagonki na Kościół i na kapłanów należy szczególnie wnikliwie przyjrzeć się słowom i czynom osób, które w imię piętnowania grzechów nawołują do zniszczenia całej instytucji i jej członków. Niech wierzący nie myślą sobie, że ich to bezpośrednio nie dotyczy. Dotyczy jak najbardziej namacalnie. Próby rugowania Kościoła z przestrzeni publicznej przez właśnie takie budowanie nienawistnej atmosfery w mediach społecznościowych wcześniej czy później dotkliwie odbiją się na szeregowych katolikach.
Na koniec chciałbym zpytać: Czy mowa nienawiści w Internecie ma przełożenie na rzeczywistość? Czy odzwierciedla społeczne nastroje? Czy aktywność on-line może się przenieść do realu? Zostawiam te pytania bez odpowiedzi. Powinni ją znaleźć przede wszystkim ci wszyscy, dla których ósme przykazanie Dekalogu nie jest tylko czczą deklaracją.