Małżeństwo jest najtrudniejszą szkołą miłości. Trzeba uczyć się miłości, trzeba wytrwać w przymierzu. Aby być żoną, mężem trzeba wyrzec się wielu innych rzeczy, osób. Na pierwszym miejscu ma być mąż, ma być żona, Wasze małżeństwo – mówił ks. Piotr Pawlukiewicz, słynny warszawski rekolekcjonista do 150 małżeństw, które 21 kwietnia z całego Wrocławia przybyły do kapucyńskiej parafii św. Augustyna na Sudecką, by wziąć udział w rekolekcjach pod hasłem „Małżeństwo – projekt na całe życie”
Jakim jesteśmy małżeństwem? Czy przyjaciele dobrze się czują w naszym domu? Czy nie są skrępowani? A może unikamy spotkań, nie mamy dla nikogo czasu, bo pochłania nas praca, zakupy, albo wieczór przed telewizorem z puszką piwa i miską chipsów? Tak, rachunek sumienia ze sposobu, w jaki przeżywamy nasze małżeństwo był pierwszym z owoców tego spotkania. Hostia w promieniach słońca jest przejrzysta – mówił ks. Piotr – jest przeźroczysta, nie ma nic do ukrycia, jest czysta. Nieczystość to nie tylko pornografia. Nieczystość jest również wtedy, gdy zamykamy drzwi na klucz, zamykamy się na innych – rodzinę, przyjaciół, księdza... Mamy swój czas, świat tylko dla siebie. Do czego to prowadzi? Do totalnej samotności.
Przed laty, w czasach galopującej inflacji jeden ze studentów zaproponował konkurs. Zadał pytanie: co jest najtańsze? Padały różne odpowiedzi: koperta, zapałki, gwóźdź. Ale również hostia, bo na nią stać każdego. Bądźcie „tanimi” małżeństwami – tzn. dostępnymi, bliskimi, serdecznymi, z którymi zawsze można się spotkać – radził i życzył małżeństwom ks. Pawlukiewicz.
Miłość dziś jest deficytowym towarem. Wielu małżonków chce kochać, ale nie potrafią kochać. Dlaczego? – pytał w czasie konferencji – Bo nikt z nas nie jest zdolny do powiedzenia „Jezus jest Panem” bez Ducha Świętego, czyli również nikt z nas nie jest zdolny, bez pomocy Boga, do miłości. Szczęście w małżeństwie da się zbudować tylko przez służbę, wdzięczność, przebaczenie i miłość. Ludzie myślą, że miłość to gołąb, który lata po osiedlu, że wpadnie do nich przez okno – a tak nie jest.
Kaznodzieja wygłosił dla małżonków dwie konferencje i homilię w czasie Mszy św. sprawowanej przez kapucyna o. Pawła Tokarza. Ważnym i budującym małżonków momentem było odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, w którym uczestniczyły dzieci – mogły obserwować tatę i mamę ze wzruszeniem spoglądających sobie w oczy.
W czasie konferencji, gdy małżonkowie umacniali swą miłość słuchając wykładów, siedemdziesięciorgiem ich dzieci opiekowała się diakonia wychowawcza. W przerwach był czas na kawę i możliwość nabycia książek ks. Piotra z dedykacją autora.
Organizatorzy spotkania, Ewa i Sławko z Domowego Kościoła mówią, że to spotkanie z ks. Piotrem wspartym na lasce i walczącym z chorobą było dla wszystkich lekcją głębokiej, świętej pokory. Każde z nich zabrało swój kamyk, który dorzucą do fundamentów: „Mam być ochroniarzem swojej żony. Prawdziwy twardziel to taki mężczyzna, przez którego ani jego żona, ani żadna inna kobieta nigdy nie musiały się spowiadać – mówi Sławko. „Małżeństwo jest to wspólnota dwóch osób, które nieustannie się przepraszają i sobie wybaczają” – zapamiętała Ewa. Ks. Piotr zachęcał nas do przekazywania miłości dalej. Do otwierania się, do tracenia czasu dla Boga i dla innych – mówią. I my chcemy spróbować. Jesteśmy odpowiedzialni za ewangelizację świata, czyli za przemianę postaw ludzi. Jesteśmy tymi, którzy biorą i przekazują dalej: swoją radość, swoją miłość – a tu już nie ma żartów. Niech świat będzie dla nas taką pateną, na której będziemy przeżywali mszę swego życia – powtarzają za ks. Piotrem Ewa i Sławko z Augustyna. Dołączmy do nich, nasza msza też już się rozpoczęła.
Ludzka miłość niesie w sobie pragnienie obdarowywania ukochanej osoby. Pięknie wyraża się to w znaku pierścionka zaręczynowego, wręczonego narzeczonej, za którym idą konkretne obietnice ślubu i wspólnego życia. Małżeństwo codziennie stwarza okazje do wielkoduszności, okazywanej przez życzliwość, opiekuńczość, czułość. Nie ma w tym choćby cienia interesowności! Radością obdarowującego jest możliwość dzielenia się zarówno darami materialnymi, jak i duchowymi. Taka logika miłości wypływa z odwiecznego zamiaru, wpisanego w ludzką naturę.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
W przededniu liturgicznego wspomnienia św. Marcina mieszkańcy parafii z Sicin uczcili swojego patrona Eucharystią, procesją ze “św. Marcinem” oraz wieczorem z przedstawieniami i biesiadą przy ognisku.
Eucharystii przewodniczył ks. Mariusz Sajdak, proboszcz parafii św. Antoniego w Ratajnie. W homilii nawiązał do postawy miłosierdzia, pokazując na przykładzie uczynków Miłosierdzia względem duszy i ciała, jaką jest różnica między byciem dobrym a miłosiernym. - Kiedy jestem dobry wspieram jakąś grupę osób, a kiedy jestem miłosierny, czynię to względem konkretnej osoby. Jezus nie chce żebyśmy byli dobry przy okazji, ale chce żebyśmy sami stawali się dobrocią, a to już jest miłosierdzie - zaznaczył kaznodzieja.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.